Выбрать главу

Potem tata pokazał nam, jak się podaje. Kopnął piłkę i powiedział: „Uwaga, Kleofans!

Podaję!” I piłka uderzyła Ananiasza, który zgubił okulary i zaczął płakać.

A potem przyszła mama.

- Co ty tu robisz? - powiedziała do taty. - Posyłam cię po małego, a ty nie wracasz i obiad stygnie!

Tata zrobił się cały czerwony, wziął mnie za rękę i powiedział:

- Mikołaju, wracamy!

A wszyscy koledzy krzyczeli:

- Do niedzieli! Dla taty Mikołaja - hip, hip, hura!

Przy stole mama żartowała cały czas, a gdy poprosiła tatę o sól, powiedziała to takim tonem, jak na boisku: „Podawaj!”

Mamy wcale nie znają się na sporcie, ale to nic nie szkodzi; w następną niedzielę dopiero będzie się działo!

Do przerwy

1. Wczoraj po południu na terenie pustego placu odbył się mecz towarzyski piłki nożnej między drużyną obcej szkoły i drużyną trenowaną przez ojca Mikołaja. Oto skład tej ostatniej: bramkarz - Alcest; obrona - Euzebiusz i Kleofas; pomoc - Joachim, Rufus, Ananiasz; prawy łącznik - Mikołaj; środek ataku - Gotfryd; lewoskrzydłowy - Maksencjusz.

Sędziował ojciec Mikołaja.

2. Jak powiedziano wyżej, nie było prawoskrzydłowego i lewego łącznika.

Zmniejszony skład zmusił ojca Mikołaja do przyjęcia taktyki (wypracowanej w czasie ostatniego treningu), która polegała na zastosowaniu kontrataku; Mikołaj, którego bojowy temperament może być porównany do temperamentu Fontaine'a, i Maksencjusz, którego wyczucie i zdolności taktyczne przypominają Piantoniego, mieli pomagać Gotfrydowi, którego ruchy nie przypominały nikogo, ale który za to ma kompletny strój, co należy cenić u gracza reprezentującego środek ataku.

3. Mecz rozpoczął się około godz. 15.40. W pierwszej minucie, wskutek zamieszania przy bramkach, lewoskrzydlowy strzelił piłkę tak mocno, że Alcest był zmuszony wykonać rozpaczliwą robinsonadę, by uniknąć piłki, która leciała wprost na niego. Ale bramka nie została uznana, ponieważ sędzia przypomniał sobie, że kapitanowie drużyn nie uścisnęli sobie dłoni.

4. W piątej minucie, kiedy walka toczyła się na środku boiska, jakiś pies pożarł

podwieczorek Alcesta, mimo że był zawinięty w podwójny papier i zabezpieczony trzema sznurkami (podwieczorek, nie Alcest). Był to ciężki cios w morale bramkarza, który oddał

pierwszą bramkę w siódmej minucie...

5. A drugą w ósmej minucie... W dziesiątej minucie Euzebiusz, kapitan, poradził

Alcestowi, żeby grał na lewym skrzydle (co naszym zdaniem było błędem, ponieważ Alcest reprezentuje raczej aktywną pomoc, a nie bojowy temperament).

6. W czternastej minucie spadł tak ulewny deszcz, że większość graczy schroniła się, gdzie popadło. Na placu pozostał jedynie Mikołaj i jeden gracz strony przeciwnej. Nie zaszło w tym czasie nic godnego uwagi.

7. W dwudziestej minucie Gotfryd wybił piłkę daleko na pole przeciwnika z pozycji prawej pomocy czy lewego łącznika (bez znaczenia).

8. W tej samej dwudziestej minucie pan Chapo udawał się z wizytą do swojej matki, chorej na grypę.

9. Na skutek uderzenia piłką stracił równowagę i wjechał na podwórko państwa Chadefaut, którzy byli z nim pokłóceni od dwudziestu lat.

10. Zjawił się na placu sobie tylko wiadomym przejściem właśnie w chwili, gdy miano kontynuować grę, i zabrał piłkę.

11. Po pięciu minutach zakłopotania (a więc jesteśmy już w dwudziestej piątej minucie), mecz kontynuowano, przy czym piłkę zastąpiła puszka od konserw.

12. W trzydziestej minucie pan Chapo zwrócił piłkę. (Matka jego czuła się lepiej i był

w doskonałym humorze). Ponieważ puszka od konserw była już niepotrzebna, odrzucono ją.

