Выбрать главу

Nawet jeśli Tomasowi dokuczał reumatyzm, to wcale o tym nie wspominał. Tula przecież tak się o niego troszczyła, zafundowano mu też kosztowny pobyt w Ramlosa, nie miał serca, by ją zasmucać.

Posse zadbał o to by, Christer uczęszczał do dobrych szkół, a chłopiec okazał się pojętnym uczniem.

Od swej ukochanej Magdaleny nie dostał jednak ani jednego listu.

Przez pierwsze miesiące każdego dnia z niecierpliwością wyglądał poczty, przekonany, że właśnie dzisiaj nadejdzie upragniona wiadomość.

Z czasem jednak zaczął szukać usprawiedliwienia dla takiego stanu rzeczy. Myślał sobie, że ktoś czegoś nie dopatrzył i nie przesłano mu listów na nowy adres, leżą pewnie i czekają na niego w Bergunda. A może zaginęły gdzieś po drodze? Nie wiedziano, że on zamieszkał właśnie tutaj. Był zrozpaczony, zły na głupotę swoją własną i Magdaleny. Jak mogli nie podać sobie nawzajem więcej informacji, a przede wszystkim dokładnych adresów! Co prawda on nie znał wtedy adresu nowego miejsca zamieszkania – cóż z niego za idiota, jak mógł tego nie sprawdzić – ale przede wszystkim powinien był poprosić o adres dziewczynkę, nawet jeśli nie wolno mu pisać do niej. Na północ od Sztokholmu… Na południe od Sztokholmu… Cóż to za adresy? Motala nie leżało nawet w pobliżu stolicy!

Nastąpił teraz dość długo trwający okres, kiedy to Christer postanowił skoncentrować wszelkie swoje okultystyczne zdolności na tym, by listy Magdaleny wreszcie do niego dotarły. Odprawiał niezliczone ceremonie, wybudował nawet coś w rodzaju ołtarza w wygódce – jedynym miejscu, w którym mógł czarować w spokoju. Tam właśnie podpalił kawałek poskładanego papieru, mający wyobrażać listy Magdaleny, by złożyć ofiarę duchom, które sprawują pieczę nad przesyłkami pocztowymi.

Wygódkę od pójścia z dymem ocaliła Tula, konieczne jednak do tego było kilka wielkich wiader wody.

W końcu chłopiec począł tracić nadzieję. Magdalena najwidoczniej o nim zapomniała, tak mało, widać, dla niej znaczył.

Oczywiście wypytywał o nią ojca. Kiedy tylko Tomas wrócił do domu z kuracji, Christer zasypał go mniej lub bardziej zrozumiałymi pytaniami. Jak się sprawy miały w Ramlosa po jego, Christera, wyjeździe?

Tomas dość długo się zastanawiał. Dziewczynka? Owszem, pamiętał ją, ale nieczęsto ją widywał. Pierwszego dnia po wyjeździe Christera podeszła do niego, jakby szukała oparcia, chwilę rozmawiali. Mała dopytywała się o Christera, ale Tomas nic prawie nie zdążył jej opowiedzieć, bo zaraz pojawił się surowy stryj i zabrał dziewczynkę.

Christer westchnął ciężko. Powinien był zostać, pocieszyć Magdalenę, źle zrobił, że wyjechał. Bo czy jego ojciec choć trochę rozumiał się na wrażliwych dziewczęcych duszach? Ojciec był kochany, prawda, to najukochańszy ojciec na świecie, ale jakie pojęcie mają dorośli o życiu młodych? Jedynie młodzi ludzie wiedzieli naprawdę, co to znaczy żyć. Kiedy się już skończy dwadzieścia lat, równie dobrze można umrzeć.

Pod tym względem Christer niczym się nie różnił od większości swoich rówieśników.

Znów zaczął wypytywać ojca o pobyt w Ramlosa.

No tak, a potem była tam jakaś awantura… Tomas zmarszczył czoło i próbował coś sobie przypomnieć, podczas gdy Christer siedział jak na szpilkach i powtarzał niczym katarynka: „No i co? No i co?”, aż wreszcie Tula stanowczo poprosiła go, by przestał tak gdakać.

Tomas z przykrością musiał stwierdzić, że niewiele pamięta, akurat w tamtej chwili dwie pielęgniarki poddawały go jakiemuś zabiegowi. Mógł jedynie powiedzieć, że nagle usłyszał głośny, rozpaczliwy płacz dziewczynki, przez który przebijał ostry, surowy męski głos. Tak, to mógł być stryj Julius, odpowiedział na pytanie Christera. Co mówił ów mężczyzna? Nie, tego Tomas nie słyszał. A potem? No, potem, prawdę powiedziawszy, nie widział już więcej ani dziewczynki, ani jej stryja, najwidoczniej musieli opuścić uzdrowisko Ramlosa.

