Выбрать главу

– No pewnie, nic nie powiemy – odpowiedziała Anna.

– Nie rozumiem Patrika. Nie rozumiem, dlaczego wybrał taką pracę – odezwał się Dan, sięgając po bułeczkę. – Ja bym nie mógł. W moim mniemaniu wystarczająco dramatycznym zajęciem jest uczenie czternastolatków gramatyki.

– Ja też bym nie mogła – powiedziała Anna, patrząc w przestrzeń. W tym momencie Dan i Erika zaklęli w duchu. Trupy i morderstwa to nie najlepszy temat do rozmowy z Anną.

Jakby czytając w ich myślach, Anna dodała:

– Bez obaw, mogę o tym rozmawiać. – Uśmiechnęła się blado, a Erika wyobraziła sobie, jakie obrazy stają siostrze przed oczami.

– Dzieciaki, są bułki – zawołała Anna, rozwiewając napięcie. Rozległ się tupot dwóch par nóg, szuranie rączek i kolan na podłodze i po paru sekundach zjawił się pierwszy chętny.

– Ja chcę bułkę! – zawołał Adrian i zwinnie wdrapał się na swoje krzesełko. Za nim Emma, a na końcu Maja na czworakach. Szybko przyswoiła sobie słowo „bułka”. Erika już wstawała, ale Dan ją uprzedził. Podniósł Maję, nie mogąc się oprzeć, dał jej całusa w policzek, posadził ją na krzesełku i podał kawałek bułki. Widok tylu słodkości wywołał na jej buzi szeroki uśmiech. Odsłoniła dwa ząbki jak ziarenka ryżu. Wyglądała prześlicznie, dorośli nie mogli się powstrzymać od śmiechu.

Nie rozmawiali już o morderstwach i trupach, choć myślami wracali do Patrika i tego, co w tej chwili robi.

Usiedli w pokoju socjalnym. Wszyscy z niewyraźnymi minami. Martin, wciąż jeszcze nienaturalnie blady, w dodatku tak samo zmęczony jak Hanna. Patrik oparł się o zlew i z ramionami założonymi na piersi czekał, aż wszyscy naleją sobie kawy. Gdy Mellberg przyzwalająco skinął głową, zaczął mówić:

– Dziś rano właściciel firmy wywożącej śmieci Leif Christensson znalazł w śmieciarce zwłoki. Wcześniej znajdowały się w kontenerze, który Christensson opróżnił do śmieciarki. Dodam jeszcze, że facet jest w niezłym szoku. – Patrik zrobił małą przerwę, sięgnął po stojący na blacie kubek i wypił łyk kawy. – Szybko udaliśmy się na miejsce i stwierdziliśmy, że zwłoki należą do kobiety. Wszystkie okoliczności skłaniają nas do postawienia tezy, że została zamordowana. Potwierdzeniem mogą być uszkodzenia na ciele denatki, ale stuprocentową pewność uzyskamy, dopiero gdy dostaniemy protokół z sekcji. Punktem wyjścia dla naszych działań jest jednak założenie, że dziewczyna została zamordowana.

– Czy już wiadomo, kto to jest… – Gösta przerwał, gdy Patrik skinął głową.

– Tak, została zidentyfikowana. – Patrik spojrzał na Martina, któremu na samo wspomnienie znów zrobiło się niedobrze. Wyglądało na to, że nadal nie może mówić, więc Patrik ciągnął dalej:

– To jedna z uczestniczek programu „Fucking Tanum”, zwana Barbie. Wkrótce powinniśmy mieć jej prawdziwe dane. Wydaje mi się, że w tych okolicznościach nazywanie ją Barbie jest niestosowne, odziera ją z godności.

– My… z Martinem… widzieliśmy ją wczoraj – powiedziała Hanna. Patrzyła to na Patrika, to na Martina. Wyglądała na spiętą.

– Słyszałem o tym – powiedział Patrik i głową wskazał Martina. – Martin zidentyfikował jej zwłoki. Zdaje się, że doszło do jakiejś awantury? – Uniósł pytająco brwi, zachęcając Hannę, by mówiła dalej.

– Taak – odpowiedziała z ociąganiem, jakby zastanawiała się, co powiedzieć. – W pewnej chwili zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Napadli na nią, ale z tego co widziałam, była to raczej napaść słowna, parę popchnięć, nic więcej. Weszliśmy razem – wskazała na Martina – i rozdzieliliśmy ich. Ostatni raz widzieliśmy ją, gdy z płaczem wybiegła z budynku i pobiegła w kierunku centrum.

Martin skinął głową.

– Zgadza się. Były wrzaski i krzyki, ale przecież nie spowodowały takich obrażeń.

