Kryptonim nic Vicary'emu nie mówił. Boothby kontynuował swój wykład.
– W ogóle Bodyguard miał się nazywać planem Jaeli, ale zmieniliśmy to po ogromnie celnym oświadczeniu, jakie pan premier wygłosił do Stalina w Teheranie. Powiedział on wtedy mianowicie: „W czasie wojny prawda staje się tak bezcenna, że nieustannie winna jej strzec armia kłamstw". Stary potrafi trafić w sedno, to mu muszę przyznać. Bodyguard nie stanowi operacji jako takiej. Pod tym kryptonimem kryje się ochrona strategiczna oraz działania dezorientujące, dokonywane na olbrzymią skalę, które mają wprowadzić Hitlera i sztab generalny w błąd co do naszych planów inwazyjnych.
Boothby wziął teczkę do ręki i szybko przerzucał kartki.
– Najważniejszym elementem Bodyguard jest operacja Fortitude. Jej celem jest maksymalne opóźnienie reakcji Wehrmachtu na inwazję, poprzez zasugerowanie im, że w innych częściach północno- zachodniej Europy występuje groźba bezpośredniego ataku, zwłaszcza na Norwegię i Pas- de- Calais. Norweska intryga nosi kryptonim Fortitude North. Chcemy zmusić Hitlera do zostawienia na Półwyspie Skandynawskim dwudziestu siedmiu dywizji. Ma on być przekonany, że zamierzamy ruszyć na Norwegię przed, a nawet i po dniu rozpoczęcia inwazji. Fortitude South ma jeszcze bardziej kluczowe znaczenie i jest bardziej niebezpieczna.
Boothby przewrócił kolejną kartkę i głęboko zaczerpnął tchu.
– Celem Fortitude South jest powolne przekonywanie Hitlera, jego generałów oraz wywiadowców, że zamierzamy dokonać nie jednej, ale dwóch inwazji na Francję. Wedle Fortitude South pierwszy atak, dywersyjny, ma nastąpić w Zatoce Sekwany, w Normandii. Drugie, już główne uderzenie, przyjdzie z Dover na Calais. Z Calais nasze siły będą mogły bezpośrednio ruszyć na wschód i po paru tygodniach dotrzeć do Niemiec.
Boothby przerwał, by łyknąć brandy z sodą i dać Vicary'emu czas na przetrawienie jego słów.
– Fortitude będzie miała przekonać wroga, że celem pierwszego ataku jest zmuszenie Rommla i von Rundstedta do ściągnięcia wojsk pancernych Piętnastej Armii do Normandii i osłabienie w ten sposób Calais, które pozostanie bezbronne w obliczu prawdziwej inwazji. Oczywiście chcemy, by stało się coś zgoła odwrotnego. Wojska pancerne Piętnastej Armii mają pozostać w Calais i tam czekać na właściwy atak, sparaliżowane, nie wiedząc, jaką decyzję podjąć, podczas gdy my pojawimy się na wybrzeżu Normandii.
– Genialne w swej prostocie.
– Owszem – przytaknął Boothby. – Jest tylko jeden słaby punkt. Nie mamy dość ludzi, by zrealizować ten plan. Późną wiosną w Wielkiej Brytanii będzie stacjonować trzydzieści siedem dywizji – amerykańskich, angielskich i kanadyjskich – czyli ledwie tyle, ile potrzeba na jedno uderzenie na Francję. Gdzież tu marzyć o dwóch. Jeśli Fortitude ma mieć jakiekolwiek szansę powodzenia, musimy przekonać Hitlera i jego generałów, że posiadamy dość wojska do ataku w dwóch miejscach.
– Jak, na miłość boską, to zrobimy?
– Cóż, po prostu stworzymy milionową armię. Wyczarujemy ją. Chyba z rękawa, należy się obawiać.
Vicary popijał whisky, ze zdumieniem wpatrując się w zwierzchnika.
– To jakiś żart.
– Skąd, wcale. Alfredzie, my jesteśmy śmiertelnie poważni. Żeby inwazja zyskała tę jedną na dwie szansę powodzenia, musimy przekonać Hitlera, Rommla i von Rundstedta, że za klifami Dover skry
– Czy ta armia cieni ma jakąś nazwę? – spytał Vicary.
