Выбрать главу

Zhang Dzięcioł przeszedł parę kroków i właśnie miał zejść z podwyższenia, lecz najwyraźniej coś sobie przypomniał i zawrócił. Podszedł do Zhao Szóstego, złapał go za ucho i przyłożył mu w twarz.

– Dziś jest także twój dzień, ty psie! – oświadczył. – Pewnie już zapomniałeś, jak terroryzowałeś mnie, korzystając z władzy, jaką dał ci Sima Ku!

Zhao Szósty schylił głowę i ugodził go bykiem w żołądek. Dzięcioł jęknął, upadł i sturlał się z podwyższenia.

Głuchoniemy ruszył na Zhao Szóstego, kopnął go i przewrócił, po czym przygwoździł mu szyję do ziemi swoją wielką stopą. Twarz Zhao wykrzywiła się przerażająco. Z trudem chwytał powietrze i wykrzykiwał głosem szaleńca:

– Nie przyznam się! Nie przyznam się do niczego! Nie macie ani krzty sumienia, za grosz moralności!

Lu Liren skłonił się ważniakowi, dając do zrozumienia, że czeka na radę, a ten uderzył w stół czerwoną sztabka tuszu. Lu Liren wyciągnął kartkę i zaczął czytać:

– Bogaty chłop Zhao Szósty żył z wyzysku innych ludzi. W czasie japońskiego najazdu dostarczał żywność kolaborantom. Gdy Sima Ku przejął władzę, wielokrotnie przekazywał żywność bandyckim oddziałom. Odkąd nastała reforma rolna, rozprzestrzenia oszczercze plotki, otwarcie przeciwstawiając się rządowi ludowemu. Jeśli nie zlikwidujemy tego zatwardziałego elementu, nigdy nie uspokoimy gniewu ludu. W imieniu administracji powiatu Północno-Wschodniego Gaomi skazuję Zhao Szóstego na karę śmierci, która zostanie wykonana natychmiast!

Dwóch żołnierzy podniosło Zhao Szóstego i powlokło go niczym martwego psa na zarośnięty trzciną brzeg stawu. Odsunęli się na bok, a głuchoniemy strzelił mu w potylicę. Zhao Szósty błyskawicznie zanurkował w stawie, głuchoniemy zaś z dymiącą bronią w dłoni wrócił na podium.

Klęczący na podwyższeniu ludzie walili głowami w ziemię, jakby rozgniatali czosnek; wszyscy ze strachu zmoczyli spodnie.

– Oszczędźcie mnie! – Stara Jin o jednej piersi, właścicielka sklepiku z olejem, złapała Lu Lirena oburącz za nogi i błagała z płaczem. – Panie naczelniku Lu, darujcie mi życie, oddam wszystko, olej, sezam, wszystkie domowe sprzęty, nawet koryto dla kur, wszystko oddam innym wieśniakom, tylko daruj mi moje nędzne życie, już nigdy nie wrócę do handlu…

Lu Liren usiłował wyrwać się z uścisku, lecz ona trzymała go z całej siły, w końcu jakiś urzędnik powiatowy podszedł i rozwarł jej palce. Kobieta poczołgała się w kierunku ważnej osobistości.

– Uciszcie ją – polecił Lu Liren.

Głuchoniemy podniósł pistolet i puknął kobietę w skroń. Stara Jin przewróciła oczami i runęła na podium; jej samotna, wydatna pierś sterczała prosto w ponure niebo.

– Ktoś jeszcze chce nam opowiedzieć o swoich krzywdach? – wykrzyczała Shangguan Pandi w stronę tłumów.

Pod podwyższeniem ktoś głośno zapłakał. Był to Xu Xuan'er, ślepiec, podpierający się żółtą bambusową laską.

– Zaprowadźcie go na podium! – rozkazała Shangguan Pandi.

Nikt tego nie uczynił. Płaczący ślepiec, macając drogę laską, sam przecisnął się w stronę podwyższenia. Machał bambusem na wszystkie strony, a ludzie odsuwali się, robiąc mu przejście. Dwóch urzędników zeskoczyło z podium i podsadziło go w górę.

Xu Xuan'er, ująwszy oburącz swój bambusowy kij, z furią wybijał nim dołek w miękkiej ziemi podwyższenia.

– Niech pan mówi, Xu Xuan'er – zachęcała Pandi.

– Pani dowódco, czy naprawdę możecie pomścić moje krzywdy?

– Oczywiście, może pan być spokojny. Przecież właśnie zrobiliśmy to dla Zhanga Dechenga.

– A więc powiem, wszystko powiem. Sima Ku, ten psi syn, doprowadził do śmierci moją żonę, a moja matka przez to umarła ze zgryzoty. Jest mi winien dwa życia…

Łzy pociekły mu po policzkach.

– Mówcie spokojnie, dziadku – zachęcał Lu Liren.

