– To piękne i niezwykle praktyczne – westchnęła. – Szkoda, że mnie na ciebie nie stać. Mógłbyś uratować moją restaurację.
– Skąd wiesz, że jestem taki drogi? – Jakub uśmiechnął się.
– Może się nie znam na gastronomii tak, jakbym chciała, ale tyle jeszcze rozumiem. Jesteś świetny i domyślam się, że życie musiało cię nieźle przeczołgać, skoro siedzisz tutaj u mnie i jesz kanapki.
– Co ci będę mówił. Masz rację.
– Ale jestem przekonana, że to chwilowy kryzys. Umiejętności nikt ci nie zabierze. Wciąż je masz, cokolwiek cię spotkało. Bez trudu znajdziesz nową, bardzo dobrą pracę.
Nie myślał o tym w ten sposób, chciał od swojej pasji uciec jak najdalej, ale świadomość, że słowa Karoliny są w znacznej części prawdziwe, trochę go podniosła na duchu.
Zjedli do końca kolację i oboje z pewnym żalem spojrzeli na pusty dzbanek po herbacie. Dobrze im się rozmawiało. Rozumieli się, jakby ich łączyła jakaś wewnętrzna nawigacja. To były dla obojga krótkie chwile ulgi w życiu pełnym trudności.
– Muszę już iść. – Jakub wstał i położył na stoliku banknot. – Weź. – Uprzedził jej protest. – Na dobrą wróżbę. Może ci się uda jednak stanąć na nogi. Ja wciąż nie tracę nadziei. To miejsce mimo wszystko ma coś w sobie. Ukryty potencjał, który tylko czeka.
– Chyba musiałby się zdarzyć jakiś cud. – Karolina była o wiele bardziej sceptyczna.
– Powodzenia – powiedział i pożegnał się. Czas było ruszać do jego własnych spraw. Odpoczął i zebrał myśli. Był za to bardzo wdzięczny Karolinie. Z całego serca jej kibicował. Ale nagle zaczął się spieszyć. Miał pewien pomysł i pilno mu było, by go zrealizować.
Podniósł swoją walizkę i wyszedł na zewnątrz. Nawet już nie spojrzał w stronę restauracji Michalskich. Zamknął ten rozdział na dobre.
Szybkim krokiem pokonywał kolejne metry chodnika, a hurgot kół walizki niósł się daleko. Usiadł, kiedy tylko znalazł pierwszą wolną ławkę, co w piątek o tej porze stanowiło prawdziwy cud. Może nie taki, jakiego pragnąłby najbardziej, ale cieszył się nawet z tego.
Wyciągnął telefon. Nie mogli się z Agnieszką dogadać ani twarzą w twarz, ani w żaden inny sposób być może dlatego, że górę brały emocje. Ale pisanie jest bezpieczniejsze. Można przemyśleć każde słowo, skasować, poprawić. Druga osoba spokojnie to odczyta. Będzie mieć czas na zastanowienie, nie musi odpisywać od razu. Niektóre fragmenty może czytać po kilka razy, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.
Zaczął tworzyć wiadomość.
Kochana Agnieszko!
Bardzo mi przykro z powodu tego, co się między nami wydarzyło. Przepraszam Cię, że nie umiałem zatrzymać się w porę, że za późno doszedłem do właściwych wniosków. To nie dlatego, że Cię nie kocham lub kocham za mało. Pracowałem, harowałem, starałem się właśnie dla Was. Żebyś mogła być ze mnie dumna, żeby dać moim najważniejszym na świecie kobietom wszystko, na co zasługują i do czego są przyzwyczajone.
Popełniłem błąd, teraz widzę to wyraźnie. Oboje trochę za bardzo daliśmy się zmanipulować. Ogromnie Cię za to przepraszam. Chcę zacząć wszystko od nowa. Miałaś dobry pomysł, że wyjechałaś tak daleko. Jestem przekonany, że z dala od Twoich rodziców uda nam się zbudować życie na własnych warunkach. Przyjadę i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Jeśli chcesz, zrezygnuję z zawodu kucharza, przestanę gotować zawodowo. Może mnie to za mocno pochłania, nie wiem, ale dla Ciebie jestem gotowy to rzucić. Poszukam nowej pracy. Uda mi się. Szybko się uczę i nie boję zasuwać. Znajdę sobie miejsce. Byle tylko z Wami. Ogromnie tęsknię za Tobą i Martynką. Proszę Cię, daj tylko znak, a natychmiast wsiądę w pociąg i rano będę u Was. Kocham Cię ogromnie. Jakub.
Wysłał i czekał. Wiedział, że musi się teraz uzbroić w cierpliwość.