– A i owszem: Pierwsza Grupa Armii Stanów Zjednoczonych, w skrócie FUSAG. Posiada nawet dowódcę, samego Pattona. Niemcy uważają Pattona za naszego najwybitniejszego stratega i ich zdaniem bylibyśmy głupcami, podejmując inwazję i nie wyznaczając mu w niej kluczowej roli. Pod Pattonem będzie służyć prawie milion żołnierzy, armia złożona przede wszystkim z dziewięciu dywizji Trzeciej Armii Stanów Zjednoczonych, dwóch dywizji kanadyjskich Pierwszej Armii. Niech pan sobie wyobrazi, że główna kwatera FUSAG może się nawet pochwalić adresem w Londynie, przy Bryanston Square.
Vicary mrugał powiekami, próbując ogarnąć zdumiewające fakty, które mu przedstawiono. Niewiarygodne, stworzyć milionową armię z niczego. Boothby miał rację: to rzeczywiście fortel wojenny na niewyobrażalną skalę. W porównaniu z nią koń trojański Odyseusza to zwykła zabawa uczniaków.
– Hitler nie jest idiotą, jego generałowie też. Wychowali się na podręcznikach Clausewitza, a Clausewitz umieścił w nich kilka cennych uwag na temat wywiadu wojennego. „Znaczna część informacji zdobytych podczas wojny wzajemnie się wyklucza, jeszcze większa to kłamstwa, a największa jest co najmniej wątpliwa". Niemcy nie uwierzą, że w Kencie stacjonuje milionowa armia, tylko dlatego że im o tym powiemy.
Boothby uśmiechnął się, sięgnął do skrzynki i wyjął kolejny oprawiony notes.
– Zgadza się, Alfredzie. Właśnie dlatego wymyśliliśmy to. Quicksilver. Celem Quicksilver jest tchnięcie życia w naszą drogą armię cieni. W ciągu najbliższych tygodni, kiedy to nie istniejące siły FUSAG zaczną napływać do Brytanii, na falach radiowych zaroi się od informacji. Część z nich podamy w kodach, które Niemcy już złamali, a część bez szyfru. Wszystko musi być dopracowane w najmniejszym szczególe, tak jakbyśmy rzeczywiście lokowali w Kencie milionową armię. Kwatermistrzowie będą wyrzekać na brak namiotów. Kucharze będą jęczeć, że brak im jedzenia i opału. Pogawędki radiotelegrafistów podczas ćwiczeń. Od teraz do chwili inwazji zbombardujemy niemieckie stanowiska podsłuchowe w północnej Francji prawie milionem rozmów. Część dostarczy Niemcom pożywki do domysłów, okruchów informacji o lokalizacji jednostek oraz stanie ich uzbrojenia. Oczywiście, życzymy sobie, żeby Niemcy wychwycili te drobiazgi i rzucili się na nie jak sępy.
– Milion rozmów radiowych? Jak to możliwe?
– Dzięki Trzytysięcznemustotrzeciemu Amerykańskiemu Batalionowi Służb Nadawczych. Przywożą ze sobą imponującą ekipę: aktorów z Broadwayu, gwiazdy radiowe, specjalistów od naśladowania głosów. Będą papugować akcent Żyda z Brooklynu, a za chwilę zacznie się bełkot rodowitego Teksańczyka. Nagrają to wszystko w studiu na siedemnastocalowych płytach, a potem będą nadawać z ciężarówek krążących po Kencie.
– Nie do wiary – mruknął pod nosem Vicary.
– Owszem. A to tylko drobna część operacji. Quicksilver odpowiada za to, co Niemcy usłyszą przez radio. Ale musimy się też zająć tym, co zobaczą z powietrza. Musimy stworzyć wrażenie, że w południowo- wschodniej części wyspy powoli, metodycznie rozbija się armia. Tyle namiotów, by pomieścić milion żołnierzy, imponująca flotylla lotnicza, czołgi, amfibie. Poszerzymy drogi. A w Dover wybudujemy nawet cholerny magazyn paliw.