Выбрать главу

– Przecież wiem, że zadzwoniłeś do niego i powiedziałeś mu, że policja nadjeżdża. Dlatego się otruł! Nie wiem, czy nie poradziłeś mu, aby zostawił kartkę, w której pisze, że zabija się, bo boi się cierpień, które koniec choroby może mu przynieść. Jestem nawet przekonany, że to zrobiłeś!

– Gdybym zadzwonił do niego… – szepnął Alex – to bez wątpienia poradziłbym mu coś takiego. W ten sposób sprawa zabójstwa Stefana Vincy nigdy nie zostanie wyjaśniona, bo nic nigdy nie udowodnisz umarłemu. Anna Dodd otrzyma swoje miliony i swego męża, Angelica Dodd nie będzie obnoszona na językach przez wszystkie kumoszki, które nazywają się paniami z towarzystwa londyńskiego, a dusza sir Thomasa Dodd spotka się w zaświatach z duszą Stefana Vincy i wówczas niechaj rozstrzyga się spór, który z nich bardziej zgrzeszył. Ale to nie są już sprawy ani dla policji, ani dla autorów powieści kryminalnych.

– Właśnie! – Parker trzasnął w palce. – Zadzwoniłeś!

– Tego nie powiedziałem… I nigdy nie powiem. Nic podobnego ode mnie nie usłyszysz… – Alex ziewnął.- No, czas już na nas…

…Po nocy krwawej

jutrzenki blask ozłoci ziemię…, jak powiada poeta. Jestem potwornie zmęczony. Mam nadzieję, że odwieziesz mnie do domu?

– Odwiozę cię, Joe… – Parker kiwnął głową. – Ale co ja zrobię z tym śledztwem?

– Jutro nad tym pomyślimy, a właściwie dzisiaj. O czwartej po południu spotkamy się u „Dufresna” na kawie. Spróbujemy tam wymyślić coś ogromnie przekonywającego, co zadowoli twoich szefów, prasę i rodzinę zamordowanego… A prawda! Vincy nie miał przecież rodziny. Ani syna, ani córki nawet… Nikt nie upomni się o niego, biedaczka… Błagam, Ben, chodźmy już, bo usnę na stojąco!

I trzymając nadal w dłoni czerwony pąk róży, wysunął się z garderoby Stefana Vincy, a Parker, chcąc nie chcąc, ruszył za nim.

W piętnaście minut później Alex zadzwonił do drzwi swego mieszkania. Czekał chwilę. Potem usłyszał ciche kroki bosych kobiecych stóp.

– Kto tam?

– Joe Alex.

Karolina zaspana wpuściła go do ciemnego przedpokoju. Alex zapalił światło i pocałował ją w nos.

– Czy to dla mnie ta róża? – zapytała przecierając oczy.

– Tak, oczywiście…

– Gdzie ją kupiłeś o tej porze? Jesteś zdumiewający, Joe!

– Och – powiedział Joe. – Tę różę kupił jeden umarły dla drugiego umarłego. Więc została sama na świecie, a ja jestem wielkim przyjacielem sierot, Karolino… Jestem wielkim przyjacielem sierot… jak się okazuje. – Podał jej różę, a Karolina wpięła ją w rozpuszczone włosy.

***