– Nie – energicznie potrząsnęła głową Colleen. – Gdybym pojechała, musiałabym powiedzieć mamie, co wiem o twoich planach, a nie chcę tego robić, Kieranie. Wspominasz o naszej mamie, ale pamiętaj, że lady Jane jest jedyną matką, jaką kiedykolwiek znałam. Nie robiła żadnej różnicy pomiędzy mną czy Mary a dziećmi, które urodziła naszemu ojcu. Nawet kiedy ją rozczarowałam, wychodząc za mąż za irlandzkiego protestanta, a nie za Anglika, nigdy mnie nie odtrąciła. Nawet Mary ją kocha. Ty jesteś jedynym dzieckiem taty, które nie potrafiło się z nią dogadać, Kieranie.
– Wrócisz stąd prosto do domu – usiłował ją przekonać – i nie zobaczysz naszej macochy aż do dnia ślubu Willa z Emily Annę. A wtedy już wszyscy będą wiedzieli, że mamy się pobrać z Fortune. Nasza macocha będzie tak rozdarta pomiędzy radością ze zdobycia Emily Annę na synową a moim bezczelnym ślubem, że nie będzie się zastanawiać, czy poznałaś Lesliech podczas swojej wizyty w Ulsterze. Będzie sądziła, że sprytnie trzymałem wszystko w tajemnicy przed tobą, bo przecież gdybyś coś wiedziała, na pewno byś jej – powiedziała. Zawsze byłaś taka dobra, Colleen, że nasza macocha nie będzie cię podejrzewać o żaden podstęp. – Uśmiechnął się łobuzersko do młodszej siostry, po czym na powrót spoważniał. – Widzimy się pewnie po raz ostatni, Colleen, i jest to prawdopodobnie jedyna okazja, żebyś spotkała Fortune. Chcę, byś poznała dziewczynę, która ma zostać moją żoną. Jesteś moją ulubioną siostrą i ostatnim darem naszej prawdziwej mamy.
– A niech cię, Kieranie – powiedziała ze łzami w oczach – masz diabelski język. Dobrze, pojadę z tobą poznać twoją dziewczynę, a potem zmykam na południe, do siebie do domu. Mama wraca tu zaraz po Dożynkach na ślub Willa, który zaplanowano na Dzień Św. Michała.
– Potrzebuję paru godzin, żeby przejrzeć księgi rachunkowe – oświadczył. – Zostanę na noc, a jutro pojedziemy do Maguire's Ford.
– Będę musiała udawać, że wybieram się do domu. Nie chcę, żeby służący mamy plotkowali, kiedy wróci, a na pewno będą. Wiem, że dla ciebie nie ma to znaczenia, ale dla mnie jest istotne – rzekła Colleen.
– Naprawdę rozumiem, Colleen – odpowiedział. – Chcę tylko, żebyś jako jedyna z mojego rodzeństwa przekonała się, że Fortune nie jest straszliwą istotą, jak przedstawiają lady Jane.
– Na Boga, Kieranie! Jesteś zakochany! Naprawdę zakochany! Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała!
– Katolicy także mogą się zakochać – zauważył oschle. Roześmiała się.
– No, bracie, nie myśl o mnie tak samo, jak myślisz o mamie. Dzięki tobie nie jestem tak ograniczona. Zaśmiał się.
– Gdyby lady Jane kiedykolwiek dowiedziała się, że od czasu do czasu bywałaś ze mną na mszy, całkowicie by cię wydziedziczyła. A co gorsza, poznałaś nasze siostry przyrodnie i słodką Molly naszego taty. Wiedziałem, że mogę ci ufać. Nie Moirze, która nigdy nie zrobiłaby niczego, co mogłoby wywołać niezadowolenie naszej macochy. Ty jednak, w przeciwieństwie do reszty rodzeństwa, zawsze miałaś awanturniczą żyłkę.
– To cud, że nigdy nie zostałam przyłapana. Niewiele brakowało, gdy Bessie miała osiem lat. Bardzo ją interesowało, gdzie się włóczymy. Powiedziałam jej, że szukamy krasnoludka i jego złotego skarbu. Była bardzo podobna do mamy, więc zaczęła się ze mnie wyśmiewać, że wierzę w takie rzeczy. Ale zaspokoiło to jej ciekawość. Lecz nie Mary, która poszła za nami pewnego dnia, gdy udaliśmy się w odwiedziny do Molly i dziewczynek. Kiedy wróciłam, zagroziła, że powie mamie. Była taka podła! Powiedziałam, że jeśli to zrobi, rzucisz na nią irlandzką klątwę i urośnie jej pypeć na czubku nosa, przez co nigdy nie znajdzie sobie męża. Śmiała się ze mnie, ale wiem, że się przestraszyła, bo nigdy nie wyjawiła naszego sekretu.
