Выбрать главу

Gdyby Mira miała rację, a Roarke nie mylił się w swojej teorii o borwielu, to ona musiała się mylić. Musiała przyznać, że nadszedł czas, żeby się na chwilę zatrzymać i spojrzeć na wszystko jeszcze raz.

To była zbrodnia techniczna, pomyślała, ale nawet taka zbrodnia wymaga elementu ludzkiego: motywu, emocji, chciwości, nienawiści, zazdrości i władzy. Który z nich – albo które – był jądrem tej zbrodni? U Jessa widziała żądzę i głód władzy. Ale czy byłby zdolny zabić dla władzy?

Klatka po klatce odtworzyła w myślach jego reakcję na pokazane mu zdjęcia z prosektorium. Czy człowiek, który spowodował i pokierował taką śmiercią, reagowałby tak gwałtownie, gdyby stanął twarzą w twarz ze skutkami swoich działań?

Niewykluczone, uznała. Lecz nie pasowało to do jej obrazu sprawcy.

Przypomniała sobie, że Jess uwielbiał patrzeć na rezultaty swoich poczynań. Lubił śmiać się z nich w kułak i zapisywać je w rejestrze. Może miał inny rejestr, którego nie znalazła ekipa? Będzie musiała sama wybrać się do studia.

Zamyślona wysiadła z windy na trzydziestym dziewiątym piętrze, obrzuciła spojrzeniem przezroczyste, wzmocnione ściany laboratorium. Było cicho, system zabezpieczeń działał na pełnych obrotach, na co wskazywało wirowanie kamer omiatających całe wnętrze ostrzegawcze, czerwone mruganie detektorów ruchu. Jeśli pracowali tam jeszcze jacyś ludzie, wszyscy musieli być gdzieś pozamykani.

Położyła dłoń na czytniku, dostała potwierdzenie zgodności linii papilarnych. Wymówiła głośno swoje nazwisko, by podać próbkę głosu, po czym zapytała o drogę do gabinetu Reeanny.

Porucznik Eye Dallas, zezwolenie wejścia na poziom. Przejść w lewo, przez otwarte przejście napowietrzne, potem w prawo aż do końca. Gabinet Dr Ott znajduje się pięć metrów nad tym punktem. Powtarzanie procedury przed wstępem do gabinetu nie jest konieczne.

Zastanawiała się, czy to Roarke czy Reeanna udzielili jej z góry pozwolenia. Poszła według wskazówek. Przejście napowietrzne zrobiło na niej duże wrażenie – ze wszystkich stron rozpościerał się widok na miasto. Gdy spojrzała w dół, zobaczyła pod swoimi stopami życie tętniące na ulicy. Sącząca się muzyka pulsowała niezwykłą energią i Eye kwaśno pomyślała o idei muzykologów, by dawać laborantom entuzjazm do pracy. Czyż to nie jest jeszcze jeden przykład kierowania psychiką?

Minęła drzwi, na których widniał napis głoszący, że prowadzą do gabinetu Williama. Mistrz gier, pomyślała. A może skorzystałaby z jego opinii? Mógłby jej podsunąć jakąś hipotezę. Zapukała i zobaczyła, że mruga czerwone światełko sygnalizujące, że drzwi są zamknięte.

Przykro mi Williama Shaffera nie ma obecnie w gabinecie. Proszę zostawić nazwisko i wiadomość. Skontaktuje się jak najszybciej.

– Tu Dallas. Słuchaj, William, jeżeli będziesz miał kilka minut po obiedzie, chciałabym, żebyś rzucił na coś okiem. Idę teraz do gabinetu Reeanny i jeśli jej nie będzie, zostawię wiadomość. Będę w budynku, a później w domu, gdybyś miał dla mnie chwilę.

Odwracając się, rzuciła okiem na zegarek. Jak długo można jeść, na litość boską? Nabiera się jedzenie na widelec, wkłada do ust przeżuwa i połyka.

Odnalazła gabinet Reeanny i zapukała. Kiedy zapaliła się zielona lampka, zawahała się przez dwie sekundy, po czym rozsunęła drzwi. Gdyby Reeanna nie chciała jej wpuścić, nie zostawiałaby otwartych drzwi, uznała Eye i weszła do schludnego gabinetu.

Pokój pasował do Reeanny. Wszystko w nim błyszczało, co podkreślało uwodzicielskie tony soczystej czerwieni dzieł laserowych wiszących na białych, chłodnych ścianach.

Biurko stało naprzeciw okna, przez które Reeanna mogła obserwować zatłoczone niebo.

Na miękkim wyściełanym fotelu widać było jeszcze zarys kształtu ciała osoby, która na nim wcześniej siedziała. Kształty Reeanny robiły wrażenie nawet w takiej ulotnej formie. Twardy stół z plastycydu miał wyrzeźbiony skomplikowany wzór z rombów, które odbijały światło padające z łukowatej lampy z bladoróżowym kloszem.

