Выбрать главу

Bosch pokiwał głową.

– Brak ran wylotowych – dodał Felton. – Prawdopodobnie coś małego, na przykład dwudziestkadwójka, z rykoszetem wewnątrz czaszki. Bardzo skuteczne.

Bosch uświadomił sobie, że Gandle użył przenośni, mówiąc o tym, że mózg ofiary obryzgał piękny widok. Na przyszłość będzie musiał pamiętać o skłonności porucznika do przesady.

– Czas śmierci? – zapytał Feltona.

– Na podstawie temperatury wątroby można powiedzieć, że cztery do pięciu godzin temu – odparł lekarz. – Mniej więcej o ósmej.

Ostatnia informacja zaniepokoiła Boscha. O ósmej było już ciemno i punkt widokowy już dawno opuścili wszyscy miłośnicy zachodów słońca. Ale huk dwóch strzałów musiał dobiec do domów na pobliskich skarpach. A jednak nikt nie zadzwonił na policję, a zwłoki dopiero trzy godziny później przypadkowo znalazł patrol.

– Wiem, o czym myślisz – powiedział Felton. – Dlaczego nikt nic nie słyszał? Chyba da się to wytłumaczyć. Chłopaki, przekręćmy go z powrotem.

Bosch wyprostował się i odsunął, robiąc miejsce Feltonowi i jednemu z jego asystentów, którzy odwrócili zwłoki. Zerknął na Walling, a kiedy na moment ich oczy się skrzyżowały, ponownie spojrzała na ofiarę.

Po odwróceniu ciała ujrzeli rany wlotowe z tyłu głowy. Czarne włosy mężczyzny zlepiała krew. Tył białej koszuli był spryskany kropelkami jakiejś brązowej substancji, która natychmiast przykuła uwagę Boscha. Nie potrafiłby zliczyć miejsc zbrodni, które widział w życiu. Domyślił się, że plamy na koszuli denata to nie krew.

– To nie jest krew, prawda?

– Rzeczywiście, nie – potwierdził Felton. – Z badań laboratoryjnych dowiemy się zapewne, że to poczciwy syrop coca-coli. Osad, jaki zostaje na dnie pustej butelki albo puszki.

Zanim Bosch zdążył odpowiedzieć, ubiegła go Walling.

– Prowizoryczny tłumik do wygłuszenia odgłosu strzałów – wyjaśniła. -Taśmą przyklej a się do lufy pustą litrową butelkę po coli i dzięki temu znacznie zmniejsza się huk wystrzału, bo butelka pochłania większość fal dźwiękowych. Jeżeli w butelce została resztka coli, płyn ochlapuje cel.

Felton spojrzał na Boscha i z aprobatą pokiwał głową.

– Skądżeś ją wziął, Harry? Prawdziwy skarb.

Bosch zerknął na Rachel. Też był pod wrażeniem.

– Wiem z internetu – powiedziała.

Bosch skinął głową, choć w to nie wierzył.

– Powinniście zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz – dodał Felton, odwracając się do zwłok.

Bosch znów się pochylił. Felton wyciągnął rękę i pokazał dłoń ofiary po stronie, gdzie stał Bosch.

– Ma to na obu rękach.

Lekarz wskazywał czerwoną plastikową obrączkę na środkowym palcu. Bosch przyjrzał się jej, po czym sprawdził drugą dłoń. Rzeczywiście na palcu tkwiła identyczna czerwona obrączka. Na każdej z nich po wewnętrznej stronie dłoni była biała nakładka wyglądająca jak kawałek taśmy.

– Co to jest? – zapytał Bosch.

– Jeszcze nie wiem – odrzekł Felton. – Ale wydaje mi się…

– Ja wiem – wtrąciła Walling.

Bosch uniósł wzrok. Skinął głową. Oczywiście, że wiedziała.

– To są dawkomierze pierścionkowe TLD – wyjaśniła Rachel. -Tak zwane dozymetry termoluminescencyjne. Przyrządy ostrzegawcze. Służą do pomiaru promieniowania.

Po tych słowach zapadła pełna grozy cisza, którą przerwała Walling.

– Dam wam jeszcze jedną wskazówkę – ciągnęła. – Kiedy obrączki są odwrócone w taki sposób, detektorem TLD do wewnątrz dłoni, zwykle oznacza to, że noszący je człowiek ma bezpośredni kontakt z materiałem radioaktywnym.

Bosch wyprostował się.

– Dobra, niech wszyscy się cofną – polecił. – Cofnąć się, wszyscy.

Technicy kryminalistyczni, ludzie koronera i Bosch zaczęli się odsuwać od zwłok. Ale Walling nie ruszyła się z miejsca. Uniosła ręce, jak gdyby chciała prosić o uwagę wiernych zebranych w kościele.

