– Dobra, ale nie zamierzam tego tak zostawić. – Były jeszcze inne sposoby i inne narzędzia, by się dowiedzieć. Nadine chwyciła torebkę, posłała Eye rozgoryczone spojrzenie i wybiegła.
– Jak mogłaś? – zapytała Mavis. – Dallas, jak mogłaś to zrobić?
Eye zamknęła drzwi, by nikt ich nie podsłuchiwał. Ból głowy wrócił i znów zaczął pulsować w jej skroniach w rytmie radosnego marsza.
– Mayis, to moja praca.
– Praca? – Jej oczy były laserowo niebieskie i zaczerwienione od płaczu. Wzruszająco pasowały do kobaltowych pasemek w jej szkarłatnych włosach. – A co z moją karierą? Wreszcie się przebijam. Tak długo na to czekałam i tak ciężko pracowałam, a ty wsadzasz mojego partnera za kratki. I za co? – Jej głos zaczął się rwać. – Tylko to, że z tobą flirtował i wkurzył Roarke”a?
– Co? – Otworzyła w zdumieniu usta, niezdolna wykrztusić ani słowa. W końcu odzyskała mowę. Skąd ci to przyszło do głowy?
– Właśnie skończyłam rozmawiać z Jessem. Jest załamany. Nie mogę uwierzyć, że mogłaś tak postąpić, Dallas. – Oczy znów jej zwilgotniały. – Wiem, że Roarke jest dla ciebie najważniejszy. ale znamy się przecież tak długo.
W tym momencie, kiedy Mayis cicho łkała, zasłoniwszy twarz rękami, Eye z prawdziwą radością udusiłaby Jessa Barrowa.
– Tak, znamy się od dawna i powinnaś wiedzieć, że ja bym tak nie postąpiła. Nie wsadzam nikogo do pudła z powodów osobistych, nawet jeżeli bardzo mnie zdenerwuje. Mogłabyś usiąść?
– Nie chcę siadać – wyjęczała płaczliwie, a Eye skrzywiła się, ponieważ słysząc ten dźwięk poczuła się tak, jakby dostała obuchem po głowie.
– Ja w każdym razie siądę. – Padła na krzesło. Ile może zdradzić cywilowi, nie przekraczając przepisowych granic? I jak daleko chce się posunąć? Ponownie spojrzała na Mayis i westchnęła. Tak daleko, jak zaszła. – Jess jest głównym podejrzanym w sprawie czterech zabójstw.
– Co? Czyś ty zgłupiała od wczorajszego wieczoru? Jess nigdy…
– Cicho bądź! – krzyknęła Eye. – Nie mam jeszcze pewnych dowodów, pracuję nad tym. Ale mamy dowody na pomniejsze zarzuty. Bardzo poważne. Jeśli przestaniesz beczeć i grzecznie usiądziesz, powiem ci, co tylko mogę.
– Wyszłaś i nie obejrzałaś do końca mojego występu. – Mayis zdołała usiąść, lecz nie udało się jej przestać beczeć.
– Och, Mayis, przepraszam. – Przeciągnęła ręką po włosach. Nie umiała postępować z zapłakanymi ludźmi. – Nie mogłam… nie mogłam nic na to poradzić,.Mayis. Jess ma władzę nad umysłami.
– Co? – Takie oświadczenie najbardziej twardo stąpającej po ziemi osoby, jaką znała, sprawiło, że Mayis przestała płakać i gapiła się na nią, pociągając nosem. – Że jak?
– Opracował program, dzięki któremu ma dostęp do ludzkiego mózgu i może sterować zachowaniem. I wypróbował to na mnie, na Roarke”u i na tobie.
– Na mnie? Ależ nie. Nie wmówisz mi, że Jess jest jakimś szalonym naukowcem. To brzmi jak bajka o Frankensteinie. On jest muzykiem.
– Jest inżynierem, muzykologiem i ostatnim kutasem.
Eye nabrała głęboko powietrza i opowiedziała jej tyle, ile uznała za stosowne. Kiedy mówiła, łzy Mayis obeschły, a w jej oczach pojawiła się zaciętość. Jeszcze tylko raz zadrżały jej wargi, po czym zacisnęły się.
– Wykorzystał mnie, żeby się zbliżyć do ciebie i do Roarke”a. Byłam tylko małym kółeczkiem w tej jego pieprzonej maszynie. Kiedy tylko cię poznał, dobrał się do twojego mózgu.
– To nie twoja wina, uspokój się – poprosiła Eye, widząc, że w jej oczach znów zalśniły łzy. – Mówię poważnie. Jestem zmęczona, naciskają na mnie i zaraz pęknie mi głowa. Nie potrzeba mi teraz twoich szlochów. To nie twoja wina. Obie zostałyśmy wykorzystane. Miał nadzieję, że Roarke pomoże mu w realizacji projektu. Ale to wcale nie znaczy, że przestałam być policjantem, a ty piosenkarką. Jesteś dobra, coraz lepsza. Wiedział, że będziesz świetna i dlatego cię wybrał. Ma zbyt wysokie mniemanie o swoim talencie, żeby występować z jakimś patałachem. Chciał kogoś, kto będzie błyszczał. I ty błyszczałaś.
