Выбрать главу

– Rzucił cię?

Strzał był chyba celny, bo uśmiech zamarł jej na ustach.

– Taka tania babska zagrywka jest poniżej twojej godności. Nie, nie rzucił. Po prostu nasze drogi się rozeszły. Po jakimś czasie chciałam wrócić do niego tą drogą, by tak rzec. Tak więc byłam zaintrygowana, gdy tak nagle i głęboko zainteresował się policjantką. To nie pasowało do jego gustu, było nie w jego stylu. Ale jesteś… interesująca. Zwłaszcza po informacjach, jakie o tobie zebrałam.

Usadowiła się wygodniej na poręczy fotela, trzymając broń w pogotowiu.

– Małe dziecko znalezione na ulicy Dallas. Poturbowane, zgwałcone, zagubione. Nie pamięta, jak się tam dostało, kto je bił, gwałcił, porzucił. Czysta karta. Uznałam, że to fascynujące. Żadnej przeszłości, rodziców, żadnej wskazówki o pochodzeniu. Z przyjemnością wezmę cię pod lupę.

– Nie dobierzesz się do mojej głowy.

– Ależ tak. Sama mi to nawet zaproponujesz po jednej albo dwóch sesjach wirtualnych w stacji, jaką specjalnie dla ciebie przygotowałam. Naprawdę z wielkim żalem będę musiała wymazać ci z pamięci wszystko, o czym teraz mówimy. Masz taki przenikliwy umysł, tyle energii. Ale będziemy miały okazję pracować ze sobą. Co do Williama, to bardzo go lubię, jest taki…, krótkowzroczny.

– Jaką on grał tu rolę?

– Nie miał o niczym pojęcia. Pierwszy test ulepszonej stacji przeprowadziłam na Williamie. Pełny sukces, poza tym to ułatwiło wiele rzeczy. Mogłam nim kierować, by korygował każdy model tak jak chciałam. Jest szybszy ode mnie, bardziej biegły w sprawach elektroniki. To właściwie on pomógł mi udoskonalić projekt i dostosować model do indywidualnych potrzeb senatora Pearly”ego, któremu wysłaliśmy jedną stację.

– Dlaczego Pearly?

– Następny test. Za dużo mówił o nadużywaniu sugestii podprogowych. Lubił już gry, jak zapewne odkryłaś, ale bez przerwy domagał się regulacji przepisów. Słowem, chciał wprowadzić cenzurę. Wsadzał nos do pornografii, do zgody dorosłych na podwójne sterowanie programem, do reklamy i wykorzystania w niej sugestii – wszędzie. Pomyślałam, że będzie moim barankiem ofiarnym.

– Jak zdobyłaś schemat jego mózgu?

– To William. Jest bardzo zdolny. Zajęło mu to kilka tygodni ciężkiej pracy, ale udało mu się przedrzeć przez zabezpieczenia.

– Popatrzyła na nią z rozbawieniem. – Tak samo na najwyższym szczeblu Departamentu Stanowego Policji. Wpakował wam wirusa. Żeby chłopaki z Wydziału Elektroniki mieli się czym zająć.

– I wtedy zdobył mój schemat.

– Rzeczywiście, wtedy. Mój William ma takie miękkie serce. Na pewno bardzo by się przejął, gdyby się dowiedział, że odegrał najważniejszą rolę w zmuszaniu biednych ludzi do odbierania sobie życia.

– Ale to ty go wykorzystałaś, zmusiłaś do grania tej roli. I sama wcale się tym nie przejęłaś.

– To prawda, me przejęłam się. William wszystko umożliwił. A gdyby nie on, zrobiłby to ktoś inny.

– On cię kocha. To przecież widać.

– Och, proszę. – Roześmiała się. – To piesek. Wszyscy mężczyźni tacy są, kiedy w grę wchodzi atrakcyjna kobieta. Siadają i służą. To nawet zabawne, czasem irytujące, ale zawsze praktyczne. – Zaciekawiona, oblizała wargi. – Nie mów mi, że nigdy nie wykorzystywałaś swojej podstawowej kobiecej przewagi z Roarke”em.

– Nie wykorzystujemy się nawzajem.

– No to tracisz swój najprostszy atut. – Machnęła ręką. – Nasza szanowna doktor Mira określiłaby mnie pewnie jako socjopatę z tendencjami do nadużywania przemocy i silną potrzebą władzy. Patologicznego kłamcę, niezdrowo, a nawet niebezpiecznie zafascynowanego śmiercią.

– Zgodziłabyś się z tą analizą, doktor Ott? – zapytała Eye po chwili.

– O tak. Moja matka odebrała sobie życie, kiedy miałam sześć lat. Ojciec nigdy się po tym nie otrząsnął. Zawiózł mnie do dziadków i pojechał gdzieś na leczenie. Nie sądzę, żeby się kiedykolwiek wyleczył. Widziałam twarz matki po tym, jak zażyła śmiertelną dawkę pigułek. Była piękna i wyglądała na szczęśliwą. Dlaczego więc śmierć nie ma być przyjemnym eksperymentem?

– Spróbuj sama, wtedy się przekonasz – zaproponowała Eye. Uśmiechnęła się. – Pomogę ci.

