Alpha podskoczył na krześle.
Podeszłam do jego biurka, oparłam się dłońmi o jego krawędź i pochyliwszy się nisko, rzuciłam mu prosto w twarz:
– Dziś w nocy dzwonił do mnie pański bokser. Wyżywał się na jakiejś dziewczynie i chciał, żebym wszystko słyszała przez telefon. Wiem, że był już kilkakrotnie oskarżony o brutalny gwałt, wiem także, iż lubuje się w maltretowaniu kobiet. Nie mam pojęcia, jakim sposobem udawało mu się dotąd uniknąć aresztowania, ale proszę przyjąć do wiadomości, że wyczerpał swój limit szczęścia. Albo go pan powstrzyma, albo ja to zrobię. Pójdę na policję, przedstawię całą sprawę dziennikarzom, powiadomię bokserską komisję dyscyplinarną.
– Proszę tego nie robić, ja się wszystkim zajmę. Przysięgam, że go powstrzymam. Zaciągnę go do psychiatry.
– I to jeszcze dzisiaj!
– Tak, dzisiaj. Obiecuję, że zrobię wszystko, aby mu pomóc.
Nie wierzyłam w ani jedno jego słowo, ale nie miałam nic więcej do powiedzenia. Zrobiłam zwrot na pięcie i wyszłam stamtąd równie szybko, jak weszłam. Na schodach zaczerpnęłam kilka głębszych oddechów, żeby móc przejść przez ulicę z udawanym spokojem, gdyż byłam spięta do granic wytrzymałości. Uruchomiłam silnik i starając się trzymać nerwy na wodzy, pojechałam w stronę śródmieścia.
Było jeszcze dość wcześnie, ale straciłam wszelką ochotę do dalszych poszukiwań. Samochód jak gdyby sam kierował się w stronę mego domu i zanim się obejrzałam, wjechałam już na parking. Zamknęłam wóz, weszłam schodami na górę, podreptałam do sypialni i rzuciłam się na wznak na łóżko.
Obudziłam się o trzeciej w znacznie lepszym nastroju. Podczas snu mój umysł widocznie gorączkowo pracował i zdołał znaleźć jakieś zakamarki, w których upchnął tę kolejną porcję przygnębiających wrażeń. Co prawda, wciąż jeszcze tkwiły w mej świadomości, lecz nie były już tak natarczywe i nie przyprawiały o zawroty głowy.
Zrobiłam sobie kanapkę z masłem orzechowym i dżemem, odkroiłam kęs dla Rexa, a jedząc połączyłam się telefonicznie z domowym aparatem Morelliego i przesłałam kod, nakazujący automatycznej sekretarce odtworzyć nagrane rozmowy.
Najpierw wysłuchałam oferty zakładu fotograficznego, który obiecywał Morelliemu osiem zdjęć za cenę dwóch, jeśli tylko zgodzi się pozować. Później dzwonił ktoś, kto stanowczo chciał sprzedać Joemu jakieś żarówki. Wreszcie wiadomość zostawiła Charlene, czyniąc parę nieprzyzwoitych propozycji, przy czym dyszała ciężko, potem zaś albo przeżyła wyjątkowy orgazm, albo niechcący nadepnęła kotu na ogon. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że zagrała taśmę do końca, toteż nie zostały zarejestrowane żadne inne telefony. Zresztą to mi i tak wystarczyło, niezbyt miałam ochotę wysłuchiwać czegoś więcej.
Sprzątałam w kuchni, kiedy zadzwonił telefon. Natychmiast włączyła się automatyczna sekretarka.
– Słyszysz mnie, Stephanie? Jesteś w domu? Widziałem dzisiaj, jak ucinasz sobie pogawędkę z Lula i Jackie. Popijałyście razem piwo. To mi się nie podoba, Stephanie. Dostaję mdłości. Mam wrażenie, że lubisz te dziwki bardziej ode mnie. A zarazem ogarnia mnie wściekłość, bo nie chcesz tego, co mistrz ma ci do zaoferowania. Może wyślę ci prezent, Stephanie. Postaram się, aby dostarczono go pod twoje drzwi, kiedy będziesz spała. Podoba ci się ten pomysł? Wszystkie kobiety uwielbiają prezenty, a zwłaszcza takie, jakie rozdaje mistrz. Niech to będzie niespodzianka, Stephanie. Coś przeznaczonego wyłącznie dla ciebie.
Przetrawiając jeszcze te słowa, które padły z głośnika, pospiesznie sprawdziłam, czy mam w torebce nabity rewolwer oraz zapasową amunicję. Błyskawicznie wybiegłam z domu. Zajechałam pod sklep Sunny dokładnie o czwartej i zaczekałam na parkingu, aż zjawi się Eddie. Przyjechał kwadrans później.
Był już bez munduru, ale nosił swój prywatny rewolwer w kaburae przy pasie.
– A gdzie twoja broń? – zapytał.
