– Zapukała do drzwi. Było okropnie późno. Druga lub trzecia w nocy. Nie wiem. Donna i ja spaliśmy. Przestraszyła nas jak diabli. Podeszliśmy do okna. Oboje ją zobaczyliśmy. Spojrzałem na żonę. Powinien pan zobaczyć wyraz jej twarzy. Była tak zraniona. Brak zaufania, to, co starałem się naprawić, wszystko diabli wzięli. Zaczęła płakać.
– I co pan zrobił?
– Kazałem Aimee odejść.
Cisza
– Otworzyłem okno i powiedziałem, że jest późna noc. Powiedziałem, że możemy porozmawiać w poniedziałek.
– Co zrobiła Aimee?
– Tylko patrzyła na mnie. Nie odezwała się słowem. Była rozczarowana, widziałem to. – Davis zamknął oczy. – Jednak bałem się, że może jest zła.
– I tak po prostu odeszła?
– Tak.
– I zaginęła – powiedział Myron. – Zanim zdążyła ujawnić to, co wiedziała. Zanim zniszczyła panu życie. Gdyby ten skandal z zamianą ocen wyszedł na jaw, byłoby tak, jak już panu powiedziałem podczas naszej pierwszej rozmowy. Byłby pan skończony. Wszystko by się wydało.
– Wiem. Myślałem o tym.
Umilkł. Łzy popłynęły mu po policzkach.
– Co znowu? – zapytał Myron.
– Popełniłem trzeci błąd – szepnął Davis. Zimny dreszcz przeszedł Myronowi po plecach.
– Co zrobiłeś?
– Nie skrzywdziłem jej. Nie zrobiłbym tego. Lubiłem ją.
– Co zrobiłeś, Harry?
– Byłem roztrzęsiony. Nie wiedziałem, co robić. Przeraziłem się, kiedy tu przyszła. Wiedziałem, co to mogło oznaczać.
Tak jak pan powiedział, wszystko by się wydało. Wszystko. Wpadłem w panikę.
– Co zrobiłeś? – powtórzył Myron.
– Zadzwoniłem do kogoś. Zaraz po jej odejściu. Zadzwoniłem do kogoś, kto mógł wiedzieć, co robić.
– Do kogo zadzwoniłeś, Harry?
– Do Jake’a Wolfa – odparł. – Zadzwoniłem do Jake’a Wolfa i powiedziałem mu, że była u mnie Aimee Biel.
Rozdział 49
Claire spotkała ich, gdy wybiegli z domu.
– Co tam się stało, do diabła? Erik nie zwolnił kroku.
– Wracaj do domu, Claire, na wypadek gdyby zadzwoniła. Claire zerknęła na Myrona, jakby szukając pomocy. Myron nie zareagował. Erik już trzymał kierownicę, dosłownie i w przenośni. Myron pospiesznie wsunął się na siedzenie pasażera, zanim samochód ruszył z piskiem opon.
– Znasz drogę do domu Wolfów? – zapytał.
– Często podwoziłem tam córkę – rzekł Erik.
Dodał gazu. Myron przyglądał mu się. Zazwyczaj Erik miał nieco wzgardliwy wyraz twarzy. Nastroszone brwi, a na czole głębokie zmarszczki dezaprobaty. Teraz wszystko to gdzieś znikło. Twarz miał gładką, beztroską. Myron niemal spodziewał się, że zaraz włączy radio i zacznie podśpiewywać.
– Zostaniesz aresztowany – powiedział.
– Wątpię.
– Myślisz, że będą siedzieli cicho?
– Zapewne.
– Szpital będzie musiał zgłosić ranę postrzałową.
Erik wzruszył ramionami.
– Nawet gdyby chcieli mówić, co mogliby powiedzieć? Stanąłbym przed ławą przysięgłych. To oznacza rodziców nastoletnich dzieci. Stanąłbym przed nimi. Opowiedziałbym, że moja córka zaginęła, a ja postrzeliłem nauczyciela, który uwiódł uczennicę i wziął łapówkę za sfałszowanie arkusza ocen…
Zamilkł, jakby wyrok w tej sprawie był oczywisty. Myron nie wiedział, co powiedzieć. Nie odezwał się.
– Myronie?
– Co?
– To moja wina, prawda? Mój romans był katalizatorem.
– Nie sądzę, żeby to było takie proste – rzekł Myron. – Aimee jest bardzo uparta. To mogło się przyczynić, w pewien dziwny sposób dopełniło tylko czarę goryczy. Van Dyne jest nauczycielem muzyki i pracuje w jej ulubionym sklepie muzycznym. Zapewne to odegrało dużą rolę. Widocznie Aimee wyrosła z Randy’ego. Zawsze była dobrym dzieckiem, prawda?
– Najlepszym – powiedział cicho Erik.
