Выбрать главу

Oddała córkę w ręce miłej pani przedszkolanki i szybko skierowała się w stronę przystanku. Nie mogła spóźnić się do pracy. Na każdym kroku musiała starać się podwójnie. Wciąż miała opinię najsłabszej w zespole i wiedziała, że długo jeszcze przyjdzie jej pracować na zmianę tego wizerunku.

Tymczasem nie mogła uspokoić myśli. Bała się rozprawy sądowej. Nie stać jej było na wysokie koszty wynajęcia adwokata. Poza tym istniało mocne prawdopodobieństwo, że przegra. Sędzia wyznaczy Jakubowi terminy wizyt. Nie znajdzie żadnej przyczyny, by mu tego zabronić. A tylko Martynka będzie narażona na stres.

Agnieszka nie znała się na tych sprawach, nie miała pojęcia, czy w takich sporach ktoś przesłuchuje dziecko, czy jakiś psycholog zacznie ją badać, może wypytywać panie w przedszkolu. Nie chciała tego.

Jeden zero dla Jakuba – pomyślała, przekraczając progi firmy. Okazał się silniejszym przeciwnikiem niż jej ojciec. Mocniej walczył o dziecko. Wiedziała, że jeśli się uprze, nie zdoła go utrzymać z dala od Martynki. – Niech mu będzie – postanowiła, siadając za biurkiem. – Jeśli chce, niech przyjeżdża. Trzeba jak najszybciej zakończyć ten konflikt polubownie i poprosić go, by wycofał się z drogi urzędowej.

Wysłała do Jakuba wiadomość, że zaprasza. Może odwiedzić córkę w weekend. Chwilę wpatrywała się w ekran, ale żadna odpowiedź nie nadeszła. Nie wiedziała, czym Jakub teraz się zajmuje. Czy znalazł sobie nową pracę? Gdzie mieszka? Szarpnęła nią tęsknota. Ale nie chciała się jej poddać.

Szef wyszedł z gabinetu, co trochę ułatwiło jej sprawę i pomogło skupić się na tematach zawodowych. Pochyliła się nad monitorem komputera. Do nowego projektu podeszła z większą ostrożnością. Zaczęła szukać informacji, zbierać dane, podpatrywać rozwiązania. Tym razem musiało pójść lepiej.

***

– Czy do mnie tata też w przyleci w sobotę w nocy? – zapytała Lenka wczesnym rankiem w drodze do przedszkola.

– Dlaczego przyleci? – nie zrozumiała w pierwszej chwili Karolina. Zastanawiała się właśnie, jak upchnąć w dniu wszystkie sprawy, które były konieczne do załatwienia.

– Bo tatuś Mikołaja ma być w sobotę rano samolotem i będą go odbierać z lotniska. Może my też moglibyśmy pojechać po naszego?

Karolina zamarła, a wszystkie problemy w pracy wyleciały jej natychmiast z głowy.

– Wiem, że tęsknisz – powiedziała szybko. – Obiecuję, że zadzwonię dzisiaj do taty i się z nim umówię. Dobrze?

Lenka kiwnęła głową. Chyba przyjęła to wyjaśnienie za dobrą monetę. Karolina nie chciała się wdawać w tłumaczenia, że tata nie przyleci samolotem, bo jest niedaleko. Kilka minut samochodem. A mimo to nie znalazł czasu, by spotkać się z córeczką.

Karolina trochę o tym zapomniała, pochłonięta otwieraniem restauracji, zmęczona ciężką fizyczną pracą, po której padała na łóżko i zasypiała po kilku sekundach. Tymczasem dni płynęły, a jej były chłopak, partner, ojciec dziecka i największa miłość nie odezwał się ani słowem.

Zaprowadziła córkę do przedszkola, ucałowała w czubek głowy, pożegnała się, po czym z ciężkim sercem wyszła na ulicę. Świat zestroił się z jej samopoczuciem. Padało coraz mocniej i zanosiło się na prawdziwą ulewę. Nie wzięła parasola, więc teraz, kuląc ramiona, szybko podbiegła pod najbliższe duże drzewo. Zerwał się wiatr i bez trudu przeniknął przez cienką bluzkę i wiosenną spódniczkę. Karolina objęła się ramionami. Czekała, aż pogoda troszkę się uspokoi.

Wyciągnęła telefon, żeby nie tracić czasu. Trzęsła się z zimna, ale wiedziała, że lepszego momentu na tę rozmowę nie znajdzie, z tej prostej przyczyny, że było to niemożliwe. Czy jest dobra chwila, żeby komuś tłumaczyć, że nie kocha swojego dziecka? Uświadamiać jemu i sobie, jak bardzo dobro Lenki jest mu obojętne, skoro tak długo się nie odezwał. Nie zadał jednego pytania, jak ona się czuje. Czy źle zniosła nagłą wyprowadzkę ojca? W jakiś sposób jej to wytłumaczyć. Powiedzieć, choćby tę zdawkową rodzicielską formułkę: „Między mną i mamą już się nie układa, ale ciebie nadal kocham”.

