Выбрать главу

Zostawiła wiadomość, żeby do niej zadzwonił. Przez parę chwil popijała w zamyśleniu kawę. Nie mogę tak tutaj bezczynnie siedzieć, zdecydowała. Spojrzała na zegarek. Była druga trzydzieści pięć. Zatelefonowała do gabinetu dentysty, żeby się upewnić, czy ojciec nie odwołał wizyty.

– Proszę mu powiedzieć, żeby na mnie poczekał – poprosiła recepcjonistkę. – Wyjeżdżam z Nowego Jorku za kilka minut i będę u państwa nie dalej niż za godzinę.

– W porządku, przekażę – obiecała recepcjonistka.

Regan ubrała się pośpiesznie i wysuszyła włosy. Kiedy tata wyjdzie od dentysty, pojedziemy razem na zakupy. Potem wrócimy do Nowego Jorku i odwiedzimy mamę.

Jednak nawet wtedy, gdy wkładała płaszcz i zbiegała na dół, aby złapać taksówkę, coś jej mówiło, że nie taki przebieg będzie miało to popołudnie.

Jak długo już on i Rosita byli uwięzieni w tym ciemnym, zimnym pomieszczeniu na łodzi? Luke stracił poczucie czasu. Zdawało mu się, że długie godziny. Mogliby przynajmniej zostawić nam zapalone światło, pomyślał z gniewem.

Po wyjściu C.B. i Peteya próbował pocieszać Rositę.

– Zaufaj memu przeczuciu – powiedział. – Kiedy te dwa pacany wrócą, powiedzą nam, czego chcą. A jak to dostaną, wtedy nas wypuszczą.

– Ale my przecież wiemy, kim są, panie Reilly. Czy naprawdę pan sądzi, że mogliby być tak głupi?

– Rosito, pewnie nikt inny nie mógłby być tak głupi, ale w tę parę pod tym względem wierzę. Cała sprawa nie potrwa długo. Nie zapominaj, że moja córka jest prywatnym detektywem i zmusi każdego, kogo tylko będzie mogła, żeby nas szukał.

– Ale żeby w tym czasie ktoś zaopiekował się moimi dziećmi! Tak się boję, że ta bezmyślna dziewczyna podrzuci je jakiejś nieznanej im osobie. Zwłaszcza mój młodszy synek jest wyjątkowo nieśmiały.

– Coś ci powiem, jednej rzeczy jestem zupełnie pewny. Gdy Regan zorientuje się, że zaginęliśmy, zaopiekuje się twymi dziećmi.

Przez pewien czas milczeli. Od drugiej strony kabiny, gdzie na leżance siedziała przykuta łańcuchami Rosita, Luke’a dzieliło jakieś trzy metry. Czy się zdrzemnęła? Z powodu chlupotania wody uderzającej w obie burty łodzi nie sposób było usłyszeć jakiegokolwiek dochodzącego stamtąd dźwięku.

– Rosito – powiedział cicho.

Zanim, zdążyła się odezwać, zaskoczyły ich głuche odgłosy, dochodzące z pokładu. Zgrzyt klucza przekręcanego w zamku pozbawił Luke’a nadziei, że ten ktoś na zewnątrz może być potencjalnym wybawcą.

Drzwi otworzyły się. Smuga posępnego światła i powiew zimnego powietrza poprzedziły wejście do kabiny C.B. i Peteya.

– No i co porabiają nasi obozowicze? – zapytał C.B. jowialnie, gdy tymczasem Petey zapalał górne światło. – Mam nadzieję, że nie jesteście wegetarianinami. Kupiliśmy wam sandwicze z szynką i serem. – Obaj mężczyźni trzymali papierowe torby ze sklepu.

Luke z mieszanymi uczuciami przyjął fakt, że wymiary opakowań są tak niewielkie. Albo tamci postanowili ich stąd w krótkim czasie wypuścić, albo mają zamiar często korzystać z lokali szybkiej obsługi w Edgewater.

– Ktoś chce iść do kibla? – spytał troskliwie Petey.

Oboje, Luke i Rosita, skinęli głową.

– Panie mają pierwszeństwo – rzekł Petey. Uwolnił ręce i nogi Rosity z kajdanek. – Możesz zamknąć drzwi, tylko bez głupich pomysłów. I tak nie ma tam okna.

Rosita spojrzała na Luke’a.

– Czy mógłby mi pan pożyczyć dolara dla obsługi?

Gdy przyszła kolej Luke’a na skorzystanie z maleńkiej kabinki, zastanawiał się, jakie ma możliwości, i doszedł do wniosku, że żadne. Nawet gdyby udało się obezwładnić Peteya, kiedy ten na nowo zakładał Rosicie kajdanki; C.B. stałby z wycelowanym w nią rewolwerem. Muszę prowadzić z tą dwójką ostrożną grę, pomyślał Luke.

Podczas gdy on, Rosita i Petey jedli swe sandwicze, C.B. popijał kawę.

