– Mam nadzieję, że na co dzień nie traktujesz w ten sposób klientów – droczyła się z nią Holly.
– Nie wszystkich. Zjesz dziś u nas obiad?
Skinęła głową.
– Dowiedziałam się od mamy, że podajesz obiady. Sądziłam, że pracujesz tylko w klubie na górze.
– Ten człowiek goni mnie do pracy o wszystkich możliwych porach. Traktuje mnie jak niewolnicę – pożaliła się Ciara.
Podszedł Daniel.
– Dobrze słyszę, że o mnie mowa?
Ciara zdębiała.
– Nie, nie, mówiłam o Mathew. Goni mnie do pracy o wszystkich możliwych porach. A w łóżku traktuje mnie jak niewolnicę.
I poszła do baru po notes i długopis.
– Przepraszam, że się wtrąciłem – powiedział Daniel, wybałuszając oczy na Ciarę. – Mogę się przysiąść? – spytał Holly.
Zaprosiła go gestem.
– Co masz dobrego do jedzenia? – spytała, przeglądając kartę.
– Nic – szepnęła Ciara za plecami Daniela.
– Najbardziej polecam zapiekankę – poradził.
Holly pokiwała głową.
– W takim razie poproszę.
Ciara przyłożyła palce do ust, udając, że wymiotuje.
– Jesteś dziś bardzo elegancka – stwierdził z uznaniem Daniel.
– Wracam z rozmowy kwalifikacyjnej. – Holly aż się skrzywiła na samo wspomnienie. – Szczerze mówiąc, nie spodziewam się odzewu.
– Nie przejmuj się – pocieszył ją. – Gdybyś miała ochotę, nadal miałbym dla ciebie pracę na górze.
– Sądziłam, że dałeś ją Ciarze.
– Znasz swoją siostrę. Urządziła tu niezłą scenę. Gość za barem powiedział coś, co jej się nie spodobało, a ona wylała mu piwo na głowę.
– Coś podobnego! – Holly aż się żachnęła. – Dziwię się, że jej nie wyrzuciłeś.
– Nie mógłbym zwolnić dziewczyny z klanu Kennedych. Wróciła Ciara zjedzeniem dla Holly, spojrzała złym wzrokiem na siostrę, po czym obróciła się na pięcie i odeszła.
– Rozmawiałaś ostatnio z Denise albo z Sharon? – spytał Daniel.
– Tylko z Denise – powiedziała, patrząc w bok.
– A ty?
– Tom zanudza mnie swoim ślubem. Chce, żebym został jego drużbą.
– I zostaniesz?
– Bo ja wiem. – Westchnął. – Egoistycznie cieszę się jego szczęściem. – Wyobrażam sobie, jak się czujesz w tej sytuacji. Rozmawiałeś ostatnio ze swoją byłą?
– Z Laurą? Nie chcę o niej słyszeć.
– Czy ona przyjaźni się z Tomem?
– Chwała Bogu, nie tak bardzo jak dawniej.
– Czyli nie będzie zaproszona na ślub?
Daniel zrobił zdziwioną minę.
– Wiesz, że nie przyszło mi to do głowy. – Zamilkł. – Jutro wieczorem spotykam się z Tomem i Denise, żeby omówić plany ślubu. Może masz ochotę przyjść?
Wzniosła oczy do nieba.
– Zapowiada się niezła zabawa.
Daniel roześmiał się.
– Wiem. Dlatego wolałbym nie iść sam. Zadzwoń do mnie, jak się namyślisz.
Skinęła głową.
Serce zaczęło walić jej jak młotem, kiedy zobaczyła pod domem samochód Sharon. Długo z nią nie rozmawiała. Wiedziała, że powinna ją była odwiedzić. Podjechała, wysiadła i podeszła do auta, ale ku jej zdziwieniu z samochodu wysiadł John. Najwyraźniej przyjechał sam.
– Cześć, Holly – przywitał się z marsową miną.
Trzasnął drzwiczkami.
– Gdzie jest Sharon? – zapytała.
– Wracam ze szpitala.
Przeraziła się.
– O Boże! Nic jej nie jest?
John wyraźnie się stropił.
– Nie, odwiozłem ją tylko na badania. I zaraz po nią jadę.
– Rozumiem – Holly poczuła się idiotycznie.
– Skoro tak się przejmujesz, może powinnaś do niej zadzwonić. Przeszył ją lodowatym spojrzeniem.
Zagryzła wargę. Zrobiło jej się głupio.
– No wiem. Wejdź, napijemy się herbaty.
Włączyła czajnik, zaczęła się krzątać przy herbacie. John usiadł przy stole.