Eye podniosła gogle do programów wirtualnych, które leżały na stole, i stwierdziła, że to najnowszy model Roarke”a. Odłożyła je z powrotem – wciąż podchodziła do nich nieufnie.

Odwróciła się, by obejrzeć stanowisko pracy Reeanny. Nie było tu nic miękkiego, kobiecego – wszystko miało oficjalny, zawodowy charakter. Gładki, biały blat biurka, urządzenie do napinania mięśni, działające nawet teraz. Usłyszała niski szum komputera pracującego w trybie auto i zmarszczyła brwi na widok migających na monitorze symboli. Przypominały to, co przed chwilą usiłowała odcyfrować na monitorze Roarke” a.

Ale wszystkie kody komputerowe wyglądały dla niej tak samo.

Zdjęta ciekawością podeszła do biurka, lecz nie znalazła tu nic interesującego. Srebrne pióro, para pięknych, złotych kolczyków, hologram przedstawiający Williama w stroju do lotów kosmicznych z szerokim, młodzieńczym uśmiechem. Jakiś wydruk, znów w tym tajemniczym kodzie.

Eye usiadła na brzegu biurka. Nie chciała pakować swojego sztywnego ciała w fotel wyżłobiony delikatnymi krągłościami Reeanny. Wyciągnęła nadajnik i wywołała Peabody.

– Masz coś?

– Syn Deyane chce współpracować. Wie, że interesowała się grami, zwłaszcza związanymi z graniem ról. On sam nie podzielał tych zainteresowań, ale twierdzi, że zna jedną z jej partnerek gry. Spotykał się z nią przez jakiś czas. Mam jej nazwisko i adres. Mieszka tu, w Nowym Jorku. Podać?

– Myślę, że sama sobie poradzisz. Umów się z nią, ale wezwij do nas dopiero wtedy, kiedy odmówi współpracy. Zamelduj, jak ci poszło.

– Tak jest. – Głos Peabody pozostał spokojny, lecz gdy usłyszała o swoim zadaniu, oczy się jej zaświeciły. – Już jadę.

Zadowolona Eye spróbowała połączyć się z Feeneyem, ale jego częstotliwość była zajęta. Musiała zostawić mu wiadomość z prośbą o kontakt.

Otworzyły się drzwi i Reeanna zatrzymała się w biegu, kiedy ujrzała Eye na biurku.

– Och, Eve. Nie spodziewałam się, że już jesteś.

– Czas to jeden z moich problemów.

– Rozumiem. – Uśmiechnęła się, zamykając drzwi. – Przypuszczam, że Roarke cię wpuścił.

– Chyba tak. Coś nie w porządku? -

– Nie, nie. – Reeanna machnęła ręką. – Jestem po prostu rozkojarzona. William bez przerwy gadał o jakichś usterkach, które go martwią. Zostawiłam go rozmyślającego nad creme brulee. – Rzuciła okiem na mruczący komputer. – Praca tutaj nigdy się nie kończy. Praca koncepcyjna dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. – Uśmiechnęła się. – Przypuszczam, że tak samo jest w policji. Nie zdążyłam wypić brandy. Masz ochotę?

– Nie, dzięki. Służba.

– No to kawy. Reeanna podeszła do biurka i poprosiła o kieliszek brandy i czarną kawę. – Musisz mi wybaczyć to roztargnienie. Jesteśmy dzisiaj trochę spóźnieni. Roarke potrzebował danych o nowym modelu stacji wirtualnej – wszystkich szczegółów od początkowego projektu do wprowadzenia na rynek.

– A więc to wasz projekt. Nie wiedziałam o tym aż do dziś.

– Och, to głównie dzieło Williama. Chociaż i ja dołożyłam małą cegiełkę. A więc – podała jej kawę. – Co mogę dla ciebie zrobić?

– Mam nadzieję, że zgodzisz się na tę konsultację. Podejrzany jest w areszcie, ma adwokata, ale nie sądzę, żeby to była duża przeszkoda. Potrzebuję profilu, popartego wiedzą z twojej dziedziny.

– Piętno genetyczne. -. Reeanna zabębniła palcami w blat biurka.

Ciekawe. Jakie są zarzuty?

– Nie mogę o tym z tobą rozmawiać, zanim nie wyrazisz zgody i zanim nie dostanę pozwolenia od komendanta. Kiedy wszystko będzie załatwione, chciałabym wyznaczyć test na jutro na siódmą rano.

– Siódma? – Reeanna skrzywiła się. – O Boże. Jestem raczej sową niż skowronkiem. Jeżeli chcesz, żebym tak wcześnie zrywała się do pracy, daj mi coś na: zachętę. – Uśmiechnęła się lekko. – Zakładam, że Mira już przebadała twojego podejrzanego i że wyniki nie za bardzo ci się spodobały.ch, Eye. Nie spodziewałam się, że już jesteś.