Выбрать главу

Krawędź skrzyni nieco wystawała z namiotu. Czy złodzieje znowu spróbują? Na wszelki wypadek Faile wyjęła Róg ze skrzyni – zabierała go ze sobą, gdy musiała załatwić potrzeby fizjologiczne. Wreszcie schowała go w skalnym zagłębieniu, a wróciwszy, wysłała Cha Faile na nocny patrol z dala od namiotu. Niechętnie pozostawili ją bez straży, ale Faile jasno uświadomiła im, że obawia się napięć pomiędzy członkami konwoju.

To wystarczy. Światłości, niechaj wystarczy.

Minęły godziny, a Faile wciąż kucała w tej samej pozycji, gotowa, by skoczyć i podnieść alarm w chwili, gdy ktoś będzie chciał wejść do namiotu. Z pewnością złodziej ponowi próbę, teraz, gdy Faile była niby chora.

Nic. Bolały ją mięśnie, ale ona ani drgnęła. Gdzieś na zewnątrz mógł czaić się złodziej. Mógł się zastanawiać, czy to właściwy moment, by uderzyć, skraść Róg i umknąć z nim do swych panów.

Nocną ciszę przeszył krzyk.

Faile zawahała się. Co to było?

„Ten krzyk” – pomyślała, zastanawiając się, skąd dobiegł. – „Rozległ się… na zachód od obozu”. Tuż obok miejsca, w którym ukryła Róg. Faile zaklęła, podejmując błyskawiczną decyzję. Skrzynka była pusta. Jeśli połknęła przynętę i te krzyki miały za zadanie wywabić ją z namiotu, nic nie straci. Jeśli jednak złodziej przewidział jej działania…

Wypadła z namiotu, podczas gdy inni gramolili się ze swych posłań.

Członkowie Cha Faile gnali poprzez obóz. Wrzask powtórzył się. Towarzyszył mu koszmarny skrzek, taki, jaki słyszeli już wcześniej. Faile ruszyła poprzez rzadkie, nakrapiane chwasty. Był to głupi krok, zważywszy, że w Ugorze nawet gałązka mogła zabić, ale nie była w stanie myśleć.

Do miejsca, w którym ukryła Róg, dobiegła pierwsza. Stał tam nie tylko Vanin, ale także Harnan. Vanin piastował w swych potężnych ramionach Róg Valere, zaś Harnan zmagał się z jakimiś bestiami o czarnym futrze, krzycząc i wywijając mieczem.

Vanin popatrzył na Faile i zrobił się blady niczym koszula Białych Płaszczy.

– Złodziej! – wrzasnęła Faile. – Zatrzymajcie go! Skradł Róg Valere!

Vanin krzyknął, porzucając Róg, jak gdyby został przezeń ukąszony, a potem oddalił się pędem. Światłości, jak na kogoś o znacznej tuszy poruszał się bardzo szybko! Schwycił Harnana za ramię i pociągnął w bok, podczas gdy bestie wydały z siebie straszne zawodzenie.

W oddali rozległy się kolejne ryki. Faile przypadła do ziemi i zabrała Róg. Ci ludzie nie był zwykłymi złodziejami. Nie tylko przejrzeli jej plan, ale przewidzieli także, gdzie ukryje Róg. Poczuła się jak wiejska dziewczyna, która dała się nabrać chłopakowi z miasta, i to oszustowi.

Ci, którzy nadbiegli, stanęli jak zamurowani, zdumieni bądź to widokiem Rogu, bądź bestii. Monstrum wrzasnęło – wyglądało jak niedźwiedź ze zbyt dużą ilością łap, choć było większe od jakiegokolwiek niedźwiedzia, którego Faile widziała. Potknęła się i upadła. Nie było czasu szukać złodziei, ponieważ bestia zmierzała ku straży Faile. Jednemu z ludzi Cha Faile oderwała głowę, skrzecząc.

Faile krzyknęła, wrażając nóż w ciało monstrum, podczas gdy Arrela cięła jedno z jego ramion swoim mieczem. Zaraz potem pojawiła się druga bestia.

Faile odskoczyła i rzuciła nożem. Trafiła – a przynajmniej tak się wydawało, bo bestia zawyła ze złości lub bólu. Kiedy pojawił się jadący na koniu Mandevwin z pochodnią w ręku, ujrzeli, że potwór ma oblicze owada z licznymi zębami o kształcie żądeł. Nóż Faile wystawał z jego bulwiastego oka.

– Chrońcie panią! – zawył Mandevwin. Znajdujący się nieopodal żołnierze Legionu Czerwonej Ręki razili bestię włóczniami, zmuszając ją do odwrotu i porzucenia Arreli, która szamotała się, krwawiąc.

