— Nie mam nic przeciwko temu. Chętnie się podzielę swoją wiedzą — powiedziała Erika. — Mam nadzieję, że Kjell również.
— Na to chyba nie ma co liczyć — odparł Patrik sucho. — Jest dziennikarzem, traktuje tę historię przede wszystkim jako temat do artykułu.
— Ciągle się zastanawiam… — mówiła powoli, nie przestając się kręcić na obrotowym krześle. — Dlaczego Erik dał Kjellowi te wycinki. Czego Kjell miał się z nich dowiedzieć i co on sam wiedział o śmierci Hansa Olavsena? A jeśli wiedział, dlaczego nie powiedział wprost? Dlaczego był taki tajemniczy?
Patrik wzruszył ramionami.
— Tego się pewnie już nigdy nie dowiemy. Według Martina w komisariacie wszyscy uważają, że po samobójstwie Fransa wszystko wskazuje na to, że to on zamordował Hansa Olavsena, a potem Erika i Brittę, żeby tamto się nie wydało.
— Wiele na to wskazuje — przyznała Erika. — Ale nadal… nie rozumiem. Na przykład dlaczego to wszystko wychodzi na jaw teraz. Po sześćdziesięciu latach. Co się nagle stało? Przecież sześćdziesiąt lat leżał sobie spokojnie w grobie.
W zamyśleniu przygryzła policzek.
— Nie mam pojęcia — odparł Patrik. — Musimy się pogodzić z tym, że nigdy nie dowiemy się wszystkiego. To jednak było bardzo dawno temu.
— Pewnie masz rację — Erika nie ukrywała zawodu. Sięgnęła po leżącą na biurku papierową torebkę. — Chcesz irysa?
— Poproszę.
Patrik sięgnął po jednego. W milczeniu ssali irysy, rozmyślając o gwałtownej śmierci Hansa Olavsena.
— Sądzisz, że to Frans? Że zamordował również Erika i Hansa? — powiedziała w końcu Erika, patrząc uważnie na Patrika.
Zastanawiał się dłuższą chwilę, a potem z ociąganiem powiedział:
— Tak uważam. W każdym razie niewiele wskazuje na to, że tak nie było. Martin jest przekonany, że gdy w poniedziałek dostaną profil jego DNA, uzyskają dowód, że zamordował Brittę. Myślę, że to z kolei pozwoli dowieść, że zabił Erika. Hansa zabito tak dawno, że wątpię, żebyśmy kiedykolwiek uzyskali jasność w tej sprawie. Jest jedno ale… — Skrzywił się.
— Coś się nie zgadza?
— Chodzi o to, że Frans miał alibi na czas zabójstwa Erika. Jego kumple mogli oczywiście kłamać. Trzeba to bardzo dokładnie zbadać. To moja jedyna wątpliwość.
— Ale nie ma wątpliwości co do tego, że popełnił samobójstwo?
— Myślę, że nie ma. — Patrik potrząsnął głową. — Rewolwer był jego własnością, trzymał go jeszcze w ręku, z lufą w ustach.
Erika skrzywiła się, gdy wyobraziła sobie tę scenę.
— Więc jeśli się potwierdzi, że na rewolwerze są jego odciski palców, a na dłoni ślady prochu, nawet przy najlepszej woli nie będzie można podważyć wersji, że to samobójstwo — mówił dalej Patrik.
— Ale listu nie zostawił?
— Nie. Martin mówi, że nie znaleźli żadnego listu. Faktem jest, że samobójca nie zawsze zostawia list. — Patrik wstał i wyrzucił do kosza papierek po irysie. — Nie będę ci dłużej przeszkadzać, kochanie. Pisz tę swoją książkę, bo wydawnictwo nie da ci żyć, jeśli zawalisz termin.
Podszedł i pocałował ją w usta.
— Wiem — westchnęła. — Dzisiaj już trochę napisałam. A wy jakie macie plany?
— Dzwoniła Karin — beztrosko odparł Patrik. — Gdy tylko Maja się obudzi, pójdziemy na spacer.
— Często spacerujesz z Karin. — Erika powiedziała to tak ponurym tonem, że aż sama się zdziwiła.
Patrik spojrzał na nią zdumiony.
— Jesteś zazdrosna? O Karin? — Zaśmiał się i znów ją pocałował. — Nie ma najmniejszego powodu. — Znów się zaśmiał, ale zaraz spoważniał. — Ale powiedz, jeśli ci przeszkadza, że się spotykamy, my i dzieci.