Mayis otarła nos ręką.
– Naprawdę?
W tym słowie zadrgało tyle nadziei, że Eye zdała sobie nagle sprawę, jak bardzo Mayis zwątpiła w siebie.
– Naprawdę, Mayis. Byłaś wspaniała. Słowo.
– To dobrze. – Otarła oczy. – Chyba trochę poczułam się dotknięta, że wyszłaś w trakcie występu. Leonardo powiedział, że to głupie. Gdybyś nie musiała iść, to byś na pewno została. – Odetchnęła głęboko. Jej szczupłe ramiona uniosły się, lecz zaraz opadły. – Potem zadzwonił Jess i wszystko zwalił na mnie. Nie powinnam mu była uwierzyć.
– Nieważne. Później się tym zajmiemy. Naciskają mnie, Mayis. Mam bardzo mało czasu, żeby to zakończyć.
– Myślisz, że on zabijał ludzi?
– Muszę się dowiedzieć. – Odwróciła głowę, ponieważ rozległo się pukanie.
Weszła Peabody i zawahała się na progu.
– Przepraszam, poruczniku. Mam zaczekać na zewnątrz?
– Nie, już idę. – Mayis wstała, pociągając nosem. Posiała Eye łzawy uśmiech. – Przepraszam za ten potop i w ogóle.
– Powycieramy tu. Porozmawiamy, gdy tylko będę mogła. Nie przejmuj się tym.
Mayis skinęła głową, a jej opuszczone rzęsy ukryły nagły błysk, jaki pojawił się w jej oczach. Zamierzała zrobić coś więcej niż się tylko przejmować.
– Wszystko w porządku, poruczniku? – zapytała Peabody, gdy zostały same.
– Właściwie wszystko spieprzone, Peabody. – Eye siedziała, wbijając palce w skronie, by zmniejszyć bolesne napięcie. – Mira twierdzi, że profil osobowości naszego inżynierka nie pasuje do profilu mordercy. Obraziła się na mnie, bo chcę iść do innego konsultanta. Nadine Furst zaczyna węszyć za blisko, a ja właśnie złamałam Mayis serce i zrujnowałam jej ego.
Peabody milczała przez chwilę.
– A poza tym?
– Świetnie. – Zdobyła się na cień uśmiechu. – Cholera, wolałabym czyste, piękne morderstwo od babrania się w tym psychologicznym gównie.
– Tak było w dawnych dobrych czasach. – Peabody zrobiła miejsce wchodzącemu Feeneyowi. – Banda w komplecie.
– No to do roboty. Co nowego? – zapytała Eye Feeneya.
– Ekipa znalazła w studiu podejrzanego jeszcze jakieś dyski. Jak dotąd żadnego związku z ofiarami. Prowadził rejestr swoich operacji.
– Feeney pokręcił się niespokojnie. Jess był bardzo dosłowny w swoich domysłach co do rezultatów bodźców seksualnych, jakie zaaplikował Eye i Roarke”owi. – Nazwiska, daty, rodzaj sugestii Żadnej wzmianki o czterech ofiarach. Przeczesałem jego system łączności. Żadnych połączeń z żadną z ofiar.
– No to pięknie.
Feeney znów pokręcił się nerwowo, a jego różowe policzki oblały się ognistą czerwienią.
– Zabezpieczyłem jeden opis tylko dla ciebie.
Zmarszczyła brwi,
– A to dlaczego?
– Jest tam dużo o tobie, w tonie bardzo osobistym. – Spojrzał ponad głową Eye. – Poza tym był bardzo dosłowny w swoich domysłach.
– Tak, dał mi do zrozumienia, że interesuje się moim mózgiem.
– Moim zdaniem wcale nie interesuje go ta część twojej anatomii.
– Feeney nadął policzki i wypuścił powietrze. Uważał, że to będzie zabawny eksperyment, spróbować… hm.
– Co?
– Spróbować wpłynąć na twoje zachowanie wobec niego… każąc ci zainteresować się nim seksualnie.
Eye prychnęła. Nie chodziło o słowa, ale o formalny, sztywny ton, jakim wypowiedział je Feeney.
– Wyobrażał sobie, że może użyć swojej zabawki, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? Świetnie. Możemy mu postawić jeszcze jeden zarzut – intencji molestowania seksualnego.
– Wspominał coś o mnie? – zapytała Peabody, lecz Eye zgromiła ją wzrokiem.
– To chore, Peabody.
– Chciałam tylko wiedzieć.
– Możemy w ten sposób przedłużyć mu pobyt w pudle – ciągnęła Eye – ale wciąż nie mamy na niego nic w najważniejszej sprawie. Profil, jaki opracowała Mira, też nie jest po naszej myśli.
– Poruczniku. – Peabody nabrała głęboko powietrza. – A może ona ma rację? Może Jess wcale nie odpowiada za te samobójstwa?