Выбрать главу

STV: W ostatnim czasie w niektórych czasopismach ukazały się pod sensacyjnymi tytułami doniesienia, iż w wyniku badań przez was prowadzonych doszliście do wniosku, że odnaleziony w rezerwacie karkonoskim człowiek jest zaginionym w XVI wieku inkwizytorem Modestem Münchem. Czyż można w ogóle przyjąć, że takie zjawisko jest możliwe z punktu widzenia fizjologii?

K. D.: Chciałabym od razu usunąć pewne nieporozumienie, które, jak sądzę, było przyczyną pojawienia się szeregu fałszywych informacji prasowych. Przede wszystkim nigdy nie twierdziłam, że człowiek odnaleziony przez mgr. Mikszę i XVI-wieczny inkwizytor Modestus Münch to ta sama osoba. Problem ten — jakkolwiek z pewnością sam w sobie interesujący — nie wchodzi w zakres moich badań ani nawet kompetencji naukowej. Tą sprawą zajmowali się dr Balicz i mgr Miksza. Jak wiadomo — wyniki ich badań sugerują w zasadzie odpowiedź negatywną. Ja zajmowałam się i w dalszym ciągu zajmuję się obecnym stanem osobowości tego człowieka. Zasobem informacji, jakie — ujmując popularnie — zapisane zostały w jego mózgu w ciągu trzydziestu kilku lat życia. Otóż ten zasób informacji — począwszy od prostych wrażeń aż po najbardziej skomplikowane zespoły nawyków, wyobrażenia i pojęcia — nie zawiera nic, co by wskazywało, iż człowiek ten przeżył 34 lata w XXI wieku. Istnieje za to zadziwiająca zgodność między wynikami sondażu powyżej i poniżej progu świadomości a tym, co mówi o sobie. Chodzi nie tylko o to, że on wierzy w to, iż jest Modestem Münchem, ale że zawartość informacyjna jego mózgu jest taka sama, jaką według moich wyobrażeń powinien dysponować XVI-wieczny Modestus Münch. Nawet najgłębszy sondaż nie przyniósł nic, co mogłoby świadczyć, że jest inaczej. Nie twierdzę jednak, że to jest ten sam człowiek.

STV: Rozumiem. Istnieje zasadnicza różnica między sformułowaniami: „ten sam” a „taki sam”, ale słuchowo wydaje się ona tak minimalna, że łatwo o nieporozumienie. Jak jednak wytłumaczyć, że człowiek żyjący w naszych czasach posiada osobowość XVI- wiecznego Modesta Müncha? Bo chyba tak można określić istotę tego fenomenu?

K. D.: Użycie takiego określenia jest nieco ryzykowne, gdyż nie ma żadnych sposobów stwierdzenia, jak ukształtowana była osobowość inkwizytora Müncha. Jeśli chodzi o ścisłość, to w ogóle nie można mówić o identyczności dwóch osobowości. Nawet u jednego i tego samego osobnika dwa zapisy dokonywane tuż po sobie różnią się między sobą, pomijając już to, iż zawsze obejmują one tylko pewien wycinek osobowości. Niemniej, w praktyce przyjmujemy dwa podobne zapisy jako dowód, że chodzi tu o tę samą osobowość. W omawianym jednak przez nas przypadku dysponujemy tylko jednym zapisem, gdyż zapisu osobowości Müncha z XVI wieku nie posiadamy, bo nie był, rzecz jasna, sporządzony. Ten stan rzeczy nie oznacza jednak, że tego rodzaju badania, a w szczególności sondaże osobowości tracą wszelki sens. Możemy bowiem w oparciu o materiały historyczne określić w przybliżeniu zawartość pamięci człowieka wychowanego w XVI wieku, będącego mnichem i członkiem trybunału inkwizycyjnego. Otóż zgodność takiego modelu pamięci ze stwierdzoną zawartością pamięci domniemanego Müncha jest zdumiewająca!

STV: Słyszałem jednak, że niektórzy socjohistorycy kwestionują tę zgodność.

K. D.: Różnice zdań dotyczą nie zasobu informacji, bo odpowiada on w pełni temu, co wiemy o XVI wieku, lecz sposobu interpretacji przez tego człowieka określonych zdarzeń, jego sposobu myślenia, rozumowania, kierunku aktywności intelektualnej, słowem — jego mentalności, która podobno nie pasuje do naszych wyobrażeń o mentalności człowieka XVI wieku. Niektórzy specjaliści z zakresu psychosocjologii schyłkowego okresu wieków średnich i początków ery nowożytnej, przede wszystkim prof. Glitz i dr Horak, są zdania, że obraz umysłowosci człowieka XVI wieku, jaki na podstawie wynurzeń rzekomego Modestusa Müncha można nakreślić, jest naiwny i karykaturalny, że wiele w nim sztuczności i tendencyjnie wyeksponowanych elementów fantazji, psychopatii i zacofania intelektualnego, że za mało w nim śladów myśli renesansowej, a za wiele mroków średniowiecza. Inaczej mówiąc: obraz ten, ich zdaniem, jest zbyt czarny, aby mógł być prawdziwy.

