Выбрать главу

Fortune poznała braci i cicho zaklęła. Trudno było jej w tym momencie odwrócić się i zacząć uciekać. Przynajmniej zobaczy Kierana, chociaż ten był w towarzystwie Willa. Od końca lipca tylko raz udało jej się z nim spotkać, i to też na krótko, bo nie chciał słyszeć jej pytań, dlaczego tak długo go nie było. Kiedy zatrzymali się przed nią, Fortune się uśmiechnęła i ściągnęła cugle Pioruna.

– Dzień dobry – powitała ich. – Co za niespodzianka. Will, jak było w Anglii? Mam nadzieję, że wasze siostry czują się dobrze. Moje najszczersze gratulacje z powodu zbliżającego się ślubu. Nie mogę się doczekać, kiedy poznam twoją wybrankę.

– Kocham cię – wykrzyknął William Devers. – Powiedz tylko słowo, Fortune, a powiem mojej kuzynce, że nasz ślub nie może dojść do skutku! – Jego błękitne oczy patrzyły na nią błagalnie. Fortune spojrzała tak, jakby ją głęboko uraził. Kieran uprzedził ją o niewygasłej namiętności Willa. Musiała ją teraz powstrzymać, ze względu na dobro ich wszystkich.

– Ty dzieciaku! – warknęła. – Nie chcę wyjść za ciebie za mąż! Czy moja rodzina nie przedstawiła tego jasno? Jeśli nie, to ja to zrobię. Jesteś miłym młodzieńcem, Willu Deversie, ale nie wyszłabym za ciebie nawet gdybyś był jedynym mężczyzną na całym świecie.

– Ale dlaczego? – zawył. Fortune westchnęła. Najwyraźniej jej takt nie zadziałał.

– Dlaczego? Bo mnie nudzisz, Will. Jesteś najnudniejszym człowiekiem, jakiego znam. Nawet zarządca mamy włości, Rory Maguire, ma w sobie więcej życia niż ty i jest o wiele bardziej oczytany. Dlaczego? Bo nie mamy ze sobą nic wspólnego. Jestem wykształcona. Ciebie guzik obchodzi wiedza. Wierzę, że kobieta może prawie wszystko. Ty uważasz, że kobiety nadają się wyłącznie do prowadzenia domu i zajmowania się dziećmi. Nigdy nie mogłabym poślubić kogoś takiego jak ty. Teraz już rozumiesz? Gapił się na nią, zaskoczony usłyszanymi słowami.

– Nie kochasz mnie? – zapytał tępo.

– Nie, nie kocham cię i nigdy cię nie pokocham, Willu.

– Czemu więc nie umiem usunąć cię z serca i duszy? Prześladujesz mnie, Fortune, na jawie i we śnie. Czemu mnie opętałaś?

– Nie opętałam cię. Po prostu przez całe życie byłeś otoczony miłością całej swojej rodziny i nikt ci nigdy niczego nie odmawiał. Jestem pewnie pierwszą rzeczą, której zapragnąłeś i której nie możesz mieć. Masz ogromne szczęście, że się żenisz ze swoją kuzynką. Mówiono mi, że jest dla ciebie idealna i będzie świetną żoną. Niech cię to zadowoli, Willu Deversie. Spojrzał na nią niewidzącym wzrokiem, po czym odwrócił konia i szybko się oddalił.

– Byłaś twarda wobec niego – rzekł cicho Kieran.

– A nie powinnam?

– Doskonale wiedziałaś, co należy zrobić, i zrobiłaś to – przyznał. – Tęsknię za tobą, kochanie!

– A ja za tobą, lepiej jednak jedź już za bratem, żeby nie nabrał podejrzeń. Zobaczymy się za dwa tygodnie na weselu. – Zawróciła Pioruna i odjechała. Nie obejrzała się. Nie śmiała. Tęsknota za Kieranem zawładnęła nią, gdy tylko zobaczyła go nadjeżdżającego w jej kierunku. Dopiero po chwili zauważyła Willa. Do tej chwili było jej go żal. Teraz jednak odczuwała irytację. William Devers był głupcem. Jej rodzice odmówili jego propozycji. Spędził lato z dala od Ulsteru, mógł więc zapomnieć. Wrócił, jakoby gotów poślubić swoją kuzynkę. Fortune współczuła dziewczynie. Ale ku zadowoleniu wszystkich William Devers entuzjastycznie powitał swoją narzeczoną, która przybyła na tydzień przed ślubem. Była to śliczna, szesnastoletnia panienka o okrągłej, słodkiej buzi i ogromnych, niebieskich oczach. Jej jasne, zakręcone w anglezy włosy otaczały młodziutką twarz. Miała mały, prosty nosek i zmysłowo wydęte usta. Jej cera była brzoskwiniowa. William z zapałem pocałował ją w usta, aż się spłoniła.

– Och, William – udało jej się wykrztusić.

– Witaj w domu, najdroższa Emily – powitał ją i podał jej ramię.

