Выбрать главу

Kiedy Edgar odjechał, Bosch wyciągnął z bagażnika swojego samochodu latarkę. Wrócił do porsche, nałożył rękawiczki i otworzył drzwi od strony kierowcy. Wsunął głowę do auta i rozejrzał się. Na siedzeniu pasażera leżała aktówka. Nie była zamknięta, a gdy zwolnił zatrzaski, zobaczył w środku kilka teczek z dokumentami, kalkulator oraz bloczki, długopisy i gazety. Zamknął ją i odłożył na miejsce. Fakt, że znajdowała się na siedzeniu, oznaczał, że ofiara prawdopodobnie przyjechała na punkt widokowy sama. I tu spotkała swojego zabójcę. Bosch uznał to za istotną informację.

Następnie otworzył schowek, z którego wypadło kilka przypinanych identyfikatorów, takich jak tamten znaleziony przy zwłokach. Oglądając je po kolei, zobaczył, że każdy z nich pochodził z innego szpitala. Ale na każdym magnetycznym kluczu widniało to samo nazwisko i zdjęcie. Stanleya Kenta, człowieka, który, jak przypuszczał Bosch, leżał martwy na polance.

Bosch zauważył, że z tyłu każdego identyfikatora jest odręczna notatka. Przypatrywał się im przez dłuższą chwilę. Były to głównie cyfry z literami L lub P na końcu, z czego wywnioskował, że to kody do zamków.

Zajrzał głębiej do schowka i znalazł więcej identyfikatorów i kluczy magnetycznych. Odniósł wrażenie, że zamordowany – jeśli to naprawdę był Stanley Kent – miał dostęp do prawie wszystkich szpitali w okręgu Los Angeles. Znał także kody zamków cyfrowych w niemal każdym szpitalu. Bosch przez moment zastanawiał się, czy identyfikatory i klucze magnetyczne nie są fałszywkami używanymi przez ofiarę do jakiegoś przekrętu.

Bosch włożył wszystko z powrotem do schowka i zamknął go. Potem zajrzał pod i między siedzenia, nie znalazł jednak niczego wartego uwagi. Wycofał się z wnętrza samochodu i podszedł do otwartego bagażnika.

Bagażnik był mały i pusty. W świetle latarki Bosch dostrzegł jednak cztery wgłębienia w wykładzinie na dnie. Wyraźnie było widać, że w bagażniku przewożono coś ciężkiego i kwadratowego na czterech nogach lub kółkach. Kiedy znaleziono samochód, klapa była otwarta, więc prawdopodobnie tajemniczy przedmiot został zabrany podczas zabójstwa.

– Detektywie?

Bosch odwrócił się, kierując snop światła latarki na twarz funkcjonariusza z patrolu. Był to policjant, który spisał jego nazwisko i numer odznaki przy żółtej taśmie. Harry opuścił latarkę

– O co chodzi?

– Przyjechała agentka FBI. Prosi o pozwolenie wejścia na miejsce zbrodni.

– Gdzie ona jest?

Funkcjonariusz zaprowadził go do granicy miejsca zdarzenia. Zbliżając się do taśmy, Bosch ujrzał kobietę stojącą obok otwartych drzwi samochodu. Była sama i miała pochmurną minę. Na jej widok serce zabiło mu niespokojnie.

– Cześć, Harry – powiedziała, gdy go zobaczyła.

– Cześć, Rachel – odrzekł.

2

Minęło prawie pół roku, odkąd Bosch ostatni raz widział agentkę specjalną Federalnego Biura Śledczego Rachel Walling. Podchodząc do niej, uświadomił sobie, że w ciągu tych sześciu miesięcy nie było ani jednego dnia, w którym by o niej nie myślał. Nigdy nie wyobrażał sobie jednak, że ich drogi przetną się – jeśli w ogóle miałoby do tego dojść – w środku nocy na miejscu morderstwa. Rachel miała na sobie dżinsy, koszulę i granatową marynarkę. Jej ciemne włosy były w nieładzie, ale mimo to wyglądała pięknie. Najwyraźniej wezwano ją prosto z domu, tak jak Boscha. Brak uśmiechu na jej twarzy przypomniał mu, jak fatalnie zakończyło się ich ostatnie spotkanie.

– Słuchaj – powiedział – wiem, że cię ignorowałem, ale nie musiałaś zadawać sobie tyle trudu i szukać mnie na miejscu zbrodni, żeby…

– Naprawdę nie czas na żarty – ucięła. – Jeżeli moje przypuszczenia się sprawdzą.

