Выбрать главу

Wtedy wintowka nieoczekiwanie się odezwała. Jej stłumiony dźwięk dotarł do Minora z okolic parkingu.

– Darwinie – zawołała w tym momencie Sydney z oddali – on strzela do naszych aut…

Potem nastąpiły kolejne wystrzały ze snajperskiego karabinu Rosjanina. W końcu zaległa cisza.

Dar wyruszył znów w dół po zboczu, trzymając się drzew, które rosły gęsto aż do parkingu. Równocześnie próbował zajść Yaponchika z boku. Dotarł do skraju polany, na której stał dom, i szybko ocenił sytuację. Zabójca przestrzelił wszystkie opony land cruisera i taurusa. Minor dostrzegł Sydney, która kuliła się za dużym głazem na zachód od domku. Nigdzie jednak nie widział snajpera. Zagwizdał. Zauważyła go.

– Schodzi drogą, na piechotę – krzyknęła. – Bałam się wyjść, bo nie wiem, jaki jego broń ma zasięg.

– Nie ruszaj się z miejsca! – polecił jej Darwin. – Zostań przy wschodniej ścianie skalnej.

Zbliżył się do niej, kryjąc się to za skałą, to za drzewem, to znów za skałą. Czasem podbiegał, czasem kluczył lub przeskakiwał przez otwarty teren, jeśli nie mógł go uniknąć, mając w takich momentach nadzieję, że jeśli Yaponchik go teraz zabije, Syd zdoła sukinsyna namierzyć i zastrzelić. Na szczęście bez problemów zdołał dotrzeć do głazu, przy którym ukrywała się Sydney. Natychmiast dostrzegł przecięcia i rany na jej twarzy i rękach.

– Jesteś ranna! – krzyknął.

– Jesteś ranny! – zawołała w tym samym momencie Syd.

– Nic mi nie jest – odpowiedzieli oboje równocześnie.

Dar pokiwał głową, dotknął prawego ramienia Sydney i obejrzał jej zranienia na nadgarstkach i dłoniach. Potem przyjrzał się jej twarzy i szybko zdał sobie sprawę, że skaleczenia nie są poważne, choć mocno krwawią.

– Dostałaś odłamkiem? – spytał.

– Tak. Schowałam się za drzwiami, ale kiedy facet upuścił granat, sporo odłamków latało w powietrzu – odparła cicho Syd. Nadal kucała. – A ty jesteś cały pokrwawiony, Dar.

Minor spojrzał w dół, na swoją kamizelkę kuloodporną.

– To tylko krew Zukera. Wyłącznie – wyjaśnił.

– Nie żyje? – spytała. Darwin pokiwał głową. – Ale masz też krew na boku i z tyłu – ciągnęła Sydney. – Odwróć się. – Zrobił to, czując kłujący ból w prawym boku i z tyłu obu ud. – To nie jest krew Zukera – stwierdziła kobieta. – Wygląda na to, że ktoś chciał ci odstrzelić dupę.

– Świetnie – mruknął Dar, czując nagle napływające mdłości.

Syd dosłownie zdarła z niego spodnie maskujące i oglądała ranę.

– Przykro mi. To draśnięcie, lecz dość głębokie. Krwawienie już prawie ustało. Ale ucho również masz całe zakrwawione i wygląda paskudnie. A skąd ta krew na boku, pod kamizelką?

– Rykoszet – odparł Minor. – Pocisk utkwił tuż pod skórą. Nic mi nie będzie. Skoncentrujmy się na Yaponchiku. – Wyjrzeli, każde zza innego końca głazu i natychmiast cofnęli głowy. Nie padły żadne strzały. Land cruiser i taurus na płaskich oponach wyglądały smutno. – Sądzę, że się urwał – stwierdził Darwin. – Skierował się do suburbana.

– Stoi zaparkowany osiemset metrów dalej przy drodze. Jeśli… – zaczęła Syd.

– Wiem – przerwał jej Minor. Otarł policzek, wyczuł zapach krwi i przyjrzał się swoim dłoniom. Wytarł prawą rękę o nogawkę spodni. Krew pozostała.

– Jeśli za nim pójdziemy… – zaczęła znów Sydney.

– Czekaj. Daj mi sekundkę – poprosił Dar. Zamknął oczy i najdokładniej, jak potrafił, przypomniał sobie drogę dojazdową i związane z nią odległości. Wątpił, czy Yaponchik wybierze tę trasę, gdyż z pewnością wiedział, że niektóre pojazdy mogą się przemieszczać mimo uszkodzonych opon. Minor zastanowił się, co powinien teraz zrobić, i doszedł do wniosku, że najmądrzej będzie wykonać rozsądny taktyczny odwrót i przemieszczając się od jednego punktu snajperskiego do drugiego, poczekać na odsiecz.

