Выбрать главу

Bardzo skomplikowane stosunki pokrewieństwa. Ale niebywale silne!

Berengaria westchnęła.

– Ja nie wiem, Dolg. Ale boję się o nią. Wydaje mi się, że utraciła radość życia, nie jest już taka szczęśliwa jak dawniej, coś musi ją dręczyć. Och, nadal odnosi się do wszystkich życzliwie, ale w jej uśmiechu widzę tyle smutku…

Dolg skinął głową.

– Teraz, kiedy to mówisz, uświadamiam sobie, że masz rację. I trwa to od jakiegoś czasu, prawda?

– Owszem, zgadza się. Czy myślisz, że ona jest chora?

– Trudno mi w to uwierzyć. Tutaj, w Królestwie Światła, z chorobami łatwo sobie poradzić. Nie, będę musiał zbadać tę sprawę, Berengario. Obiecuję ci, że to zrobię. Przepytam ostrożnie wszystkich z jej otoczenia i porozmawiam o sprawie z Markiem.

– Och, tak, zrób to, on na wszystko znajdzie radę. Nie, Nero, nie mam dzisiaj nic smacznego.

– A dlaczego od razu nie poszłaś do Marca? – spytał Dolg zaciekawiony.

Berengaria spoglądała zakłopotana.

– Jakoś o tym nie pomyślałam. Ty byłeś dla mnie wielkim wsparciem w czasie, kiedy utraciłam Oko Nocy, tak dobrze nam się razem rozmawiało. Tylko tobie chciałam się wówczas zwierzyć.

Dolg skinął głową.

– Tak, ale dlaczego?

– O… dlatego… nie, nie wiem. Wydawało mi się to naturalne. Może dlatego, nie, zapomnij o tym!

– No powiedz! – mówił stanowczo, ale głos miał łagodny jak zawsze.

– Uff, no dobrze, może dlatego, że nosisz w sobie smutek. Rozumiesz, co mam na myśli?

Dolg długo się zastanawiał.

– Tak. To prawda. Uważasz, że jestem w stanie pojąć ból innych?

– No właśnie. – Berengaria zmarszczyła czoło. – Ale dzisiaj twój smutek jest szczególnie wyraźny. Co się stało, mój przyjacielu? Dlaczego jesteś taki przygnębiony?

Dolg westchnął.

– Zrozpaczony to by było właściwsze słowo. – Wstał. – Chodź ze mną!

Poprowadził ją do jakiegoś pokoju w głębi domu. Tam otworzył szafę i wyjął dwa piękne skórzane woreczki, w których spoczywały szafir i farangil. Nero towarzyszył im z czujnie postawionymi uszami, on dobrze znał kamienie swego pana.

– Jeszcze ich nie oddałeś? – zawołała Berengaria lekko przestraszona. – Powinny przecież spoczywać w swoim specjalnym domu, ze strażnikami i w ogóle.

– Muszę je tu mieć jeszcze przez jakiś czas – odparł Dolg zgnębiony. – Zostały bowiem okropnie zniszczone w czasie podróży do Królestwa Ciemności

– Zbyt często znajdowały się w pobliżu zła – skinęła głową Berengaria.

– Tak, i w dodatku jakiego zła! Nie wiem, co zrobić, żeby je ponownie oczyścić.

Wyjął kamienie z wyściełanych aksamitem futerałów i położył na stole. Berengaria ze zgrozą stwierdziła, jak bardzo są mętne. W żadnym nie ma już dawnego blasku. Oboje w ponurym milczeniu przyglądali się smutnym klejnotom.

– Dolg – powiedziała w końcu Berengaria z nagle rozjaśnioną twarzą. Jak zwykle humor zmieniał jej się nieoczekiwanie. – Czy sam nie opowiadałeś kiedyś, co się stało z niebieskim kamieniem po spotkaniu z kardynałem? Przecież wtedy został podobnie zanieczyszczony.

– Owszem, ale nie aż tak jak teraz.

– Nie, nie, nie o to mi chodzi, tylko jakim sposobem wtedy go oczyściliście?

Dolg zastanawiał się.

– Ach, tak, przypominam sobie… owszem, czy to nie ja razem z babcią Theresą?

Berengaria z przejęciem kiwała głową.

– Gorąca wiara w Boga babci Theresy i twoja dziecięca czystość.

– To prawda – uśmiechnął się Dolg ze smutkiem. – Ale teraz to się nie uda. Ja nie mam już w sobie dziecięcej czystości.

– Oczywiście, że masz! – zawołała spontanicznie. – Nigdy przecież nawet nie dotknąłeś żadnej kobiety!

Dolg patrzył na nią zdumiony.

– Ależ Berengario! Co nieczystego jest w dotykaniu kobiety? Czy to twoi straszni rodzice wmawiają ci swoje staroświeckie, wiktoriańskie poglądy?