– Trzeba przesłuchać całe to towarzystwo – powiedział Patrik. – Musimy się dowiedzieć, o co poszło. Może ktoś widział, dokąd… – zawahał się, musiał wymówić to imię, na razie nie znał innego – Barbie poszła. Trzeba też pogadać z ekipą telewizyjną i przejrzeć wczorajsze nagranie.

Patrik wyliczał zadania, Annika notowała. Przez chwilę się zastanawiał, a potem spojrzał na Annikę i dodał:

– Trzeba zawiadomić jej rodzinę. I sprawdzić, czy wczoraj wieczorem nic nie zwróciło uwagi mieszkańców. – Znów umilkł. Po chwili dodał bardzo poważnym tonem: – Gdy sprawa wyjdzie na jaw, czyli najpóźniej za parę godzin, zrobi się cholerne zamieszanie. To jest news na całą Szwecję. Musimy się liczyć z tym, że podczas śledztwa będzie tu prawdziwe oblężenie. Dlatego proszę, uważajcie, z kim rozmawiacie i co mówicie. Nie chcę, żeby do mediów trafiały jakieś informacje bez zezwolenia, mojego – zawahał się – albo szefa.

Tak naprawdę najbardziej obawiał się, że właśnie Mellberg się z czymś wygada. Uwielbiał stać w świetle reflektorów i doświadczony, wygadany reporter potrafiłby wyciągnąć z niego wszystko, co policja wie. Ale na to Patrik nie mógł nic poradzić. Szefem komisariatu, przynajmniej na papierze, jest Mellberg i nie można mu zamknąć ust. Patrik mógł jedynie mieć nadzieję, że szef okaże odrobinę zdrowego rozsądku, chociaż nie postawiłby na to złamanego grosza.

– Zróbmy tak: ja pojadę pogadać z kierownikiem produkcji programu… – Strzelił palcami, szukając w pamięci nazwiska.

– Rehn, Fredrik Rehn – wtrącił Mellberg.

Patrik podziękował mu skinieniem i zdziwił się, bo Mellberg rzadko cokolwiek wnosił.

– Tak, Fredrik Rehn – powtórzył Patrik. – Martin i Hanna napiszą raport z wczorajszego dyżuru. Opiszecie wszystko, co widzieliście i słyszeliście. A Gösta… – zastanawiał się gorączkowo, jakie mu przydzielić zadanie. – Dowiedz się czegoś o właścicielach domu, do którego należy ten kontener na śmieci. Nie sądzę, żeby mieli jakiś związek ze zbrodnią, ale nigdy nic nie wiadomo.

Gösta kiwnął głową. Konkretne zadanie. Zrobiło mu się ciężko na duszy.

– To tyle. – Patrik klasnął w dłonie na znak, że zebranie skończone. – Jest co robić. – Koledzy mruknęli coś w odpowiedzi i wstali. Patrik patrzył na wychodzących i zastanawiał się, czy zdają sobie sprawę, że z chwilą gdy trafią na pierwsze strony gazet i na Tanumshede skierują się światła reflektorów, znajdą się w oku cyklonu. Dla niego było to zupełnie oczywiste.

Kurde, supernagrania! Sukces jak w banku! – Fredrik klepnął w plecy montażystę. Siedzieli w ciasnym wozie transmisyjnym i właśnie przystępowali do montowania nagrań z poprzedniego dnia. Fredrik był bardzo zadowolony z tego, co zobaczył. Ale to, co dobre, może być jeszcze lepsze.

– Dołóż trochę gwizdów podczas występu Tiny. Efekty brzmią jakoś cienko, a śpiewała okropnie i zasługuje na porządne wygwizdanie. – Zaśmiał się. Montażysta z zapałem kiwał głową. Więcej gwizdów, nie ma problemu. Dołoży na kilku kanałach i zabrzmi to tak, jakby gwizdała cała widownia.

– Oni są absolutnie fantastyczni – zachwycał się Fredrik. Rozparł się na krześle i założył nogę na nogę. – Tępi jak stołowe nogi, i oczywiście nie zdają sobie z tego sprawy. Na przykład Tina całkiem serio wierzy, że zostanie nową Carolą[6], chociaż nie potrafi czysto zaśpiewać jednej nuty! Rozmawiałem z gościem, który wyprodukował jej singla. Mówił, że musieli się koszmarnie narobić, żeby był przynajmniej znośny. Fałszowała tak, że głośniki wysiadały. – Fredrik ze śmiechem nachylił się nad stołem montażowym z mnóstwem przycisków i tłumików. Zwiększył głośność. – Posłuchaj. Boki można zrywać! – Śmiał się do łez. Montażysta również musiał się roześmiać, słysząc, jak Tina śpiewa I want to be your little bunny. Powinna być przewodniczącą ogólnokrajowego związku głuchych na jedno ucho. Nic dziwnego, że jurorzy z „Idola” wdeptali ją w ziemię.