– W piętnastym roku republiki moja matka za dwadzieścia srebrnych dolarów sprowadziła mi żonę, która była córką żebraczki z Zachodniej Wioski. Matka sprzedała krowę, świnię i dwa dany [24] pszenicy. Wszyscy mówili, że moja żona jest ładna, i ta jej uroda sprowadziła na nas nieszczęście. Sima Ku miał wtedy szesnaście czy siedemnaście lat i już wówczas był niezłym łobuzem. Korzystając z tego, że pochodził z bogatej, wpływowej rodziny, pod byle pretekstem albo i całkiem bez powodu przyłaził pod nasz dom, śpiewał i grał na huqinie. Raz zabrał moją żonę na przedstawienie, a kiedy wrócili, wziął ją… Moja żona zażyła truciznę, a moja matka tak się załamała, że się powiesiła. Sima Ku, jesteś mi winien dwa życia! Proszę więc rząd, by ujął się za mną…

Ślepiec padł na kolana.

Jeden z urzędników okręgowych chciał go podnieść, lecz staruszek oznajmił:

– Nie wstanę, póki nie pomścicie moich krzywd…

– Dziadku – rzekł Lu Liren – Sima Ku nie wymknie się z sieci wymiaru sprawiedliwości. Gdy tylko go schwytamy, poniesie zasłużoną karę.

– Sima Ku jest jak krogulec, król nieba – odparł ślepiec. – Nigdy go nie złapiecie. Proszę więc, by rząd wziął życie za życie. Rozstrzelajcie jego syna i córkę. Panie naczelniku, wiem, że jest pan spowinowacony z Simą Ku, lecz jeśli zamierza pan być sprawiedliwym władcą, powinien pan spełnić moje żądanie. Jeśli górę wezmą pana osobiste sentymenty, ja, ślepiec, wrócę do domu i powieszę się, by Sima Ku nie skrzywdził mnie znowu, gdy wróci.

Lu Liren zaniemówił.

– Dziadku, każdy żal ma swoją przyczynę – odezwał się w końcu, starając się ratować sytuację – każdy dług ma swego dłużnika, a każdy czyn – swojego sprawcę. Sima Ku doprowadził człowieka do śmierci i tylko Sima Ku może za to odpowiadać. Dzieci są niewinne.

Xu znowu huknął laską w ziemię.

– Drodzy wieśniacy – przemówił – słyszeliście to? Nie dajmy się ogłupić! Sima Ku uciekł, jego brat Sima Ting się ukrywa, a syn i córka lada moment dorosną. Naczelnik Lu jest ich powinowatym, miejcie to na uwadze. Rodacy, ja, ślepy Xu, póki żyję, mam tylko tę laskę. Kiedy umrę, stanę się nędzną kupą psiego żarcia. Jestem nikim, rodacy, ale wy, wy nie możecie dać im się omamić!

– Niech pan już da spokój z tymi bezsensownymi żądaniami, ślepcze! – zirytowała się Shangguan Pandi.

– Panno Pandi – odrzekł ślepiec – niezła ta wasza rodzinka Shangguanów, nie ma co! W czasach Japońców wasz najstarszy zięć Sha Yueliang trzymał tu władzę. Kiedy nastał Kuomintang, panoszył się tutaj wasz drugi zięć, Sima Ku. Teraz ty jesteś na świeczniku razem z tym Lu Lirenem. Wy, Shangguanowie, jesteście jak maszty, których nie da się obalić, jak łódki, których nie można wywrócić. Kiedyś, gdy Amerykanie podbiją Chiny, będziecie mieć swojego amerykańskiego zięcia…

Mała twarzyczka Simy Lianga pobladła, chłopak kurczowo trzymał matkę za rękę. Sima Feng i Sima Huang wtuliły główki pod matczyne pachy. Sha Zaohua płakała. Lu Shengli płakała. Ósma Siostra rozpłakała się na samym końcu. Płacz dzieci przyciągał spojrzenia wszystkich, tych na podium i tych na dole. Ponura ważna osobistość też zwróciła na nas uwagę.

Xu Xuan'er mimo ślepoty bez wahania odnalazł ważnego gościa i ukląkł przed nim.

– Panie urzędniku – rzucił z płaczem – błagam, naprawcie tę niesprawiedliwość!

Lamentując, uderzał głową o ziemię, aż jego czoło pokrył żółtawy kurz.

Lu Liren popatrzył błagalnie na dostojnika, lecz ten rzucił mu okrutne, lodowate spojrzenie, ostre jak nóż. Na twarz Lu Lirena wystąpiły kropelki potu, mocząc czerwoną opaskę na jego czole, która wyglądała jak rana. Stracił całą klasę i zimną krew – to spuszczał głowę i wpatrywał się we własne stopy, to spoglądał na tłum zebrany pod podium. Nie miał odwagi patrzeć w oczy ważnej osobistości.

вернуться

24

Dan – miara wagi, równa 50 kg.