Выбрать главу

– Trzeba go było łapać. – Malwina stanęła obok niej. – Zamknąć w chłodni i dzisiaj wyciągnąć świeżutkiego i gotowego do użycia.

– Cały czas się uczę. – Karolina się uśmiechnęła, choć było jej ciężko na duszy. – Następnym razem się poprawię.

– Nie dasz się pewnie wyciągnąć dzisiaj na małe spotkanie w gronie znajomych? – zapytała Malwa. – Dobrze by ci zrobiła chwila przerwy w tym zamartwianiu.

– Dzięki, ale nie. Muszę koniecznie coś wymyślić.

– Dobrze. Ja się w takim razie poddaję. W soboty się nie stresuję, taką mam żelazną zasadę życiową. Zero obowiązków, trwałych związków – taka poezja specjalnie z przesłaniem dla ciebie. W weekendy tylko dobra zabawa. Polecam.

Karolina pokręciła głową.

– Niech ci będzie – poddała się jej przyjaciółka. – Siedź i myśl, jeśli tak lubisz. Pamiętaj o mojej propozycji pomocy. Mogę ci pożyczyć trochę kasy i opracować strategię marketingową, jak już wpadniesz na jakiś pomysł. Ale potrawy musisz wymyślić sama.

– Dziękuję. Wolałabym nie robić więcej długów, ale jestem ci wdzięczna, bo może się okazać, że nie będę mieć wyjścia.

– To powodzenia. Trzymaj się dzielnie. Nie myśl o facetach, a jeśli tylko zdecydujesz się lepiej spędzić wieczór, wiesz, jaki jest mój numer telefonu. Dzwoń o każdej porze. My singielki powinnyśmy trzymać się razem.

Karolina pomachała jej i po chwili Malwa zginęła za zakrętem na zalanym słońcem chodniku. Restauracja zrobiła się dziwnie pusta. Karolina wywiesiła na wszelki wypadek tabliczkę z napisem „zamknięte”, bo nie miała już dzisiaj żadnego towaru do zaoferowania. Nawet składników na kanapki. Tylko kawa została w ozdobnej puszcze, która należała jeszcze do babci Jadwigi. Patryk chciał wyrzucić ten staroć, ale w końcu dał się przekonać, by go zostawić na dobrą wróżbę. Najwyraźniej nie zadziałała.

Karolina wzięła puszkę do ręki i wróciła z zaplecza, by usiąść przy stoliku pod oknem. Spojrzała na portret. Liczyła na jakąś inspirację. Ale wydawało jej się, że babcia patrzy na nią z wyrzutem. Jakby mówiła: „Przestań się mazać i bierz do roboty”.

No dobrze. Tylko do jakiej?

– Dzień dobry! – Drgnęła na dźwięk głosu, bo choć nie przekręciła klucza w drzwiach, nie spodziewała się, że ktoś zlekceważy tabliczkę z napisem „zamknięte”. – Co słychać? Piękny dzień dzisiaj.

Wpatrywała się w Jakuba, mrugając powiekami. Nie miała pewności, czy widzi go naprawdę, czy też tylko jej się tak wydaje. Wyglądał dziwnie. W nieco lepszym nastroju niż poprzednio, ale jednocześnie bardziej blady i zmarnowany. Sprawiał też wrażenie zdeterminowanego. Miał zaciętą minę i był wyraźnie zdenerwowany.

– Dzień dobry – przywitała się ostrożnie. – Fajnie cię znowu widzieć. Ale dzisiaj jest jeszcze gorzej niż ostatnio, to znaczy, nie mam już niczego, czym mogłabym cię poczęstować. No, chyba że kawa – przypomniała sobie.

– Świetnie – powiedział. – Jestem zainteresowany. Chciałbym pogadać. Kawa mi wystarczy.

– Brzmi poważnie. – Spojrzała na niego czujnie, bo ten mężczyzna składał się z samych znaków zapytania.

– I takie jest. – Kiwnął głową. – Nawet się ogoliłem na tę okazję, choć, uwierz, okropnie mi się nie chciało. Ale rozmowa kwalifikacyjna ma swoje prawa.

– Szukasz pracy? – Siadła naprzeciw niego, zapominając, że miała włączyć ekspres. Poczuła w tym momencie wielką ochotę, by posłuchać rady Malwy. Złapać kucharza i zamknąć w chłodni. Taka okazja mogła się po raz kolejny nie powtórzyć. Jakub nawet nie wiedział, na co się naraża.

– Tak. – Znów kiwnął głową. – A ty? Masz jeszcze jakiś wolny etat?

– Ja? – Była tak zaskoczona, że nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. – Oczywiście, ale…

– To weź mnie pod uwagę – zaproponował.

– Ale dlaczego?! – zawołała.