Zerwali kontakty po sprawie Echo Park. Rachel pracowała wówczas w tajemniczej komórce FBI kryjącej się pod nazwą „wydział wywiadu taktycznego". Nigdy mu nie powiedziała, czym właściwie zajmowała się ta komórka, a Bosch nie domagał się wyjaśnień, ponieważ nie było to istotne dla śledztwa w sprawie Echo Park. Zwrócił się do niej o pomoc ze względu na jej doświadczenie w opracowywaniu profili psychologicznych – a także na ich prywatną historię. Sprawa Echo Park, podobnie jak szansa na dalszy ciąg romansu, wymknęła mu się z rąk. Patrząc na Rachel, Bosch nie miał wątpliwości, że zjawiła się tu z powodów wyłącznie służbowych i że niebawem pozna rodzaj zadań wydziału wywiadu taktycznego.

– Co to za przypuszczenia? – zapytał.

– Powiem ci, jak będę mogła. Pozwolisz mi zobaczyć miejsce?

Bosch niechętnie uniósł taśmę, reagując na jej zdawkową odpowiedź typowym dla siebie sarkazmem.

– No więc zapraszam, agentko Walling – rzekł. – Czuj się jak u siebie w domu.

Weszła na zagrodzony teren i przystanęła, przynajmniej respektując jego prawo, by sam zaprowadził ją na miejsce zbrodni.

– Myślę, że naprawdę będę mogła ci pomóc – powiedziała. – Jeżeli zobaczę ciało, być może uda mi się oficjalnie zidentyfikować denata.

Uniosła teczkę, którą dotąd trzymała w opuszczonej ręce.

– Wobec tego chodźmy – odparł Bosch.

Zaprowadził ją na polankę, gdzie w sterylnym świetle przenośnych reflektorów fluorescencyjnych spoczywały zwłoki. Denat leżał na pomarańczowej ziemi około półtora metra od urwiska na skraju punktu widokowego. Blask księżyca odbijał się od tafli zbiornika poniżej. Za zaporą rozpościerał się kobierzec miliona świateł miasta, które migotały w nocnym chłodzie jak unoszące się w powietrzu senne widziadła.

Bosch wyciągnął rękę, aby zatrzymać Walling na skraju kręgu światła. Lekarz zdążył już odwrócić ofiarę na wznak. Mężczyzna miał otarcia na twarzy i czole, lecz mimo to Boschowi wydawało się, że rozpoznaje w nim człowieka ze zdjęć na szpitalnych identyfikatorach znalezionych w schowku. To był Stanley Kent. Rozpięta koszula ukazywała bladą nieowłosioną pierś. Z boku widniał ślad po nacięciu, przez które lekarz wprowadził do wątroby sondę do pomiaru temperatury.

– Dobry wieczór, Harry – przywitał go Joe Felton, lekarz z ekipy koronera. – Chociaż chyba powinienem raczej powiedzieć: dzień dobry. Kim jest twoja koleżanka? Myślałem, że przydzielono ci Iggy'ego Ferrasa.

– Pracuję z Ferrasem – odrzekł Bosch. – To jest agentka specjalna Walling z wydziału wywiadu taktycznego FBI.

– Wywiadu taktycznego? Co oni jeszcze wymyślą?

– Zdaje się, że to coś w stylu Bezpieczeństwa Krajowego. Rozumiesz, zero pytań, zero odpowiedzi. Mówi, że może nam potwierdzić identyfikację.

Walling posłała Boschowi spojrzenie, z którego wyczytał, że zachowuje się jak szczeniak.

– Możemy już wejść, doktorze? – spytał Bosch.

– Jasne, Harry, prawie skończyliśmy.

Bosch ruszył naprzód, ale Walling szybko go wyprzedziła i pierwsza wkroczyła w jasną plamę światła. Bez wahania stanęła nad zwłokami. Z teczki wyciągnęła zdjęcie formatu osiem na dziesięć. Pochyliła się i przysunęła fotografię do twarzy denata. Bosch zbliżył się, by samemu porównać twarze.

– To on – oznajmiła Rachel. – Stanley Kent.

Bosch przytaknął skinieniem głowy, po czym podał jej rękę, żeby pomóc jej przekroczyć ciało. Ignorując wyciągniętą dłoń, zrobiła to sama. Bosch spojrzał na Feltona, który kucał obok zwłok.

– No więc, doktorze, powiesz nam, co mamy?

Bosch schylił się po drugiej stronie ciała, by mieć lepszy widok.

– Mamy faceta, który po coś tu przyjechał albo został przywieziony, a potem ktoś mu kazał klęknąć na ziemi.

Felton wskazał na spodnie ofiary. Na obu kolanach były ślady pomarańczowego kurzu.

– Później ktoś dwa razy strzelił mu w tył głowy i facet padł na twarz. Obrażenia na twarzy to skutek tego upadku. W tym momencie już nie żył.