– A więc dlatego nigdy więcej nie przyszłaś do Molly – powiedział. Colleen skinęła głową.
– Sądziłam, że tak będzie lepiej. Mary nigdy nie miała pewności, czy wizyta, którą wyśledziła, była wydarzeniem jednorazowym, czy też nie. Tak było lepiej. Tego wieczoru brat i siostra obserwowali ognie rozpalone na wzgórzach z okazji Nocy Świętojańskiej. W pobliskich wioskach planowano festyny i tańce. Kieran pozwolił służącym przyłączyć się do celebrujących, jeśli będą chcieli. Pod nieobecność lady Jane i bez jej dezaprobaty dom wyludnił się już wczesnym popołudniem. W jadalni została zimna kolacja, przygotowana dla rodzeństwa. Colleen poinformowała swojego woźnicę i pokojówkę, że następnego dnia będą wracać na południe i że chce wyruszyć jak najwcześniej.
Rankiem opuścili Mallow Court, ale gdy dotarli do głównej drogi, Colleen dala znak woźnicy, żeby się zatrzymał. Wysiadła z powozu, odwiązała swoją klacz, podążającą za powozem, dosiadła konia i powiedziała:
– Zanim pojedziemy na południe, muszę się jeszcze gdzieś zatrzymać, Josephie. Jedź za mną i moim bratem.
Koło południa znaleźli się w pobliżu Maguire's Ford. Fortune wyjechała im na spotkanie na swoim wielkim, szarym wałachu. Jej rude włosy powiewały, gdy galopowała przez zielone wzgórza. Stanęli, żeby na nią poczekać. Fortune zbliżyła się do nich i wstrzymała Pioruna.
– Jeśli mnie oszukałeś, Kieranie Devers, i to jest twoja żona, poderżnę ci gardło! – zawołała, uśmiechając się.
– To moja siostra, Colleen, którą przywiozłem, żeby cię poznała i żeby przynajmniej jedna osoba w mojej rodzinie mogła bronić twojej reputacji. A tymczasem ty, niewdzięcznico, wszystko zepsułaś – zażartował. Spojrzenie niebieskozielonych oczu Fortune napotkało wejrzenie lady Colleen Kelly.
– Jesteś ostatnim dzieckiem Mary Maguire – powiedziała Fortune. – Witaj w Maguire's Ford, milady. Czy zatrzymasz się na kilka dni?
– Chyba tak – Colleen usłyszała własną odpowiedź.
– Świetnie! – odpowiedziała Fortune. – Chodźcie ze mną, pojedziemy do domu. Mam nadzieję, że lepiej umiesz się ścigać niż twój brat. Kiedy przegra, a zdarza się to całkiem często, zawsze jęczy i woła, że wyścig był nieuczciwy.
– Ja nigdy nie jęczę – powiedziała Colleen, spięła nogami klacz i popędziła przed nimi drogą. Fortune ruszyła za nią z radosnym okrzykiem. Kieran potrząsnął głową i popędził za dwoma młodymi kobietami. Dogonił je dopiero na dziedzińcu zamku Erne Rock. Stały splecione ramionami i śmiały się jak szalone.
– Podejrzewałem, że jesteście siebie warte – rzekł, zsiadając z konia.
– Wejdźcie do środka – powiedziała Fortune. – Moi rodzice ucieszą się, mogąc cię poznać. Państwo Leslie byli w głównej sali Erne Rock. Jasmine siedziała przy kominku, a James stał obok. Po wstępnym powitaniu Fortune nagle zorientowała się, że jej rodzice sprawiają wrażenie przygaszonych, a może nawet nieco rozkojarzonych.
– Co się stało? Wszystko w porządku? – zapytała.
– Twoja mama otrzymała dość zaskakujące wiadomości – powiedział książę, opierając rękę na ramieniu żony i ściskając je lekko.
– Mamo? – Na ślicznej buzi Fortune malowała się troska. Uklękła koło matki.
– Może to nie jest najlepsza chwila na nieproszonych gości – odezwała się Colleen.
– Nie, moja droga, jesteś tu bardzo mile widziana – powiedziała Jasmine. – Po prostu spotkała mnie dzisiaj niespodzianka. Wygląda na to, że będę miała dziecko.
– Co? – Twarz Fortune pobladła. – Mamo! To niemożliwe! Jesteś za stara, żeby mieć dziecko! Jasmine roześmiała się i poklepała córkę po policzku. – Myślałam dokładnie tak samo, skarbie, ale wygląda na to, że jednak tak nie jest.
– A już na pewno ja nie jestem za stary – rzucił James Leslie.
Fortune spłoniła się, wyraźnie zakłopotana zachowaniem rodziców. Ale sama myśl o nowym dzidziusiu była dość przyjemna. Dzięki malcowi mama i tata będą mniej tęsknić, gdy wyjedzie z Kieranem.