Starzec widocznie spodziewał się co innego usłyszeć o Azorku i zasępił się jeszcze bardziej. Nie rozpytywał już o nic.
— To już więcej nie widziałyście dziadka? — zapytała Anna Andriejewna.
— Owszem, kiedy mamusia zaczęła przychodzić do zdrowia, znów spotkałam dziadka. Szłam do sklepiku po chleb, wtem zobaczyłam człowieka z Azorkiem, przyjrzałam się i poznałam dziadka. Usunęłam się z drogi i przytuliłam do muru. Dziadek popatrzył na mnie, patrzył długo, był taki straszny, że przelękłam się bardzo, i potem poszedł dalej. Azorek zaś przypomniał mnie sobie, zaczął skakać koło mnie i lizać moje ręce. Czym prędzej poszłam do domu, obejrzałam się, a dziadek wszedł do sklepiku. Wtedy pomyślałam, że pewno rozpytuje się o nas, i przestraszyłam się jeszcze bardziej, a kiedy przyszłam do domu, nie powiedziałam nic mamusi, żeby mamusia znów nie zachorowała. Na drugi dzień sama już nie poszłam do sklepiku, powiedziałam,' że mnie głowa boli; a jak poszłam na trzeci dzień, to nie spotkałam już nikogo, i strasznie się bałam, tak że leciałam pędem. A jeszcze następnego dnia, ledwie wyszłam za róg, a tu przede mną dziadek i Azorek. Uciekłam i zawróciłam w inną ulicę, przyszłam do sklepiku z drugiej strony i natknęłam się wprost na niego, przestraszyłam się tak, że zatrzymałam się i nie mogłam iść dalej. Dziadek stanął przede mną i znowu patrzył na mnie, a potem pogładził mnie po głowie, wziął za rękę i poprowadził, a Azorek za nami i ogonem macha. Wtedy zobaczyłam, że dziadek już nie może chodzić prosto i ciągle podpiera się laską, a ręce mu drżą. Poprowadził mnie do sprzedawcy, który siedział na rogu i sprzedawał pierniki i jabłka. Dziadek kupił piernikowego kogutka i rybkę, jeden cukierek i jabłko, a kiedy wyjmował pieniądze ze skórzanej portmonetki, ręce mu się bardzo trzęsły, upuścił pięciokopiejówkę, a ja podniosłam. Podarował mi te pięć kopiejek i dał piernika, pogładził mnie po głowie, ale znów nic nie powiedział, tylko poszedł do domu.
Wtedy poszłam do mamusi i opowiedziałam jej wszystko o dziadku, i jak z początku bałam się go i chowałam się przed nim. Mamusia mi zrazu nie uwierzyła, a potem tak się ucieszyła, że rozpytywała mnie przez cały wieczór, całowała i płakała, i kiedy już wszystko jej opowiedziałam, nakazała mi na przyszłość, bym nigdy nie bała się dziadka, i że widocznie dziadek kocha mnie, kiedy umyślnie dla mnie przychodzi. Kazała, żebym przymilała się do dziadka i rozmawiała z nim. A na drugi dzień wysłała mnie od samego rana, chociaż jej powiedziałam, że dziadek zawsze przychodzi dopiero przed wieczorem. Sama szła za mną z daleka i chowała się za rogiem, na drugi dzień to samo, ale dziadek nie przyszedł, tego dnia padał deszcz i mamusia przeziębiła się bardzo, bo wciąż wychodziła ze mną za bramę, i znów położyła się do łóżka.
Dziadek zaś przyszedł dopiero po tygodniu i znowu kupił mi rybkę i jabłko, i znowu nic nie powiedział. A kiedy już odszedł ode mnie, poszłam za nim po kryjomu, dlatego że tak sobie wcześniej postanowiłam, aby dowiedzieć się, gdzie mieszka, i powiedzieć mamusi. Szłam z daleka, po drugiej stronie ulicy, tak aby mnie nie widział. A mieszkał bardzo daleko, nie tam, gdzie później mieszkał i umarł, ale na Grochowej, też w dużym domu na czwartym piętrze. Dowiedziałam się tego wszystkiego i późno wróciłam do domu. Mamusia bardzo się niepokoiła, bo nie wiedziała, gdzie byłam. Gdym to opowiedziała, mama znów bardzo się ucieszyła i chciała iść do dziadka zaraz na drugi dzień; ale na drugi dzień zaczęła się namyślać i obawiać i tak się obawiała przez trzy dni: nie poszła. A potem zawołała mnie i powiedziała: "Wiesz co, Nelly, jestem teraz chora, nie mogę pójść; napisałam list do twego dziadka, idź do niego i oddaj mu ten list. I uważaj, Nelly, co dziadek powie i co będzie robić, gdy go przeczyta; a ty klęknij, pocałuj go i proś, aby przebaczył twojej mamusi..." Mamusia bardzo płakała, całowała mnie ciągle, żegnała krzyżem na drogę, modliła się i razem ze mną klęczała przed obrazami, i chociaż była bardzo chora, wyszła odprowadzić mnie do bramy; kiedy oglądałam się za siebie, ciągle stała i patrzyła na mnie, jak idę...
