Выбрать главу

– Idziemy do konkurencji? – zaproponował Jakub, rozglądając się po widocznej przez szerokie wejście ofercie galerii. Szukał wzrokiem knajp, restauracji, barów i cukierni. Zauważyła, że bardzo to lubi. Chodzić po różnych barach i kawiarniach, smakować, oglądać, wąchać. Jakby odwiedzał przyjaciół. Bo nie było w nim żadnej zawziętości, by kogoś pokonać. Nigdy też nie krytykował. Jeśli coś było słabe, odkładał bez słowa, ale zawsze, gdy trafił na jakąś pychotę, nie szczędził pochwał personelowi.

– Chętnie na chwilę usiądę – powiedziała. – Już nóg nie czuję. Tu zaraz za rogiem można zjeść pyszne francuskie rogaliki. Masz ochotę?

– Zawsze – odparł i przyspieszył kroku. Szybko dotarli na miejsce i z ulgą zajęli jedyny wolny stolik. Po całym dniu pracy i zakupach oboje czuli wszystkie zaliczone dzisiaj kilometry.

– Może chciałbyś wziąć coś jeszcze dla swojej córeczki? – zapytała Karolina, po raz kolejny z zadowoleniem oglądając misie, które wspólnie wybrali.

– Raczej nie – odpowiedział Jakub.

– Moja Lenka ma tyle marzeń – westchnęła Karolina. – Nie było nam może nigdy tak bardzo trudno finansowo jak wielu innym rodzinom. Prawdziwa bieda, kiedy nie ma co do garnka włożyć, nas nie dotknęła, ale na zabawki zbyt dużo nie mogłam przeznaczyć, więc każdy zakup cieszy mnie szczególnie.

– U nas jest dokładnie na odwrót – powiedział Jakub. – Dziecko ma pokój zawalony po sufit. Większością z tych rzeczy bawiła się może raz. Czasem po urodzinach albo po świętach nawet nie nadążała otwierać paczek. Nie potrzebuje kolejnych prezentów. Bardziej powrotu do normalnego życia.

– Tęsknisz za nią? – zapytała, choć z jego twarzy bez trudu można było odczytać prawdziwe uczucia.

– Ogromnie – przyznał z ciężkim westchnieniem. – Nie do końca to dla mnie coś nowego. Dobrze to uczucie znam, bo towarzyszy mi właściwie przez cały czas. Ale to moja wina. Dałem się wkręcić i tak wyszło. Agnieszka słusznie się wścieka.

– To twoja żona? – zapytała Karolina i dziwnie ścisnęło jej się serce. Nie wiedziała, czy Jakub odpowie. Zwykle unikał takich osobistych tematów.

– Nie – powiedział. – Jeszcze nie wzięliśmy ślubu, choć oświadczyłem się dawno, zanim Agnieszka zaszła w ciążę. Było wiele ślubnych projektów, ale żadnego nie udało się zrealizować. Nasza córka ma pięć lat, a my wciąż w fazie przejściowej.

Przypomniała mu się pożółkła sukienka ślubna Agnieszki i poczuł ogromny żal. Może małżeństwo w niczym by im nie pomogło, bo nie w tym tkwiła przyczyna ich kłopotów. Musieli się nauczyć samodzielności i stawiania granic. Ale z pewnością fakt, że nie byli w stanie ustalić daty ślubu, był symbolem ich związku, w którym wszystko stało na głowie.

Karolina była bardzo ciekawa tej historii, ale nie chciała naciskać. Jakub nie lubił opowiadać o sobie. Dzisiaj był i tak wyjątkowo wylewny. Może dlatego, że tak fajnie się rozumieli podczas zakupów?

Teraz też szybko i zgodnie zrobili zamówienie i po spróbowaniu kilku kęsów rogalika humor im się obojgu poprawił. Nie ma to jak pyszna słodkość po ciężkim dniu.

– Kiedy przyszedłem pierwszy raz do jej rodziców, wydawało mi się, że trafiłem na idealny dom… – Jakub nagle zaczął mówić, a ona bała się przełknąć, żeby go nie spłoszyć. Słuchała uważnie, patrząc na niego z wielką życzliwością. – Taki, o którym wszyscy marzą. Zygmunt Michalski wydawał się wspaniałym ojcem. Dojrzały, szpakowaty, o serdecznej twarzy. Miły, a jednocześnie autorytet, człowiek, który coś w życiu osiągnął. Ja swojego taty prawie nie pamiętam, zmarł, kiedy byłem mały. Może dlatego tak mnie to pociągnęło?

Karolina zamarła. Dotarło do niej, że oto ma przed sobą mężczyznę, o którym tyle słyszała. Mitycznego prawie, młodego kucharza, który gotował u Michalskich. Teraz wszystko stało się jasne. Miała w swoich rękach prawdziwy skarb. Jakub chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, że właśnie się ujawnił. Mieszał spokojnie w filiżance pogrążony we własnych myślach.

