Sznuruję usta.
– Nie dąsaj się – rzuca ostrzegawczo, a w jego oczach pojawia się złowróżbny znak.
Oczywiście, że nie pyta o adres mojej matki. On go już zna, prześladowca jeden. Kiedy zatrzymuje się przed domem, nie komentuję tego. Bo i po co?
– Masz ochotę wstąpić? – pytam nieśmiało.
– Muszę się zająć pracą, Anastasio, ale zjawię się wieczorem.
O której godzinie?
Ignoruję nieprzyjemne ukłucie rozczarowania. Dlaczego pragnę spędzać każdą chwilę z tym kontrolującym wszystko bogiem seksu? Ach tak, zakochałam się w nim, a on umie latać.
– Dziękuję… za więcej.
– Cała przyjemność po mojej stronie, Anastasio. – Całuje mnie, a ja wdycham jego cudowny, Christianowy zapach.
– Do zobaczenia wieczorem.
– Spróbuj mnie tylko powstrzymać – szepcze.
Macham mu, gdy odjeżdża w blasku słońca. Nadal mam na sobie jego bluzę i bieliznę i jest mi za ciepło.
Mamę zastaję w kuchni. Nie każdego dnia gości u siebie miliardera, więc strasznie się denerwuje.
– Jak tam, skarbie? – pyta i oblewam się rumieńcem, ponieważ na pewno wie, co robiłam zeszłej nocy.
– Dobrze. Christian zabrał mnie rano na szybowanie. – Mam nadzieję, że tą informacją odwrócę jej uwagę.
– Szybowanie? Takie w małym samolocie bez silnika? To masz na myśli?
Kiwam głową.
– Wow.
Patrzy na mnie bez słowa, ale w końcu bierze się w garść i wraca do przepytywania.
– Jak się udał wieczór? Rozmawialiście?
Jezu. Moje policzki są purpurowe.
– Rozmawialiśmy. I wczoraj, i dzisiaj. Jest już lepiej.
– To dobrze. – Kieruje uwagę z powrotem na cztery książki kucharskie rozłożone na kuchennym stole.
– Mamo… gdybyś chciała, to ja mogę się zająć gotowaniem.
– Och, skarbie, to miłe z twojej strony, ale sama chcę to zrobić.
– Okej.
Krzywię się, mając świadomość, że zdolności kucharskie mamy są mocno ograniczone. Ale może coś się w tej kwestii zmieniło, odkąd zamieszkała z Bobem w Savannah. Swego czasu stołowania się u niej nie życzyłabym nawet – kogo nienawidzę? Ach tak – pani Robinson, to znaczy Elenie. No, jej może jednak życzę. Czy poznam kiedyś tę przeklętą kobietę?
Postanawiam wysłać Christianowi krótki mejl z podziękowaniem.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Szybownictwo jako przeciwieństwo niskich lotów
Data: 2 czerwca 2011, 10:20 EST
Adresat: Christian Grey
Czasami naprawdę wiesz, jak sprawić dziewczynie przyjemność. Dziękuję. Ana x
Nadawca: Christian Grey
Temat: Szybownictwo a niskie loty
Data: 2 czerwca 2011, 10:24 EST
Adresat: Anastasia Steele
Wolę i jedno, i drugie od Twojego chrapania [6]. Ja też się dobrze bawiłem. Ale tak jest zawsze, gdy spędzam czas z Tobą. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: CHRAPANIE
Data: 2 czerwca 2011, 10:26 EST
Adresat: Christian Grey
JA NIE CHRAPIĘ. A jeśli nawet, to mało szarmanckie z Twojej strony, że o tym wspominasz. Nie jest Pan dżentelmenem, Panie Grey! A przyjechał Pan przecież na dalekie południe! Ana
Nadawca: Christian Grey Temat: Somnologia Data: 2 czerwca 2011, 10:28 EST Adresat: Anastasia Steele
Nigdy nie twierdziłem, że jestem dżentelmenem, Anastasio, i sądzę, że wielokrotnie miałaś okazję się o tym przekonać. Nie przestraszyły mnie Twoje KRZYKLIWE wersaliki. Ale przyznam się do małego niewinnego kłamstwa – nie chrapiesz. Ale mówisz. I to jest fascynujące. A co z buziakiem dla mnie?Christian Grey Łajdak i prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
O w mordę. Wiem, że mówię przez sen. Kate wiele razy mi o tym wspominała. Co u licha powiedziałam? O nie.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Puść farbę
Data: 2 czerwca 2011, 10:32 EST
Adresat: Christian Grey
Jesteś łajdakiem i draniem – z całą pewnością nie dżentelmenem.Co w takim razie mówiłam? Żadnych buziaków, dopóki mi tego nie powiesz!
