Выбрать главу

– Skąd pan Thorpe zna ojca pana? – zapytała niespokojnie wskazując obu panów swemu towarzyszowi. Nic o tym nie wiedział, ale ojciec jego, jak każdy wojskowy, ma bardzo rozległe znajomości.

Po skończonym przedstawieniu Thorpe przyszedł, by pomóc paniom przy wyjściu. Jego atencje skupiły się zaraz na Katarzynie, a kiedy czekali w hallu na lektykę, nie pozwolił jej postawić pytania, które z serca zawędrowało już niemal na czubek jej języka, i zamiast tego sarn zapytał z ważną miną, czy widziała, jak rozmawiał z generałem Tilneyem.

– Świetny staruch, słowo daję. Krzepki, dziarski, wygląda na własnego syna. Zapewniam cię, pani, że mam dla niego duży szacunek. Prawdziwy dżentelmen i porządny chłop.

– Ale jak to się stało, że pan go zna?

– Że go znam? Niewielu jest ludzi bywałych w świecie, których bym nie znał. Zawarłem z nim znajomość w Bedford i dzisiaj natychmiast go poznałem, kiedy wszedł do sali bilardowej. Nawiasem mówiąc, jeden z najlepszych graczy w naszym kraju. Spróbowaliśmy troszkę swoich sił, chociaż z początku niemal miałem przed nim stracha. Szanse były pięć do czterech przeciwko mnie i gdybym nie oddał jednego z najczystszych uderzeń na świecie – trafiłem jego bilę dokładnie… ale nie mogę pani tego wytłumaczyć bez stołu – jednym słowem, pokonałem go. To wspaniały jegomość, a bogaty jak Żyd. Chciałbym dostać od niego zaproszenie na obiad. Podobno wydaje fantastyczne obiady. Ale jak pani myśli, o kim rozmawialiśmy? O pani. Tak, słowo daję, a generał uważa panią za najładniejszą panną w Bath.

– Och, niedorzeczność. Jak pan może tak mówić!

– A jak pani sądzi, co ja powiedziałem? – tu zniżył głos. – Zgoda, generale, jestem dokładnie tego samego zdania.

W tym momencie Katarzyna, której o wiele mniejszą przyjemność sprawiało jego uznanie niż uznanie generała, bez przykrości posłuchała wołania pana Allena. Thorpe jednak musiał ją wsadzić do lektyki i póki się nie usadowiła, w dalszym ciągu prawił jej subtelne komplementy tego rodzaju, chociaż prosiła, żeby przestał.

Cudowna była świadomość, że generał Tilney zamiast niechęci ma dla niej życzliwość, z radością więc myślała, że nie ma już w tej rodzinie nikogo, z kim spotkania mogłaby się teraz obawiać. Wieczór przyniósł jej więcej, o wiele więcej, niż mogła oczekiwać.

ROZDZIAŁ 13

Przed oczyma czytelnika przesunęły szeregiem: poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek i sobota. Opisane zostały wydarzenia każdego dnia z osobna – nadzieje, obawy, udręki i radości, pozostaje tylko opisać męki niedzielne i w ten sposób zamknąć tydzień. Wyjazd do Clifton został odroczony, a nie zaniechany, i w niedzielę w czasie popołudniowego spaceru po Crescent temat podjęła na nowo Izabella, która z całego serca pragnęła tej wycieczki, oraz James, który z całego serca pragnął jej radości – postanowili między sobą, że jeśli pogoda będzie ładna, wyjadą następnego ranka. Chcieli wyruszyć bardzo wcześnie, aby w odpowiednim czasie zdążyć z powrotem do domu. Podjęli więc decyzję, otrzymali aprobatę Thorpe'a, pozostawało tylko zawiadomić Katarzynę. Opuściła ich na chwilę, by porozmawiać z panną Tilney. Właśnie w ciągu owej chwili ułożono cały plan, a kiedy Katarzyna wróciła, zażądano jej zgody. Zamiast jednak przystać chętnie, jak tego oczekiwała Izabella, Katarzyna oświadczyła z poważną miną, że bardzo jej przykro, ale jechać nie może. Ta sama umowa, która powinna była powstrzymać ją przed udziałem w poprzedniej wycieczce, uniemożliwia jej towarzyszenia im teraz. Przed chwilą umówiły się z panną Tilney, że obiecany spacer odbędą jutro sprawa jest uzgodniona ostatecznie i ona już się w żadnym wypadku nie wycofa. Lecz rodzeństwo Thorpe zakrzyknęło natychmiast, że musi i powinna się wycofać, oni muszą jutro jechać do Clifton, nie pojadą bez niej, cóż to wielkiego odłożyć zwykły spacer jeszcze o jeden dzień i w ogóle nie chcieli słuchać odmowy. Katarzyna była zmartwiona, ale nieustępliwa.

