Выбрать главу

Aviendha wyprostowała się. Graendal była potężna i przewrotna. Była też wyjątkowo dobra w strącaniu z powietrza dopiero formowanych splotów.

Aviendha wysunęła rękę w bok i zaczęła splatać Ogień, Powietrze i Ducha. W jej dłoni pojawiła się lśniąca włócznia z ognia i światła. Przygotowała jeszcze pięć splotów Ducha i skoczyła naprzód.

Odgłosowi jej kroków towarzyszył pomruk trzęsącej się ziemi. Jasna jak kryształ błyskawica strzeliła z nieba i zamarzła w miejscu. Ludzie i zwierzęta wyli jednako, kiedy Ogary Ciemności rzuciły się na ostatnią linię obrony przed ścieżką prowadzącą do Randa.

Graendal zauważyła Aviendhę i zaczęła splatać ogień stosu. Aviendha utrąciła jej splot uderzeniem Ducha. Graendal zaklęła i zaczęła znowu splatać, ale Aviendha zaatakowała ponownie, rozcinając wiązkę na pół.

Cadsuane i Talaan uderzyły rozbłyskami ognia. Jeden z pojmanych Aielów rzucił się naprzód, osłaniając Graendal, i zginął ogarnięty płomieniami.

Aviendha mknęła przed siebie, ściskając świetlną włócznię, a ziemia rozmazywała się jej pod stopami. Wspomniała swój pierwszy wyścig, jedną z prób przez przyjęciem do Panien. Wtedy czuła za plecami wiatr, który pchał ją do przodu.

Teraz nie czuła wiatru, słyszała jedynie krzyk wojowników. Walczący Aielowie wzmocnili jeszcze jej determinację. Sam ich głos niósł ją w kierunku Graendal.

Przeklęta cisnęła splotem, zanim Aviendha zdążyła go zablokować potężną wiązką Ziemi, wymierzoną dokładnie pod stopy Aviendhy.

Skoczyła więc w górę.

Grunt eksplodował, kamienie poleciały na wszystkie strony, a siła wybuchu wyrzuciła ją wysoko w powietrze. Odłamki skał dotkliwie siekły ją po nogach, a w powietrzu zawirowały smugi krwi. Jej stopy zostały zmasakrowane, kości połamane i nadpalone.

Zacisnęła obie dłonie na włóczni z ognia i światła, otoczona gradem ostrych kamieni, tnących na strzępy jej szatę. Graendal uniosła wzrok, otwierając szeroko oczy i rozchylając wargi. Aviendha zrozumiała, że tamta użyje Prawdziwej Mocy, by Podróżować. Nie zrobiła tego do tej pory jedynie dlatego, że aby zabrać ze sobą pojmanych, musiałaby ich dotknąć wszystkich naraz, a nie chciała nikogo zostawiać.

Aviendha spojrzała w oczy Duszy Cienia w tej krótkiej chwili, kiedy płynęła zawieszona w powietrzu i ujrzała tam prawdziwy strach.

Powietrze zaczęło falować.

Ostrze włóczni Aviendhy wbiło się głęboko w bok Graendal.

W tej samej chwili obie zniknęły.

43

Pole kryształów.

Logain stał pośrodku pola kryształów, założywszy ręce za plecami. Na całych Wzgórzach szalała bitwa. Sharanie wyraźnie ustępowali pod naporem wojsk Cauthona, a jego zwiadowcy donieśli mu właśnie, że na całym Polu Merrilora armie Cienia przechodzą do odwrotu.

– Sądzę, że w takim razie nie będą cię potrzebować – stwierdziła Gabrelle, gdy zwiadowcy się oddalili. – Miałeś rację.

Poprzez więź wyczuł jej rozczarowanie i niezadowolenie.

– Muszę zadbać o przyszłość Czarnej Wieży – powiedział Logain.

– Nie chodzi ci o jej przyszłość – odparła cicho Gabrelle. Odniósł wrażenie, jakby mu groziła. – Chcesz się upewnić, że ty będziesz miał odpowiednią władzę. Nie zdołasz ukryć przede mną swoich uczuć.

Logain zdusił rodzący się gniew. Nie zamierzał znowu poddawać się ich mocy. Nie. Najpierw Biała Wieża, potem M’Hael i jego ludzie.

Długie dni tortur. Całe tygodnie.

„Będę silniejszy niż wszyscy inni” – pomyślał. To był jedyny sposób, czyż nie? – „Będą się mnie bać”.

Światłości. Oparł się ich wysiłkom, by go zdeprawować, przeciągnąć na stronę Cienia… wciąż jednak zastanawiał się, czy czegoś w nim wtedy nie złamali. Czegoś bardzo istotnego. Odwrócił wzrok, spoglądając w dal na pole kryształów.

