– Czemu ci na tym zależy? – warknął William.
– Zależy mi, bo tak szczodrze oddałem ci wszystko, co masz teraz i co dostaniesz pewnego dnia. Czy naprawdę myślisz, Will, że gdybym zdecydował się zostać protestantem, tata wyznaczyłby cię na swojego dziedzica? Zazwyczaj drugi syn nie ma tyle szczęścia, co ty. I wszystko to mogłoby się zmienić w mgnieniu oka, gdybym tylko zechciał, braciszku. Nawet twoja siejąca grozę mama nic by nie poradziła. Pogódź się więc ze swoim szczęściem i bądź miły dla kuzynki. W gruncie rzeczy wcale nie zasługujesz ani na Mallow Court, ani na Emily Annę, bo jesteś nieodpowiedzialnym smarkaczem. Dla dobra nas wszystkich postaraj się zmienić. – Puścił koszulę brata i odepchnął go. William Devers wypadł z pokoju i zatrzasnął za sobą drzwi. Kieran roześmiał się i usiadł naprzeciwko ojca.
– Mam nadzieję, że będziesz żył długo i szczęśliwie, tato, bo wyraźnie widać, iż Will nie jest jeszcze gotowy na przejęcie po tobie całej odpowiedzialności. – Popijał whisky, rozkoszując się ciepłem rozlewającym się w jego żyłach.
– Zamierzam żyć jak najdłużej, chłopcze – odpowiedział Shane Devers. – Widzę, że mój młodszy syn musi jeszcze trochę dojrzeć. Muszę przyznać, że podróżowanie z nim nie było niczym przyjemnym. Stale opłakiwał utratę lady Lindley. Szkoda, że dziewczyna w ogóle pojawiła się w Ulsterze! Chyba musi być czarownicą, skoro tak opętała Williama. Nie pojmuję tego, Kieranie.
– Fortune Lindley nie rzuciła żadnego czaru na Williama, tato. Obawiam się, że to wszystko jest wyłącznie wytworem jego wyobraźni. Na Boga, w jaki sposób mojej macosze udało się go skłonić do poślubienia Emily Annę Elliot?
– Oświadczyła mu, że nie ma innego wyboru, bo nie zna żadnej innej młodej kobiety, która chciałaby wyjść za niego za mąż. Powiedziała mu, że jego obowiązkiem jest ożenić się i spłodzić kolejne pokolenie Deversów z Mallow Court. Znasz swoją macochę, Kieranie. Kiedy czegoś chce, nic jej nie przeszkodzi. Początkowo William się opierał, ale kiedy Mary i Bess poparły matkę, nie mógł już dłużej walczyć ze swoim przeznaczeniem. Nawet ja przyznaję, że to dla niego najlepsze rozwiązanie.
– Dopilnuj, tato, żeby William był miły i okazywał uczucie swojej kuzynce, kiedy Elliotowie przybędą tu za parę dni.
– I ja z nim porozmawiam, i jego matka. Jeśli nie będzie właściwie traktował dziewczyny, ponownie zostaniesz prawowitym dziedzicem tej posiadłości bez względu na to, czy jesteś katolikiem – wojowniczo oświadczył Shane Devers.
– Boże broń! – zaśmiał się Kieran. – Wobec takiej groźby sam porozmawiam z bratem, tato! Mężczyźni roześmiali się. Shane Devers kochał obu swoich synów, ale bardziej lubi! starszego. Kieran był zdumiewająco wrażliwy jak na człowieka o takim upartym charakterze, a do tego był nieskazitelnie uczciwy. Łatwa rezygnacja Kierana z majątku zmartwiła Shane'a Deversa, ale jednocześnie w jakiś dziwny sposób rozumiał syna. Ze swoim celtyckim dziedzictwem nawiązywał do dawnych, bardziej awanturniczych przodków. Posiadający angielską matkę William raczej się nadawał do przejęcia Mallow Court, zwłaszcza w tak szybko zmieniającym się świecie. Rolniczy Ulster, pełen szkockich i angielskich emigrantów, nabierał kształtu bardziej przypominającego środkową część Anglii niż północną Irlandię.
Jane Devers była przerażona, gdy dowiedziała się, że książę i księżna Glenkirk pozostali w zamku Erne Rock. Nie było sposobu uniknięcia zaproszenia ich na ślub Williama i Emily. W okolicy nie mieszka! nikt wyższy od nich rangą, a wszyscy wiedzieli, że Deversowie znają Lesliech i że swaty pomiędzy nimi się nie udały. Chociaż nikt nie był specjalnie zaskoczony małżeństwem Williama i Emily, które pomimo próby Deversów zdobycia ręki lady Lindley zawsze było czymś oczywistym, skandal jaki wybuchłby, gdyby Leslie z Glenkirk nie zostali zaproszeni na wesele Deversów, byłby nie do wytrzymania.
