Выбрать главу

– Przepraszam. – Zaczerwienił się. – Przysięgam, że starałem się zrobić coś, co było dla ciebie najlepsze.

– Tak, przeczytałam list – rzuciła z goryczą. – Sam zdecydowałeś, że nie powinnam niczego poświęcać, aby być z tobą. Ze zasługuję, aby mieć to, czego chcę.

– Właśnie.

– Tyle że zabrałeś mi jedyną rzecz, której chcę najbardziej. – Łzy zamgliły jej wzrok. – Wyrwałeś mi to, nie dając żadnego wyboru. Czy to nie jest właśnie poświęcenie? Wbrew woli?

– Christine… – Podniósł ręce, jakby naprawdę się bał, że go uderzy. – Ja…

– Nie, daj mi skończyć! – Otarła mokre policzki. – Powiedziałeś, że jeśli zależy mi na szacunku ojca, nie powinnam tego poświęcać, żeby być z tobą. Nie mogę poświęcić czegoś, czego nigdy nie miałam. A to, co mi zabrałeś, znaczy więcej niż to, o co tak żałośnie zabiegałam przez całe życie.

– O czym ty mówisz? Niczego nie zabrałem.

– Zabrałeś mi siebie! To ty mnie uszczęśliwiasz. To ciebie chcę. I to ciebie nie chcę stracić.

– Naprawdę? – Rozpromienił się.

– Tak, do cholery! Jak śmiałeś mnie opuścić! – Ja nie…

– Nie skończyłam! – wrzasnęła.

– Dobrze. – Uśmiech igrał na jego ustach, jakby cała ta sytuacja go bawiła, chociaż ona niemal umierała. – Mów dalej.

– Pamiętam, co powiedziałam po kolacji u rodziców. Byłam zdenerwowana. I myliłam się. Kiedy miałam szansę zastanowić się nad tym, zdałam sobie sprawę, że masz rację. Nigdy nie będziemy szczęśliwi w świecie moich rodziców, a ja nie mam prawa prosić, abyś to wszystko dla mnie porzucił. – Ogarnęła gestem pomieszczenie. – Nie, kiedy ja też tego chcę. Próbowałam tego nie dostrzegać, ale gdy ojciec poprosił mnie o spisanie intercyzy, wszystko stało się jasne.

Uśmiech Aleca zniknął.

– Ojciec poprosił cię o intercyzę? – Tak.

– W porządku. Podpiszę ją, jeśli chcesz.

– Chrzanię intercyzę! Podniósł brwi.

– Nie rozumiem. Odmówiłaś mu? Teraz ona się uśmiechnęła.

– Ściślej mówiąc, odparłam, żeby się pieprzył.

– Serio? – Uniósł brwi.

– Tak, serio.

– I bardzo dobrze. – Alec się zaśmiał. – To dobry pierwszy krok.

– Co masz na myśli, mówiąc pierwszy krok? Wziął w ręce jej pięści.

– Pamiętasz, jak powiedziałaś, że nigdy nie wybaczyłaś ojcu, że nie potrafił cię kochać tak, jak powinien?

– Tak.

Uniósł jej pięści i pocałował kostki.

– Dotarło do mnie, że powinnaś to zrobić. Zmarszczyła brwi.

– Nie jestem pewna, czy potrafię.

– Musisz, kochanie. – Otworzył delikatnie jej pięści i teraz trzymali się za ręce. – Dla własnego dobra. W przeciwnym razie nieustannie będziesz z tego powodu cierpiała, a ja nie mogę patrzeć, kiedy cierpisz.

Zastanawiała się przez chwilę.

– Jeśli obiecam pracować nad tym, wybaczysz mi, że tak długo byłam zaślepioną idiotką?

– Chris, wybaczyłbym ci wszystko poza opuszczeniem mnie.

– Dobrze, bo nie podoba mi się to, jak próbowaliśmy zmienić zakończenie Piotrusia Pana.