Bez słowa poklepałam torebkę.
– Czyżbyś nosiła ją stale przy sobie? W New Jersey to poważne wykroczenie.
– Mam pozwolenie.
– Pokaż.
Wyjęłam z portfelika stosowny dokument.
– Ale to jest pozwolenie na posiadanie broni, a nie na jej noszenie podczas wykonywania obowiązków służbowych – zauważył Eddie.
– „Leśnik” mówił, że to mi wystarczy.
– I ma zamiar ci zawsze towarzyszyć, kiedy będziesz kogokolwiek poszukiwała?
– No cóż, wydaje mi się, że on dość luźno interpretuje niektóre przepisy prawa. Więc jak, aresztujesz mnie?
– Nie, ale takie wykroczenie będzie cię trochę kosztowało.
– Wypiszesz mandat na dychę?
– Dychę to możesz zapłacić za parkowanie w niewłaściwym miejscu. Mnie zaś jesteś winna duże piwo i pizzę.
Musieliśmy przejść przez sklep, chcąc skorzystać ze strzelnicy na zapleczu. Eddie uiścił konieczne opłaty i kupił pudełko nabojów. Poszłam w jego ślady. Wybudowana na tyłach strzelnica miała wielkość niedużej sali bilardowej. Mieściło się tam siedem stanowisk pooddzielanych przepierzeniami sięgającymi do piersi. Dowiedziałam się, że odległość między pulpitem strzeleckim a tarczą, która przedstawiała zarys ludzkiej sylwetki uciętej na wysokości kolan, z namalowanymi koncentrycznymi kołami w okolicy serca, to dystans. Pierwsza reguła zachowania na strzelnicy głosiła, aby pod żadnym pozorem nie kierować broni w stronę człowieka zajmującego sąsiednie stanowisko.
– W porządku, zacznijmy od samego początku – rzekł Gazarra. – Twój rewolwer to Smith amp; Wesson, model specjalny kalibru 9,65 milimetra. To broń pięciostrzałowa, przez co zaliczana jest do kategorii małych rewolwerów. Widzę, że masz naboje z pociskami o miękkim płaszczu, których głównym zadaniem jest wywołanie u postrzelonego maksimum bólu oraz cierpienia. Jeśli popchniesz kciukiem do przodu ten mały zameczek, otworzysz bębenek i będziesz mogła wtedy nabić broń. Do każdego cylindra włóż jeden nabój i zatrzaśnij bębenek z powrotem. Nigdy nie rób tego, trzymając palec na spuście. Człowiek przestraszony lub zaskoczony odruchowo zgina palce i bardzo łatwo mogłabyś się wtedy sama postrzelić. Najlepiej trzymaj palec wskazujący wyprostowany i ułożony wzdłuż komory rewolweru, a połóż go na spuście dopiero wtedy, kiedy będziesz gotowa do strzelania. Dzisiaj pokażę ci podstawową pozycję strzelecką. Rozstaw lekko stopy, na szerokość ramion, stań pewnie na piętach, chwyć kolbę obiema dłońmi, układając lewy kciuk na prawym, i wyprostuj ręce. Popatrz na tarczę, powoli unieś broń i wymierz ją do celu. Na czubku lufy znajduje się muszka, a u jej nasady szczelina. Musisz tak wymierzyć, by środek celu znajdował się dokładnie na linii muszki i szczeliny. Strzelać z rewolweru można na dwa sposoby, albo tylko naciskając spust, albo naciskając go i jednocześnie odciągając kurek, wtedy jest lżej.
Kolejno demonstrował mi wszystkie czynności, robiąc to powoli, aby rewolwer nie wypalił. Wreszcie otworzył bębenek, wysypał naboje na pulpit, położył broń obok nich i cofnął się o krok.
– Masz jakieś pytania?
– Nie. Przynajmniej na razie.
Wręczył mi ochraniacze na uszy.
– No to do dzieła.
Pierwszy strzał oddałam tylko naciskając spust i pocisk trafił w koncentryczne koła na tarczy. Opróżniłam w ten sposób cały bębenek, ponownie naładowałam rewolwer i spróbowałam strzelać, odciągając kciukiem kurek. Przy tej metodzie było mi nieco trudniej utrzymać broń w prostej linii, lecz i tak pociski trafiały w tarczę.
W ciągu pół godziny zużyłam cały swój zapas amunicji, a strzelanie wychodziło mi coraz gorzej, gdyż rozbolały mnie mięśnie rąk. Kiedy jeszcze korzystałam z sali gimnastycznej, zazwyczaj stosowałam ćwiczenia na mięśnie brzucha i nóg, ponieważ chciałam zahamować odkładanie się tłuszczu na udach oraz biodrach. Teraz, na strzelnicy, tamte ćwiczenia na nic mi się nie przydawały, gdyż mięśnie górnych partii ciała miałam wyraźnie słabiej rozwinięte.