Выбрать главу

Dawus skinął głową.

– Dotyczy to także jego butów! Daj mi teraz ten drugi.

I tym razem otwarcie drzwiczek schowka zajęło mi trochę czasu. Wewnątrz znalazłem kilka skrawków cienkiego pergaminu.

Rozdział 2

– Co tam jest napisane? – spytał Dawus.

– Jeszcze nie wiem.

– Czy to łacina?

– I tego nie wiem.

– Widzę tam wymieszane greckie i łacińskie litery.

– Brawo, zięciu.

Dawus ostatnio brał lekcje u Diany, która z determinacją usiłowała nauczyć go czytać, ale postępy czynił mizerne.

– Ale jak to możliwe? – zdziwił się. – Mieszać alfabety?

– To jakiś szyfr – wyjaśniłem. – Dopóki go nie odgadnę, też nie będę mógł przeczytać treści tych zapisków.

Wróciliśmy do mojego gabinetu i siedzieliśmy teraz przy małym stoliku pod oknem, wpatrując się w kawałki pergaminu schowane przez nieboszczyka w tak przemyślnej skrytce. Było ich pięć, wszystkie pokryte rzędami tak drobnego pisma, że musiałem dobrze wytężać wzrok, by je odczytać. Na pierwszy rzut oka zapiski wydawały się bezsensownym zlepkiem liter. Musiał to być szyfr, dodatkowo skomplikowany przez zastosowanie dwóch alfabetów. Starałem się wytłumaczyć Dawusowi, na czym polega szyfrowanie tekstu. Dzięki Dianie zdążył się oswoić z podstawową zasadą, że litery wyrażają pojedyncze dźwięki, ich zespoły zaś stanowią całe słowa, ale na razie jego wiedza była jeszcze słabo zakorzeniona. Kiedy wyjaśniałem, że litery można w dowolny, ale ustalony sposób zamieniać lub zmieniać ich kolejność, a potem znowu wracać do wersji pierwotnej, na jego twarzy malowało się czyste zdumienie.

– Ale ja myślałem, że właśnie o to chodzi, aby litery były niezmienne i zawsze oznaczały to samo!

– Owszem… Jak by ci to wytłumaczyć… – Szukałem w myślach odpowiedniego porównania. – Wyobraź sobie, że litery mogą się przebierać. Weźmy na przykład twoje imię. D mogłoby przebrać się za M, A za T i tak dalej. W rezultacie miałbyś zestaw pięciu liter, które nie przypominałyby żadnego znanego słowa. Ale jeśli znajdziesz sposób, by je z przebrania rozebrać, odgadłbyś, jakie słowo kryją. – Uśmiechnąłem się, zadowolony z błyskotliwego, moim zdaniem, wyjaśnienia, ale zdumienie na twarzy Dawusa zaczęło nabierać odcienia paniki. Westchnąłem ciężko. – Ech, gdyby tak Meto był tutaj…

Młodszy z mych dwóch adoptowanych synów przejawiał niemal geniusz, jeśli chodzi o wszelkie aspekty słowa pisanego. Pod rozkazami Cezara ten dar przydawał mu się niezmiernie: został czymś w rodzaju jego adiutanta – pisarza. Jak sam mawiał, lwia część zapisków wielkiego wodza z kampanii w Galii, które przez ostatni rok czytywali chyba wszyscy Rzymianie, wyszła spod jego, Metona, pióra. Nikt przy tym nie mógł mu dorównać w łamaniu wszelkiego typu kodów i szyfrów czy układaniu anagramów. Teraz jednak nie było go w Rzymie, choć przybycia Cezara oczekiwano lada dzień; jedni z radością, inni z przerażeniem.

– Łamaniem szyfrów rządzą zasady – mruczałem do siebie, starając się przywołać z pamięci niektóre proste sztuczki, których wyuczył mnie Meto. – Szyfr to jakby szarada, której rozwiązywanie to gra, a gry…

– A gry mają swoje reguły, które byle głupek może poznać i zastosować.

Podniosłem wzrok i zobaczyłem stojącą w drzwiach moją córkę.

– Diano! Mówiłem, żebyś została w domu! Co będzie, kiedy Aulus…

– Mama go pilnuje i nie wypuści go do ogrodu. Wiesz, jaka jest przesądna, kiedy chodzi o trupy. – Diana cmoknęła głośno. – Ten biedak wygląda okropnie!

– Chciałem ci oszczędzić tego widoku.

– Tato, widywałam już przedtem zwłoki.

