Выбрать главу

– Próbuję się dowiedzieć, który pokój zajmuje Daniel! – zawołała, ale już nieco ciszej.

Denise nie posiadała się ze zdziwienia.

– Trzysta czterdzieści dwa.

– Dziękuję.

Holly pobiegła w stronę wind. Pędziła korytarzem, ciągnąc za sobą walizkę i sprawdzając numery pokojów. Przy właściwym zapukała natarczywie do drzwi. Kiedy drzwi się otworzyły, aż jej dech zaparło. Stała w nich Laura.

– Kochanie, kto to jest? – usłyszała głos Daniela. Wyszedł z łazienki owinięty tylko małym ręcznikiem.

– To ty! – rozdarła się Laura.

Holly patrzyła to na jedno, to na drugie. Ich półnegliż wskazywał, że Daniel wiedział zawczasu o zaproszeniu Laury na ślub. Na jego twarzy malowało się najwyższe zdumienie. Na twarzy Laury – wściekłość. Holly znieruchomiała. Przez chwilę wszyscy milczeli.

– Co ty tu robisz? – syknęła w końcu Laura. Holly otworzyła usta, po czym je zamknęła.

Daniel aż zmarszczył czoło z zakłopotania. Przenosił spojrzenie z jednej kobiety na drugą.

– Czy wy… – Urwał, jak gdyby pytanie wydało mu się zgoła absurdalne. – Czy wy się znacie?

– Ha! – Laura skrzywiła się z pogardą. – Przyłapałam tę wywłokę, jak całowała się z moim chłopakiem – wrzasnęła i zaraz ugryzła się w język.

– Z twoim chłopakiem? – zawołał Daniel.

– Przepraszam… oczywiście byłym chłopakiem – bąknęła, wbijając wzrok w podłogę.

Holly uśmiechnęła się zgryźliwie.

– Chodzi ci o Steviego, prawda? Jeżeli dobrze pamiętam, przyjaźnił się z Danielem.

Daniel spurpurowiał. Nic już nie rozumiał. Laura przeszyła go wzrokiem, zastanawiając się ze złością, skąd ta kobieta zna Daniela.

– To mój przyjaciel – wyjaśniła Holly.

– Jego też przyszłaś mi ukraść? – spytała kąśliwie. – I ty chcesz mnie pouczać?

– Całowałaś się ze Steviem? – zapytał z oburzeniem Daniel.

– Nic podobnego – zaprzeczyła Holly.

– Właśnie że tak! – wrzasnęła jak dziecko Laura.

– Zamknij się już, dobra? – Holly spojrzała na Laurę i roześmiała się. – Przecież widzę, że wróciłaś do Daniela. Czy to teraz ważne? – Odwróciła się do Daniela. – Nie, nie całowałam się ze Steviem. Wyskoczyłyśmy do Galway na panieński weekend przed ślubem Denise, a Stevie się upił i próbował mnie pocałować.

– Łżesz! – przerwała jej Laura. – Widziałam, co się stało.

– Charlie też widział – Holly powiedziała Danielowi. – Spytaj go, jeśli mi nie wierzysz, chociaż to już obojętne. Przyszłam na umówioną rozmowę, ale widzę, że jesteś zajęty. – Spojrzała na kusy ręcznik. – Do zobaczenia na weselu.

Obróciła się na pięcie i wolnym krokiem pomaszerowała do windy, ciągnąc za sobą walizkę.

Nacisnęła guzik i odetchnęła z ulgą. Nawet nie była na niego zła. Cieszyła się jak dziecko, że sam unieważnił tę rozmowę. To on zdecydował, nie ona. Nie mógł być w niej zakochany, skoro tak prędko wrócił do Laury. Tak czy owak, przynajmniej nie wyrządziła mu krzywdy.

Chociaż uważała go za kompletnego idiotę.

Holly siedziała przy głównym stole w sali bankietowej. W chwili gdy ktoś postukał łyżeczką w kieliszek i rozpoczęły się toasty, wykręcała nerwowo palce, powtarzając w pamięci swoje przemówienie. Nie słuchała, co mówią inni.

Powinna była je spisać, bo właśnie zapomniała początku. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy Daniel usiadł i wszyscy zaczęli klaskać. Nadeszła jej kolej. Tym razem nie mogła uciec do toalety. Sharon złapała ją za drżącą rękę, Holly uśmiechnęła się do niej niepewnie. Ojciec Denise zapowiedział, że teraz przemówi Holly. Wszystkie oczy zwróciły się na nią. Kiedy wstawała, dostrzegła Johna, który siedział przy stole z przyjaciółmi Gerry’ego. Pokazał jej kciukiem, że wszystko będzie dobrze. Machnęła ręką na przygotowaną mowę i powiedziała coś zupełnie innego.