– Jestem najedzony – rzekł, spoglądając na Luke’a. – Ta restauracja, którą pan polecił, nie była zła. Takiej cielęciny parmigiana nie jadłem od wieków. Swoją drogą sam się dziwię, jak mogłem coś przełknąć, mając przed sobą widok tych dupków ze Stowarzyszenia. Jedynie myśl o was pozwoliła mi to wytrzymać.

– Mogłeś mi przynieść stamtąd trochę cielęciny – podjął temat Petey. – Według mnie, ten żytni chleb jest trochę za czerstwy. I do mojej kanapki dali za mało majonezu. – Znad swego sandwicza przyglądał się badawczo kanapce Luke’a. – Zamieńmy się połową.

Luke chwycił drugą połowę swego sandwicza i odgryzł duży kęs. Resztę położył na woskowanym papierze.

– Bardzo proszę. – Był niezwykle zadowolony z zawiedzionej miny Peteya.

Petey spojrzał na Rositę.

– Szef nie potrzebuje deseru. Możesz wziąć jego batoniki.

– Chyba bym się udławiła – burknęła Rosita.

– No, skoro teraz już jesteśmy jedną dużą, szczęśliwą rodziną, przystąpmy do interesu. – C.B. zgniótł plastikowy kubek po kawie i wrzucił go do papierowej torebki.

– Uważaj, tam są jeszcze ogórki konserwowe – zwrócił mu uwagę Petey.

C.B. jęknął i wysypał zawartość torebki na porysowany blat stolika.

– Nie wściekaj się – powiedział Petey. – Ja nie byłem na proszonym obiedzie. Czuję się tak, jakbym wytrząsł się w autobusie przez cały dzień. Jak już porzuciłem samochód na lotnisku Kennedy’ego, musiałem się zabrać autobusem do Port Authority *. A tam trzeba było czekać na następny, do Edgewater. Potem musiałem sterczeć na przystanku, póki nie przyjedzie. Ale ty jesteś za skąpy, żebyś mi pozwolił jeździć taksówką. A sam to się rozbijałeś w ładnym, ciepłym samochodzie…

– Zamknij się!

Lecz Petey jeszcze nie skończył.

– Przygotowałem sobie cztery dolary, jak miałem wjeżdżać na most Waszyngtona. Ale kiedy tak stałem w długiej kolejce, żeby zapłacić mostowe, zobaczyłem, że na podłodze samochodu leży E-Z Pass **. Wsunąłem ją z powrotem za szybę i mogłem szybko zmienić pas. Jakiś kretyn o mało mnie nie przeorał. Trąbił na mnie jak wariat. Jeszcze więcej ci zaoszczędziłem, kiedy wjeżdżałem na most Triborough. Powinieneś był zauważyć tę przepustkę, bo siedziałeś z przodu. Naprawdę ci się dziwię.

C.B. patrzył na Peteya wybałuszonymi oczami.

– Wykorzystałeś tę przepustkę? Ty kretynie! Zdjąłem ją, żeby nie udało im się nas wyśledzić. Teraz będą mogli sprawdzić i dowiedzieć się, gdzie została użyta.

– Naprawdę? – Petey wyglądał na przerażonego. – Niech mnie licho. Czego to oni jeszcze nie wymyślą! – Zwrócił się do Luke’a i Rosity: – C.B. jest kuty na cztery nogi. Przeczytał mnóstwo kryminałów. Ja nie miałem takich możliwości. Panie Reilly, wiem, że on bardzo lubi książki pana żony. Chyba na jednej z nich ma nawet jej autograf.

– Jak nas wypuścicie, dam mu taką drugą. A kiedy to się stanie?

Petey sięgnął po ogórek.

– Wyjaśnij mu, C.B., jaki mamy plan. Jest doskonały. Za kilka dni będziemy gdzieś daleko na plaży z milionem dolarów w naszej torbie.

C.B. przerwał mu gwałtownie.

– Mówię ci ostatni raz, Petey. Trzymaj gębę na kłódkę. – Wyjął telefony komórkowe Luke’a i Rosity ze skórzanej torby, gdzie ją trzymał. – Panie Reilly, jest prawie wpół do piątej. Zamierzamy nawiązać kontakt z pana rodziną i powiedzieć jej, że do jutrzejszego popołudnia chcemy mieć milion dolarów.

Rosita wyjąkała z niedowierzaniem:

– Milion dolarów?

Petey dołożył swoje:

– On ma salony dla sztywnych w całym New Jersey, a jego żona sprzedaje mnóstwo książek. Hej, C.B., może powinniśmy zażądać więcej?

вернуться

* Port Authority Bus Terminal – wielki dworzec autobusowy, utrzymujący komunikację między Nowym Jorkiem a resztą kraju oraz Kanadą.

вернуться

** Przepustka wolnego wjazdu w postaci karty elektronicznej, na podstawie której automatycznie obciąża się właściciela pojazdu mytem.