Poczuł kolejny wstrząs. Ziemia drżała i kryształ zaczął miejscami pękać. Cały ten obszar niedługo ulegnie zniszczeniu. A razem z nim także i berło…

Władza.

– Ostrzegam cię, mieszkańcu lądu – w pobliżu rozległ się spokojny głos. – Mam do dostarczenia wiadomość i jeśli będę musiała złamać ci rękę, by ją dostarczyć, zrobię to.

„To akcent z Seanchan” – pomyślał Logain, odwracając się z lekkim grymasem. Seanchańska kobieta, której towarzyszył rosły Illianin, spierała się z jednym z jego ludzi. Dobrze wiedziała, jak modulować głos, by niósł się daleko, choć nie uciekała się wcale do krzyku. Jej opanowanie zaciekawiło Logaina.

Ruszył w jej stronę, a wtedy Seanchanka spojrzała na niego.

– Wyglądasz na kogoś nawykłego do dowodzenia – zawołała. – Czy to ciebie nazywają Logainem?

Skinął twierdząco głową.

– Amyrlin przesyła ci swoje ostatnie słowa – ciągnęła podniesionym tonem. – Musisz zanieść pieczęcie do Białej Wieży, by mogły zostać złamane w chwili, gdy rozbłyśnie światło! Powiedziała, że rozpoznacie znak, kiedy się pojawi.

Logain uniósł brwi. Skinął kobiecie głową, aby ją odprawić, po czym ruszył w przeciwną stronę.

– Wcale nie zamierzasz tego robić – odgadła Gabrelle. – Głupcze, te pieczęcie należą do…

– Do mnie – odparł Logain.

– Logainie – rzekła miękko Gabrelle. – Wiem, że cię zraniono, ale to nie czas na takie rozgrywki.

– Dlaczego nie? Czy to, jak potraktowała mnie Biała Wieża, nie było jedną wielką rozgrywką?

– Logainie. – Dotknęła jego ramienia.

Światłości, ta przeklęta więź! Żałował, że w ogóle ją do tego zmusił. Teraz, kiedy był z nią związany, czuł, że mówiła szczerze. O ile łatwiejsze byłoby życie, gdyby nadal mógł traktować wszystkie Aes Sedai z podejrzliwą nieufnością.

Brak obłudy. Czy to nie prowadziło do zguby?

– Lordzie Logainie! – W pobliżu rozległ się głos Desautela. Oddany Asha’man był potężny niczym kowal. – Lordzie Logainie, chyba je znalazłem!

Logain oderwał wzrok od Gabrelle i spojrzał w kierunku Desautela. Asha’man stał obok wielkiej bryły kryształu.

– Jest tutaj – rzekł Desautel, przecierając powierzchnię kryształu. – Widzisz?

Logain podszedł do niego i ukląkł, splatając kulę światła. Tak… dostrzegał coś w głębi kryształu. Wyglądało jak ludzka dłoń, ukształtowana z nieco innej materii, która zalśniła w blasku jego kuli. W dłoni zaś tkwiło złote berło o lekko wklęsłym wierzchołku.

Logain uśmiechnął się szeroko i zaczerpnął Jedynej Mocy. Pozwolił, by saidin spłynął poprzez niego w kryształ, chcąc roztrzaskać go uderzeniem splotu, tak jak rozłupywał kamienie.

Ziemia zadrżała, kryształ jednak nie poddawał się. Im mocniej uderzał, tym silniejsze stawały się wstrząsy dookoła.

– Logainie… – zaczęła Gabrelle.

– Odsuń się – przerwał jej. – Będę chyba musiał spróbować ogniem stosu.

Przez więź popłynęła fala paniki. Na szczęście Gabrelle nawet nie próbowała mówić mu, co jest zakazane, a co nie. Asha’mani nie musieli być posłuszni prawu Białej Wieży.

– Logainie!

Kolejne wołanie. Czy oni nie mogą zostawić go w spokoju? Zaczął przygotowywać splot.

– Logainie! – Androl zbliżył się do niego, dysząc ciężko i padł na kolana. Twarz miał nadpaloną i poparzoną, wyglądał gorzej niż śmierć. – Logainie… Uchodźcy z Caemlyn… Cień posłał do ruin Trolloki, żeby wycięły ich w pień. Światłości! To jedna wielka rzeź.

Logain splótł ogień stosu, nie cisnął nim jednak, tylko trzymał go w pogotowiu, patrząc na kryształ i zamknięte w nim złote trofeum.

– Logainie… – ciągnął Androl z rozpaczą. – Reszta została tam, żeby walczyć, są jednak zbyt wyczerpani. Nie mogę nigdzie znaleźć Cauthona, a żołnierze, do których dotarłem, są zbyt zajęci walką, żeby nam pomóc. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z dowódców wiedział, że Trolloki są w ruinach. Światłości!