Wysłano więc zaproszenie, które zostało przyjęte. Adali osobiście przywiózł ogromną srebrną czarę do ponczu, rzeźbioną w liście i winne grona wraz z dwudziestoma czterema małymi czarkami i dużą srebrną chochlą z wygrawerowanym herbem rodowym. Lady Devers ledwo mogła powstrzymać podniecenie, gdy służący w białym turbanie delikatnie wypakował czarę i pozostałe elementy z wykładanej aksamitem, hebanowej szkatułki, okutej srebrem, ze srebrną plakietką z wyrytym nazwiskiem Deversów. Udało jej się pohamować na tyle, żeby powiedzieć:
– Proszę podziękować księciu i księżnej za ich szczodrość. Panna młoda na pewno napisze do nich podziękowania, gdy tylko w przyszłym tygodniu przyjedzie z Londonderry. Czekamy na ich książęce mości na ślubie. – Uśmiechnęła się słabo. Adali ukłonił się najeleganciej, jak umiał.
– Przekażę pani mile słowa mojemu panu i pani – rzekł i wyszedł z komnaty. Po jego wyjściu Jane Devers nie usiłowała dłużej kryć swojego zadowolenia.
– Spójrz na to, Shane! Wspaniałe! Williamie, czyż to nie cudowny prezent? Kochana Emily będzie taka szczęśliwa. Każdy podziwiający prezenty będzie miał coś do powiedzenia. Powinieneś mieć okazję, by wspomnieć, że to dar od księżnej i księcia Glenkirk, którzy są spowinowaceni z samym królem! Co za szczodrobliwość, zwłaszcza zważywszy… – Głos jej zamarł. – Są prześliczne – dokończyła cicho.
– Za każdym razem, gdy na nie spojrzę, będę myślał o Fortune – stwierdził William.
– Przestań! – krzyknęła jego matka. – Naprawdę odnoszę wrażenie, że odjęło ci rozum, Williamie. Pozostaje mi jedynie modlić się za ciebie. Przestań myśleć tylko o sobie! Pomyśl o Emily Annę. Prawie wcale się do niej nie odzywałeś, gdy była tutaj w sierpniu. Elliotowie sądzili, że to dziwne zachowanie, ale powiedziałam im, że jesteś zmęczony po podróży do Anglii. W przyszłym tygodniu, po przyjeździe twojej kuzynki oczekuję, że będziesz okazywał czułość Emily i należny szacunek jej rodzinie.
– Wybierz się ze mną na przejażdżkę, chłopcze – odezwał się Kieran, puszczając oko do macochy. – Wrześniowe powietrze rozjaśni ci w głowie i zaczniesz logiczniej myśleć.
Jane Devers niemal niezauważalnie kiwnęła głową swojemu pasierbowi.
Ostatnimi czasy Kieran był taki pomocny i, chociaż nigdy, poza kwestią wiary, nie przysparzał jej zbytnich kłopotów, zastanawiało ją jego zachowanie. Była mu jednak wdzięczna, bo w tych dniach William zdawał się słuchać tylko jego. Z okna swojego pokoju obserwowała odjeżdżających razem braci.
– Czujesz na sobie jej wzrok? – odezwał się William, gdy ruszyli kłusem. – Tak bardzo się boi, że w ostatniej chwili zerwę zaręczyny i zniszczę jej plany. Ale nie zrobię tego. Nie pozostało mi nic innego do wyboru. Poślubię moją kuzynkę, spłodzę potomstwo i zrobię wszystko, czego się ode mnie oczekuje. A dlaczego? Bo głęboko wierzę, że tata mógłby zmienić zdanie i przekazać majątek w twoje ręce.
– Nie chcę Mallow Court – odpowiedział Kieran.
– Ale ja go chcę – rzekł brat, po raz pierwszy przyznając głośno to, co Kieran wiedział od zawsze. Will był w każdym calu synem swojej matki. Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Nagle Kieran zorientował się, że zmierzają w stronę domu Czarnego Colma. Dostrzegł innego jeźdźca nadciągającego z przeciwnej strony. Rozpoznał Pioruna i starał się odwrócić uwagę brata, ale William również rozpoznał konia Fortune i pospiesznie ruszył do przodu. Kieran podążył za nim, klnąc pod nosem.