Podejrzewał, że minie jeszcze kilka minut, zanim Yaponchik dotrze do samochodu. Później Rosjanin stanie się problemem Federalnego Biura Śledczego. Tyle że…

Darwin widział stąd jedną część drogi dojazdowej – ostry zakręt ze stromym nasypem na stronie północno-zachodniej i rozciągający się tam otwarty, bezdrzewny teren. Droga dojazdowa łączyła się z autostradą mniej więcej półtora kilometra dalej. W szczelinie pojazd byłby widoczny zaledwie przez kilka sekund, po czym zniknąłby między drzewami i wyjechał na autostradę. Minor uznał, że ma trochę czasu. Wręczył Sydney swój karabin M40.

– Jeśli zabójca wróci, strzelaj raczej z tego niż z kałasznikowa. – Kiedy zmagał się z ciężką kamizelką, zauważył po raz pierwszy wiszącą na piersiach Sydney lornetkę. – Skąd ją masz?

– Od Rosjanina, któremu odstrzeliłeś stopę – wyjaśniła.

– Nie żyje?

Gdy się skupił nad tą kwestią, lornetki zaczęły mieć dla niego sens. Yaponchik chciał wykorzystać jako obserwatorów jak najwięcej swoich towarzyszy. Syd potrząsnęła głową.

– Nie, jest nieprzytomny i w szoku. Obwiązałam mu własnym paskiem łydkę. Stracił mnóstwo krwi. Pewnie nie dożyje do przyjazdu policji i FBI, chyba że zjawią się tu wkrótce.

– Tego nigdy nie wiadomo… – zaczął Dar, po czym przerwał, ponieważ Sydney pokazała mu swój telefon komórkowy. Najwyraźniej udało jej się wrócić po pozostawioną przed domem torbę.

– Warren jest w drodze – oświadczyła.

Minor kiwnął głową. Tym bardziej należało gdzieś przycupnąć i przeczekać. Rzucił na ziemię ciężką kamizelkę kuloodporną i powiedział:

– Zachowaj czujność. Jeśli Rosjanin się zjawi, strzelaj z mojego karabinu. Wracam za kilka minut.

***

Darwin pędził jak szalony. Odkrył, że bieganie z raną po postrzale pociskiem kaliber 7,62 milimetra nieźle boli, zwłaszcza kiedy nieco już opadł poziom adrenaliny we krwi. Szczególnie bolesne okazało się zsuwanie po trawiastym zboczu tuż pod domkiem, bieg pod długim gankiem i wspinaczka w poszukiwaniu szlaku obok starego wozu, a także ślizg po stromym wzgórzu do miejsca, w którym wyjście z kopalni złota otwierało się w wąwóz. Czuł, że jego rany pod podartymi spodniami znowu krwawią, kiedy sapiąc i dysząc, wspinał się na stromy szlak po wschodniej stronie wąwozu, a potem zeskoczył pod skalny występ do swojego poprzedniego gniazda snajperskiego.

Tutaj zatrzymał się na sekundę i zapatrzył w skalne podłoże – nie dla złapania oddechu, ale z powodu zdumienia ilością odbitych od ścian kul. A przecież niedawno jeszcze tutaj leżał. Poncho i plecak zawierający uszyty przez niego strój ze skrawków garnitur były poszatkowane na strzępy. Zauważył też, że przynajmniej dwa magazynki do „lekkiej pięćdziesiątki” zostały podziurawione niczym puszki na strzelnicy. Monitor rozbiła na kawałki jakaś zbłąkana kula. To przekreśliło przygotowany przez Minora plan A. Czyli że nie zobaczy, kiedy i czy w ogóle Yaponchik dotrze do chevroleta suburbana.

Skoczył do szczeliny i wyciągnął z niej barretta model 82A1 kaliber.50. Potężny karabin był cały. Minor szybko napełnił wielkie kieszenie zarówno pociskami przeciwpancernymi, jak i zwykłymi, po czym z bronią w rękach pobiegł skalną krawędzią z powrotem do podstawy wąwozu.

Zapomniał, jak ciężka i nieporęczna jest ta „lekka pięćdziesiątka”. Powiększający dziesięciokrotnie celownik teleskopowy dodawał jej jeszcze wagi. Będąc w marines, Dar zawsze żałował radiooperatorów i żołnierzy odpowiedzialnych za broń ciężką. Nieszczęśnicy nosili na plecach prawdziwe ciężary, takie jak sprzęt radiowy szyfrująco-deszyfrujący PRC-77, karabiny maszynowe M60 albo granatnik M79 na pociski kaliber czterdzieści milimetrów. Minor zastanowił się, czy wszyscy ci mężczyźni… to znaczy ci, którzy przeżyli… przypłacili tamtą wojnę chorobą kręgosłupa.