– Co spowodowało tę zmianę? – mruknął pytająco Shane Devers do starszego syna.

– Parę dni temu na przejażdżce wpadliśmy na lady Lindley. Will zrobił z siebie głupca, a ona zmyła mu głowę tak, jak jeszcze nigdy nie słyszałem. O ile pamiętam, słowa głupiec i nudziarz padły wielokrotnie, tato. Nie zostawiła mu pola do manewru i żadnej wątpliwości, że go nie kocha, nigdy go nie kochała i nigdy nie pokocha. Całkowicie zburzyła jego marzenia i myślę, że właśnie dzięki temu oprzytomniał. Był całkiem zaskoczony, bo od miesięcy pielęgnował tę swoją chłopięcą fascynację.

– Dzięki Bogu! – cicho powiedział sir Shane. – Ostatnio twoja macocha była nie do wytrzymania, bo bała się, że Will w ostatniej chwili zerwie zaręczyny. Zawsze pragnęła tego małżeństwa. Gotowa była z niego zrezygnować jedynie za cenę Maguire's Ford, ale odkąd poznała lady Lindley, widziała w niej wroga, który może zabrać jej Williama. Poczuła ulgę, gdy dziewczyna odtrąciła zaloty jej syna.

– Ale nie przestała pożądać Maguire's Ford – zauważył Kieran.

– To prawda – przyznał ojciec.

– Podobno lady Leslie dzieli majątek pomiędzy swoich dwóch młodszych synów, którzy są wiernymi protestantami. Słyszałem, że już tu przyjechali ze Szkocji. Spodziewam się, że poznamy ich na ślubie – powiedział Kieran.

– Twoja macocha już o tym wie – odparł Shane Devers. – Ma nadzieję, że Emily najpierw urodzi Williamowi córkę, którą będzie można wydać za któregoś z chłopców Lesliech. Skoro nie może dostać całego Maguire's Ford, wyciąga ręce chociaż po połowę.

– Podziwiam twoją żonę, ojcze – odpowiedział Kieran Devers.

– Tak jak my wszyscy – cierpko rzucił ojciec. – Tak jak my wszyscy. Dzięki Bogu, że ten ślub nastąpi już za parę dni. Nie zniósłbym dłużej tego szaleństwa, chłopcze.

Kieran parsknął śmiechem. Wiedział, jak się czuje ojciec, bo sam czuł się podobnie, chociaż z odmiennych powodów. Ale w sześć dni po ślubie brata z Emily Annę Elliot on sam weźmie ślub z lady Fortune Lindley w starym kościele w Maguire's Ford. Marzył o tym dniu. Uważał, że rodzina Lesliech jest nadmiernie ostrożna w sprawie jego ślubu z Fortune. Bardzo chciał podzielić się swoją radością przynajmniej z ojcem, ale dziś zrozumiał, że rodzice Fortune mieli rację. Na przeszkodzie stało zaślepienie uczuciowe Williama. Nie ufał teraz bratu, podejrzewał bowiem, że pomimo brutalnego odtrącenia, Will nadal darzył uczuciem Fortune Lindley. Jego zachowanie wobec młodej Emily nie było w pełni autentyczne. Gdy dowie się, że jego starszy brat poślubił kobietę, której on w sekrecie pożądał, może rozpętać się prawdziwe piekło. Trzeba więc było poczekać, aż William wyruszy w podróż poślubną do Dublina, zanim piśnie choćby słowo.

Ponieważ jednak poczuł nagłą potrzebę porozmawiania z kimś, udał się do Lisnaskea, na której północnym krańcu mieszkała wieloletnia kochanka ojca, Molly Fitzgerald i jego dwie przyrodnie siostry. Mówiło się, że Molly mieszka w chacie, choć w rzeczywistości był to solidny dom z cegieł, zbudowany przez Shane'a Deversa dla kochanki. Kiedy zapukał, drzwi otworzyła stara służąca Molly, Biddy, i na jego widok jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu.

– Panie Kieranie, to naprawdę pan? Proszę wejść, proszę wejść! Pani i pana siostry bardzo się ucieszą. – Zaprowadziła go do salonu, gdzie w kominku buzował ogień. – Wie pan, gdzie jest whisky. Pójdę zawiadomić moją panią. – I wyszła z pomieszczenia.

Nalał sobie whisky i wypił, bo zmarzł podczas drogi. Na dźwięk otwierających się drzwi do salonu, odwrócił się z uśmiechem.

– Molly, wybacz mi tę niezapowiedzianą wizytę.

– Zawsze jesteś mile widziany, Kieranie Deversie, zawsze – powiedziała zachrypniętym głosem. Była naprawdę piękną kobietą o bujnych, ciemnych włosach i ciepłych, bursztynowych oczach. – Dziewczynki stęskniły się za tobą, ale słyszałyśmy, że jeździsz na przejażdżki z młodą Angielką z Erne Rock i często spotykasz się z nią w ruinach domostwa Czarnego Colma. Roześmiał się.