Выбрать главу

– Owszem. Albo nie umie się zorientować, kiedy to robię. – Uśmiechnął się. – Oboje dobrze ją znamy, co, Mayis?

– I kochamy. Tak mi przykro. – W jej oczach ukazały się łzy, lecz tym razem była spokojna. – Zrozumiałam to, kiedy obejrzałam ten dysk. To kopia jednego kawałka z mojego video. Zrobiłam ją po cichu, chciałam pokazać dzieciom, wiesz? Ale na końcu jest jeszcze adnotacja.

Spuściła oczy.

– Pierwszy raz obejrzałam i usłyszałam to do końca. Jess dał kopię Dallas, ale po tej wersji dał komentarz o… – urwała i podniosła nagle suche już oczy. – Chcę, żebyś mu coś za to zrobił. Żeby go naprawdę zabolało. Puść to od miejsca, gdzie zaznaczyłam.

Roarke nie odpowiedział. Wstał i wsunął dysk do odtwarzacza.

Ekran wypełnił się światłem i muzyką, po czym dźwięk trochę przycichli na tle melodii usłyszeli głos Jessa.

– Nie jestem pewien, jaki będzie wynik. Pewnego dnia znajdę klucz, żeby uderzyć w samo źródło. Na razie mogę się tylko domyślać. Sugestia dotyczy pamięci – uaktywnienia dawnych urazów. Czegoś, co leży w samym ukrytym jądrze jej psychiki. Najbardziej fascynującego. O czym będzie śniła dziś w nocy, kiedy odtworzy ten dysk? Ile jeszcze minie czasu, zanim ją zmuszę, żeby dzieliła ze mną wszystko? Jakie jeszcze tajemnice kryje w sobie? Taka niepewność jest cudowna. Tylko czekam na okazję, żeby się wgryźć w ciemną stronę Roarke”a. Och, ta strona jest tak blisko powierzchni, że prawie ją widać. Myśl o nich razem i świadomość, że obudziła się w nim bestia, nie daje mi spokoju. Nie ma chyba lepszych kandydatów do tego projektu. Dzięki Bogu za Mayis i za to, że mi otworzyła te drzwi. Przeniknę ich myśli, będę mógł przewidzieć ich reakcje. Zaprowadzę ich tam, gdzie zechcę. A potem znikną granice. Sława, fortuna, uznanie. Zostanę ojcem wirtualnych przyjemności.

Roarke milczał, gdy nagranie się skończyło. Nie wyjął dysku, bo wiedział, że rozgniótłby go w palcach na proszek.

– Już mu zrobiłem krzywdę – odezwał się po długiej chwili.

– Ale nie dość bolesną. Nawet nie w połowie taką, jak sobie zasłużył. – Odwrócił się do Mayis. Wyglądała jak dzielna mała wróżka, a jej zwiewna różowa sukienka w jakiś dziwny sposób dodawała jej męstwa. – Nie jesteś temu winna – powiedział do niej Roarke.

– Może masz rację. Muszę sobie sama z tym dać radę. Ale wiem, że gdyby nie ja, nie zbliżyłby się ani do niej, ani do ciebie. Czy dzięki temu dłużej posiedzi?

– Myślę, że usłyszy szczęk zamka drzwi celi i długo poczeka, zanim usłyszy go drugi raz. Zostawisz mi to?

– Tak. Chyba przestanę cię już męczyć.

– Jesteś tu zawsze mile widziana.

Skrzywiła usta.

– Gdyby nie Dallas, uciekałbyś przede mną, gdzie pieprz rośnie, zaraz po naszym pierwszym spotkaniu.

Podszedł do niej i pocałował ją prosto w skrzywione grymasem usta.

– To by był mój błąd i moja strata. Wezwę dla ciebie samochód.

– Nie rób sobie…

– Samochód będzie na ciebie czekał przed głównym wejściem.

Otarła nos palcem.

– Jakaś mega limuzyna?

– Naturalnie.

Odprowadził ją, zamknął za nią drzwi i zamyślił się. Miał nadzieję, że dysk wystarczy, żeby dodatkowo obciążyć Jessa. Ale wciąż nic nie wskazywało na niego jako na mordercę. Wrócił za biurko, włączył obraz w obu maszynach.

Wziął gogle i zaczął studiować dane.

Spojrzenie Eye spoczęło na obezwładniaczu. Patrząc stąd, nie była pewna, które ustawienie było włączone. Nagły ruch i mogło się jej przytrafić wszystko, od nieprzyjemnego dreszczu, przez częściowy paraliż, aż do śmierci.

– Według przepisów cywil nie może posiadać takiej broni ani się nią posługiwać – powiedziała spokojnie.

– To chyba niezbyt stosowna uwaga w tych okolicznościach. Wyjmij swoją broń, Eye, powoli, samymi palcami. Potem połóż ją na biurku. Nie chcę cię skrzywdzić – dodała, ponieważ Eye nie wykonała żadnego ruchu, żeby spełnić jej polecenie. – Nigdy cię nie skrzywdziłam. Ale zrobię to, jeśli mnie zmusisz.