– Wybaczcie, jeśli się wzruszę, wznosząc toast, ale bardzo się dziś cieszę szczęściem Denise. Jest moją najlepszą przyjaciółką… – Urwała i spojrzała na Sharon. – Jedną z kilku najlepszych.

Gruchnął śmiech.

– Bardzo się cieszę, że zakochała się w tak fantastycznym mężczyźnie jak Tom. Cudownie jest znaleźć miłość kogoś cudownego. Ale znaleźć prawdziwą bratnią duszę to znacznie więcej. Taka osoba rozumie partnera jak nikt, kocha jak nikt i towarzyszy mu na dobre i na złe aż do śmierci. Wiem coś o tym i wiem, że Denise znalazła takiego człowieka w Tomie. – Coś chwyciło ją za gardło. Odczekała chwilę, żeby wziąć się w garść. – Czuję się zaszczycona, że zaproszono mnie do udziału w tym pięknym dniu Denise i Toma. Życzmy im wielu tak pięknych dni jak dzisiejszy.

Wszyscy zaczęli klaskać, sięgnęli po kieliszki. – I jeszcze jedno! – dodała, przekrzykując tłum. Musiała unieść rękę, żeby go uciszyć. Hałas umilkł, znów wszystkie oczy zwróciły się na nią.

– Niektórzy z obecnych tu gości słyszeli zapewne o liście wymyślonej przez pewnego wspaniałego człowieka. – Przy stoliku Johna zerwały się oklaski. – Jedna z zasad głosi, żeby nigdy nie wkładać kosztownej białej sukni.

Przy stoliku Johna wybuchła istna owacja, Denise zwinęła się ze śmiechu na wspomnienie tamtego fatalnego wieczoru, kiedy to wpisano ową zasadę na listę.

– W imieniu Gerry’ego – dodała Holly – wybaczam ci, Denise, złamanie owej zasady tylko dlatego, że tak ślicznie wyglądasz. I poproszę cię, żebyś wzniosła razem ze mną toast za was oboje i za bardzo drogą białą suknię. A wiem coś o tym, bo przeciągnęłaś mnie po wszystkich sklepach ze ślubnymi kreacjami w całej Irlandii!

Goście podnieśli kieliszki.

– Za Toma i Denise w bardzo drogiej białej sukni! Holly promieniała. Przyjęcie się rozpoczęło.

Ze łzami w oczach przyglądała się, jak Tom i Denise tańczą po raz pierwszy razem jako małżeństwo i przypomniała sobie, co czuła w takiej samej sytuacji. Uniesienie, nadzieję, szczęście, dumę i chociaż nie wiedziała, co przyniesie los, wszystkiemu była gotowa stawić czoło. To wspomnienie przepełniło ją radością. Musi przestać płakać i otworzyć się na przyszłość. Otrzymała fantastyczny dar – życie. Czasem okrutnie się urywa, ale najważniejsze jest to, co z nim zrobimy.

– Mogę cię prosić?

Patrzył na nią uśmiechnięty Daniel.

– Oczywiście.

Odwzajemniła uśmiech, przyjęła rękę.

– Mogę ci powiedzieć, że pięknie dziś wyglądasz?

– Bardzo mi miło.

Denise wybrała jej śliczną liliową suknię z gorsetem, bez ramiączek i z głębokim rozcięciem z boku. Włosy upięła do góry, ale pojedyncze loki spadały tu i ówdzie na ramiona. Czuła się piękna. Niemal jak księżniczka Holly, i aż roześmiała się na tę myśl.

– I wzniosłaś piękny toast – pochwalił. – Dopiero teraz zrozumiałem, jakim byłem egoistą. Powtarzałaś mi, że nie jesteś gotowa, a ja nie słuchałem – wyznał.

– Nie szkodzi. Chyba jeszcze długo nie będę. Ale dziękuję, że tak szybko dałeś za wygraną.

Tu wskazała głową Laurę, która siedziała naburmuszona przy stoliku. Daniel zagryzł wargę.

– Może wydaje ci się, że to szybko, ale kiedy nie odbierałaś moich telefonów, nawet do mnie, tępego, dotarto, że nie jesteś gotowa na związek. A kiedy pojechałem na święta do domu i spotkałem Laurę, znów między nami zaiskrzyło. Miałaś rację, wcale się nie odkochałem. Ale wierz mi, że gdybym nie był pewien, że mnie nie kochasz, nie zaprosiłbym jej na wesele.

– Przepraszam, że unikałam cię przez ten miesiąc. Potrzebowałam czasu dla siebie. Jednak nadal uważam, że głupio robisz.

Pokręciła głową, widząc wściekłe spojrzenie Laury.