– Bo jestem dobrym kucharzem. Mam za sobą kilka lat doświadczenia i bardzo dużo wolnego czasu. A także ogromne pragnienie, by ci się udało.

– To dziwne, że obcy człowiek tak się przejął…

– Nie będę cię oszukiwał – przerwał jej szybko. Nie chciał, by wyciągała pochopne wnioski. – Nie jestem aniołem z nieba ani człowiekiem o złotym sercu, który bezinteresownie chce ci pomóc. To zbieg okoliczności. Czasem tak się w życiu złoży. Nie ma nic wspólnego z tobą. Rzeczywiście się nie znamy, ale bardzo mi zależy, żebyś nie sprzedała tego miejsca i osiągnęła sukces. Pomogę ci.

– No cóż. Nie ukrywam, że to dziwne. – Karolina zaczęła być coraz bardziej sceptycznie nastawiona do tego pomysłu. I choć jeszcze chwilę temu marzyła, by w drzwiach stanął prawdziwy kucharz, teraz daleka była od tego, by zaufać temu człowiekowi.

– Okej. Powiem ci więcej, bo widzę, że się wahasz, choć lepszej oferty nie znajdziesz. Ktoś mnie skrzywdził. Bardzo. Zabrał mi wszystko, co w życiu cenne. Rodzinę i pracę. Jednego dnia. Powiedział, że jestem nikim i samemu nigdy nic mi się nie uda. Chcę udowodnić sobie i jemu, że nie miał racji.

– Rozumiem. – W tych słowach było wiele prawdy. Doskonale widziała, co to znaczy stracić tak wiele jednego dnia.

– Przepraszam cię, że nie opowiem ci pięknej bajki, że chcę u ciebie pracować, bo porwałaś mnie swoją historią o babci i starym portrecie, choć to też trochę prawdy. Ale nie chce cię okłamywać. Lubię czyste układy.

– Nie mogę ci wiele zapłacić – zaczęła od razu od najważniejszej kwestii.

– Zdaję sobie sprawę. Nie chcę zresztą pensji…

– No w to już nie uwierzę. – Karolina wstała od stołu. Zaczęła się bać. W tym wszystkim krył się jakiś podstęp, być może o bardzo nieprzyjemnych konsekwencjach.

– Ale udział w zyskach – dokończył Jakub.

– Ach tak! – Usiadła z powrotem. Powoli zaczynała rozumieć.

– Dokładnie. Wnoszę umiejętności, ty lokal. Jesteśmy wspólnikami. Interesuje mnie wyłącznie układ po połowie i równe prawo głosu w każdej sprawie.

– Twardo negocjujesz – powiedziała to tylko dla zasady. Wiedziała, że Jakub spada jej z nieba, i on też miał tego świadomość.

– Od razu też chciałbym, żeby było jasne. Wszystko legalnie, na papierze, potwierdzone stosownymi umowami. Już raz pracowałem, licząc na dotrzymanie ustnej obietnicy, więcej tego błędu nie popełnię.

Karolina milczała przez chwilę. Babcia rzucała jej z portretu ponaglające spojrzenia.

– Rozumiem – powiedziała po zastanowieniu. – Ale proszę, żebyś spróbował się postawić na moim miejscu. Ja cię wcale nie znam. Nawet nie wiem, czy mówisz prawdę. Nie mogę tak po prostu oddać ci połowy udziałów.

– Połowy udziałów w czym? – zapytał. – W niczym, bo restauracja nie działa. Pięćdziesiąt procent od zera to ile? Przecież tutaj już nic nie ma. A ja nie chcę twojego lokalu. Tylko połowę nieistniejącej restauracji, którą zamierzam postawić na nogi.

Karolina wciąż biła się z myślami. Nie umiała jakoś przyjąć z ufnością tego nagłego zwrotu w jej życiu. Stała się ostrożna jeszcze bardziej niż dotąd.

– Dobrze. – Tym razem to Jakub wstał od stołu. – Powiem szczerze, jestem zaskoczony, bo sądziłem, że rzucisz mi się na szyję z radości. Ale może to nawet zrozumiałe i dobrze o tobie świadczy. Jeśli nie chcesz podpisywać umowy, daj mi tydzień próbny. W przyszłą sobotę zdecydujesz, czy chcesz, żebym z tobą pracował, czy też nie.

Spojrzała na niego czujnie. Wzbudzał zaufanie. Patrzył jej śmiało w oczy. Starała się nie brać przy tej ocenie pod uwagę faktu, że jest także bardzo przystojny. Postawny, z jasnymi długimi włosami. Miał jak na faceta wyjątkowo ciemne rzęsy, fajnie wyglądały z jasnoniebieskimi tęczówkami. Zaczerpnęła powietrza, żeby sobie przypomnieć, że ma przede wszystkim sprawdzić jego zawodowe kompetencje, a nie przejrzystość oczu.