Nadawca: Christian Grey
Temat: Śpiąca mówiąca królewna
Data: 2 czerwca 2011, 10:35 EST
Adresat: Anastasia Steele
Byłoby to z mojej strony niezwykle mało szarmanckie, a za coś takiego udzielono mi już dzisiaj reprymendy. Jeśli będziesz grzeczna, to niewykluczone, że wieczorem Ci powiem. A teraz naprawdę muszę już pędzić na zebranie. Na razie, mała. Christian GreyPrezes, łajdak i drań, Grey Enterprises Holdings, Inc.
W porządku! Aż do wieczora nie odezwę się ani słowem. Jezu. Pewnie powiedziałam przez sen, że go nienawidzę, albo co gorsza, że go kocham. Och, mam nadzieję, że nie. Nie jestem gotowa, aby to powiedzieć, a on z całą pewnością nie jest gotowy, aby coś takiego usłyszeć, nawet gdyby chciał. Patrzę gniewnie na komputer i postanawiam, że bez względu na to, co przyrządza mama, ja upiekę chleb – wyrabianie chleba dobrze podziała na moją frustrację.
Mama zdecydowała się na gazpacho i grillowane steki marynowane w oliwie z oliwek, czosnku i soku z cytryny. Christian lubi mięso, a to proste danie. Bob się zaoferował, że rozpali grilla. Ci faceci – oni naprawdę lubią zabawy z ogniem.
Drepczę za mamą w supermarkecie, pchając wózek. Gdy docieramy do działu mięsnego, dzwoni mój telefon. Szukam go w torebce, myśląc, że to może Christian. Nie rozpoznaję numeru.
– Halo? – pytam bez tchu.
– Anastasia Steele?
– Tak.
– Z tej strony Elizabeth Morgan z SIP.
– Och, witam.
– Dzwonię, aby zaproponować ci pracę asystentki pana Jacka Hyde’a. Chcielibyśmy, abyś zaczęła w najbliższy poniedziałek.
– Wow. Super. Dziękuję!
– Znasz szczegóły dotyczące wynagrodzenia?
– Tak. Tak… to znaczy przyjmuję waszą ofertę. Chętnie podejmę pracę w waszym wydawnictwie.
– Doskonale. W takim razie do zobaczenia w poniedziałek o ósmej trzydzieści, tak?
– Do zobaczenia. I dziękuję.
Uśmiecham się promiennie do mamy.
– Masz pracę?
Kiwam z zadowoleniem głową, a ona wydaje głośny pisk i ściska mnie pośrodku supermarketu Publix.
– Gratulacje, kochanie! Musimy kupić szampana! – Klaszcze w dłonie i podskakuje. Ta kobieta ma lat czterdzieści dwa czy dwanaście?
Zerkam na wyświetlacz telefonu i marszczę brwi; nieodebrane połączenie od Christiana. On nigdy do mnie nie dzwoni. Natychmiast oddzwaniam.
– Anastasia – odbiera natychmiast.
– Cześć – mówię nieśmiało.
– Muszę wrócić do Seattle. Coś mi wypadło. Jestem teraz w drodze do Hilton Head. Przeproś, proszę, mamę w moim imieniu. Nie dam rady zjawić się na kolacji.
– Mam nadzieję, że to nic poważnego?
– Pojawił się problem, który muszę rozwiązać. Jutro się zobaczymy. Przyślę po ciebie na lotnisko Taylora, jeśli sam nie będę mógł tego zrobić. – Wydaje się chłodny. Wręcz rozgniewamy. Ale po raz pierwszy nie myślę od razu, że to moja wina.
– Okej, mam nadzieję, że rozwiążesz problem. Bezpiecznego lotu.
– Nawzajem, mała – mówi i z tymi słowami wraca mój Christian. A potem się rozłącza.
O nie. Ostatni jego „problem” to było moje dziewictwo. Jezu, mam nadzieję, że to nic z tych rzeczy. Patrzę na mamę. Radość na twarzy zastąpiła troska.
– To Christian. Musi wracać do Seattle. Kazał cię przeprosić.