Выбрать главу

Kapral słowa „adiabatyczna”, rzecz jasna, nie znał. W ogóle Cerleg mało czytał, nie widząc w tym zajęciu specjalnego sensu ani orzyjemności, ale niektóre ze zbiorników, obok których prowadziła ich droga, były zbudowane jego rękami. Pierwszy tsandoi Cerleg wykonał mając pięć lat i był strasznie zrozpaczony, gdy rano nie znalazł w nim ani kropli wody. Potrafił jednakże samodzielnie wykryć błąd — stosik kamieni był zbyt mały — i właśnie w tym momencie poczuł po raz pierwszy w życiu dumę Mistrza. Dziwne, ale nie odczuwał najmniejszego pociągu do zajmowania się bydłem — wykonywał tę pracę tylko z konieczności — ale za to z byle warsztatu rymarskiego nie można go było za uszy wyciągnąć. Krewni kręcili nosami, patrząc na niego — „zupełnie miejskie dziecko”, a ojciec, napatrzywszy się na jego zabawy z żelastwem, zmusił do opanowania alfabetu. Tak się zaczęło jego życie mangatsa — wędrownego rzemieślnika odwiedzającego koczowiska jedno po drugim, przez co po kilku latach potrafił już robić wszystko. A gdy trafił na front (koczownicy zazwyczaj byli przydzielani albo do lekkiej kawalerii albo do jegrów), zaczął wojować tak samo rzetelnie, jak wcześniej układał tsandoje i naprawiał uprząż bachtrianów.

Wojna ta, szczerze mówiąc, sprzykrzyła mu się dawno i całkowicie. Wiadomo — tron, ojczyzna i wszystko inne… Jednakże panowie generałowie za każdym razem wszczynali operacje, głupota których widoczna była nawet z wysokości jego kapralowego spojrzenia. Zęby widzieć to, nie trzeba było kończyć żadnych wojskowych akademii — wystarczyło, jak sądził, tylko trochę zdrowego rozsądku rzemieślnika. Po pogromie na Polach Pelennoru na przykład, pluton zwiadu Cerlega, jak i inne zdolne do walki oddziały, rzucono by osłaniały odwrót (lepiej powiedzieć — ucieczkę) sił głównych. Zwiadowcom wyznaczono wówczas pozycję na środku gołego pola, nie uzbroiwszy ich nawet w długie włócznie, przez co elitarna formacja, której żołnierze mieli na swoim koncie co najmniej po dwa tuziny rajdów na tyły wroga, zupełnie bezsensownie rozdeptana została kopytami rohańskich jeźdźców, którzy nawet nie zauważyli z kim dokładnie mają do czynienia.

„»Garbatego wyprostuje mogiła« — postanowił wtedy Cerleg. — Niech ich licho z taką wojną… Koniec, chłopaki, nawojowałem się po uszy. »Bagnet w piach, a ja do baby pod pierzynę!« Z tego przeklętego lasu, gdzie w pochmurną pogodę za cholerę me da się określić kierunku, a każde zadrapanie natychmiast zaczyna ropieć, chwała Jedynemu, udało się wyjść, a już w domu, na pustyni, jakoś sobie poradzimy”. W swych snach kapral już przeniósł się do znajomego koczowiska Teshgol, do którego została jedna dobra noc marszu. Oczyma duszy wyraźnie widział, jak to się odbędzie — bez pośpiechu zdecyduje, co należy w domu naprawić w pierwszej kolejności, w tym czasie zostanie nakryty stół, a gospodyni, gdy wypiją już po drugim, zacznie powoli naprowadzać rozmowę na temat, jak to w domu bez chłopa… A umorusane dzieciaki — czwórka ich tam (a może piątka? nie pamięta…) — będą się kręcić przy nich, chcąc dotknąć broni… Zasypiając, pomyślał jeszcze: „Dobrze by się dowiedzieć, komu była potrzebna ta wojna, i spotkać go jakoś na wąskiej ścieżce…”

No bo rzeczywiście — komu?

