Выбрать главу

Czuł jednak, że nadal była zła.

– Na Światłość, Pevaro, zapominam, że jesteś starsza od większości drzew – powiedział.

– Hmm… – westchnęła. – Najpierw jestem rzemieniem, teraz starsza niż drzewa. Zakładam, że żadna z kilku tuzinów prac, które wykonywałeś w życiu, nie wymagała treningu w rozmowie z damą?

Wzruszył ramionami. Kiedy był młodszy, pewnie by się przejął popełnianymi przez siebie niezręcznościami, ale już się nauczył, że nie da się tego uniknąć, a próby tylko pogarszały sytuację. Dziwne, ale wyglądała na zadowoloną z jego reakcji. Pomyślał, że pewnie kobiety lubią wprawiać mężczyzn w zakłopotanie.

Jej rozbawienie zniknęło jednak natychmiast, gdy rzuciła okiem na niebo. Nagle przypomniał sobie o pustych polach w dole. O martwych drzewach. O pomrukach grzmotu. To nie był czas na radość i miłość. Ale zdał sobie sprawę, że z jakiegoś powodu właśnie dlatego ich usilnie szukał.

– Powinniśmy wkrótce wyruszyć – powiedział. – Jaki masz plan?

– Taim będzie cały czas otoczony przez swoich pachołków. Jeśli będziemy nadal atakować tak, jak do tej pory, potną nas na strzępy. Musimy podkraść się do niego niezauważenie.

– A jak to zrobimy?

– To zależy. Jak bardzo szalone rzeczy jesteś w stanie robić, jeśli wymaga tego sytuacja?

Dolina Thakan’dar nurzała się w dymie, zniszczeniu i śmierci.

Rhuarc przechadzał się dumnie po pobojowisku z Traskiem i Baelderem przy boku. Byli jego braćmi z Czerwonych Tarcz. Wcześniej ich nie spotkał, dopiero kiedy się tu znalazł, ale i tak byli jego braćmi, a więź łącząca ich wzmocniła się jeszcze przez przelaną krew Pomiotu Cienia i zdrajców.

Błyskawica rozdarła niebo, uderzyła niedaleko. Pod stopami Rhuarca trzeszczały odłamki szkła, w które błyskawica zmieniła piasek. Wraz z Traskiem i Baelderem znaleźli schronienie pod ciałami martwych Trolloków, tworzących stos, pod którym przykucnęli. Burza wreszcie nadeszła, ze wściekłymi wiatrami atakującymi dolinę i niemal zrywającymi zasłonę z jego twarzy.

Ciężko było cokolwiek zobaczyć; mgła rozwiała się, ale niebo pociemniało, a porywy wiatru podrywały z ziemi tumany pyłu i dymu. Grupki ludzi walczyły o łupy.

Nie istniały już linie walki. Dzisiejszy wczesny atak Myrddraali i totalny szturm Trolloków ostatecznie przełamały obronę u wejścia do doliny. Tairenianie i Zaprzysiężeni wycofali się w głąb doliny, w kierunku Shayol Ghul, i teraz większość z nich walczyła u podnóża góry.

Na szczęście, Trolloków, którzy zajęli dolinę, nie było zbyt dużo. Wiele padło także na przełęczy i podczas długiego oblężenia Thakan’dar. Liczba pozostałych przy życiu prawdopodobnie nie przekraczała liczebnością Obrońców.

Nie likwidowało to problemu – ale jego zdaniem znacznie poważniejsze zagrożenie stanowili Niehonorowi, noszący czerwone zasłony. Byli wszędzie w dolinie, jak Aielowie. Rhuarc polował w tej krainie śmierci, gdzie mgła i wirujący kurz uniemożliwiały zobaczenie czegokolwiek.

Czasami natykał się na grupy Trolloków, ale większość została zapędzona przez Pomory do walki z regularnym wojskiem Tairenian i Domani.

Rhuarc pomachał do swych braci, którzy ruszyli w szalejącej burzy skrajem doliny. Dzięki Światłości, żołnierze i przenoszący utrzymali ścieżkę na górę, gdzie Car’a’carn walczył z Odbierającym Wzrok.

Rand al’Thor będzie musiał wkrótce zakończyć tę bitwę. Rhuarc podejrzewał, że Cień niedługo zawładnie doliną.

Minęli grupę Aielów wykonujących taniec włóczni ze zdrajcami w czerwonych zasłonach. Wielu zdrajców umiało przenosić, ale chyba nikt z tu obecnych. Rhuarc z dwoma towarzyszami skoczyli do tańca, rzucając włóczniami.

Czerwone zasłony walczyły dobrze; Trask porzucił ambicje w czasie tej walki, zabijając jednego z czerwoną zasłoną, gdy ten upadł. Bójka zakończyła się ucieczką pozostałych przy życiu noszących czerwone zasłony. Rhuarc zastrzelił jednego z łuku, Baelder położył drugiego. Strzelanie w plecy nie było czymś, co zrobiliby, walcząc z prawdziwymi Aielami, ale te kreatury były gorsze niż Pomiot Cienia.