Kiedy Tomas spostrzegł, jak bardzo syn się zasmucił, zrobiło mu się naprawdę przykro. Gdyby wcześniej dowiedział się od Christera czegoś o Magdalenie, na pewno poświęciłby jej więcej uwagi. Czy dziewczynka miała jakieś kłopoty?

O tym Christer nic nie umiał powiedzieć. Wiedział jedynie, że spotkał bardzo samotną i bardzo nieszczęśliwą osóbkę, którą dręczyły złe sny.

A teraz na domiar wszystkiego mieszkał w Motala i wszelkie nici łączące go z Magdaleną zostały zerwane. Napisał nawet do uzdrowiska Ramlmosa z prośbą a podanie mu jej adresu, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Dopiero na trzeci list odpisano mu krótko, że nikogo nie informuje się o prywatnych adresach pacjentów.

Oczywiście w głowie rodziły mu się szalone plany. Chciał na przykład wyprawić się do Bergqvara i tam dokładnie wypytać o pocztę albo nawet pojechać do uzdrowiska Ramlosa i „przyłożyć im nóż do gardła”. Okazało się jednak, że to wcale nie takie proste, kiedy jest się uczniem bez odrobiny własnej gotówki.

Wreszcie postanowił poprosić matkę, by wykorzystała swe tajemne umiejętności w celu odszukania Magdaleny lub przynajmniej dowiedzenia się, czy wszystko u niej w porządku. Christer jednakże nie miał nic, co należało do Magdaleny, Tula więc nie mogła mu pomóc. Nigdy przecież nie widziała dziewczynki, nawet przez chwilę nie przebywała blisko niej. Christer zdesperowany błagał, by Tula nawiązała kontakt z ich przodkami, na przykład z Sol lub z Tengelem Dobrym, ale Tula parsknęła tylko na to urażona. Kłopotać ich z powodu jakiejś nieszczęśliwej miłostki? Poza tym kontakty z przodkami nie były wcale mocną stroną Tuli. Sztukę tę najlepiej opanował Heike, nie ona.

Prawdą też było, że Tula trochę się obawiała Tengela Dobrego i jego drużyny, ponieważ nie miała do końca czystego sumienia, a związek z demonami ciążył jej na duszy niczym młyński kamień.

Christera nie przestawało dręczyć przygnębienie i poczucie bezsilności. Dlaczego Magdalena nie napisała ani razu?

Po pewnym czasie, mimo usilnych starań, myśli o dziewczynce przybrały kształt już tylko słodkiego marzenia. Christer jednak nigdy jej nie zapomniał.

Czas płynął. Christer skończył osiemnaście lat i zmądrzał. No, w każdym razie pewne jest, że skończył osiemnaście lat.

Dziadek Erland nie był już tak silny jak kiedyś, więc gdy Christer zakończył naukę, zdarzało się, że zastępował dziadka w sprawowaniu obowiązków przy śluzie. Erland oprowadzał go po swoim królestwie i gdyby wierzyć staremu sierżantowi, w całej Szwecji nie znalazłoby się bardziej odpowiedzialnego zajęcia. W głosie Erlanda rozprawiającego o progach, dnach basenów czy wrotach brzmiała dostojna powaga, ale Christer pojął działanie całego systemu, zanim dziadek skończył omawiać wrota pierwszej śluzy. Pozwolił jednak staruszkowi na pochwalenie się swoim zajęciem, bo Christer, pomimo drobnych dziwactw, był wielkodusznym chłopcem.

Prawdę powiedziawszy, z początku nie traktował nowych obowiązków, jakie na niego spadły, z należytą powagą. Nie miał zamiaru wiązać z tym zajęciem swojej przyszłości, uważał, że jest na to zbyt mądry. Był ciągle jeszcze w tym wieku, kiedy pracę umysłową ceni się o wiele wyżej od fizycznej. Przekonanie, że żadna uczciwa praca nie hańbi, przychodzi zwykle znacznie później, kiedy już człowiek dostanie życiową nauczkę.

Christer poważnie zaczął traktować swoje zajęcie w pewien słoneczny letni dzień, kiedy łąki wokół śluzy pokryły się dywanem złocistych mleczy. Tak się złożyło, że był to wyjątkowo niespokojny dzień, bo wiele łodzi i statków czekało na przeprawę w górę i w dół kanału. Christer dyrygował nimi, starając się zachować przytomność umysłu. Jedna barka w górę, mała łajba i inna barka w dół, potem piękna, duża łódź żaglowa, której przyglądał się z zachwytem, i jeszcze dwie ładzie rybackie, które, jego zdaniem, nie miały czego tu szukać. Każda z nich zmierzała w inną stronę i porządnie mu się dostało od załóg za to, że tak długo czekają.