Выбрать главу

– Spytał mnie, czy mamy broń, a potem gdzie ją…

– Chwileczkę, pani Kent-przerwał jej Bosch. – Wszystko po kolei. Zapytał, czy ma pani broń. Co mu pani powiedziała?

– Bałam się. Powiedziałam, że tak, mamy broń. Zapytał, gdzie jest, więc powiedziałam, że w szufladzie szafki nocnej mojego męża. Kupiliśmy broń, kiedy nas pani ostrzegła o niebezpieczeństwie związanym z pracą Stana.

Przy ostatnim zdaniu spojrzała na Walling.

– Nie bała się pani, że zastrzelą panią z tego pistoletu? – pytał dalej Bosch. – Dlaczego powiedziała im pani, gdzie jest broń?

Alicia Kent opuściła wzrok na swoje ręce.

– Siedziałam naga. Byłam już pewna, że mnie zgwałcą i zabiją. Pomyślałam chyba, że to i tak nie ma już znaczenia.

Bosch skinął głową, jak gdyby rozumiał.

– O co jeszcze panią pytali?

– Chcieli wiedzieć, gdzie są kluczyki do samochodu. Powiedziałam im. Mówiłam wszystko, co chcieli wiedzieć.

– Pytali o pani samochód?

– Tak, o mój. W garażu. Trzymam kluczyki na blacie w kuchni.

– Sprawdziłem garaż. Jest pusty.

– Słyszałam, jak otwierała się brama garażu – kiedy już stąd wyszli. Musieli zabrać samochód.

Brenner zerwał się z miejsca.

– Trzeba się tym zająć – wtrącił. – Może nam pani podać markę wozu i numer rejestracyjny?

– Chrysler trzysta. Numeru nie pamiętam. Mogłabym zajrzeć do polisy ubezpieczeniowej.

Chciała wstać, lecz Brenner uniósł ręce, powstrzymując ją.

– To niekonieczne. Sam mogę ustalić numer. Najlepiej od razu to zgłoszę.

Wstał i wyszedł zadzwonić do kuchni, nie chcąc przeszkadzać. Bosch wrócił do przesłuchania.

– O co jeszcze panią pytali, pani Kent?

– O aparat fotograficzny. Aparat, który można podłączyć do komputera męża. Powiedziałam im, że Stanley ma aparat i chyba trzyma go w biurku. Zawsze kiedy odpowiadałam na pytanie, jeden z nich -ten, który je zadawał – tłumaczył moją odpowiedź drugiemu na jakiś język. Ten drugi wyszedł z pokoju, chyba po aparat.

Walling wstała i skierowała się do korytarza prowadzącego do sypialni.

– Rachel, niczego nie dotykaj – uprzedził Bosch. – Zaraz przyjedzie ekipa z kryminalistyki.

Walling machnęła ręką, znikając w korytarzu. Po chwili wrócił Brenner i skinął Boschowi głową.

– Komunikat nadany – powiedział.

– Jaki komunikat? – zapytała Alicia Kent.

– O poszukiwaniu pani samochodu – wyjaśnił Bosch. – Co się potem stało z tymi mężczyznami, pani Kent?

Odpowiadając, znów zaczęła płakać.

– Potem… potem związali mnie w ten okropny sposób i zakneblowali krawatem męża. Kiedy wrócił tamten z aparatem, ten drugi zrobił mi zdjęcie.

Bosch dostrzegł na jej twarzy rumieniec upokorzenia.

– Zrobił zdjęcie?

– Tak, nic więcej. Potem obaj wyszli z pokoju. Ten, który mówił po angielsku, pochylił się nade mną i szepnął, że mąż przyjdzie mnie uratować. I wyszedł.

Nastąpiła długa cisza. Po chwili Bosch podjął przerwany wątek.

– Czy po wyjściu z sypialni od razu opuścili dom? – zapytał.

Kobieta pokręciła głową.

– Słyszałam, jak jeszcze przez chwilę rozmawiali, a potem usłyszałam bramę garażową. Wtedy zawsze cały dom huczy jak przy trzęsieniu ziemi. Poczułam to dwa razy – brama otworzyła się i zamknęła. Później chyba już odjechali.

Brenner znów wtrącił się do przesłuchania.

– Gdy byłem w kuchni, chyba mówiła pani, że jeden z nich tłumaczył drugiemu pani odpowiedzi. Wie pani, w jakim języku rozmawiali?

Bosch zdenerwował się na Brennera za to pytanie. Zamierzał spytać o język, jakim posługiwali się intruzi, ale nie chciał poruszać więcej niż jednego aspektu przesłuchania naraz. Z poprzednich spraw wiedział, że to najlepszy sposób w przypadku rozmowy ze zszokowaną ofiarą.