Trzech pozostałych Aielów skinęło głowami w podziękowaniu za pomoc. Dołączyli do nich i wspólnie ruszyli ku Szczelinie Zagłady, by sprawdzić, jak daje sobie radę obrona. Na szczęście wojska utrzymały miejsce. Wielu należało do Zaprzysiężonych Smokowi, którzy jako ostatni dołączyli do walk, a ich oddziały składały się głównie z cywilów. Owszem, były między nimi Aes Sedai, a nawet kilkoro Aielów i dwóch Asha’manów, jednak większość dzierżyła nieużywane od lat miecze czy kije służące prawdopodobnie jako narzędzia rolnicze.

Walczyli z Trollokami jak zapędzone w kąt wilki. Rhuarc pokręcił głową. Gdyby zabójcy drzew walczyli swego czasu równie zajadle, może Laman nie straciłby tronu.

Błyskawica uderzyła, zabijając kilkoro obrońców. Rhuarc zamrugał, usuwając z oczu powidok błysku, odwrócił się i zaczął uważnie śledzić otoczenie, mimo silnego wiatru. Tam.

Dał znak braciom, by trzymali się z tyłu i prześlizgnął się naprzód kucając. Wziął garść szarego pyłu wyglądającego jak popiół, który pokrywał ziemię i wtarł trochę w swoje ubranie oraz twarz; wiatr zwiał resztę z jego palców.

Poruszał się szybko ze sztyletem w zębach. Jego cel stał na małym wzgórzu, śledząc bitwę. Jeden z czerwonych zasłon, z odkrytą twarzą, na której widniał szeroki uśmiech. Nie miał zębów szpiczasto spiłowanych. Wszyscy ze spiłowanymi mogli przenosić, ale niektórzy i bez tego również potrafili to robić. Rhuarc nie wiedział, na czym to polegało.

Ten był przenoszącym, co okazało się, gdy przywołał Ogień jak włócznię i posłał go w stronę walczących nieopodal Tairenian. Rhuarc podkradał się powoli wzdłuż skalnego zagłębienia.

Chcąc, nie chcąc, patrzył, jak czerwona zasłona zabija obrońców jednego po drugim, nie przyśpieszył jednak. Kontynuował mozolne skradanie się, słysząc skwierczenie ognia i widząc, jak Czerwona Zasłona stoi z rękami za plecami, z falami Mocy uderzającymi wokół niego.

Mężczyzna nie widział go. Choć niektórzy z nich walczyli jak Aielowie, wielu tego nie potrafiło. Nie umieli się cicho skradać i chyba nie posługiwali się łukami i włóczniami tak biegle, jak powinni. Tacy, jak ten przed nim… Rhuarc wątpił, czy kiedykolwiek musieli się cicho poruszać, podkradać do wroga, zabić jelenia w leśnej głuszy. Po co, skoro mogli przenosić?

Mężczyzna nie zauważył, kiedy Rhuarc prześliznął się obok truchła Trolloka przy jego stopach, wyciągnął rękę i ciął go po ścięgnach. Upadł z krzykiem i zanim mógł dalej przenosić, Rhuarc poderżnął mu gardło, po czym ukrył się ponownie miedzy dwoma trupami.

Dwa Trolloki podbiegły sprawdzić, co się dzieje. Rhuarc zabił pierwszego, a drugiego gładko zrzucił, gdy ten się odwrócił, zanim miałyby szansę go zobaczyć. Potem ponownie wtopił się w otoczenie.

Nie pojawiło się więcej Pomiotu Cienia, więc wycofał się z powrotem do swoich ludzi. Podniósłszy się i puściwszy biegiem, minął małą sforę wilków rozprawiających się z dwoma Trollokami. Wilki zwróciły się w jego stronę z zakrwawionymi pyskami i postawionymi uszami, ale pozwoliły mu przejść, znikając bezgłośnie w dzikim wichrze w poszukiwaniu nowej ofiary.

Wilki. Pojawiły się podczas tej burzy bez deszczu i walczyły u boku ludzi. Rhuarc nie wiedział, jakie są generalnie losy bitwy. Widział, że niektóre oddziały króla Darlina wciąż formowały w oddali szyki. Kusznicy zajęli stanowiska przy Zaprzysiężonych Smokowi. Ostatnio, kiedy Rhuarc ich widział, prawie kończyły się im bełty, a dziwne pojazdy buchające parą, które dostarczały zaopatrzenie, leżały teraz zniszczone. Aes Sedai i Asha’man kontynuowali przenoszenie, by przeciwstawić się rzezi, ale z mniejszą energią, niż u nich widywał.