– Sharon nie wie, że tu jestem, może więc zachowaj dyskrecję, co? Poczuła się jeszcze bardziej parszywie. Czyli to nie Sharon go wysłała. Przyjaciółka nie chciała jej widzieć.
– Sharon za tobą tęskni.
Holly przyniosła kubki z herbatą.
– Ja też.
– Ale długo się nie odzywasz. Dawniej rozmawiałyście codziennie.
Wziął od niej kubek.
– Bo dawniej wszystko było inaczej – odparowała rozdrażniona.
– Wiemy, co przeżyłaś.
– Wiem, że wiecie, John, ale chyba nie rozumiecie, że ja to nadal przeżywam! Nie umiem przejść nad tym do porządku tak jak wy i udawać, że nic się nie stało.
– Uważasz, że my udajemy?
– Może spójrzmy na fakty, dobrze? – zaproponowała ironicznie. – Sharon spodziewa się dziecka. Denise wychodzi za mąż…
Przerwał jej w pół zdania.
– Bo na tym polega życie. Najwyraźniej zapomniałaś, że trzeba dalej żyć. Też tęsknię za Gerrym. Był moim przyjacielem. Zawsze mieszkałem z nim po sąsiedzku. Razem chodziliśmy do szkoły, graliśmy w piłkę w jednej drużynie. Byłem drużbą na jego ślubie, a on na moim! Zwierzałem mu się ze wszystkich problemów, ze wszystkich radości zresztą też. Mówiłem mu rzeczy, których nie powiedziałbym Sharon, a on mówił mi takie, których nie powiedziałby tobie. Fakt, że nie brałem z nim ślubu nie znaczy, że mniej przeżywam jego odejście.
Holly siedziała jak rażona piorunem. John zaczerpnął głęboko tchu, zanim ponownie się odezwał.
– Przyznaję, że to jest trudne. Nic gorszego nie spotkało mnie w życiu. Ale nie przestanę chodzić do pubu dlatego, że na stołkach, które dotąd okupowałem z Gerrym, zasiada teraz dwóch innych kolesiów. I nie przestanę chodzić na mecze piłki nożnej dlatego, że chadzałem na nie często z Gerrym.
Łzy napłynęły Holly do oczu. John ciągnął swoje.
– Sharon wie, że cierpisz, ale musisz zrozumieć, że to niezwykle ważny i wyjątkowy okres w jej życiu. Potrzebuje twojej przyjaźni w tych trudnych chwilach.
Holly przełknęła gorące łzy.
– John, staram się.
– Wiem. – Wziął ją za ręce. – Ale jesteś potrzebna Sharon. Chowanie głowy w piasek nikomu tu nie pomoże.
– Ale dzisiaj byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w sprawie pracy – usprawiedliwiła się jak dziecko przez łzy.
Uśmiechnął się.
– Doskonała wiadomość. I jak ci poszło?
– Fatalnie.
John się roześmiał. Zamilkł na dłużej.
– Holly, ona jest już prawie w szóstym miesiącu ciąży – odezwał się w końcu.
– Co? – nie mogła się nadziwić Holly. – Nie powiedziała mi!
Pociągnęła nosem.
– Bo się bała. Uznała, że możesz się na nią pogniewać.
– Jak mogła tak głupio pomyśleć – zawołała Holly, ocierając ze złością oczy. Umknęła wzrokiem w bok. – Wciąż się zbierałam, żeby do niej zadzwonić. Codziennie brałam do ręki słuchawkę, ale coś mnie powstrzymywało. Tak mi przykro, John. Naprawdę cieszę się waszym szczęściem.
– Dziękuję, ale to nie ja powinienem tego słuchać.
– Zachowałam się okropnie. Czy ona mi wybaczy?
– Nie wygłupiaj się. Do jutra nie będzie nawet pamiętała. Holly uniosła brwi z nadzieją.
– No, może nie do jutra, a do przyszłego roku. I będziesz miała wobec niej poważny dług wdzięczności.
Spojrzał na nią serdeczniej i puścił oko.
– Przestań! – Holly zachichotała. – Jak sądzisz, mogę teraz pojechać do niej z tobą?
Kiedy podjeżdżali pod szpital, Holly poczuła ucisk w sercu. Sharon stała sama, czekając na męża. Wyglądała przepięknie. Holly uśmiechnęła się na widok przyjaciółki. Nie mogła uwierzyć, że jest już w szóstym miesiącu ciąży. Kiedy zobaczyła ją w dżinsach i koszulce polo, ledwo dostrzegła zarysowany brzuszek. Świetnie z nim wyglądała. Na widok Holly wysiadającej z samochodu Sharon zdębiała.