– Śmieje się pan, ale zaręczam, że Izabella jest na ogół bardzo nieustępliwa.
– Tak właśnie powinno być. Zawsze okazywać nieustępliwość – to znaczy często okazywać upór. Decyzja, kiedy należy ustąpić, jest sprawą rozsądku. Doprawdy, nie mówiąc już o moim bracie, uważam, że panna Thorpe nie zrobiła złego wyboru decydując się ustąpić teraz właśnie.
Dopóki nie skończyły się tańce, przyjaciółki nie mogły porozmawiać ze sobą w cztery oczy, kiedy jednak orkiestra przestała grać, spacerowały po sali wziąwszy się pod ręce.
– Nie dziwię się twojemu zdumieniu – powiedziała Izabella – i doprawdy, śmiertelnie jestem zmęczona. Cóż z niego za gaduła! Owszem, byłby zabawny, gdybym nie miała myśli zaprzątniętych czym innym, ale doprawdy, wszystko bym dała, by siedzieć spokojnie.
– Więc czemu nie siedziałaś?
– Och, moja droga, to by tak dziwacznie wyglądało, a sama wiesz, jak ja nie znoszę takich sytuacji. Odmawiałam mu, jak długo mogłam, ale on nie chciał się z tym pogodzić. Nie masz pojęcia, jak ten człowiek mnie męczył. Mówiłam, że bardzo mi przykro, ale musi sobie poszukać innej partnerki, ale on nie z takich! Od chwili kiedy zamarzył o tańcu ze mną, nie mógł znieść myśli o jakiejkolwiek innej pannie na sali – i nawet nie to, że chciał ze mną tańczyć, on chciał ze mną być! Och, plótł takie tam niedorzeczności. Powiedziałam mu, że wybrał najfatalniejszy sposób, by mnie zjednać, ponieważ z wszystkiego na świecie najbardziej nie znoszę pięknych słów i komplementów, no i tak… no i tak doszłam wreszcie do wniosku, że nie zaznam spokoju, jeśli z nim nie pójdę tańczyć. Poza tym sądziłam, że pani Hughes, która nas przedstawiła, będzie mi miała za. złe, jeśli nie zatańczę, no i pewna jestem, że twojemu kochanemu bratu byłoby okropnie przykro, gdybym tak siedziała przez cały wieczór. Takam rada, że już po wszystkim! Tak mi humor odszedł od słuchania tych jego andronów. Bardzo elegancki młody człowiek i widziałam, że wszyscy się nam przyglądali.
– Jest bardzo przystojny, to prawda.
– Przystojny! No tak, sądzę, że chyba tak. Powiedziałabym, że on się musi szalenie podobać, ale jeśli o mnie idzie, to nie jest mój typ urody. Nie znoszę rumianych twarzy i ciemnych oczu u mężczyzn. Tak czy inaczej, to jest mężczyzna z dobrą prezencją. Zadziwiająco zarozumiały na pewno. Kilka razy pokazałam mu, gdzie jego miejsce, wiesz, jak to ja potrafię!
Kiedy przyjaciółki spotkały się następnym razem, miały do omówienia sprawy o wiele bardziej interesujące. Przy-szedł właśnie drugi list od Jamesa Morlanda wyjaśniający dokładnie, co zacny ojciec zamierza dla nich uczynić.
Otóż miał on scedować na syna, jak tylko dojdzie swych lat, prebendę przynoszącą rocznie czterysta funtów, której sam był kolatorem i beneficjantem. Niebłahe to było umniejszenie dochodów rodziny, nieskąpy kęs dla jednego z dziesięciorga dzieci. Nadto został mu zapewniony majątek co najmniej tej samej wartości, jako udział w przyszłej schedzie.
James w związku z tym wyrażał należną wdzięczność. Konieczność czekania jeszcze przeszło dwóch lat, nim będą się mogli pobrać, choć przykra, była dlań dosyć oczywista, toteż przyjął decyzję bez skargi. Jeśli idzie o Katarzynę, jej oczekiwania były równie nieokreślone jak wyobrażenia o dochodach ojca, a że swoje zdanie kształtowała wedle zdania brała, była teraz równie jak on zadowolona i z całego serca gratulowała Izabelli, że wszystko tak dobrze się ułożyło.
– Przemiłe, doprawdy – stwierdziła Izabella z poważną twarzą.
– Pan Morland okazał się człowiekiem hojnym – mówiła poczciwa pani Thorpe patrząc niespokojnie na swoją córkę. – Jakżebym chciała móc zrobić to samo. Nie można było od niego więcej oczekiwać, to pewne. Gdyby stwierdził w przyszłości, że jest w stanie dać więcej, to da na pewno, bo to musi być godny i zacny człowiek. Czterysta funtów to niewiele na początek, co prawda, to prawda, ale ty masz takie skromne wymagania, Izabello, sama nie wiesz, jak niewiele ci potrzeba, moja duszko.