– Tak?

– Yhm. Nie podoba mi się to, że Piotruś i Wendy dorastają i żyją w prawdziwym świecie. Co to za szczęśliwe zakończenie? Powinni na zawsze zostać w Nibylandii. Co powiesz na to?

– Co powiem? Bogu dzięki! – Przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno. – Witaj w domu, Wendy.

Siedzący przy barze straceni chłopcy krzyknęli wesoło, gdy poderwał ją i zakręcił. Christine odrzuciła głowę i zaśmiała się. Wreszcie była w domu, w domu z mężczyzną, który idealnie do niej pasował. I to było najlepsze szczęśliwe zakończenie.

EPILOG

Christine obudziła się następnego ranka w pustym łóżku, w pokoju zalanym słońcem. Mgliście pamiętała, że Alec całował ją na do widzenia, nim wyszedł do pracy, a potem wyczerpanie po burzy uczuć w ostatnich dniach ścięło ją z powrotem.

Teraz jednak uśmiechnęła się szeroko, gdy usiadła i wyciągnęła ręce nad głową. Widok z okna sypialni Aleca mówił jej, że zaczął się kolejny piękny dzień. Cały zeszły wieczór spędzili, kochając się i rozmawiając o przyszłości. Dziś planowała przenieść więcej ubrań z mieszkania rodziców do Aleca. Ale to nie znaczy, że nie może też wpaść na stok i tam napatoczyć się na Aleca.

Ubrała się szybko, opatuliła porządnie z powodu mrozu i wyszła. Kiedy szła przez miasteczko, ledwie mogła uwierzyć, że to piękne miejsce będzie teraz jej domem. W Austin czekało ją jeszcze mnóstwo spraw do załatwienia, ale Ken Hutchens okazał się zaskakująco wyrozumiały, gdy poprosiła o kilka dni urlopu z powodów osobistych. Na myśl, że musi powiadomić rodzinę o swej decyzji, aż się skrzywiła, ale tym się zajmie później. To trudna sprawa, z którą powoli nauczy się sobie radzić. Z pomocą Aleca. Przynajmniej jej przyjaciółki się ucieszą.

Weszła do mieszkania, otworzyła laptopa i napisała e – mail do Maddy i Amy.

Temat: Ważna nowina Wiadomość: Ślub się odbędzie! Alec w końcu dojechał, powiedziałam mu, jak bardzo go kocham i że chcę mieszkać z nim w Silver Mountain. Chyba spokojnie mogę powiedzieć, że był „dość zadowolony” z tego rozwiązania. Właściwie wniebowzięty. Wielki dzieciak, którego znam i kocham.

Najlepsze jest jednak to, że w miasteczku poważnie myślą o centrum pomocy medycznej. Mam więc dużą szansę dostać pracę na miejscu, w Silver Mountain.

A więc, Maddy, mam nadzieję, że panowie poważnie wzięli się do planowania ślubu. Jestem gotowa ruszyć nawą kościelną. A ty?

Maddy: Gratulacje! Tak się cieszę, że wszystko się ułożyło. Oczywiście, że nie mogę się doczekać ślubu. Martwię się tylko, że od wczoraj nie było żadnych wieści od Amy. Nie wierzę, żeby statek znalazł się poza zasięgiem satelity. Myślisz, że coś jej się stało?

Christine: Och, cholera, tak się skupiłam na swoich kłopotach, że nawet nie zauważyłam. Co pisała w ostatnim e – mailu?

Maddy: Zabierała dzieciaki na plażę na St. Bart’s. Od tego czasu się nie odzywała.

Christine: To zdecydowanie nie w jej stylu. Myślisz, że odpłynęli bez niej?

Maddy: Zaczynam tak podejrzewać. O mój Boże, wyobrażasz sobie? Wylądować na tropikalnej wyspie to marzenie większości kobiet. Ale dla Amy to najgorszy koszmar.

Julie Ortolon

***