– Może więc musiała się zbuntować. To byłoby normalne, prawda? A Van Dyne był pod ręką. Chcę powiedzieć, że nie wiem, jak to naprawdę się stało. Jednak nie winiłbym tylko ciebie.
Erik skinął głową, ale wyraźnie tego nie kupił. Bo też Myron wcale nie starał mu się tego wcisnąć. Zastanawiał się, czy wezwać policję, ale co właściwie mógłby im powiedzieć? I co by zrobili? Poza tym miejscowa policja mogła siedzieć w kieszeni Jake’a Wolfa. Mogli go ostrzec. Nawet jeśli nie, to musieli szanować jego prawa. On i Erik nie musieli się tym przejmować.
– Zatem jak twoim zdaniem do tego doszło? – zapytał Erik.
– Zostało nam dwóch podejrzanych – powiedział Myron. – Drew Van Dyne i Jake Wolf.
Erik potrząsnął głową.
– To Wolf.
– Dlaczego jesteś taki pewien?
Przechylił głowę.
– Nadal nie wiesz, co to rodzicielska więź, prawda, Myronie?
– Mam syna, Eriku
– Jest teraz w Iraku, zgadza się?
Myron nic nie powiedział.
– Co byś dał, żeby uratować mu życie.
– Znasz odpowiedź.
– Znam. Ja też. I Jake Wolf także. On już pokazał, jak daleko jest gotowy się posunąć.
– Jest wielka różnica pomiędzy przekupieniem nauczyciela a…
– Morderstwem? – dokończył za niego Erik. – Nie spodziewał się takiego zakończenia. Początkowo tylko rozmawiał z nią, usiłował przekonać. Wyjaśniał, że ona także może mieć kłopoty z przyjęciem do college’u Duke i w ogóle. Ona jednak nie ustąpiła. I nagle zrozumiał – to klasyczny scenariusz: my albo oni. Ona trzyma w swoich rękach przyszłość jego syna. Albo ona, albo on. Kogo wybrałbyś na jego miejscu?
– To spekulacje – rzekł Myron.
– Być może.
– Musisz mieć nadzieję.
– Dlaczego?
Myron obrócił się i spojrzał na niego.
– Ona nie żyje, Myronie. Obaj to wiemy.
– Nie, nic podobnego.
– Pamiętasz, co powiedziałeś zeszłej nocy, kiedy byliśmy w tym zaułku?
– Mówiłem różne rzeczy.
– Powiedziałeś, że nie wierzysz, żeby została przypadkowo porwana przez jakiegoś psychopatę.
– Nadal w to nie wierzę. I co z tego?
– Zastanów się. Jeśli to był ktoś, kogo znała – Wolf, Davis, Van Dyne, wybierz któregoś – po co ją porwali?
Myron milczał.
– Oni wszyscy mieli powody, żeby ją uciszyć. Zastanów się. Powiedziałeś, że to może być Van Dyne albo Wolf. Ja stawiam na Wolfa. Jednak obaj obawiali się tego, co Aimee mogłaby ujawnić, prawda?
– Prawda.
– Jeśli chcesz zamknąć komuś usta, nie porywasz go. Zabijasz.
Mówił to tak spokojnie, pewnie trzymając kierownicę. Myron nie wiedział, co odpowiedzieć. Erik przedstawił to bardzo przekonująco. Nie porywasz kogoś, żeby zamknąć mu usta. To się nie uda. Myron również czuł narastający strach. Starał się go odegnać, zagłuszyć, lecz ten lęk tam był, uwolniony właśnie przez tego człowieka, który chciałby odmalować jak najbardziej idylliczny obraz tego, co się stało.
– A teraz – ciągnął Erik – nic mi nie jest. Widzisz? Walczę, staram się dowiedzieć, co się stało. Kiedy ją znajdziemy, jeśli ona nie żyje, to koniec. Mówię o sobie. Koniec ze mną. Schowam się za kamienną fasadą. Będę żył dla moich pozostałych dzieci. To jedyny powód tego, że nie położę się, żeby umrzeć. Ze względu na moje dzieci. Jednak możesz mi wierzyć: moje życie się skończy. Równie dobrze mógłbyś pochować mnie razem z Aimee. Właśnie o to chodzi. Jestem martwy, Myronie. Jednak nie zamierzam odchodzić jako tchórz.
– Nie spiesz się – odparł Myron. – Jeszcze nic nie wiadomo.
Nagle przypomniał sobie jeszcze coś. Przecież Aimee wieczorem czatowała w sieci. Już miał przypomnieć o tym Erikowi, dać mu odrobinę nadziei, ale najpierw chciał to przemyśleć. Coś tu się nie zgadzało. Erik zwrócił uwagę na interesujący fakt. Z tego, co wiedzieli, nikt nie miał powodu porywać Aimee, prędzej już ją zabić.