***
Agnieszka wpatrywała się w wyświetlacz telefonu. Po policzkach płynęły jej łzy. Wiadomość od Jakuba mocno złapała ją za serce. Cokolwiek zrobił, bardzo żałował. Chciał zacząć od nowa. Miała świadomość, ile go musiała kosztować rezygnacja z zawodu. To była jego prawdziwa pasja, być może jedyna szansa na życiowy sukces, bo często człowiek ma tylko jeden taki prawdziwie wybitny talent. Podziwiała Jakuba za ten wewnętrzny żar, który kazał mu cały czas tworzyć, rozwijać się, działać.
Wciąż go kochała i im dłużej wpatrywała się w jego słowa, tym bardziej miała ochotę natychmiast odpisać, by przyjechał. Zacząć od nowa, razem. Nie tylko Jakub tęsknił za córką. Martynka też coraz częściej pytała o tatę. Nie wystarczały jej już zdawkowe odpowiedzi. Była przyzwyczajona, że są dni, kiedy go nie ma, nawet całe wieczory, gdy nie wraca. Ale tym razem trwało to już ponad tydzień i dziewczynka wyraźnie się niepokoiła. Agnieszka dobrze rozumiała jej uczucia.
I to był powód, dla którego nie mogła przyjąć Jakuba do nowego życia. Nie po to je zaczęła, by znów wprowadzić do niego cierpienie.
Jak żywe stanęło jej przed oczami wspomnienie z własnego dzieciństwa. Noc. Głośna kłótnia rodziców, która wyrwała ją ze snu. Miała wtedy może pięć lat, dokładnie jak teraz jej córeczka. Nie mogła być starsza, bo to był jeszcze ten czas, kiedy mama wierzyła, że małżeństwo można uratować, walczyła. Tego wieczoru ojciec wrócił bardzo późno, coś zawalił, jakiś ważny termin, Agnieszka nie pamiętała szczegółów, ale słyszała rozpaczliwy płacz mamy, jej pełne żalu słowa: „Znowu mnie zawiodłeś. Nic dla ciebie nie znaczymy. Kochasz tylko restaurację!”.
Nie pamiętała całej rozmowy. Nie była nawet pewna, czy cokolwiek więcej zrozumiała, ale to jedno zdanie ścisnęło jej dziecięce serce tak mocno, że do tej pory czuła ten skurcz. Od dawna podejrzewała, że tatuś jej nie kocha. Tej okropnej nocy mama wykrzyczała właśnie głośne potwierdzenie, że to prawda. A dla Agnieszki ojciec był kimś bardzo ważnym. Nieustannie za nim tęskniła, czekała, każde spotkanie było jak święto. Cierpiała przez całe lata. Bo od tej nocy wszystko się zmieniło. Patrzyła na świat inaczej. Każdego dnia zbierała kolejne dowody, że mama mówiła słusznie. Ojciec kochał tylko restaurację.
Agnieszka nienawidziła jego pracy. Sukcesów, dobrych recenzji w gazetach, pochwał znajomych. Nie chciała chodzić tam na niedzielne obiady ani zjadać przyniesionych do domu potraw. Byli być może ludzie, których w życiu spotkało większe nieszczęście niż odrzucenie ze strony ojca. Niektórzy, z mamą włącznie, bagatelizowali jej cierpienie. Ale taki ból, który nigdy nie ustaje, może wykończyć nawet najsilniejszą osobę.
Tamtej pamiętnej nocy ojciec zachował się dokładnie tak samo jak Jakub teraz, choć nie wysłał esemesa, bo o telefonach komórkowych jeszcze się wtedy nikomu nie śniło. Ale przepraszał, obiecywał, że zaczną wszystko na nowo, że się zmieni, poprawi. Przysięgał.
Nie dotrzymał słowa.
To się potem powtarzało wiele razy. Ojciec nawalał, niszczył pokładane w nim zaufanie, po czym korzył się, przepraszał i obiecywał, że już nigdy więcej. Aż wreszcie w mamie coś pękło i przestała prosić. Straciła wiarę, że coś się jeszcze może zmienić. Już na niego nie czekała. Nie płakała, gdy wrócił nad ranem. Przeniosła się do innego pokoju i tam spała. Zaczęła żyć osobno.
Jednak mieszkali razem i w atmosferze zimnej utajonej wojny rosło ich dziecko. To było bardzo trudne doświadczenie i właśnie tego Agnieszka chciała oszczędzić swojej córeczce. Wiedziała, że jeśli teraz się zgodzi, Jakub przyjedzie rozpromieniony, będzie się przez jakiś czas starał, bawił z Martynką i przytulał. Znów zajmie w jej życiu ważne miejsce, by po chwili na nowo porzucić.