Zorientowawszy się, że jego żona jest już w objęciach Morfeusza, hrabia zszedł ostrożnie z łóżka.
Przystanął na chwilę przy kołysce córki, uśmiechnął się i wymknął z komnaty.
– Śpi – powiedział do Lony, która czekała cierpliwie pod drzwiami. – Możesz wejść. Pilnuj Maggie, dziewczyno.
– Dopilnuję, panie. Och, to takie niezwykłe. Szkoda tylko, że biedna lady Rowena nie dożyła tego dnia. Dziecko przynajmniej będzie miało jedną babkę, lady Margery.
– Tak – zgodził się Tavis – a ona na pewno zupełnie ją rozpuści.
Gdy hrabia zszedł na dół, dowiedział się, że jego matka właśnie przybyła. Służący odbierał od niej pelerynę, a tuż obok stały Ailis i szwagierka Tavisa, Meg.
– I co? – zapytała matka. – Jak się Arabella czuje? Jak długo jeszcze do rozwiązania? Ma wszystko, co trzeba? Trudny ma poród? Do tej pory bałam się nawet o tym wspominać, ale obawiam się, że może mieć kłopoty, jak jej biedna matka.
– Mam córkę – odparł ze śmiechem Tavis. – Piękną, zdrową dziewczynkę, mamo.
– Co? Dlaczego nie wezwano mnie wcześniej? – oburzyła się lady Margery.
– Wcześniej nie było po co. Flora twierdzi, że moja żona rodzi jak kotka. Ledwie jęknęła, a dziecko już przyszło na świat, bez trudu i wysiłku.
– Tak, pani, to prawda – wtrąciła się Flora. – Wypchnęła dzieciaka bez trudu, jakby to była pestka. Jak tylko się wszystko zagoi, jego lordowska mość może jej dać drugiego dzieciaka. Na pewno będzie chłopak!
– Chcę natychmiast zobaczyć wnuczkę – rzekła stanowczo lady Margery.
– Zaprowadzę panią, wasza lordowska mość – zaofiarowała się Flora. – Jest z nią Lona.
– Zostaniemy na noc, Tavisie – powiedziała lady Margery. – Nie przyjechałam tu galopem z Glen Ailean tylko po to, żeby od razu zawracać do domu. Chcę rano porozmawiać z Arabellą o opiece nad moją wnuczką. Ailis, Meg, chodźcie ze mną!
– Więc masz córkę, co? – zapytał hrabia Angus, wstając z krzesła przy kominku, gdy kobiety się oddaliły. Podszedł do Tavisa i podał mu dłoń, gratulując dziecka.
Służący zbliżył się do nich z dwoma kielichami na srebrnej tacy. Archibald wzniósł toast:
– Niech długo żyje i będzie zdrowa lady Margaret Stewart!
– Na zdrowie! – odpowiedział mu hrabia Dunmor. Służący zabrał opróżnione kielichy, a mężczyźni usiedli przy kominku.
– Jest silna, Tavisie? – zapytał Angus.
– Tak, Archie, bardzo silna.
– To może by się nadała dla jednego z moich chłopców?
– Niestety, nie mogę ci jej oddać. Margaret jest już obiecana.
– Komu? – zdziwił się Archibald Douglas. Ledwie się urodziła, a już jest zaręczona?
– Nie wiem – odparł z uśmiechem Tavis – ale musi to być Anglik.
Hrabia wyjaśnił przyjacielowi sytuację.
– Może teraz to się nawet uda. Anglicy są pokojowo nastawieni do Szkotów. Od dawna tak nie było, Archie – zakończył opowiadać Tavis.
– Zastanawiam się tylko, czy są dość głupi, by oddać warownię graniczną córce hrabiego z rodu Stewartów – zastanawiał się Angus. – Przecież nawet jeśli dziewczynka będzie się wychowywać w Anglii, to do szóstego roku życia może z niej wyrosnąć mała Szkotka. Nie zaszkodzi mieć sprzymierzeńca po drugiej stronie granicy. Mądrala z ciebie, na Boga! A co będzie, jeśli nie odzyskasz majątku żony?
– Jeśli sprawa zostanie przedstawiona obu królom, Henryk będzie musiał chociaż zapłacić Arabelli za stratę. Wiem, że to by ją tylko rozzłościło. Nie przyjmie złota w zamian za schedę po ojcu.
– No, oczywiście, musisz zabić sir Jaspera – stwierdził kategorycznie Archibald Douglas.
– Tak czy siak, bym to zrobił – odparł Tavis Stewart. – Wciąż nie zmyłem plamy z honoru, i choć nikomu to nie wadzi, mnie owszem. Wcześniej czy później się zemszczę.