Patrząc Reeannie w oczy, wolno sięgnęła do boku po broń.

– Nawet nie próbuj jej używać. Moja nie jest ustawiona na maksimum, ale wystarczy. Przez kilka dni nie będziesz mogła poruszać rękami i nogami. Chociaż możliwe uszkodzenie mózgu nie jest trwałe, jednak to nic przyjemnego.

Eye doskonałe wiedziała, co może zrobić z człowiekiem obezwładniacz, wyciągnęła więc ostrożnie broń i położyła ją na rogu biurka

– Będziesz mnie musiała zabić, Reeanna. Ale tym razem będziesz to musiała zrobić patrząc mi w oczy, osobiście. Inaczej niż z innymi.

– Postaram się tego uniknąć. Krótka, bezbolesna, może nawet całkiem przyjemna wycieczka do cyberprzestrzeni poprawi ci pamięć i skieruje we właściwą stronę. Przecież nastawiłaś się na Jessa, Eye. Dlaczego po prostu przy tym nie zostać?

– Dlaczego zabiłaś tych czworo ludzi, Reeanna?

– Sami się zabili, Eye. Miałaś rację wtedy, gdy Cerise Devane skoczyła z dachu. Trzeba wierzyć w to, co się widzi na własne oczy.

– Westchnęła. – Albo w to, co widzi większość. Ty nie należysz do tej większości, prawda?

– Dlaczego ich zabiłaś?

– Po prostu zachęciłam ich, żeby zakończyli życie w pewien sposób, w pewnym momencie. Dlaczego? Wzruszyła smukłymi ramionami. – Bo mogłam to zrobić.

Obdarzyła ją pięknym uśmiechem i roześmiała się perliście.

20

Eve przypuszczała, że Feeney i Peabody powinni dość szybko przybyć na jej wezwanie. Teraz potrzebowała więc czasu. Przeczuwała, że Reeanna może go jej dać. Pewien typ ego, tak jak niektórych ludzi, trzeba było karmić nieustannym podziwem. Reeanna pasowała do obu kategorii.

– Pracowałaś z Jessem?

– To amator. – Reeanna odrzuciła w tył włosy. – Pianista. Ma trochę talentu technicznego, ale brakuje mu wizji… i jaj – dodała, uśmiechając się powoli, kocio. – W końcu kobiety mają o wiele więcej odwagi i są bardziej okrutne niż mężczyźni, nie sądzisz?

– Nie. Myślę, że odwaga i zło nie mają płci.

– Cóż. – Rozczarowana zacisnęła na chwilę usta. – W każdym razie korespondowałam z nim przez jakiś czas kilka lat temu. Wymienialiśmy się pomysłami, spostrzeżeniami, teoriami. Anonimowość podziemnych połączeń bywa bardzo poręczna. Podobała mi się ta jego pompatyczność i grając na jego próżności zdołałam wyciągnąć od niego kilka szczegółów technicznych. Ale i tak był daleko w tyle. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że dojdzie aż do tego miejsca. Zwykłe poszerzenie skali nastrojów plus jakieś bezpośrednie sugestie. – Przekrzywiła głowę. – Zgadłam?

– Ty zaszłaś dalej.

– Och, kilka klas co najmniej. Może usiądziesz, Eye? Będzie nam wygodniej.

– Wygodnie mi na własnych nogach.

– Jak wolisz. Jednak lepiej cofnij się o kilka kroków. – Pokazała jej obezwładniaczem. – Nie chcę, żebyś była zbyt blisko swojej broni. Gdybyś próbowała po nią sięgnąć, musiałabym użyć mojej, a z wielkim smutkiem zrezygnowałabym z tak wspaniałej publiczności.

Eye dała krok do tyłu. Pomyślała o Roarke”u siedzącym kilka pięter nad nią. Nie zejdzie tu, by jej poszukać. Przynajmniej jednym nie musiała się martwić. Najwyżej zadzwoniłby na dół, gdyby na coś trafił. Zatem był bezpieczny, a ona mogła grać na zwłokę.

– Jesteś doktorem medycyny – zauważyła Eye. – Psychiatrą. Uczyłaś się długie lata, jak pomagać ludziom. Dlaczego odbierasz życie, jeśli uczono cię, jak je ratować?

– Może jestem napiętnowana już od poczęcia. – Uśmiechnęła się. – Ach, tobie nie podoba się ta teoria. Wykorzystałabyś ją, żeby popchnąć swoją sprawę, ale nie podoba ci się. Nie wiesz, skąd pochodzisz ani od kogo. – Ujrzawszy błysk w jej oczach, skinęła z zadowoleniem głową. – Przestudiowałam wszystkie dostępne informacje na temat Eye Dallas, kiedy tylko usłyszałam, że Roarke związał się z tobą. Jestem bardzo przywiązana do Roarke”a. Kiedyś nawet chodził mi po głowie pomysł, żeby naszą krótką przygodę zmienić w trwały związek.