Znowu zrobił przerwę, a ona popiła rogalik herbatą i odłożyła na talerzyk. Czekała. Bardzo chciała zrozumieć tę opowieść. Może liczyła na to, że dzięki niej dowie się czegoś o własnej. O tym, w jaki sposób myślą mężczyźni. Może nawet dlaczego Patryk podjął tę dziwną, tak boleśnie zaskakującą decyzję, by opuścić swoją rodzinę.

– Kocham Agnieszkę – powiedział Jakub, a Karolina znów poczuła niechciane szarpnięcie w okolicach serca. – Bardzo chciałem się z nią ożenić – mówił dalej, jakby kiedy raz zaczął, nie mógł się już zatrzymać. – Zwłaszcza że niedługo potem okazało się, że ona jest w ciąży. Ale jej ojciec ciągle przekładał termin. Zawsze miał jakiś dobry powód. A ja, głupi, mu wierzyłem, że te dwa, trzy miesiące nie robią różnicy. Najpierw Michalski nie mógł znaleźć dostatecznie dobrej sali. Każda restauracja, najdroższy nawet hotel miały jego zdaniem jakiś feler. Znał się na tym, umiał ocenić zbyt słaby rosół, za słodki tort, zbyt typowe dekoracje. Potem dziecko było małe, to znów żałoba w rodzinie, jakieś ważne wyzwanie w pracy. Ciągle coś.

– A ty mu wierzyłeś? – Karolina współczuła Jakubowi z całego serca. Nie był głupi. Raczej bardzo wrażliwy i chyba samotny, skoro dał się tam mocno zaczarować temu starszemu mężczyźnie. Nie było w tym nic dziwnego. Wpadł w pułapkę zastawioną przez naturę. Każdy potrzebuje ojca. Wielu marzy o nim całe życie. Zwłaszcza jeśli nigdy się go nie miało. To wielka siła, w rękach zręcznego manipulatora może naprawdę namieszać w czyimś życiu. Wykorzystują to szefowie, aktorzy i spece od reklamy. Wzbudzający zaufanie dojrzały mężczyzna o ciepłym uśmiechu potrafi sprzedać wszystko.

– Ślepo mu wierzyłem – mówił dalej Jakub. – Pracowałem całymi dniami. Coraz częściej nie było mnie w domu. Aż w końcu Agnieszka się wściekła i zabrała Martynkę jak najdalej ode mnie. Zrobiłem wszystko, żeby je odzyskać…

Jakub, kiedy raz się przełamał, nagle zaczął opowiadać ze szczegółami. Karolina poznała całą historię z jej zawiłymi wątkami i komplikacjami. Nie mogła uwierzyć, że Zygmunt Michalski, sprawiający tak dobre wrażenie w swojej restauracji, prywatnie może być tak trudnym człowiekiem. Rzadko bywała tam na obiedzie, gotowała w domu, ale za każdym razem ten mężczyzna witał gości tak serdecznym i szczerym uśmiechem, że czuło się do niego natychmiastową sympatię.

– To było dla mnie coś wyjątkowego, kiedy powiedziałaś, że zamykamy jutro. – Jakub spojrzał na nią z taką sympatią, aż jej się ciepło na sercu zrobiło. – Że nie jesteś gotowa zapłacić każdej ceny za sukces.

– Takie oczywiste sprawy… – Karolina się uśmiechnęła.

– Niestety nie dla każdego – westchnął. – Chciałbym, żeby czas szybciej płynął – powiedział. – Żebym już mógł do nich pojechać. Kupiłem bilet na samolot, żeby nie tracić z soboty ani chwili. Najchętniej stanąłbym pod drzwiami o północy, ale Agnieszka pewnie by się wkurzyła.

Karolina mocno pozazdrościła tej nieznanej dziewczynie. Matka Martynki chyba nie do końca zdawała sobie sprawę, kogo lekką ręką odrzuca. Poczuła, jak ogarnia ją ogromne pragnienie, by do niej też ktoś chciał tak pędzić. Stawać w progu o dwunastej w nocy, bo właśnie zaczął się wyznaczony na spotkanie dzień. Kupować z troską i namysłem prezenty dla dziecka. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nigdy czegoś takiego nie zaznała. Mieli z Patrykiem dobre chwile, ale takiej energii, pragnienia bycia razem nie doświadczyła. A jeśli już, to tylko ze swojej strony.

Nie dała jednak po sobie poznać targających nią uczuć. Bardzo sobie ceniła przyjaźń z Jakubem, a to, że się przed nią otworzył, było dowodem zaufania. Oboje jasno określili swoje relacje. Karolina szybko się otrząsnęła. Czasem człowieka ogarnie takie zauroczenie zupełnie nie na miejscu. Trzeba nad tym panować. Oboje mieli swoje historie, dzieci i zobowiązania. Nie byli wolnymi ludźmi. Czasem głupia miłość może popsuć najpiękniejszą przyjaźń.

– Muszę już iść. – Jakub podniósł się od stolika i poszedł do kasy zapłacić. Słyszała, jak chwalił wypieki. Obsługa odprowadziła go uśmiechem.