– Tak, to głupio powiedziane, przyznaję, tak mi się tylko wyrwało z przyzwyczajenia. Zresztą z tym wiktoriańskim światopoglądem to też nieprawda. Najwłaściwszym określeniem jest podwójna moralność, bo nawet królowa Wiktoria miała swoje grzeszki na sumieniu. Po śmierci ubóstwianego Alberta żyła, jak to się mówi, „w grzechu” ze swoim kamerdynerem. Tylko nikomu nie wolno było o tym wspomnieć. Wobec innych była dużo bardziej surowa i nie tolerowała w swoim królestwie niemoralnych zachowań.

– Czy myśmy trochę nie zboczyli z tematu? – uśmiechnął się Dolg.

– Oczywiście – zachichotała Berengaria, a on zrozumiał nagle, dlaczego Oko Nocy był taki zakochany w tej dziewczynie. Ma czarującą twarz, rumiane policzki i żywe, wciąż się zmieniające rysy. Jest oczywiście jeszcze niedojrzała i po dziewczęcemu pyskata, lecz w duszy Berengarii znajdują się głębie, które czasami mimo woli ujawnia. Musi jeszcze tylko mieć trochę czasu.

Dolg przeklinał w duchu owe beznadziejne prawa dotyczące czystości rasy. Naturalnie to bardzo dobrze, że właśnie Indianie pielęgnują swoją wymierającą kulturę, ale czy muszą być tacy surowi pod każdym względem? Zdawał sobie sprawę, że konflikt był dużo głębszy, ponieważ Oko Nocy został zaręczony z pewną indiańską dziewczynką wiele lat temu, ta śliczna mała Indianka bardzo go kocha. Czy jednak wolno robić coś takiego? Czy rodzice mogą decydować aż do tego stopnia o przyszłości swoich dzieci? Dolg nie wątpił, że Berengaria z czasem zapomni o Oku Nocy, nawet jeśli by to miało potrwać wiele lat, ale co z chłopcem? On jest dużo bardziej poważny, a jego uczucia z pewnością są bardziej stałe niż uczucia lekkomyślnej Berengarii.

Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Dolg słyszał od wielu ludzi, że Berengaria bardzo przeżyła zerwanie z ukochanym. Nie mogą go teraz zwieść jej wesołe komentarze. Ojciec Oka Nocy, Ptak Burzy, powinien był chyba zaczekać, aż wrócą z Gór Czarnych. To przecież miało być największe życiowe zadanie Oka Nocy jako wybranego. Może jednak właśnie dlatego Ptak Burzy wystąpił ze swoim brzemiennym w skutki oświadczeniem właśnie wówczas? Bał się, że również Berengaria pójdzie na tę niebezpieczną wyprawę. W tej chwili Dolg nie potrafił sobie przypomnieć, czy w ogóle znajdowała się na liście uczestników ekspedycji. Kiedyś już dawała sobie znakomicie radę po tamtej stronie muru, ale to była zabawa w porównaniu z planowaną wielką wyprawą.

Teraz znowu on bardzo zboczył z tematu.

– Nie, kiedy powiedziałem, że nie mam już w sobie dziecięcej czystości, myślałem o tym, o czym rozmawialiśmy w ostatnich dniach – wyznał. – Chodziło mi o to, że byłem zrozpaczony, kiedy musiałem używać czerwonego farangila jako narzędzia uśmiercającego. Ja tego nienawidzę, Berengario. Ale jestem jedynym, który ma prawo dotykać kamienia. Od czasu do czasu jest niestety niezbędne, by zniszczyć jakieś złe istoty. Ale czuję się wtedy bardzo źle, Berengario, mogę ci to powiedzieć, bo jesteś moją powiernicą.

Och, jak dobrze podziałały te słowa na nadwątloną pewność siebie Berengarii! W każdym razie przynajmniej jedna osoba ceni sobie jej przyjaźń.

– Rozumiem cię – powiedziała bardzo cicho, z wielkim zrozumieniem, ale tak jakby się miała rozpłakać. – Powiedz mi, kiedy czujesz się najgorzej?

Dolg zastanawiał się przez chwilę.

– Najgorsze jest oczywiście, kiedy trzeba zgasić czyjeś życie, niezależnie od tego, jakie ono było złe. Sądzę jednak, że dla mnie najtrudniejsze do zniesienia jest przeświadczenie, iż za każdym razem tracę jakąś cząstkę siebie. Coś z tego, w co wierzyłem. Dlatego mówię, że nie jestem już czysty.

– Masz na myśli brak iluzji?

– Chyba coś gorszego. Bezradność. Kiedy ideały walą się w gruzy, człowiek traci oparcie. Nie, nie jestem już właściwą osobą, która mogłaby oczyścić szlachetne kamienie. Ale babcia jest, rzecz jasna. I być może ty.