Erika potrząsnęła głową.
— Nie, skąd. Wygłupiłam się. Wiem, że nie masz się z kim teraz spotykać, podczas urlopu, więc jak masz okazję porozmawiać z kimś dorosłym, to korzystaj.
— Na pewno?
Patrik przyjrzał jej się uważnie.
— Na pewno — odpowiedziała i pomachała mu ręką. — No idź, przecież ktoś w tej rodzinie musi pracować.
Zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi, ale zdążył jeszcze zobaczyć, jak sięga po pamiętnik.
22
Fjällbacka 1945
Koniec wojny. Nie mogli w to uwierzyć. Trwała tak długo, że wydawało się, że nigdy się nie skończy. Elsy siedziała na łóżku Hansa, trzymając w ręku gazetę i wpatrując się w krzyczący czarnymi literami nagłówek na pierwszej stronie: POKÓJ!
Łzy napłynęły jej do oczu. Wytarła je fartuchem, którym się przewiązała do zmywania naczyń.
— Hans, nie mogę w to uwierzyć — powiedziała.
W odpowiedzi objął ją jeszcze mocniej. On również wpatrywał się w gazetę, jakby do niego nie docierało, o co chodzi w nagłówku. Elsy rzuciła szybkie spojrzenie na drzwi. Zaniepokoiła się, że ktoś mógłby ich zobaczyć, bo zapominając o ostrożności, spotkali się za dnia. Ale matka pobiegła do sąsiadów, chyba nikt inny nie będzie im przeszkadzać. Zresztą wkrótce i tak będzie musiała powiedzieć matce o sobie i Hansie. Spódnice stawały się coraz ciaśniejsze w pasie. Rano z największym trudem zapięła najwyższy guzik. Na pewno będzie dobrze. Gdy parę tygodni temu powiedziała Hansowi, zareagował tak, jak się spodziewała. Oczy mu zalśniły, pocałował ją i położył dłoń na jej brzuchu. Zapewnił, że sobie poradzą. Przecież ma pracę, zarabia, jej matka go lubi. Elsy jest wprawdzie młoda, ale trudno, będą musieli wystąpić o zgodę na ślub. Jakoś się to załatwi.
Jego słowa złagodziły tlący się w niej niepokój. Obawiała się, mimo że mu ufała i była przekonana, że bardzo dobrze go zna. Hans był spokojny. Zapewnił ją, że to będzie najbardziej kochane dziecko na całym świecie i że wszystko się ułoży. Oczywiście trzeba założyć, że rozpęta się burza, ale jeśli wytrwają i będą się trzymać razem, burza ucichnie i zarówno rodzina, jak i Pan Bóg udzielą im błogosławieństwa.
Elsy oparła głowę na jego ramieniu. Życie jest takie piękne. Wiadomość, że nastał pokój, sprawiła, że po raz pierwszy od śmierci ojca poczuła w piersi błogie ciepło. Szkoda, że nie dożył tej chwili. Gdyby żył jeszcze tych kilka miesięcy… Odepchnęła od siebie tę myśl. Tak chciała opatrzność i człowiek nie ma nic do gadania. Przecież we wszystkim jest jakiś boski zamysł, tak jest, i już, chociaż czasami może się to wydawać okrutne. Wierzyła w Boga i wierzyła Hansowi. Dzięki temu mogła z ufnością patrzeć w przyszłość.
Co innego matka. Elsy coraz bardziej się o nią niepokoiła. Skurczyła się, uschła, w jej oczach nie było radości. Dziś, gdy przyszła wiadomość, że nastał pokój, po raz pierwszy od śmierci ojca Elsy dojrzała na jej twarzy cień uśmiechu. Może dziecko, którego oczekuje, przywróci jej chęć życia, gdy otrząśnie się z szoku? Wprawdzie bała się, że matka będzie się jej wstydzić, ale uzgodnili z Hansem, że powiedzą jej jak najwcześniej, żeby jeszcze zanim dziecko przyjdzie na świat, zdążyć wszystko naprawić.
Z głową na ramieniu Hansa i znajomym zapachem jego ciała w nozdrzach Elsy zamknęła oczy. Uśmiechała się.
— Skoro wojna się skończyła, chciałbym pojechać do domu, do swoich — powiedział i pogładził ją po włosach. — Ale nie będzie mnie tylko kilka dni, więc nie musisz się niepokoić. Nie ucieknę ci.