– Nie ze względu na siebie pragnęłabym więcej, ale nie mogę znieść myśli, że będę krzywdziła drogiego mojego narzeczonego przymuszając go do życia z dochodu, który ledwo starczy na pokrycie najpierwszych potrzeb. Dla mnie to nic zgoła. Ja nigdy nie myślę o sobie.
– Wiem, że to prawda, kochaneczko, i zawsze znajdziesz za to nagrodę w uczuciu, jakie wzbudzasz u innych. Nie było na świecie młodej kobiety tak bardzo kochanej przez wszystkich, i powiem tylko, że kiedy pan Morland cię zobaczy… ale nie róbmy przykrości naszej drogiej Katarzynie rozprawiając o tych rzeczach. Pan Morland postąpił bardzo hojnie. Zawsze słyszałam, że to niezwykły człowiek, i powiadam ci, moja duszko, nie powinnyśmy przypuszczać, że gdybyś ty miała pokaźną fortunę, to on ze swej strony ofiarowałby więcej, bo pewna jestem, że to nie żaden sknera.
– Z pewnością nikt nie ma o panu Morlandzie lepszego niż ja mniemania. Ale każdy ma swoje słabości, wie mama. I każdy ma prawo robić ze swoimi pieniędzmi to, co mu się żywnie podoba.
Katarzynę zabolały te insynuacje.
– Jestem zupełnie pewna – oświadczyła – że tatuś obiecał tyle, na ile go stać.
Izabella opamiętała się.
– Co do tego, droga moja Katarzyno, nie może być wątpliwości i znasz mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że wystarczyłby mi o wiele niniejszy dochód. Nie brak pieniędzy zepsuł mi w tej chwili trochę humor. Nie cierpię pieniędzy. Gdyby tylko nasz ślub mógł się odbyć teraz, to i pięćdziesiąt funtów rocznie wystarczyłoby mi w zupełności i niczego bym więcej nie chciała. Ach, droga moja Katarzyno, przejrzałaś mnie na wskroś! Tak, o to właśnie mi idzie. Te długie, nie kończące się dwa i pół roku, które muszą upłynąć, nim twój brat otrzyma prebendę.
– Tak, tak, droga moja Izabello, czytamy w twoim sercu jak w otwartej księdze – przytakiwała pani Thorpe. – Nie potrafisz udawać. Doskonale rozumiemy twoje obecne strapienie, a każdy cię musi jeszcze bardziej kochać za takie szlachetne, uczciwe przywiązanie.
Przykre wrażenie Katarzyny zaczęło ustępować. Starała się uwierzyć, że zwłoka ze ślubem była jedyną przyczyną niezadowolenia Izabelli, kiedy zaś następnym razem ujrzała ją jak zwykle pogodną i miłą, starała się zapomnieć, że przez chwilę myślała co innego. James przyjechał wkrótce po swoim liście i został przyjęty z wręcz ujmującą życzliwością.
ROZDZIAŁ 17
Zaczynał się szósty tydzień pobytu Allenów w Bath i od pewnego czasu stawiano pytanie, którego Katarzyna słuchała z bijącym sercem, czy ma to być tydzień ostatni. Nic nie mogło być równie straszne jak szybki koniec znajomości z Tilneyami. Póki sprawa zostawała w zawieszeniu, wydawało się, że całe jej szczęście jest zagrożone, kiedy zaś państwo Allenowie zdecydowali się zatrzymać mieszkanie na jeszcze dwa tygodnie, Katarzyna poczuła się bezpieczna. Co te dwa dodatkowe, tygodnie miały jej dać poza przyjemnością widywania od czasu do czasu Henry Tilneya, nad tym nie zastanawiała się wcale. Raz czy dwa, odkąd zaręczyny Jamesa pokazały jej, do czego może dojść, pozwoliła sobie nawet na cichutkie „a może”, ale ogólnie biorąc, myśli jej nie wybiegały dalej niż ku radości wspólnego teraz pobytu. To „teraz” zamykało się w trzech jeszcze tygodniach, szczęście na ten okres było zapewnione, a reszta życia zdawała się tak odległa, że niewielkie budziła zainteresowanie. W ciągu przedpołudnia, podczas którego sprawa została rozstrzygnięta, Katarzyna złożyła wizytę pannie Tilney i podzieliła się z nią swoją ogromną radością. Ale ów dzień miał się okazać dniem wielkich doświadczeń. Natychmiast, gdy wyraziła swą radość z powodu przedłużenia przez pana Allena pobytu, dowiedziała się od panny Tilney, że pułkownik właśnie postanowił wyjechać z Bath pod koniec przyszłego tygodnia. Co za cios! Niedawny okres niepewności wydawał się oazą spokoju wobec tego zawodu! Katarzynie zrzedła mina. Ogromnie przejętym głosem powtórzyła jak echo ostatnie słowa panny Tilney: „Pod koniec przyszłego tygodnia.”