– Jamie nie zabił swego ojca! – bronił bratanka Tavis. – Bardzo rozpaczał po jego śmierci. Kazał sobie zrobić ciężki, żelazny pas, by nigdy o nim nie zapomnieć.
– Milordzie – przerwał mu ostro król – nieważne, czy chciał go zabić, czy nie. Poprzedniego króla zabito na skutek rebelii, jaką wzniecił jego syn i król Jakub wie o tym dobrze. Żelazny pas nosi nie na znak żałoby, ale jako pokutę, bo czuje się odpowiedzialny za śmierć ojca. Przyjął na siebie odpowiedzialność za to wydarzenie, tak jak zrobiłby to każdy dobry król. Teraz ty, panie, musisz poczuć się odpowiedzialny za własne czyny i zgodzić się z tym, co zdecydowała lady Grey.
– Zdaje się, że nie mam wyboru, panie, ale chcę zabrać ze sobą moje dziecko.
– Masz rację, nie masz wyboru, a co się zaś tyczy dziecka, w mojej bawialni jest bezpieczne tak samo jakby było moje własne. Mój syn uwielbia małą Maggie i byłby zrozpaczony, gdyby mu ją nagle odebrano – rzekł z chłodnym uśmiechem. – Twoja mała córeczka, panie, ma wdzięk po matce.
– Nie macie prawa zatrzymać Margaret – rzekł hrabia, z całych sił starając się opanować gniew.
– Ależ mam takie prawo, milordzie. Gdybym ci pozwolił zabrać dziecko do Szkocji, spodziewam się, że potem szybko pojechałbyś do Francji po żonę. Pewnie by z tobą nie pojechała, bo zależy jej na odzyskaniu swojej własności. Pan jednak, hrabio, mógłby ją zdenerwować i odciągnąć od właściwego zadania, jakie tam ma do spełnienia. Tak więc będę nadal opiekował się twoją córką. Lady Grey pozostanie we Francji ze świadomością, że jeśli dobrze się spisze, oddam jej Greyfaire i dziecko za rok. Nie jesteś głupcem, hrabio, i cieszę się, że rozumiesz, iż nie mam zamiaru dłużej na ten temat dyskutować – zakończył tę kwestię król.
Tavis nie był jeszcze nigdy tak bliski złamania komuś karku gołymi rękoma. A mimo to ukłonił się przed Henrykiem Tudorem, przyjmując odmowę jak najlepiej potrafił.
– Dzięki, wasza wysokość, za posłuchanie – rzekł. Król skinął łaskawie głową.
– Jeszcze się nie oddalaj, panie. Mam kilka pytań, które chciałbym ci zadać. Zakładam, że niedawno byłeś w Greyfaire. W jakiej kondycji jest majątek? Jest w stanie się utrzymać?
– Warownia jest bezpieczna, ale ludzie zostali bardzo ukrzywdzeni przez sir Jaspera Keane’a. Zabrał wszystkich zdrowych mężczyzn, zostawiając kobiety i starców. W sadach była zaraza, a ci ludzie nie wiedzieli, co robić, dopóki nie zjawiła się tam moja żona. Panuje głód, więc część rodzin wyniosła się z majątku. Jednak podczas krótkiego pobytu Arabelli wróciła im nadzieja.
– Kto broni warowni?
– Rowan FitzWalter, syn kapitana FitzWaltera, bo ojciec ruszył w drogę z moją żoną – odparł hrabia.
– Radzisz mi, zatem, panie, wysłać tam rządcę? – zapytał król, a potem się roześmiał. Chyba pytam o to niewłaściwą osobę, jakbym pytał wilka, czy psy bronią owiec.
– Anglia i Szkocja nie są w stanie wojny, wasza wysokość, i mój bratanek ma wielką nadzieję, że do niej nie dojdzie. Zadaliście mi, panie, szczere pytanie, więc udzielę na nie szczerej odpowiedzi, bo kłamstwo uwłaczałoby memu honorowi – odparł poważnie Tavis Stewart. – Rowan FitzWalter jest w stanie obronić warownię równie dobrze jak każdy inny kapitan. Urodził się i wychował w Greyfaire. Bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Uczył się zawodu od ojca, po którym pewnego dnia ma przejąć obowiązki. Gdybyście jednak, panie, chcieli pomóc, mieszkańcy Greyfaire na pewno z radością powitaliby trochę zboża dla siebie i swojego inwentarza. Byłoby im łatwiej przetrwać zimę. Moja żona zezwoliła im na naruszenie części zapasów i jednego jelenia na rodzinę z jej lasu.
– Dobrze rządzi swoim majątkiem – rzekł król z wyraźną aprobatą. – Zaradziła najważniejszym problemom, by podnieść ich na duchu i zachęcić do większego wysiłku dla niej. Pod jej rządami Greyfaire znów będzie prosperowało bez zarzutu. To dobrze.
