Выбрать главу

— Jeżeli przejmujesz się tym, że twoje zeznania zostały spisane… no, to Astarita zrobi dla mnie wszystko… Jestem pewna, że zniszczy twoje akta, jeżeli go o to poproszę.

Spojrzał na mnie i spytał jakimś szczególnym tonem:

— Co ci nasunęło podobne myśli?

— Sam wczoraj o tym mówiłeś. Radziłam ci, abyś o wszystkim zapomniał, a tyś mi odpowiedział, że gdybyś nawet ty zapomniał, policja nie zapomni nigdy.

— A w jaki sposób mogłabyś go o to poprosić?

— Nie ma nic prostszego… Zatelefonuję do niego i pójdę do ministerstwa. Nie odpowiedział ani tak, ani nie. Zaczęłam nalegać:

— Powiedz, czy chcesz, żebym go o to poprosiła?

— Możesz go poprosić.

Poszliśmy razem do mleczarni, żeby stamtąd zatelefonować. Astarita zgłosił się od razu; powiedziałam mu, że muszę się z nim zobaczyć, i zapytałam, czy mogę przyjść do ministerstwa. Ale on, pomimo że jąkał się jak zwykle, odpowiedział jakimś dziwnym tonem:

— U ciebie w domu albo nigdzie!

Zrozumiałam, że żąda zapłaty za przysługę, i próbowałam się wykręcić:

— Może w kawiarni?

— U ciebie w domu albo nigdzie!

— Dobrze — powiedziałam — u mnie — i poprosiłam go, żeby przyszedł jeszcze dziś, późnym popołudniem.

— Wiem, czego on chce — powiedziałam, kiedy wracaliśmy do domu. — Chce przespać się ze mną, ale nikomu jeszcze nie udało się zmusić kobiety, żeby zrobiła to wbrew woli. Raz udało mu się mnie zaszantażować, kiedy byłam jeszcze bardzo niedoświadczona, ale niechby teraz spróbował!

— Dlaczego właściwie tak się bronisz? — zapytał z roztargnieniem.

— Bo kocham ciebie.

— Ale może się tak zdarzyć — mówił dalej obojętnym tonem — że jak nie będziesz chciała mu się oddać, odmówi zniszczenia akt śledztwa… I co wtedy?

— Zniszczy je, zniszczy… Nie bój się!

— No, a gdyby zgodził się na to tylko pod tym warunkiem?

Byliśmy już na schodach, przystanęłam i powiedziałam:

— Wtedy zrobię tak, jak ty będziesz chciał.

Objął mnie i powiedział powoli:

— A ja chcę tak: gdy przyjdzie Astarita, wprowadzisz go do twojego pokoju… ja będę czekał ukryty za drzwiami i kiedy wejdzie, zabiję go jednym wystrzałem z rewolweru, potem wepchniemy go pod łóżko i przez całą noc będziemy się kochali.

Oczy mu błyszczały, po raz pierwszy od wielu dni utraciły mglistość spojrzenia. Przeraziłam się przede wszystkim dlatego, że słowa jego były bardzo logiczne; a poza tym oczekiwałam już tylko najgorszych nieszczęść i zdawało mi się, że ten mord może dojść do skutku.

— Litości! Mino — zawołałam — nie mów tak nawet żartem!

— Nawet żartem — powtórzył. — Żartowałem, oczywiście.

Wcale nie byłam taka pewna, czy żartował, ale pocieszyła mnie myśl, że rozładowałam rewolwer, którym miał zamiar się posłużyć.

— Bądź spokojny — ciągnęłam dalej — Astarita zrobi wszystko, co tylko zechcę, ale nie mów już takich rzeczy! Tak mnie przestraszyłeś!

Kiedy weszliśmy do pokoju, zauważyłam, że ogarnęło go niezwykłe podniecenie. Jak zwykle, zaczął się przechadzać po pokoju z rękami w kieszeniach, ale ruchy jego nabrały energii, z twarzy znikł niechętny, apatyczny wyraz, widać było, że się nad czymś głęboko zastanawia. Przypuszczałam, że zmienił się tak, bo doznał ulgi na wiadomość, że niedługo już owe kompromitujące dokumenty zostaną zniszczone.

— Zobaczysz, że wszystko pójdzie jak najlepiej — powiedziałam pełna nadziei.

On wstrząsnął się cały, spojrzał na mnie takim wzrokiem, jak gdyby mnie nie poznał, a potem powtórzył machinalnie:

— Tak… oczywiście… wszystko pójdzie jak najlepiej.

Wysłałam matkę na miasto pod pretekstem zakupów. Ogarnęła mnie znowu fala nadziei. Może naprawdę wszystko się ułoży, i to nawet lepiej, niż się spodziewałam. Astarita spełni moją prośbę, o ile sam już tego nie zrobił. Mino z czasem przestanie odczuwać wyrzuty sumienia, nabierze chęci do życia, zacznie patrzeć z ufnością w przyszłość. Wszystkich bez wyjątku ludzi łączy jedna wspólna cecha: w ciężkich chwilach myślą tylko o tym, żeby jakoś przeżyć, ale kiedy tylko wyczują pomyślniejszy wiatr, natychmiast zaczynają snuć ambitne plany na dalszą metę. Dwa dni temu wydawało mi się, że mogłabym wyrzec się Mina, byle tylko on był szczęśliwy; lecz teraz, kiedy łudziłam się, że uda mi się go odzyskać, nie tylko nie myślałam o rozstaniu, ale zastanawiałam się, w jaki sposób mogłabym silniej związać go ze sobą. Plany te nie były wyrozumowane, ale czysto impulsywne i wypływały z mojej natury, zawsze pełnej optymizmu, nie znoszącej smutku i przygnębienia. Wydawało mi się, że w tej sytuacji mamy tylko dwa wyjścia: albo się rozstać, albo połączyć się na całe życie. Ponieważ w ogóle nie chciałam brać pod uwagę tej pierwszej możliwości, zaczęłam się zastanawiać, jak by wprowadzić w czyn drugą. Nie lubię kłamać i myślę, że do niewielu moich zalet mogę zaliczyć prawdomówność, dochodzącą czasem aż do przesady. Jeśli wówczas powiedziałam Minowi nieprawdę, zrobiłam to tylko dlatego, że wydawała mi się ona prawdą. Prawdą prawdziwszą od samej prawdy, wypływającą nie z faktów, ale z głębi duszy. A zresztą nie myślałam prawie, działałam jakby w natchnieniu.

On spacerował po pokoju, a ja siedziałam przy stole. Powiedziałam mu nagle:

— Chodź do mnie na chwilę. Muszę ci coś powiedzieć.

— Co takiego?

— Od pewnego czasu niedobrze się czuję… Kilka dni temu byłam u lekarza… jestem w ciąży.

Zatrzymał się, spojrzał na mnie i powtórzył:

— Jesteś w ciąży?

— Tak… i mam całkowitą pewność, że to ty…

Mino był bardzo inteligentny i choć nie wiedział, że kłamię, zrozumiał od razu, w jakim celu to powiedziałam. Wziął krzesło, usiadł obok, pogłaskał mnie z czułością po policzku i rzekł:

— Przypuszczam, że to ma być jeszcze jeden powód więcej, a raczej najważniejszy powód, dla którego powinienem zapomnieć o tym, co zaszło, i dalej żyć:.. Tak?

— Co przez to rozumiesz? — zapytałam udając, że nie wiem, o co chodzi.

— Mam zostać pater familias — ciągnął dalej — i to, czego nie chciałem zrobić dla ciebie, powinienem zrobić teraz, jak mówicie wy, kobiety, dla tej istotki.