3

Śródziemie, strefa sucha
Informacje przyrodniczo — historyczne

W historii każdego Świata, również Sródziemia, występują regularne zmiany epok klimatycznych — wilgotnych i suchych: powstawanie i topnienie czap lodowych na biegunach oraz pasm pustyń podporządkowane jest jednemu rytmowi, tworzącemu jakby puls globu. Te naturalne cykle kryją się przed wzrokiem historyków i skaldów pod zadziwiającym kalejdoskopem narodów i kultur, mimo iż właśnie one w znacznym stopniu rodzą ów kalejdoskop. Zmiana cyklu klimatycznego może odegrać w historii kraju, czy nawet całej cywilizacji rolę znacznie większą, niż działania wielkich reformatorów czy wyniszczające obce najazdy.

Tak więc, w Sródziemiu wraz ze swą Trzecią historyczną Erą, chyliła się ku upadkowi jeszcze jedna epoka — pluwialna. Trasy przenoszących wilgoć cyklonów coraz bardziej odchylały się ku biegunom planety i w pierścieniach pasatów, obejmujących trzydzieste szerokości obu półkul, wyraźnie widoczne stało się rozrastanie pustyń. Niedawno jeszcze równinę Mordoru pokrywała sawanna, a na zboczach Orodruiny rosły prawdziwe drzewa cyprysowe i cisy. Natomiast teraz pustynia nieubłaganie, akr za akrem pochłaniała resztki suchych stepów lgnących do podnóży górskich grzbietów. Linia śniegu w Górach Popielnych nieuchronnie przesuwała się ku górze, i strumienie, sycące Oazę w Gorgoroth, coraz bardziej przypominały gasnące z powodu nieznanej choroby dziecko. Gdyby tamtejsza cywilizacja była nieco bardziej prymitywna, a kraj biedniejszy, to wszystko tak by właśnie się działo. Proces ów rozciągnąłby się na wieki, a na takim odcinku czasu zawsze coś się może stać. Ale Mordor miał moc niezmierzoną, tak więc postanowiono nie czekać na „łaskę przyrody” i utworzyć obszerny i wydajny system nawadnianego rolnictwa z wykorzystaniem wody z dopływów jeziora Nurn.

Należy w rym miejscu wyjaśnić jedną rzecz. Nawadniane rolnictwo w strefie pustynnej jest bardzo wydajne, ale wymaga szczególnej troski. Chodzi o dużą zawartość rozpuszczonej w tutejszych wodach gruntowych soli. Najważniejszy problem polega na tym, by — nie daj Boże! — nie wyprowadzić jej na powierzchnię, gdyż to wiedzie do zasolenia produktywnej warstwy gruntu. Właśnie tak się stanie, jeśli w trakcie nawadniania wylane zostanie na pole zbyt dużo wody i gruntowe kapilary zostaną wypełnione na taką głębokość, że wody gruntowe uzyskają połączenie z powierzchnią. Siły kapilarne plus przygruntowe parowanie powodują przepompowywanie wody z głębin na powierzchnię, podobnie jak idzie do góry paliwo po płonącym knocie lampki, a procesu tego nie da się zatrzymać. Rolnik nie zdąży mrugnąć, jak okaże się, że zamiast pola ma pozbawione życia solnisko. Najgorsze zaś jest to, że w żaden sposób nie da się ponownie ukryć owej soli w głębinach ziemi.

Istnieją dwa sposoby na uniknięcie tego kłopotu. Po pierwsze, można bardzo ostrożnie podlewać uprawy — tak, by kapilarna wilgoć powierzchniowa nie zetknęła się z lustrem wód gruntowych. Po drugie, można stosować tak zwany system przemywania: należy okresowo doprowadzać na polach do nadmiaru wody przepływającej, która po prostu będzie zmywała stale przesączającą się z głębin sól i przenosiła ją na przykład do morza, czy innego końcowego zbiornika. Ale jest tu pewna subtelność: system przemywania można wykorzystywać tylko w dolinach dużych rzek, mających wyraziste wiosenne przybory wód, gdyż to one usuwają zgromadzoną przez cały rok sól. Przykładowo takie właśnie są naturalne warunki upraw w Khandzie skąd skopiowany został system nawadniania przez niedoświadczonych mordorskich inżynierów, szczerze uważających, że jakość nawadniania zależy od liczby sześciennych sążni wykopanego gruntu.