– Zaraz, chwileczkę – powiedziała. – Nikt nie musi się cofać. Spokojnie, wszystko w porządku. Jest bezpiecznie.

Przystanęli, lecz nikt nie wrócił na poprzednie miejsce.

– Gdyby tu było zagrożenie promieniotwórcze, detektory TLD na obrączkach zrobiłyby się czarne – ciągnęła. – To sygnał ostrzegawczy. Ale są białe, czyli wszyscy jesteśmy bezpieczni. Poza tym mam to.

Uchyliła połę marynarki, ukazując małą czarną skrzyneczkę przypiętą do paska jak pager.

– Monitor promieniowania – wyjaśniła. – Gdybyśmy mieli problem, możecie mi wierzyć, narobiłby jazgotu jak stado psów, a ja pierwsza bym stąd zwiała. Ale nic się nie dzieje. Wszystko w porządku, jasne?

Ludzie zaczęli z wahaniem wracać na swoje miejsca. Harry Bosch przysunął się blisko Walling i ujął ją za łokieć.

– Możemy chwilkę pogadać?

Opuścili polankę, kierując się w stronę Mulholland. Bosch czuł, że sytuacja się zmienia, lecz starał się tego nie okazywać. Nie chciał stracić kontroli nad miejscem zdarzenia, a tym właśnie groził sygnał tego rodzaju.

– Co ty tu robisz, Rachel? – zapytał. – I co się właściwie dzieje?

– Tak jak ty dostałam telefon w środku nocy. Ściągnęli mnie z łóżka.

– Nic mi to nie mówi.

– Zapewniam cię, że chcę ci pomóc.

– No więc zacznij i powiedz dokładnie, co tu robisz i kto cię przysłał. To na pewno mi pomoże.

Walling rozejrzała się i zwróciła wzrok na Boscha. Wskazała za żółtą taśmę.

– Możemy?

Bosch wyciągnął rękę, dając jej znak, by poszła przodem. Opuścili zagrodzony teren i wyszli na ulicę. Kiedy ocenił, że nikt spośród osób zgromadzonych przy zwłokach nie może ich usłyszeć, przystanął i popatrzył na nią.

– Dobra, tyle wystarczy – powiedział. – Co się dzieje? Kto ci tu kazał przyjechać?

Utkwiła spojrzenie w jego oczach.

– Słuchaj, to, co ci powiem, musi zostać między nami – ostrzegła. – Przynajmniej na razie.

– Rachel, nie mam czasu na…

– Stanley Kent jest na pewnej liście. Kiedy ty czy któryś z twoich kolegów sprawdzaliście dzisiaj jego nazwisko w bazie danych NCIC, w Waszyngtonie zaraz to wyłapali i zadzwonili do mnie do taktycznego.

– Kim on był, terrorystą?

– Nie, fizykiem medycznym. I praworządnym obywatelem, o ile wiem.

– No to o co chodzi z tymi obrączkami i czemu FBI zjawia się w środku nocy? Na jakiej liście był Stanley Kent?

Walling zignorowała pytanie.

– Powiedz mi, Harry, czy ktoś już był w jego domu albo rozmawiał z jego żoną?

– Jeszcze nie. Najpierw zabraliśmy się do zabezpieczenia miejsca. Zamierzam…

– W takim razie musimy to zaraz zrobić – powiedziała naglącym tonem. – Możesz mnie pytać w drodze. Weź jego klucze na wypadek, gdyby dom był zamknięty. Idę po samochód.

Walling zaczęła się oddalać, ale Bosch złapał ją za rękę.

– Pojedziemy moim.

Pokazał swojego mustanga i zostawił ją. Ruszył w kierunku radiowozu, na którego masce wciąż leżały rozłożone torebki z dowodami. Zaczynał żałować, że tak szybko zwolnił Edgara. Przywołał gestem sierżanta.

– Słuchaj, muszę pojechać do domu ofiary. Powinienem niedługo wrócić, a lada moment przyjedzie tu detektyw Ferras. Pilnujcie miejsca, dopóki jeden z nas się nie zjawi.

– Załatwione.

Bosch wyciągnął telefon i zadzwonił do swojego partnera.

– Gdzie jesteś?

– Właśnie wyjechałem z Parker Center. Będę za dwadzieścia minut.

Bosch poinformował Ferrasa, że opuszcza miejsce zdarzenia i polecił mu się pospieszyć. Rozłączył się, złapał leżącą na masce torebkę z kluczami i wrzucił do kieszeni.

Podchodząc do samochodu, zauważył, że Walling siedzi już w środku. Kończyła rozmowę i zamykała klapkę telefonu.