– Ale nie…

– Ale nie ludzi uduszonych w ten sposób, chcesz powiedzieć. Zgadza się, ale samą garotę już widziałam. Ta jest bardzo podobna do tej, którą parę lat temu zabito Tytusa Treboniusza. Udowodniłeś wtedy, że zamordowała go własna żona. Zatrzymałeś sobie narzędzie zbrodni na pamiątkę. Mama groziła, że użyje jej na Dawusa, jeśli kiedykolwiek mi podpadnie.

– Żartowała oczywiście. Tego typu broń jest dzisiaj równie rozpowszechniona jak sztylety – powiedziałem.

– Dawusie, czy dobrze się spisujesz, pomagając tacie? – Diana zwróciła się do męża, kładąc mu dłoń na muskularnym ramieniu i całując delikatnie w czoło. Pasemko jej długich, czarnych włosów opadło mu na twarz, a on uśmiechnął się do niej.

Odchrząknąłem.

– Zastanawiamy się z Dawusem nad znalezionymi zaszyfrowanymi notatkami, ale zagadka jest już prawie rozwiązana. No, zmykaj do matki, Diano.

– Na Izydę i Ozyrysa, tato! Jak ty w ogóle możesz odczytać taki maczek? – Diana zmrużyła oczy, wpatrując się w pergaminy.

– Wbrew powszechnie panującej w tym domu opinii nie jestem ślepy ani głuchy – odparłem. – A dziewczynom nie wypada zachowywać się bezbożnie w obecności ojca, nawet jeśli wzywane nadaremno bóstwa pochodzą z Egiptu.

Diana ostatnio pasjonowała się wszystkim, co egipskie, nazywając to hołdem dla kraju pochodzenia swej matki; dla mnie była to tylko modna afektacja.

– Nie jestem dziewczyną, tato. Mam dwadzieścia lat, męża i dziecko.

– Taak, wiem. – Spojrzałem z ukosa na zięcia, zaabsorbowanego bez reszty zdmuchiwaniem lśniących włosów swej żony z własnego nosa.

– Jeśli masz problem z tym szyfrem, tato, mogę ci pomóc. Dawus mógłby pilnować ogrodu, aby ktoś nie wśliznął się znowu przez dach.

Twarz Dawusa rozjaśniła się na tę sugestię. Odszedł natychmiast, kiedy skinąłem mu z przyzwoleniem głową.

– Ty też, Diano – powiedziałem. – No, już cię nie ma!

Ona jednak zasiadła na krześle zwolnionym przez męża.

Westchnąłem.

– No, dobrze. Musimy się pospieszyć. Nieboszczyk jest krewnym Pompejusza. Kto wie, czy Wielki już nie wysłał ludzi, by go szukali.

– Skąd się wzięły te skrawki pergaminu?

– Miał je ukryte w schowku w bucie.

– Czyżby był jednym ze szpiegów Pompejusza? – Diana uniosła brwi.

– Niewykluczone – odrzekłem z wahaniem.

– Po co tu przyszedł? Czemu chciał się z tobą widzieć, tato?

– Zamieniliśmy jedynie kilka słów, zanim zostawiłem go samego. – Wzruszyłem ramionami.

– I co stało się potem?

– Potem Dawus wszedł do ogrodu, znalazł zwłoki i wszczął alarm.

Diana sięgnęła po jeden z pergaminów.

– Musimy szukać samogłosek i często stosowanych zbitek spółgłosek…

– I często stosowanych słów oraz końcówek fleksyjnych – dodałem.

– Właśnie.

– A także słów prawdopodobnych.

– Co masz na myśli?

– Słowa, jakie powinny się znaleźć w dokumentach szpiega Pompejusza – wyjaśniłem, – Takie jak… Pompejusz na przykład. Albo raczej Magnus, Wielki.

– Albo na przykład… Gordianus? – spytała, spoglądając na mnie spod oka.

– Być może.

Diana przyniosła dwa rylce i dwie tabliczki woskowe do robienia notatek. Oboje bez słowa wpatrywaliśmy się w swoje kawałki pergaminu. W ogrodzie Dawus przechadzał się tam i z powrotem na słońcu, pogwizdując fałszywie i obserwując dach. Po chwili wyciągnął z pochwy sztylet Numeriusza i zaczął czyścić nim paznokcie. Gdzieś z frontowej części domu znów dobiegł płacz Aulusa, a potem melodyjny głos Bethesdy, nucącej egipską kołysankę.

– Myślę, że…

– Tak, Diano?

– Myślę, że znalazłam Magnusa. Na tym skrawku ta sama sekwencja liter występuje trzykrotnie. Popatrz, jest i na twoim.

– Gdzie?