Выбрать главу

– Więc co zrobiliście później?

– Później poszedłem do Gullinsa do portierki i tam siedziałem do przerwy i przez całą przerwę, bo pan Vincy zabronił mi się pokazywać, a pan Darcy jeszcze nie szedł na scenę.

– Czy w przerwie przyszedł ktoś do teatru?

– Nikt, proszę pana, tylko kwiaciarz przyniósł kwiaty dla pana Vincy, więc wskazałem mu garderobę i wróciłem do portierki. Gadaliśmy o tym i owym, aż wreszcie przyszła siostra Gullinsa, która przyjechała do niego z Manchesteru, żeby zastąpić przez tych kilka dni jego żonę przy dzieciach. Wtedy wyniosłem się, bo pomyślałem, że rodzina musi porozmawiać po przywitaniu. Poszedłem do garderoby pana Darcy, ale już go nie było. On lubi z kulisy patrzeć na przedstawienie, więc poszedł wcześniej na scenę. Zajrzałem wtedy do Susanny Snow, która trzęsła się cała, bo pan Vincy znów nie wytrzymał i kiedy panna Faraday przypadkiem zabrudziła mu kostium szminką na scenie, syknął na nią w czasie gry, że wyprasza sobie to, czy coś takiego… Pannie Faraday niewiele trzeba ostatnio, bo cała jest w nerwach, więc wróciła do garderoby spłakana. Pan Darcy ją przyprowadził, bo się słaniała, a potem, razem z Susanną, uspokajał ją. Klął podobno bardzo na pana Vincy. Więc porozmawialiśmy z Susanną Snow o tym, jak uspokajała przez całą przerwę pannę Faraday, a potem musiała odprowadzić ją na scenę. A potem był już koniec przedstawienia i pan Vincy się nie ukazał, żeby ukłonić się publiczności. Wszystkich to bardzo rozgniewało, ale nikt nic otwarcie nie mówił, bo to w końcu jego sprawa. J stałem z Susanną przed garderobą, a kiedy pan Darcy nadszedł ze sceny z panną Faraday, odczekałem na korytarzu, aż mnie zawoła, i ułożyłem jego kostium, a potem oczyściłem mu garnitur i pomogłem włożyć płaszcz. Pan Darcy rozcharakteryzowuje się w tej sztuce trochę dłużej niż panna Faraday, bo nie nosi maski i ma twarz całą uszminkowaną. Kiedy skończył, ja też byłem gotów. Umył się i zapukał do garderoby panny Faraday. Panna Faraday była już ubrana, więc razem wyszli, a ja zaczekałem chwilę na korytarzu, gdzie był mąż Susanny, Malcolm Snow, który jest u nas kurtyniarzem. Z nim razem był John Knithe, sufler. Później, we czwórkę, poszliśmy z teatru do nocnego punktu totalizatora, bo Susanną też wierzy święcie, że w końcu los się do niej uśmiechnie, i gra osobno, a j mąż osobno.

– Z tego, co mówicie, wynika więc, że ani p przedstawieniu, ani w przerwie nie byliście nawet przez chwilę sami.

Ruffin zastanowił się.

– Tak, proszę pana. Ani przez chwileczkę. Tak się złożyło.

– Dobrze. A teraz dajcie mi maskę pana Vincy,

– W tej chwili, proszę pana – Ruffin wstał i podszedł do szafy. Otworzył ją i nie patrząc nawet wyciągnął rękę. Przez chwilę szukał, potem zajrzał.

– Widocznie pan Vincy musiał ją położyć gdzie indziej. – Rozejrzał się. Podszedł do stolika i wyciągnął szufladę, potem stanął bezradnie. Schylił się.

– Ani pod szafą, ani pod kozetką jej nie ma… – powiedział Alex.

– Więc gdzie może być? – zapytał Ruffin.

Parker otworzył usta.

– To nie ma znaczenia – powiedział Alex ku je ogromnemu zdumieniu. Inspektor spojrzał na swego przyjaciela, Alex dał mu ledwie dostrzegalny znak głową.

– Jesteście wolni, na razie… – powiedział Parker. – Możecie iść do domu. Pamiętajcie, że do jutra rana nie wolno wam nikomu opowiadać o tym, co się tu zdarzyło. Rozumiecie?

– Tak, proszę pana. Oczywiście, proszę pana. Dobranoc panom.

Ruffin wycofał się bokiem ku drzwiom i zniknął. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nim, Parker odwrócił się na pięcie i spojrzał na Alexa.