Nie stać go było nawet na to. Zadrżała jeszcze raz. Najgorsze, że nie mogła mu tego wszystkiego wykrzyczeć do słuchawki. Wylać całego swojego żalu i frustracji. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że Patryk zerwałby połączenie. A na szali leżało dobro Lenki. Należało za wszelką cenę zachować poprawne stosunki. Może kiedyś, gdy dziewczynka dorośnie, będzie mogła lepiej to zrozumieć. Pojmie, jak różni są ludzie, że niektórzy niestety nigdy nie dorastają do swoich ról. Że dają jako rodzice tak mało, bo sami mają puste ręce, serca, a często i głowy. Czyja to wina? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Liczne dramaty życiowe pokazują jednak, że zjawisko jest powszechne.

Westchnęła i wzięła głęboki wdech. Wybrała numer, po czym wsłuchiwała się z napięciem w ciągłe sygnały. Bała się, że Patryk nie odbierze od niej. Ale po chwili usłyszała jego głos.

– Cześć – przywitał się ostrożnie.

– Witaj – zaczęła z uśmiechem, który, miała nadzieję, było słychać po drugiej stronie słuchawki. – Dzwonię z zaproszeniem.

– Dziękuję – odpowiedział wyraźnie zmiękczony jej tonem.

– Chciałabym, żebyś wpadł do nas w sobotę na obiad. Lenka się ucieszy.

Milczał przez chwilę. Chyba mu to nie było na rękę, ale wobec jej uprzejmości nie zdołał obrazić się ani znaleźć szybko pretekstu do odmowy. Zaskoczyła go.

– Dobrze – powiedział. – Przyjadę.

– Bądź o pierwszej – poprosiła, żeby mieć jakiś konkret do przekazania córce.

– Zgoda – obiecał i pożegnał się.

Karolina z ciężkim sercem schowała telefon do torebki. Fakt, że Patryk nie zadał ani jednego pytania o Lenkę, bardzo ją zmartwił. To nie był dobry znak. Serce jej się ścisnęło. Nie mogła tego zrozumieć. Jak ktoś potrafi tak z dnia na dzień zapomnieć o własnym dziecku? Nie myśleć o nim, nie interesować się jego sprawami. I jak ona mogła wcześniej nie zauważyć, że wybrała na partnera tak powierzchownego człowieka? Ile twarzy może mieć jeden mężczyzna? Przecież nie zawsze był taki. Umiał okazywać czułość i zainteresowanie. Umiał kochać. Co mu się nagle stało?

Pochłonięta tą krótką rozmową z przejęcia nawet nie zauważyła, że przestało padać. Deszcz zniknął, jak ręką odjął.

Podobnie jak mój związek – pomyślała Karolina ze smutkiem i pobiegła w stronę przystanku. Pilnie musiała już pędzić do restauracji. Czekała ją rozmowa z Jakubem. Zamierzała go poprosić, by w sobotę jakoś spróbował poradzić sobie sam. Musiała zostać w domu, przygotować obiad i trzymać rękę na pulsie. Trudno było przewidzieć, jak przebiegnie ta wizyta. Ale cieszyła się, że w ogóle do niej dojdzie. Będzie miała dzisiaj po południu dobre wieści dla Lenki. I to było najważniejsze.

***

Inaczej teraz przekraczało się próg restauracji. W środku panował miły gwar, przy stolikach siedzieli klienci, pachniało dobrym jedzeniem i świeżymi kwiatami. Po kurzu i pustce nie pozostał nawet ślad. Nowa kelnerka radziła sobie nieźle, a pomocnik, choć trochę za dużo gadał, to ruszał się szybko i mocno odciążył Jakuba w obowiązkach.

Żywym tego dowodem był fakt, że zastała go na zapleczu nie nad kolejną deską do krojenia pełną warzyw czy też garnkiem z jakąś smakowitą zawartością. Siedział przy służbowym stoliku i przeglądał gazetkę promocyjną popularnego sklepu. Intensywnie wpatrywał się w ostatnią stronę z zabawkami.

– Cześć – przywitała się. – Przepraszam za spóźnienie. Wszystko w porządku?

– Tak – odparł i znów pochylił się nad gazetką. – Na razie sytuacja opanowana.

– To dobrze, bo chętnie w końcu pogadałabym o naszej umowie.

– Nie ma sprawy. Szybko dojdziemy do porozumienia.

Wyciągnęła z szafki teczkę i podała mu przygotowany dużo wcześniej projekt umowy. Nadszedł czas, by ją wreszcie sfinalizować. Usiadła naprzeciw niego. Czytał uważnie. Niektóre punkty szczególnie powoli. Widać było, że jest czujny. Bez trudu się domyśliła, że musiał się kiedyś naciąć i teraz jest przesadnie ostrożny. Rozumiała go. Czekała cierpliwie, aż skończy.