Выбрать главу

– Chciał pan sprawdzić, czy warto mnie ocalić?

– Nie, chciałem się trochę rozerwać. I nie zawiodłem się. Lubię pana, Philipie, może pan wierzyć lub nie. Polubiłem pana, gdy podjęliśmy współpracę, potem spodobały mi się pańskie książki i nabrałem nawet dla pana sporego szacunku. Tak prywatnie, darzę pana ojcowskimi uczuciami. Równy z pana gość i nie chcę, żeby stała się panu krzywda. Nie chcę, żeby pana zdyskredytowano i zmieszano z błotem albo zrobiono coś jeszcze gorszego.

W sumie uznałbym pana za wielce utalentowanego oszusta Nie sądzę jednak, by przywiodło tu pana poczucie odpowiedzialności Zdaje mi się raczej, iż przysłali tu pana, żeby mnie nastraszyć i zamknąć usta – Przyleciałem tu na własną rękę, za własne pieniądze, żeby prosić o jedno. Aby, dla swego dobra, zrobił pan to, czym zajmował się jako pisarz całe życie. Niech pan ucieknie się do swej wyobraźni… nie umrze pan od tego. Wręcz przeciwnie.

– Gdybym pana usłuchał, to cała książka stałaby się sztuczna. Nazwanie fikcji dokumentem to szalbierstwo.

– Więc niechże określi to pan mianem fikcji. Niech pan załączy notkę: „Ja to zmyśliłem”. Wtedy nikt nie zarzuci panu zdrady… Żaden z pańskich czytelników ani też ci, którym, jak dotąd, tak świetnie się pan przysłużył.

– Wykluczone. Absolutnie wykluczone.

– No to w takim razie mam lepszy pomysł. Zamiast fantazjować, niech pan, w imię swego dobra, po prostu usunie cały rozdział.

– Mam opublikować książkę bez zakończenia?

– Tak jest. Będzie niekompletna, jak ja. Deformacje wywierają często pozytywne, chociaż niewidoczne skutki.

– A więc wyrzucić opis tego, co zaszło w Atenach?…

– Czemu upiera się pan, że podjął się pan wykonania tego zadania jako pisarz, skoro czuje pan, tak dobrze jak ja, że zdecydował się pan na nie jako lojalny Żyd? Dlaczego z taką determinacją wypiera się pan żydowskiego patriotyzmu, skoro, o ile zrozumiałem pańskie książki, uważa to pan za tak naturalną cechę jak popęd płciowy? Po co ukrywać prawdziwe pobudki, skoro okazał się pan nie gorszym patriotą od swego ziomka, Pollarda? Ja, podobnie jak pan, staram się trzymać własnych zasad, jednak ciągłe udawanie, że wybrał się pan do Aten wyłącznie jako ciekaw}’ świata literat… Czy przyznanie się do żydowskich korzeni tak zrujnuje pańską niezależność? Bycie Żydem uważa pan w głębi serca za piętno. Każdy z pańskich czytelników może to rozszyfrować… Udał się pan do Aten jako Żyd i jako Żyd usunie też pan ten rozdział. Żydzi wyrzekli się dla pana wielu rzeczy. Nawet pan nie jest w stanie temu zaprzeczyć.

– Tak? Czyżby? A czego niby się wyrzekli?

– Stłumili gorącą pokusę, żeby obić pana kijem i przy okazji wytłuc panu wszystkie zęby… Nie lubią pana, a jednak przez czterdzieści lat nie podnieśli na pana ręki. Jest pan pisarzem, a oni, zamiast dać upust swej złości do pana, wręczają panu nagrody i przyznają tytuły naukowe, bo szanują pisarzy. Rushdiego jego pobratymcy potraktowali chyba trochę inaczej, co? Kim byłby pan bez Żydów? Czym pan byłby bez nich? To im zawdzięcza pan swoje powieści, nawet tę o baseballu. Żydowskość: oto problem, jaki dla pana wybrali. Bez Żydów, doprowadzających pana do szału, nie napisałby pan ani jednej książki. Niech im pan okaże nieco wdzięczności. Ma pan prawie sześćdziesiąt lat… najwyższy czas. Proszę pamiętać, że Żydzi oddawali dziesięcinę, zanim ten zwyczaj przyjął się wśród chrześcijan. Jedną dziesiątą swych dochodów przekazywali na cele religijne. Czy nie jest pan w stanie zrzec się na korzyść Żydów, którym zawdzięcza pan wszystko, jedenastej części tej książki? Może jednej pięćdziesiątej tego, co w ogóle pan opublikował dzięki nim? Niech pan zrezygnuje dla nich z rozdziału jedenastego, a to, co pozostanie, nazwie dziełem fantazji, obojętnie, czy będzie to odpowiadało prawdzie czy nie. Jak dziennikarze zaczną się dopytywać, powiedz im pan: „Smilesburger? Ten bełkoczący kaleka ze śmiesznym akcentem oficer izraelskich tajnych służb? To wytwór mojej bujnej wyobraźni. Mosze Pipik? Wanda Jane? Tak samo. Czy taką parkę można w ogóle napotkać w życiu? Deliryczne wizje i halucynacje?… Przecież o to chodzi w całej powieści”. Niech pan im powie coś w podobnym stylu i oszczędzi sobie mnóstwa kłopotów. Szczegóły pozostawiam panu.