– Nie jestem pewna. U tego, który mówił po angielsku, słyszałam obcy akcent, ale nie wiem skąd. Chyba z Bliskiego Wschodu. A kiedy rozmawiali ze sobą, mogli mówić po arabsku. Tak gardłowo. Ale nie znam się na obcych językach.

Brenner pokiwał głową, jak gdyby odpowiedź potwierdzała jego podejrzenia.

– Przypomina sobie pani coś jeszcze, o czym mówili albo pytali panią po angielsku? – ciągnął Bosch.

– Nie, to wszystko.

– Wspomniała pani, że mieli maski. Jakiego rodzaju?

Zastanowiła się przez chwilę.

– Nakładane na głowę. Takie jakie noszą bandyci w filmach albo narciarze.

– Wełniane kominiarki.

Skinęła głową.

– Właśnie.

– Czy to były kominiarki z jednym otworem na oczy czy z dwoma oddzielnymi otworami?

– Chyba… chyba z oddzielnymi. Tak, z oddzielnymi.

– Czy był w nich otwór na usta?

– Hm… tak, był. Pamiętam, że patrzyłam na usta tego mężczyzny, kiedy mówił w obcym języku. Próbowałam go zrozumieć.

– Świetnie, pani Kent. Bardzo nam pani pomaga. O co jeszcze pani nie spytałem?

– Nie rozumiem.

– Pamięta pani jakiś szczegół, o jaki nie zapytałem?

Zamyśliła się, po czym pokręciła głową.

– Nie wiem. Chyba powiedziałam panu wszystko, co pamiętam.

Bosch nie był przekonany. Odtworzył jeszcze raz przebieg wydarzeń, analizując te same informacje z innej strony. Była to sprawdzona technika uzyskiwania od przesłuchiwanego nowych szczegółów, która i tym razem go nie zawiodła. Najciekawszą informacją ujawnioną w trakcie powtórnej analizy zdarzenia był fakt, że mężczyzna, który mówił po angielsku, zapytał Alicię Kent o hasło do jej konta poczty elektronicznej.

– Do czego było mu potrzebne?

– Nie wiem – odrzekła. – Nie pytałam. Po prostu podałam im hasło.

Pod koniec powtórnej relacji z jej koszmarnego przeżycia zjawił się zespół kryminalistyczny i Bosch zarządził przerwę w przesłuchaniu. Alicia Kent została na kanapie, a Harry zaprowadził techników do sypialni, aby tam zaczęli zabezpieczanie śladów. Następnie stanął w kącie pokoju i zadzwonił do swojego partnera. Ferras zawiadomił go, że dotąd nie znalazł nikogo, kto widział lub słyszał coś na punkcie widokowym. Bosch powiedział mu, że jeśli chce zrobić sobie przerwę w chodzeniu po domach, powinien sprawdzić dane broni należącej do Stanleya Kenta. Musieli ustalić markę i model. Wszystko wskazywało na to, że prawdopodobnie został zamordowany ze swojej własnej broni.

W chwili, gdy Bosch zamknął telefon, Walling zawołała go z gabinetu do pracy. Harry zastał tam Rachel i Brennera, którzy stali za biurkiem, patrząc na ekran monitora.

– Spójrz na to – powiedziała Walling.

– Mówiłem, że na razie nie powinnaś niczego dotykać – zauważył Bosch.

– Nie możemy dłużej tracić czasu – powiedział Brenner. -Popatrz.

Bosch obszedł biurko, by spojrzeć na monitor.

– Jej e-mail był otwarty – wyjaśniła Walling. – Weszłam do folderu z wysłaną pocztą. A to wysłano pod adres e-mailowy jej męża wczoraj dwadzieścia po szóstej wieczorem.

Wcisnęła klawisz i otworzyła wiadomość wysłaną z konta Alicii Kent na konto męża. Jej temat brzmiał:

ZAGROŻENIE W DOMU: PRZECZYTAĆ NATYCHMIAST!

W wiadomość wstawiono fotografię nagiej Alicii Kent leżącej na łóżku ze związanymi rękami i nogami. Wymowa zdjęcia byłaby oczywista dla każdego, nie tylko jej męża. Pod fotografią biegł tekst wiadomości:

Mamy twoją żonę. Musisz zdobyć dla nas wszystkie źródła cezowe, do które masz dostęp. Przywieś je w bezpiecznym pojemniku na punkt widokowy na Mulholland niedaleko twojego domu o ósmej. My będziemy cię obserwować. Jeżeli komuś powiesz albo zadzwonisz, my się dowiemy. W rezultacie twoja żona będzie zgwałcona, torturowana i pocięta na tyle kawałków, że ich nie policzysz. Przy źródłach cezowych zabezpiecz środki ostrożności. Nie spóźnij się, bo ją zabijemy.