Przyszłam do dziadka i otworzyłam drzwi, a drzwi były bez haczyka. Dziadek siedział przy stole i jadł chleb z kartoflami, a Azorek stał przed nim, patrzył, jak on je, i machał ogonem. W tym mieszkaniu dziadka okna były też niskie, ciemne i też stał tylko jeden stół i krzesło. Mieszkał sam. Weszłam, a on tak się przestraszył, że pobladł cały i zaczął się trząść. Ja też się przestraszyłam i nic nie powiedziałam, tylko podeszłam do stołu i położyłam list. Dziadek, gdy ujrzał list, tak się rozgniewał, że zerwał się, złapał laskę i zamierzył się na mnie, ale nie uderzył, tylko wyprowadził mnie na korytarz i popchnął. Nie zdążyłam zejść z tego piętra, gdy otworzył drzwi i wyrzucił list nie rozpieczętowany. Przyszłam do domu i opowiedziałam wszystko. Wtedy mamusia znów położyła się do łóżka.
ROZDZIAŁ ÓSMY
W tej chwili rozległ się dość silny grzmot i ulewny deszcz uderzył w szyby: w pokoju zrobiło się mroczno. Staruszka, jakby przestraszona, przeżegnała się. Przerwaliśmy nagle rozmowę.
— Zaraz przejdzie — powiedział stary patrząc w okno, po czym wstał i przeszedł się po pokoju. Nelly z ukosa wodziła za nim oczami. Była niezwykle, chorobliwie wzruszona. Widziałem to, lecz jakoś unikała mego wzroku.
— No i co dalej ? — zapytał stary zasiadłszy znów w swym fotelu.
Nelly trwożnie obejrzała się wokoło.
— Toś już więcej nie widziała swego dziadka?
— Owszem, widziałam...
— Tak, tak! Opowiadaj, moja droga, opowiadaj — podchwyciła Anna Andriejewna.
— Nie widziałam go przez trzy tygodnie — zaczęła Nelly — aż do samej zimy. Nastała zima i spadł śnieg. Gdy zaś spotkałam dziadka znowu na dawnym miejscu, ucieszyłam się bardzo... dlatego że mama martwiła się, że on nie przychodzi. Kiedy go zobaczyłam, przebiegłam naumyślnie na drugą stronę ulicy, aby widział, że od niego uciekam. Ledwie się obejrzałam, widzę, że dziadek z początku prędko poszedł za mną, a potem pobiegł, by mnie dogonić, i zaczął na mnie wołać: "Nelly, Nelly!" Azorek biegł za nim. Zrobiło mi się żal i zatrzymałam się. Dziadek podszedł, wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić, a kiedy zobaczył, że plączę, zatrzymał się, popatrzył na mnie, nachylił się i pocałował. Wtedy zobaczył, że mam podarte trzewiki, i spytał, czy nie mam innych. Opowiedziałam mu, że mamusia nie ma zupełnie pieniędzy i że nam gospodarze tylko z litości dają jeść. Dziadek nic nie powiedział, lecz zaprowadził mnie na rynek, kupił mi trzewiki i kazał je zaraz włożyć na nogi, a potem zaprowadził mnie do siebie na Grochową, tylko przed tym wstąpił do sklepiku i kupił pieróg i dwa cukierki. Kiedyśmy przyszli, powiedział, żebym jadła pieróg, i patrzył na mnie, gdy jadłam, a potem dał mi cukierki. A Azorek położył łapy na stole i również dopraszał się pieroga; dałam mu, a dziadek się roześmiał. Potem wziął mnie, postawił przy sobie i zaczął głaskać po głowie i pytać: czy się czego uczyłam, co umiem. Powiedziałam mu, a on mi kazał, abym, gdy tylko będę mogła, przychodziła do niego co dzień o trzeciej, a on będzie mnie uczył. Potem powiedział mi, żebym się odwróciła i patrzyła w okno, póki on nie powie, żebym się znów odwróciła do niego. Stanęłam tak, ale nieznacznie odwróciłam się i zobaczyłam, że rozpruł dolny róg poduszki i wyjął cztery ruble. Kiedy je wyjął, przyniósł mi je i powiedział: "To tylko dla ciebie." Z początku wzięłam, ale potem pomyślałam sobie i mówię: "Jak tylko dla mnie, to nie wezmę." Dziadek nagle rozgniewał się i powiedział: "No, bierz, jak ci się podoba, i idź sobie." Wyszłam, a on mnie nawet nie pocałował.