– O, a więc Pipik także? Czy to ma być właśnie odpowiedź na pytanie, kto zatrudnił Pipika? Czy twierdzi pan, że Pipik to produkt pańskiej bujnej wyobraźni? Dlaczego? Po co? Zupełnie nie rozumiem… Po co to wszystko? Żeby ściągnąć mnie do Izraela? Przecież i tak miałem spotkać się tam z Aaronem Appelfeldem. Żeby wplątać mnie w dyskusję z George’em? Już znałem George’a. Zwabić mnie na proces Demianiuka? Musiał pan wiedzieć, że zawsze interesowały mnie tego typu sprawy… I tak, prędzej czy później, trafiłbym jako widz na salę sądową… Po co on był panu potrzebny? Z powodu Jinx? Mógł pan znaleźć inną Jinx. Z jakiej przyczyny wynajął pan tę kreaturę? Z punktu widzenia celów Mossadu wygląda to na kompletny absurd… Dlaczego stworzył pan tego Pipika?

– Nawet gdybym miał gotową odpowiedź, to czy mógłbym z czystym sumieniem udzielić jej takiemu gadatliwemu pisarzowi jak pan? Niech pan przyjmie moje wyjaśnienie i zakończmy sprawę Pipika, dobrze? Pipik nie jest produktem syjonizmu. Nie jest nawet wytworem diasporyzmu. To owoc pipikizmu, czegoś, co przypuszczalnie zrodziło się z nonsensu i chaosu, ze skłonności do czynienia z wszystkiego farsy, do trywializowania wszystkiego, do spłycania wszystkiego… nie wyłączając naszych żydowskich cierpień. Wystarczy. Już dosyć o Pipiku… Sugerowałem tylko panu co mówić w wywiadach. Proszę posługiwać się prostym językiem, dziennikarze to na ogół prości ludzie: „Bez wyjątków, chłopaki. To książka zmyślona od początku do końca”.

– George Ziad także.

– O George’a już nie musi się pan martwić. Czy jego żona nie napisała do pana? Ostatecznie byliście bliskimi przyjaciółmi… Naprawdę pan nie wie? No to czeka pana wstrząs. Pański człowiek w OWP nie żyje.

– Czy to potwierdzony fakt?

– Niestety tak. Stała się rzecz straszna. Został zamordowany w Ramallah. Był z synem.

Zamaskowani ludzie zadali mu pięć ciosów nożami. Chłopca nie ruszyli… To się zdarzyło jakiś rok temu. Michael z matką przenieśli się ponownie do Bostonu.

A więc w końcu jest wolny w Bostonie – lecz cień ojca będzie go prześladować już zawsze. Jeszcze jeden obłożony klątwą syn. Cała ta zmarnowana pasja stanie się od teraz życiowym dylematem Michaela!

– Dlaczego?… – zapytałem. – Zamordowany? Z jakiego powodu?

– Izraelczycy powiadają, że został zabity przez Palestyńczyków jako kolaborant. Oni mordują się nawzajem każdego dnia… Natomiast Palestyńczycy twierdzą, że wykończyli go Izraelczycy, ponieważ Izraelczycy to urodzeni zabójcy.

– A pan jak uważa?

– Czasem tak, czasem inaczej. Mówię: może i był kolaborantem… sprzątniętym z polecenia Izraelczyków przez Arabów, którzy także kolaborują. A innym razem coś całkiem innego. Panu, jako autorowi tej książki, mówię: nie wiem. W podobnych sprawach liczba wariantów i możliwości jest nieskończona… Arabowie czują się niepewnie i nie odróżniają wrogów od przyjaciół. Nie ma mowy o bezpieczeństwie. Oto w skrócie opis sytuacji Palestyńczyków na terytoriach okupowanych. Nie mają pojęcia, co się wokół nich dzieje, usiłują się rozeznać, ale bez powodzenia. I w związku z tym wszystko robią na opak, nie tak, jak powinni. A skoro dotyczy to wszystko ludzi, którzy żyją tam, to ci, co żyją tutaj, mają o tamtejszym bałaganie jeszcze mniejsze pojęcie. I dlatego właśnie można określić pańską książkę, której akcja rozgrywa się w Jerozolimie, mianem fikcji i wcale nie będzie to takie przekłamanie. Uważa mnie pan za wielkiego oszusta, więc teraz pozwolę sobie na kilka słów okrutnie szczerych o tej książce, napisanej przez pisarza, którego inne dzieła podziwiam. Nie podejmuję się analizy literackiej, nie jestem lingwistą, ale język i styl bardzo mi się podobają. Jednak co się tyczy treści… Cóż, czytałem i zaśmiewałem się, i to nie tylko w miejscach umyślnie komicznych. Ta książka nie stanowi zapisu prawdziwych wydarzeń, bo nie ma pan zielonego pojęcia, co właściwie się zdarzyło. Zdołał pan uchwycić jedynie strzępy realności. Znaczenia wypadków nie zdołał pan rozszyfrować w najmniejszym nawet stopniu. Trudno wyobrazić sobie bardziej niewinną i naiwną interpretację zdarzeń, w jakich pan uczestniczył. Gdybym był złośliwy, to mógłbym stwierdzić, że do wniosków przypominających pańskie doszedłby dziesięciolatek. Cóż, lepiej ograniczmy się do konkluzji, iż ta książka przepojona jest posuniętym do granic subiektywizmem, wizją zdarzeń, odbijających się w umyśle obserwatora jak w krzywym zwierciadle. Tak więc publikacja jej bez zastrzeżenia, że to fikcja, byłaby kłamstwem największym z możliwych. Lepiej nazwać ją tworem artystycznej kreacji.