Faile cofnęła się, a Cha Faile otoczyli ją kordonem. Popatrzyła na przedmiot trzymany w rękach. Róg Valere, wyciągnięty z sakwy, do której sama go włożyła. Mogłaby w niego zadąć…

„Nie” – pomyślała. – „Jest przypisany Cauthonowi”. W jej rękach byłby tylko zwykłym rogiem.

– Uważajcie! – wołał Mandevwin, cofając tańczącego konia, bo jedna z bestii ruszyła ku niemu. – Verdin, Laandon, potrzebujemy więcej włóczni! Ruszamy! Te bestie walczą jak dziki. Ruszajcie na nich, a potem przebijcie włóczniami!

Taktyka zadziałała w stosunku do jednego z potworów, drugi jednak zaatakował Mandevwina wydającego rozkazy i schwycił jego konia za kark. Bestia odepchnęła żołnierzy, którzy usiłowali na nią natrzeć, zaś Mandevwin upadł na ziemię, jęcząc.

Wciąż mocno przyciskając Róg do piersi, Faile biegiem ruszyła ku żołnierzom z Legionu Czerwonej Ręki, którzy razili włóczniami pierwszego z potworów. Faile chwyciła pochodnię i rzuciła ją w kierunku bestii, podpalając jej futro na plecach. Bestia ryknęła, gdy ogień sięgnął jej kręgosłupa, a futro zapłonęło niczym sucha hubka. Potwór padł na martwego konia Mandevwina z rozwaloną głową, miotając się i rycząc.

– Pozbierajcie rannych! – wydała rozkaz Faile. Ujęła za ramię żołnierza z Legionu Czerwonej Ręki. – Zajmijcie się Mandevwinem!

Mężczyzna popatrzył na Róg, który trzymała, szeroko otwartymi oczami, następnie otrząsnął się i skinął głową. Potem przywołał dwóch innych żołnierzy, by pomogli mu nieść Mandevwina.

– Pani? – zapytała Aravine, zatrzymując się obok pobliskich krzaków. – Co się dzieje?

– Dwóch ludzi z Legionu Czerwonej Ręki usiłowało skraść coś, co przewoziłam – odrzekła Faile. – Teraz musimy się stąd oddalić.

– Ale…

– Słuchaj! – nakazała Faile, wpatrując się w ciemność.

W oddali rozległ się tuzin ryków, towarzyszący jękom umierających bestii.

– Te wrzaski przyciągnęły inne potwory, podobnie jak zapach krwi. Ruszamy. Jeśli zapuścimy się jeszcze dziś dostatecznie daleko w głąb Spustoszonych Ziem, może zdołamy się uratować. Zbudźcie ludzi w obozie i wsadźcie rannych na konie. Niech wszyscy przygotują się do szybkiego wymarszu. Pośpieszcie się!

Aravine skinęła głowa i odeszła. Faile poparzyła w stronę, gdzie zniknęli Harnan i Vanin. Miałaby ochotę ich ścigać, ale ich tropienie nocą spowodowałoby spowolnienie marszu, co oznaczałoby śmierć jeszcze tej nocy. Poza tym, skąd można było wiedzieć, jakimi środkami dysponowała para Sprzymierzeńców Ciemności?

Uciekli. I, Światłości, Faile miała nadzieję, że nie dała się zwieść w większym stopniu, niż to się wydawało. Jeśli Vanin zdołał w jakiś sposób przygotować replikę Rogu, być może upuścił ją celowo i pozwolił, by Faile ją podniosła, a sam w tym czasie uciekł…

Faile nie wiedziała, jak sytuacja wygląda naprawdę. Jeżeli dostarczy Matowi fałszywy Róg na Ostatnią Bitwę, być może zgubi ich wszystkich. Ta myśl prześladowała ją, podczas gdy członkowie konwoju śpiesznie ruszyli w ciemnościach, mając nadzieję, że Światłość i szczęście pozwoli im uniknąć niebezpieczeństw czających się w mrokach nocy.

36

Rzeczy niezmienne.

Coś złego działo się z Randem.

Nynaeve mocno przylgnęła do stalagmitu, który znajdował się w głębinach Szczeliny Zagłady. Ze wszystkich sił starała się nie dopuścić, by wiatr nie strącił jej w nicość, która rozpościerała się z przodu. Moiraine nazywała to istotą Czarnego, ale czy nicość ta emanowała Prawdziwą Mocą? Albo, co gorsza, jeśli istota Czarnego przeniknęła do świata, czy nie oznaczało to, że on sam wydostał się na wolność? Czymkolwiek jednak nicość ta była, jej natura była czystym złem, a to przepełniało Nynaeve strachem większym niż jakikolwiek, który kiedykolwiek odczuwała.