– Nie nalegaj, Izabello. Umówiona jestem z panną Tilney. Nie mogę jechać. – Nic to nie pomogło. Dalej wytaczano przeciwko niej te same argumenty: powinna jechać, musi jechać, nie chcą słyszeć o żadnej odmowie.

– Cóż łatwiejszego jak powiedzieć pannie Tilney, że właśnie ci przypomniano o wcześniejszej obietnicy i musisz prosić o przełożenie spaceru na wtorek.

– Nie, to nie byłoby łatwe. Nie mogłabym tak postąpić. Nikomu nie dałam wcześniejszej obietnicy.

Ale Izabella prosiła coraz natarczywiej, błagała Katarzynę najgoręcej, zaklinała ją najczulszymi słowami. Była pewna, że w końcu jej najdroższa, najsłodsza Katarzyna nie odmówi drobnej prośbie przyjaciółki, która tak bardzo ją kocha. Przecież wie, że jej ukochana Katarzyna ma czułe serce i słodkie usposobienie, więc łatwo ją przekonają ci, którzy jej są drodzy. Wszystko jednak na darmo. Katarzyna czuła, że słuszność jest po jej stronie i chociaż gorące, pochlebne błagania sprawiały jej przykrość, nie pozwoliła, by przeważyły. Wówczas Izabella spróbowała innej metody. Oskarżyła ją o to, że większym uczuciem darzy pannę Tilney, choć tak krótko ją zna, niż swoich najlepszych, najstarszych przyjaciół, a w stosunku do niej samej stała się zimna i obojętna.

– Nie mogę się oprzeć zazdrości, droga moja, widząc, jak lekce sobie ważysz moją osobę, dając pierwszeństwo innym, ja, która tak niepomiernie cię kocham. Kiedy raz kogoś obdarzę moim uczuciem, nic nie jest w mocy go zmienić. Ale moje uczucia są silniejsze od uczuć innych i na pewno ich siła nie pozwoli mi zaznać w tym życiu spokoju, jednak patrzeć, jak moje miejsce, miejsce twojej przyjaciółki, zajmują obcy – to doprawdy zbyt bolesne. Ci Tilneyowie są bardzo zachłanni.

Katarzyna uznała ten zarzut zarówno za dziwny, jak nieładny. Czy doprawdy przyjaciółka powinna zwracać cudzą uwagę na jej uczucia? Izabella wydała jej się małoduszna i samolubna, obojętna na wszystko, prócz własnych zachcianek. Te przykre myśli przebiegały jej przez głowę, lecz nie wyrażała ich głośno. Tymczasem Izabella przyłożyła chusteczkę do oczu, a Morland, którego ten widok przywiódł do rozpaczy, nie mógł się już powstrzymać.

– Och, Katarzyno, teraz nie możesz się opierać. To nie jest wielkie poświęcenie. Uważałbym doprawdy, że nie masz serca, gdybyś, zamiast zadowolić taką przyjaciółkę, w dalszym ciągu się upierała.

Po raz pierwszy brat otwarcie opowiedział się przeciwko niej, toteż nie chcąc ściągać na siebie jego niezadowolenia zaproponowała kompromis. Jeśli tylko odłożą planowaną wyprawę do wtorku, co im łatwo przyjdzie, ponieważ nie są od nikogo uzależnieni, ona pojedzie z nimi i wszyscy będą zadowoleni. Ale natychmiast usłyszała w odpowiedzi „nie!”, to niemożliwe, bo Thorpe nie wyobrażał sobie, by mógł we wtorek nie jechać do Londynu. Katarzynie było bardzo przykro, ale nie mogła zrobić nic więcej, nastąpiła chwila milczenia, którą przerwała Izabella oświadczając z zimną urazą w głosie:

– Doskonale, a więc koniec z naszą wyprawą. Jeśli Katarzyna nie pojedzie, ja nie mogę jechać. Nie mogę być jedyną kobietą. Za nic w świecie nie postąpię tak niestosownie.

– Katarzyno, musisz jechać – powiedział James.

– Ale czemu pan Thorpe nie weźmie jednej ze swoich sióstr? Jestem pewna, że każda z nich chętnie pojedzie.

– Pięknie dziękuję – zawołał Thorpe – ale nie przyjechałem do Bath, żeby obwozić moje siostry po okolicy i robić z siebie idiotę. Nie, jeśli pani nie pojedzie, niech mnie diabli, jeśli się ruszę. Jechałbym tylko po to, żeby wozić panią.

– Pański komplement bynajmniej nie sprawia mi przyjemności. – Ale jej słowa nie dotarły do Thorpe'a, który obrócił się nagle i odszedł.