– Może kiedyś. Kiedy zakończę swoje badania.

– Więc wszyscy jesteśmy szczurami w laboratorium; to nie zabawy, gry, ale eksperymenty. Jesteśmy fantomami do szczegółowych analiz.

– Tak. Potem był młody Drew. Trochę było mi go żal, bo był młody i miał wielkie możliwości. Konsultowałam się z nim, kiedy pracowaliśmy z Williamem na Olimpie; teraz widzę, że to było nierozsądne. Zakochał się we mnie. Jego młodość pochlebiała mi, a William jest dość tolerancyjny.

– Wiedział za dużo, więc posłałaś mu zmodyfikowaną stację i zmusiłaś, żeby się powiesił.

– Mniej więcej. Może to nawet nie byłoby konieczne, ale on nie zgadzał się, żeby nasz związek umarł śmiercią naturalną. Więc musiał umrzeć, bo gdyby zniknęło jego miłosne zaślepienie, zacząłby się uważniej przyglądać temu, co robię.

– Kazałaś się rozbierać swoim ofiarom – dodała Eye. Po co? Ostateczne upokorzenie?

– Nie. – Reeanna wyglądała na dotkniętą i zaszokowaną podobnym przypuszczeniem. – Absolutnie nie. To tylko symboclass="underline" rodzimy się nadzy i nadzy umieramy. Zataczamy pełne koło. Drew zmarł szczęśliwy. Wszyscy byli szczęśliwi. Żadnych cierpień, żadnego bólu – po prostu radość. Nie jestem potworem, Eye. Jestem naukowcem.

– Jesteś potworem, Reeanna. W naszych czasach społeczeństwo zamyka potwory w klatkach i nie pozwala im wychodzić. Nie będziesz szczęśliwa w klatce.

– Nie zamkniesz mnie. Wystarczy ci Jess. Jutro, po tym, jak wydam o nim opinię, zrobisz wszystko, żeby go zamknąć. I nawet jeżeli nie będziesz miała pewnych dowodów na zarzuty zmuszania do samobójstwa, będziesz w to głęboko wierzyć. Jeśli będą jeszcze inni, będę bardzo ostrożna i postaram się, żebyś nic nie wiedziała o każdym następnym, który odbierze sobie życie. Nie będę cię już nękać.

– Zaaranżowałaś dla mnie dwa samobójstwa. – Poczuła nagły skurcz w żołądku. – Żeby zwrócić moją uwagę.

– Częściowo. Chciałam przyjrzeć ci się przy pracy. Bardzo uważnie, krok po kroku. Po prostu chciałam zobaczyć, czy jesteś tak dobra, jak mówią Nie cierpiałaś Fitzhugha, więc pomyślałam, czemu by nie wyświadczyć drobnej przysługi mojej nowej przyjaciółce Eye? To był nadęty dupek, denerwował wszystkich, poza tym kiepski gracz. Chciałam, żeby umarł we krwi. Wiesz,. zawsze podobały mu się gry, w których płynęła krew. Nigdy nie spotkałam go osobiście, ale od czasu do czasu kontaktowałam się z nim w cyberprzestrzeni. Biedak.

– Miał rodzinę – zauważyła Eye. – Tak jak Peany, Mathias i Cerise Deyane.

– Och, życie toczy się dalej. – Machnęła niecierpliwie ręką.

– Wszystko wraca na swoje miejsce. Taka jest ludzka natura. A w Cerise było tyle uczuć macierzyńskich, co w kotce włóczącej się po ulicy. Miała tytko ambicje. Okropnie mnie nudziła. Najlepszą rozrywką w jej wykonaniu była śmierć przed kamerą. Co za uśmiech. Zresztą wszyscy się uśmiechali. To taki żart z mojej strony – i preznt dla nich. Ostatnia sugestia. Umieraj, to takie piękne i radosne. Umieraj i poznaj tę przyjemność. Umarli, rozkoszując się tą przyjemnością.

– Umarli z uśmiechem i oparzeniem w mózgu.

Reeanna ściągnęła brwi.

– Jakim oparzeniem?

Gdzie, do cholery, były wezwane posiłki? Jak długo jeszcze mogła grać na zwłokę?

– Nie wiedziałaś o tym? Twój niewinny eksperyment miał drobny defekt, Reeanna. Wypalał małą dziurkę w przednim płacie, zostawiał maleńki ślad, jak odcisk palca. Twojego palca, Reeanna.

– To nic nie znaczy. – Lecz mimo beztroskiego tonu, zaniepokojona przygryzła wargę. – Mogła go spowodować intensywność sugestii. Bodziec musiał dostać się do środka, pokonać odruchowy opór, instynkt przetrwania. Trzeba będzie nad tym popracować, zobaczyć, czy da się to poprawić. – W jej oczach pojawił cię cień złości. – William będzie się musiał postarać. Nie cierpię niedoróbek.

– Twój eksperyment jest pełen usterek. Musisz mieć kontrolę nad Williamem, żeby go kontynuować. Ile razy używałaś na nim swojego systemu, Reeanna? Czy długotrwałe używanie mogło powiększyć to oparzenie? Ciekawe, jakie szkody to może powodować.