— Wiele razy słuchałeś opowieści Kopolimera? Endos przytaknął i uśmiechnął się, choć w jego oczach pojawił się cień bólu.
— Przypuszczam — kontynuował Teppic — że twoje uszy po jakimś czasie rozwinęły ochronne szorstkie powierzchnie. Endos kiwnął głową.
— Mów dalej — zachęcił.
Teppic zerknął na Ptagonala, który w swojej taramasalacie smętnie kreślił kąty proste.
— Chętnie zostałbym tu i przez cały dzień słuchał, jak mnie słuchasz — zapewnił. — Ale muszę porozmawiać z tym człowiekiem.
— Zdumiewające — rzekł Endos, zanotował coś i zwrócił uwagę na rozmowę w dalszej części stołu.
Jeden z filozofów oświadczył, że chociaż prawda to piękno, jednakże piękno wcale nie musi być prawdą, i wybuchła bójka. Endos słuchał uważnie[24].
Teppic przeszedł wzdłuż stołu do miejsca, gdzie Ptagonal siedział pogrążony w nieutulonym żalu i w tej chwili zaglądał podejrzliwie pod warstwę ciasta.
Teppic zerknął mu przez ramię.
— Chyba coś się tam poruszyło — zauważył.
— Aha — rzekł geometra, zębami wyciągając korek z amfory. — Tajemniczy młody człowiek w czerni, z zaginionego królestwa.
— Miałem nadzieję, że pomożesz mi je odnaleźć. Słyszałem, że miałeś kilka bardzo niezwykłych idei.
— To musiało nastąpić — oświadczył Ptagonal. Wyjął dwa suwaki i starannie zmierzył ciasto. — Czy to stała? Jak ci się wydaje? Nieprzyjemna koncepcja.
— Słucham? — nie zrozumiał Teppic.
— Średnica mieści się w obwodzie. No wiesz. Powinna się zmieścić trzy razy. Tak można by pomyśleć. Ale czy naprawdę? Nie. Trzy przecinek jeden cztery jeden i mnóstwo innych cyferek. Nie ma końca małym łobuzom. Wiesz, jak mnie to denerwuje?
— Myślę, że denerwuje cię to niepomiernie — odparł uprzejmie Teppic.
— Właśnie. Fakt ten mówi mi, że Stwórca używał nieodpowiednich kół. To nawet nie jest porządna liczba! Rozumiesz, trzy przecinek pięć można by uszanować. Albo trzy przecinek trzy. To by wyglądało jak należy.
Smętnie wpatrywał się w ciasto.
— Przepraszam, ale mówiłeś chyba, że to musiało nastąpić…
— Co? — spytał Ptagonal z głębin swego zasmucenia. — Pij! — zaproponował.
— Co musiało nastąpić? — podpowiedział Teppic.
— Nie ma żartów z geometrią, przyjacielu. Piramidy? Niebezpieczne zabawki. Sami się prosili o kłopoty. — Ptagonal sięgnął niepewnie po puchar z winem. — Niby jak długo, ich zdaniem, mogli je budować większe i większe? Znaczy, ich zdaniem, skąd się brała ta energia? Przecież… — czknął — tam byłeś, prawda? Zauważyłeś, jakie tam wszystko wydaje się powolne?
— O tak — przyznał chłodno Teppic.
— To dlatego, że wysysają cały czas. Piramidy. I muszą go wypalić. Nazywają to flarami. Uważają, że ładnie wyglądają, ale one spalają ich czas!
— Wiem tylko, że powietrze sprawia wrażenie, jakby je ktoś wygotował w skarpecie. I nic się naprawdę nie zmienia, nawet jeśli nie zostaje takie samo.
— No właśnie. A powód jest taki, że to czas przeszły. Używają czasu przeszłego na nowo, bez przerwy. Piramidy zabierają nowy czas. A jeśli piramida nie może go wypalić, energia narasta… — Przerwał. — Przypuszczam — podjął — że w końcu ucieka pęknięciem. W przestrzeni.
— Byłem tam, zanim królestwo, no, zniknęło — wyjaśnił Teppic. — Zdawało mi się, że widziałem, jak piramida się obraca.
— No i widzisz. Prawdopodobnie przesunęła wymiary o dziewięćdziesiąt stopni — doszedł do wniosku Ptagonal pewnym głosem prawdziwie pijanego.
— To znaczy, że długość jest wysokością, a wysokość szerokością? Ptagonal pogroził mu drżącym palcem.
— Nienienie — zawołał. — Długość jest wysokością, wysokość głębokością, głębokość szerokością, a szerokość… — czknął — …czasem. To też wymiar, rozumiesz? Czterech jest drani. A czas do nich należy. Dziewięćdziesiąt cosiów do pozostałych trzech. Stopni, znaczy się. Tylko że, tylko że nie może istnieć w tym świecie, więc to miejsce musiało tak jakby przeskoczyć kawałek w bok. Rozumiesz? W przeciwnym razie ludzie by się starzeli, chodząc w bok. — Zajrzał smętnie w głębie swego pucharu. — I w każde urodziny przybywałaby ci kolejna mila — dodał.