– Nie sądzę, by Greyfaire kiedykolwiek stało się bogatym majątkiem, wasza wysokość – rzekł uczciwie hrabia. – To niewielki obszar ubogich ziem.
– Dlaczego więc tak bardzo chciała je odzyskać? – zastanawiał się król.
– To jej dom, panie – odparł po prostu hrabia. – Tam jest jej serce.
– Kobiety są niemądre – rzekł Henryk Tudor – ale dla nas to dobrze, co hrabio? – Uśmiechnął się lodowato. – Możesz wyświadczyć mi małą przysługę, Tavisie Stewart. Chcę wysłać rządcę do Greyfaire, by ocenił stan majątku i potrzeby mieszkańców. Będę wdzięczny, jeśli zabierzesz go ze sobą. Nie będę cię zatrzymywał. Możesz odjechać jeszcze dziś po południu.
– Jak sobie życzysz, wasza wysokość – odparł hrabia. Nie mógł odmówić spełnienia tak skromnej prośby króla, zwłaszcza że ten właśnie król miał u siebie lady Margaret Stewart. Poza tym król wyraźnie chciał, aby Tavis nie pozostawał na jego dworze dłużej niż to konieczne. Wysyłając ze Szkotem swego urzędnika, gwarantował ich szybki wyjazd.
– Nie będziemy was zatrzymywać – rzekł król, wracając do oficjalnego tonu.
Hrabia skłonił się i wyszedł z komnaty.
Na placu zamkowym nie spędził nawet godziny, czekając na królewskiego wysłannika. Okazał się nim młody zakonnik.
Tavis przyglądał mu się ze zdziwieniem i pewną dozą niezadowolenia, więc młodzieniec wyjaśnił szybko:
– Dobrze jeżdżę konno, więc nie będę wstrzymywał podróży.
Pogodziwszy się z faktem, że nie pozwolono mu nawet spojrzeć na córeczkę, hrabia Dunmor wsiadł na konia i skinął do towarzyszących mu żołnierzy, że pora w drogę. Wyjechał z dworu, nie rozmawiając z nikim, prócz samego władcy i jego sekretarza. Ponieważ audiencja u króla odbyła się wcześnie rano, nie widział się z żadnym z dworzan. Dla Anglików w ogóle nie istniał.
Jeśli jednak Henryk Tudor był na tyle głupi, by sądzić, że Tavis miał zamiar siedzieć spokojnie i czekać, aż Arabella wróci do domu z Francji, to bardzo się pomylił. Tavis nie miał zamiaru narażać życia córki. Szkocja i Francja były sprzymierzeńcami od dawna, Anglia i Francja wręcz przeciwnie. Tavis musiał uszanować obowiązki Arabelli wobec angielskiego króla. Zrobiła to, co na jej miejscu uczyniłby każdy mężczyzna, by odzyskać swój majątek. Hrabia dopiero teraz w pełni to zrozumiał. Grała w niebezpieczną grę, kierującą się regułami władzy i polityki. Zastanawiał się, czy nie porwała się z motyką na słońce. Czego mogła się dowiedzieć we Francji? Co ważniejsze, ale dotarło do niego dopiero teraz, jak miała zdobyć te informacje. Nie miała majątku ani odpowiednich koligacji, nawet przyjaciół, którzy mogliby jej pomóc w tym zadaniu. Miała jedynie bystry umysł i urodę. Najbardziej martwiło go to drugie. Czyżby angielski król spodziewał się, że Arabella będzie dla niego cudzołożyła? Tavis pomyślał z nienawiścią i obrzydzeniem o Henryku Tudorze. Arabella nie była latawicą, ale wiedział, że dla odzyskania swojego dziedzictwa uczyni wszystko.
Boże, ależ ze mnie głupiec – pomyślał Tavis i westchnął bezsilnie. Gdyby poparł żonę w staraniach o odzyskanie majątku, zamiast traktować ją jak nieznośne dziecko, wszystko w ogóle by się nie wydarzyło. Jak dotąd traktował Arabellę jak upartego bachora, którym przecież wcale nie była. Była silną kobietą, zdecydowaną i rozsądną. Kiedy sądziła, że ma rację, nikt nie wmówiłby jej, iż jest inaczej.
Francuzi mają gorącą krew. Arabella stanie się bezbronną ofiarą pierwszego lepszego pożądliwego szlachcica. We Francji znalazła się sama, a przecież nie zna się na polityce i dworskich układach. Nieważne, co powie na to Henryk Tudor! Tavis wiedział, że musi jechać do Francji, by ochronić żonę. Nadal nią była, choć może Kościół już tak nie uważał. Oficjalnie była wolna, mogła ponownie wyjść za mąż. Wyjść za mąż. To niemożliwe! A jeśli Henryk Tudor postanowi ją wydać za Francuza? Tavis zabije każdego, kto chciałby się z nią żenić!