13. W trzydziestej pierwszej minucie Mikołaj przebił się przez linię obronną przeciwnika, podał do Rufusa z pozycji lewego łącznika (ale ponieważ nie było lewego łącznika, podawał ze środka ataku). Rufus podał do Kleofasa, który strzałem z lewej zmylił

wszystkich i trafił sędziego w dołek. Sędzia głuchym głosem wytłumaczył kapitanowi, że wobec upływającego czasu, grożącej ulewy i chłodnej pogody lepiej będzie odłożyć drugą część meczu na następny tydzień.

Po przerwie

1. Przez cały tydzień trwały telefony między ojcem Mikołaja i innymi ojcami; w rezultacie w drużynie nastąpiły zmiany: Euzebiusz został lewym łącznikiem a Gotfryd przeszedł do obrony. Na zebraniu ojców wypracowano kilka taktyk. Najważniejsza z nich polegała na strzeleniu bramki w pierwszych minutach, na przejściu do obrony, a potem podjęciu kontrataku i strzeleniu drugiej. Gdyby dzieci trzymały się ściśle wytycznych, wygrałyby mecz 5 do 2, ponieważ prowadziły już 3 do 2. Ojcowie (Mikołaja i jego kolegów i kolegów z tamtej szkoły) byli w komplecie, kiedy mecz się rozpoczął, i to bardzo rozgorączkowani, o godz. 16.03.

2. Na placu słyszało się tylko ojców. To zdenerwowało graczy. W pierwszych minutach nie zaszło nic ciekawego poza strzałem Rufusa w plecy ojca Maksencjusza i klapsem, którego zarobił Kleofas od swego ojca za to, że zepsuł piłkę. Joachim, który był

wówczas kapitanem (postanowiono, że każdy z graczy będzie przez pięć minut kapitanem), zwrócił się do sędziego, żeby polecił ojcom usunąć się z placu. Kleofas dodał, że klaps go zdenerwował i nie jest w stanie pełnić swojej funkcji. Jego ojciec powiedział, że go zastąpi.

Koledzy z tamtej szkoły sprzeciwili się i powiedzieli, że też wezmą do pomocy ojców.

3. Dreszcz podniecenia przeszedł ojców - wszyscy zdjęli palta, marynarki, szaliki i kapelusze. Pośpiesznie wbiegli na boisko i kazali dzieciom uważać, nie zbliżać się zanadto; oni im pokażą, jak się kopie piłkę.

4. Już w pierwszych minutach tego meczu, w którym walczyli ojcowie kolegów Mikołaja i ojcowie chłopaków z tamtej szkoły, synowie zorientowali się, w jaki sposób gra się w futbol i

5. postanowili zgodnie iść do Kleofasa obejrzeć „Niedzielę sportową” w telewizji.

6. Mecz charakteryzowało dążenie zarówno jednej jak i drugiej strony do jak najmocniejszego kopania piłki, aby dowieść, że gdyby nie silny, przeciwny wiatr, dmący we wszystkich kierunkach, piłka od dawna siedziałaby już w bramce. W szesnastej minucie ojciec kolegi z tamtej szkoły kopnął silnie piłkę w kierunku ojca, o którym myślał, że też jest ojcem z tamtej szkoły, ale który był w rzeczywistości ojcem Golfryda. Ten kopnął jeszcze mocniej. Piłka utkwiła między kilkoma puszkami od konserw i innym żelastwem. Dał się słyszeć syk podobny do tego, jaki wydaje pękający balon, ale piłka dalej odbijała się od ziemi, dzięki sprężynie, na którą się nadziała. Po trzech sekundach dyskusji zdecydowano, że będzie się kontynuować mecz puszką od konserw (bo czemu właściwie nie?).

7. W trzydziestej szóstej minucie ojciec Rufusa zastopował jako obrona puszkę od konserw, która zmierzała, wirując, w kierunku jego górnej wargi. Ponieważ zatrzymał ją ręką, sędzia (brat jednego z ojców z tamtej szkoły; ojciec Mikołaja był łącznikiem) odgwizdał

karnego. Mimo protestów niektórych graczy (ojca Mikołaja i wszystkich ojców kolegów Mikołaja) strzelono karnego i ojciec Kleofasa, który grał jako bramkarz, nie był w stanie zatrzymać puszki, mimo rozpaczliwych usiłowań. Ojcowie z tamtej szkoły wyrównali więc i stan meczu wynosił 3 do 3.