– Podobno wyjechał na południe z królem Henrykiem. Pewnie wciąż obawia się twojej żony, skoro tak bardzo stara się o przyjaźń króla.
– Potrzebna mu nowa żona – zauważył Stewart. – Nie ma złota ani synów, ale wcześniej czy później ta gnida wkradnie się w laski króla, zwłaszcza że Tudor ma teraz kłopoty w Yorku. Jeśli sir Jasper Keane zdobędzie od króla obietnice nadania Greyfaire, nie pożyje dość długo, by cieszyć się owocami swojego podstępnego matactwa. To mogę obwieścić głośno wszystkim, którzy chcą słuchać – rzucił ze złością hrabia Dunmor.
ROZDZIAŁ 12
Henryk Tudor spoglądał z zainteresowaniem na stojącego przed nim człowieka. To był sir Jasper Keane, rycerz z północy. Król znał się na ludziach. Ta umiejętność podpowiadała mu, że powinien być ostrożny.
– Tak więc, mój panie, żona moja zmarła przy porodzie – zaczął przemowę sir Jasper. – Nie ma już więc nikogo z rodu Grey, kto mógłby odziedziczyć Greyfaire. Jestem tam panem już od trzech lat i chciałbym prosić waszą wysokość o udzielenie mi pozwolenia na wykonywanie moich obowiązków w majątku mojej żony, i mam nadzieję, iż kiedyś uznasz mnie godnym przejęcia go na własność – rzekł sir Jasper, obnażając w uśmiechu zęby.
– Nie jestem zaznajomiony z ostatnimi wydarzeniami w Greyfaire, opowiedz mi o nich, sir. Czy to twoja żona była dziedziczką Greyfaire?
Sir Jasper zastanawiał się, czy skłamać, ale doszedł do wniosku, że nie powinien. Zbyt wielu ludzi z otoczenia Henryka Tudora mogło powiedzieć prawdę na ten temat.
– Rowena, niech Bóg ma w opiece jej duszę – zaczął potulnie – była żoną Henryka Greya, lorda Greyfaire. Gdy owdowiała, ja się z nią ożeniłem.
– Nie miała dzieci z pierwszego małżeństwa? – zapytał król.
– Córkę – odparł krótko Jasper.
– Zmarła?
– Porwali ją harcownicy zza szkockiej granicy.
– Zmarła?
Sir Jasper znów się zastanowił, czy skłamać. Kiedy w kilka dni po porwaniu Arabelli doszły do niego wieści, że hrabia Dunmor ożenił się z nią, Jasper Keane stał się pośmiewiskiem. I tak już mówiono po kątach o jego pośpiesznym małżeństwie. Mimo to nie odważył się skłamać:
– Podobno dziewczyna wyszła za bękarta jakiegoś możnowładcy, ale nie wiem tego na pewno. Nie odezwała się do mnie nawet po śmierci matki. To niedobra, zepsuta dziewucha, która nie dba o nic poza sobą samą.
– Mimo to właśnie jej należy się spadek po ojcu – orzekł król, widząc, jak na twarzy sir Jaspera na chwilę pojawia się grymas złości, który jednak szybko ginie pod maską uprzejmości. Henryk wiedział już, że miał rację, nie obiecując temu człowiekowi nic konkretnego. Była w nim skrywana złość. – Masz swoje ziemie, sir Jasperze? – zapytał uprzejmie, nie wiedząc, co ma z tym człowiekiem począć.
– Dom zniszczyli mi Szkoci, mój panie.
– Więc Greyfaire stało się twoim domem.
– Tak, panie.
Sir Jasper Keane nie miał najwyraźniej dość złota, by odbudować własny dom, więc chciał stać się właścicielem warowni Greyfaire. Z takim majątkiem mógł poszukać sobie majętnej żony. Król skinął na swego sekretarza i zapytał go dyskretnie:
– Greyfaire to wielki majątek? Warto go mieć na własność? Może jest ważny strategicznie? Dlaczego on się tak przy nim upiera?
– To niewielka warownia z jedną wsią i niewielką ilością ziemi. Jedyną jej wartością jest położenie. To twierdza nie do zdobycia, pierwsza, którą podczas wojny atakują Szkoci.
Król zastanawiał się przez chwilę, po czym zapytał:
– Oddałbyś mu ją na moim miejscu?
– Bardziej bym się zastanowił. Wolałbym trochę poczekać, zbadać dokładnie sprawę. Nie powinno się skrzywdzić prawowitej dziedziczki rodu. Niech ten rycerz dowiedzie wpierw swojej lojalności. Słyszałem bowiem, że trzymał z buntownikami z Yorku.