– Na miłość boską, Joe. Byłem wobec ciebie lojalny w tej chwili. Nie pomyślałem o braku tej maski. Tyś wiedział o tym od początku. Ale przecież musi to coś znaczyć? Gdzie ona jest? Dlaczego nie chciałeś, żebym pytał go dalej? W końcu maska może okazać się bardzo ważna dla śledztwa. Jeżeli Vincy miał ją na sobie wchodząc tu, a później nie było nikogo poza mordercą, wobec tego musiał ją zabrać morderca. Dlaczego? A poza tym, dlaczego chciałeś, żebym przerwał przesłuchiwanie Ruffina? Wierzę ci, Joe, bo nigdy jeszcze nie wystrychnąłeś mnie na dudka. Ale przecież jestem urzędnikiem odpowiedzialnym za prowadzenie śledztwa. W tym wypadku niewiele jeszcze wiem, to prawda. Ty sprawiasz wrażenie, jakbyś miał coś w zanadrzu. Chcę ci wierzyć. W końcu ważne jest jedno: schwytanie mordercy i doprowadzenie go do rąk sprawiedliwości. Nie mam żadnych osobistych ambicji, jeżeli chodzi o współpracę z tobą, ale…

– Ale w końcu ja jestem tylko skromnym obserwatorem poszukującym tematu do moich książek. A to ty zaaresztujesz mordercę. Jesteś sławą w swoim zawodzie i nie zawdzięczasz przecież tego mnie. To nasza wspólna gra, Ben. Ale tylko my obaj o tym wiemy. Tym razem, jak mi się wydaje, zobaczyłem prawdę wcześniej niż ty. Pozwól, że zachowam ją sobie jeszcze przez godzinę czy dwie. W końcu ty sam możesz na nią także wpaść, a poza tym ja się mogę mylić. Przez cały czas drżę z obawy, że się mylę. Prawda jest zbyt fantastyczna, aby mogła być prawdziwa. Ale równocześnie…

– Równocześnie?

– Równocześnie widzę ciągle dwa rozwiązania: „A” i „B”- Ta maska pasuje do rozwiązania „A”, ale rozwiązanie „B” ma także kilka argumentów, które nie dają się rozwikłać za pomocą rozwiązania „A”. Zresztą wiem w tej chwili, kim jest morderca „A”, a nie mam pojęcia, kim jest morderca „B”. Rzadko zdarza się, żeby ślady prowadziły w dwie przeciwne strony.

– A pani Dodd nadal nie jest ani „A”, ani „B”?

– Ani „A”, ani „B” – westchnął Alex. – Ale naprawdę nie zdziwiłbym się w końcu, jeżeliby się okazało, że to ona go zabiła. Jest w tej sprawie coś niesamowitego, co zapiera oddech. Chwilami czuję, że fakty zaczynają mi się mieszać w głowie.

Parker niecierpliwie uderzył palcami w powierzchnię stolika.

– Więc dobrze. Nie mów o tych swoich faktach, jeżeli chcesz. W końcu nie znasz ich więcej niż ja, bo nie rozstawałeś się ze mną. Chcę wierzyć, że spłynęła na ciebie łaska niebios i odkryłeś drogę przez ten labirynt. Ale ja muszę jechać do pani Dodd.

– Na pewno! – powiedział Alex stanowczo. – Myślę, że to będzie bardzo ważne dla sprawy.

– Jeżeli okaże się, że to ona zabiła tego faceta, a na razie zdrowy rozsądek wskazuje na nią i tylko na nią, chociaż widzisz dla niej jakieś nie znane mi bliżej alibi… to będziesz musiał postawić mi butelkę dobrego wina. Dzisiejsza noc w twoim towarzystwie kosztuje mnie bardzo wiele nerwów… – Urwał. – A co z tą maską? – zapytał z przymusem.

– Wiem, gdzie jest ta maska… – mruknął Alex. – Oczywiście, że zabrał ją morderca „A”. Mordercy „B” byłaby ona zupełnie niepotrzebna.

– Wiesz, gdzie ona jest?!

– To znaczy, nie byłem w miejscu, gdzie ona jest, ale mogę dać głowę, że znajdę ją w każdej chwili, kiedy będę chciał. Jeżeli jej nie znajdę, możesz mnie nazwać osłem, a poza tym wypędzisz mnie do domu i każesz mi się przespać.

– Może powinienem to zrobić już teraz? – Parker podrapał się w głowę. – Wiem, że na pewno masz coś w rękawie, ale ten twój bełkot przeszkadza mi myśleć… Czy chcesz mnie teraz zaprowadzić do miejsca, gdzie jest maska?

– Po co? Niech sobie leży. Na razie chcę, żebyśmy pojechali do miejsca, do którego od pół godziny ciągnie cię poczucie obowiązku: do pani Angeliki Dodd.