Teppic spojrzał na niego przerażony.
— Tu właśnie masz czas i przestrzeń — mówił Ptagonal. — Gdybyś nie uważał, mógłbyś je całkiem poprzekręcać. Trzy przecinek jeden cztery jeden. Jak można nazwać taką liczbę?
— Brzmi okropnie…
— Zgadza się. Gdzieś… — Ptagonal zaczął chwiać się na ławie. — Gdzieś ktoś zbudował wszechświat z porządną, przyzwoitą wartością… — Rozejrzał się tępo. — Pij. Nie z jakąś przeklętą liczbą, która nigdy się nie kończy. Co to za…
— Chodziło mi o ludzi, którzy się starzeją od chodzenia!
— Nie wiem. Mógłbyś przejść się na spacer do miejsca, gdzie miałeś osiemnaście lat. Albo podbiec kawałek i sprawdzić, czy dobrze wyglądasz jako siedemdziesięciolatek. Ale podróże w poprzek, tak, to by była sztuka.
Ptagonal uśmiechnął się z roztargnieniem i bardzo wolno runął w swój posiłek, którego część odsunęła się szybko[25].
Teppic uświadomił sobie, że filozoficzny gwar nieco przycichł. Rozejrzał się i zauważył, że Ibid przemawia.
— To się nie uda — stwierdził wielki mąż. — Tyran nas nie posłucha. Zresztą… — zerknął na Antyfona — …nie wszyscy jesteśmy jednego zdania.
— Trzeba udzielić lekcji tym przeklętym Tsortianom — rzekł surowo Antyfon. — Na tym kontynencie nie ma miejsca na dwa wielkie mocarstwa. Zresztą sami zaczęli, tylko dlatego, że wykradliśmy im królową. Młodość ma swoje prawa, trzeba ustąpić przed potęgą miłości…
Przebudził się Kopolimer.
— Źle zapamiętałeś — odezwał się łagodnie. — Wielka wojna wybuchła, ponieważ to oni wykradli naszą królową. Jakże miała na imię… Twarz, co tysiące wielbłądów wyprawiła, zaczynało się na A albo T, albo…
— Wykradli? — krzyknął Antyfon. — To dranie!
— Jestem prawie pewien — zastrzegł się Kopolimer.
Teppic osunął się na ławę obok Endosa Słuchacza. Endos nie skończył jeszcze jedzenia i miał minę człowieka, który postanowił chronić swój układ trawienny.
— Endosie…
Słuchacz starannie ułożył nóż i widelec po obu stronach talerza.
— Słucham?
— Oni wszyscy całkiem powariowali, prawda? — rzucił ze znużeniem Teppic.
— To niezwykle interesujące — przyznał Endos. — Mów dalej, proszę.
Dyskretnie sięgnął pod togę, wyjął skrawek pergaminu i podsunął delikatnie Teppicowi.
— Co to jest?
— Mój rachunek — wyjaśnił Endos. — Pięć minut Uważnego Słuchania. Większość moich klientów ma stałe konta, ale ty, jak rozumiem, jutro rano wyjeżdżasz.
Teppic zrezygnował. Wstał od stołu i wyszedł do chłodnego ogrodu, otaczającego cytadelę Efebu. Spomiędzy listowia wystawały białe marmurowe posągi starożytnych Efebian dokonujących bohaterskich czynów bez żadnej odzieży. Tu i tam dostrzegł figury tutejszych bogów. Trudno byłoby dostrzec różnicę. Teppic wiedział, że Dios często krytykował Efebian za posiadanie bogów wyglądających tak samo jak ludzie. Gdyby bogowie wyglądali jak wszyscy, zwykł mawiać, skąd ludzie by wiedzieli, jak ich traktować?
24
Rola Słuchaczy nigdy nie została właściwie doceniona. Wiadomo jednak, że ludzie zwykle nie słuchają. Czas, kiedy mówi ktoś inny, wykorzystują, by się zastanowić, co powiedzą potem. Prawdziwi Słuchacze zawsze cieszyli się szacunkiem wśród kultur oralnych i byli cenieni ze względu na wielką rzadkość i wartość. Bardów i poetów można dostać po dziesięciu za krowę, ale dobrego Słuchacza trudno znaleźć, a w każdym razie trudno znaleźć dwukrotnie.
25
Mylił się. Natura nie znosi zakłóceń wymiarowych, więc oddziela je sprawnie, żeby nie denerwowały ludzi. Natura, trzeba przyznać, nie znosi wielu rzeczy, w tym próżni, statków o nazwie „Marie Celeste” i kluczy dociskowych do wiertarek elektrycznych.