STV: Skąd jednak ten wyjaskrawiony obraz znalazł się w umyśle człowieka odnalezionego w rezerwacie karkonoskim? Jeśli nie jest to Modestus Münch z Kontwaldu, to w takim razie kto?

K. D.: Dr Horak wysunął dość Interesującą hipotezę. Uważa on, że — być może — mamy tu do czynienia z jakimś nielegalnym eksperymentem. Umysł tego człowieka mógł być specjalnie spreparowany, czy też raczej nasycony informacjami z XVI wieku. Może nawet nie sięgano tu do środków neurofizjologicznych, lecz po prostu wychowano go przez te trzydzieści parę lat w warunkach symulowanych. Eksperymentatorzy nie byli w stanie uniknąć pewnych sztuczności i przejaskrawień, zwłaszcza że mogli należeć do starszej szkoły socjohistorycznej, która w dość czarnych barwach widziała wiek XVI. Ta sztuczność jest właśnie — zdaniem dr. Horaka — najlepszym dowodem, ze mamy tu do czynienia z rezultatem nielegalnego eksperymentu. Otóż muszę ze swej strony stwierdzić, że chociaż — jak to już podkreśliłam z początku naszej rozmowy — nie zajmuję stanowiska w sprawie pochodzenia człowieka odnalezionego w rezerwacie karkonoskim, gdyż jest to z mego punktu widzenia sprawa nie najistotniejsza, daleka jestem od podzielania zdania, że obraz wynikający z wypowiedzi naszego Müncha razi sztucznością czy karykaturalnością. Jest to obraz mroczny, ale zupełnie logiczny i moim zdaniem możliwy do przyjęcia. Model umysłowości fanatyka, wierzącego ślepo w sprawę, której służy i głuchego na wszelkie kontrargumenty, choćby nawet oparte o oczywiste fakty, w moim przekonaniu pasuje do tamtej epoki walk politycznoreligijnych i polowań na czarownice. Jest to zresztą model uniwersalny, pojawiający się w różnych epokach… Zaznaczam, że nie jestem historykiem i mogę się mylić.

STV: Muszę przyznać, że nie bardzo rozumiem, dlaczego to, jakiego pochodzenia jest rzekomy Modestus Münch, uważacie za kwestię nieistotną. Jest to chyba przecież sprawa zasadnicza!

K. D.: Tylko na pozór. Mnie interesuje, co dzieje się w mózgu tego człowieka: stan jego umysłu, to, co on pamięta, co przeżywa, ciąg wrażeń, które ukształtowały jego osobowość.

Trwałość tego zapisu i jego odmienność od tego, jaki nosi w swej czaszce każdy z nas — oto zasadniczy problem. Z tego punktu widzenia nie jest istotne, czy ten człowiek jest Modestem Münchem, przeniesionym jakimś niepojętym sposobem w naszą epokę, czy kopią inkwizytora Müncha przesłaną nam w podarku w wyniku jakiegoś nieporozumienia kosmicznego, czy też rezultatem eksperymentu symulacyjnego — efekt pozostaje taki sam.

Jest to człowiek o osobowości bliższej XVI-wiecznemu Münchowi niż komukolwiek w naszym stuleciu, i to jest dla mnie najważniejszym stwierdzeniem.

STV: A więc zagadka pochodzenia tego człowieka pozostaje nadal nie rozwiązana. Na zakończenie jednak chciałbym prosić was, już zupełnie nieoficjalnie, o odpowiedź na pytanie spoza waszej specjalności. Odpowiedź już nie specjalisty-naukowca, lecz obserwatora.

Odpowiedź wyrażającą prywatne poglądy lub może tylko odczucia. Chodzi o to, co sądzicie o pochodzeniu człowieka odnalezionego w rezerwacie karkonoskim?

K. D.: Uparcie wracacie do tej sprawy. Chyba jednak was rozczaruję. Przede wszystkim muszę stwierdzić, że nie potrafię dzielić swych poglądów na prywatne i oficjalne. Ale jeśli już chcecie wiedzieć, co sądzę o pochodzeniu tego człowieka — to wam powiem: nieustannie się waham. Wyniki sondażu przemawiają za hipotezą szesnastowiecznego pochodzenia. Jest to jednak hipoteza tak niezwykła, że rozsądek opiera się jej przyjęciu. Nie ma to jednak, jak już podkreśliłam, zupełnie wpływu na tok moich badań i eksperymentów.