Выбрать главу

Krzyki na korytarzu ucichły i kiedy wyjrzałem przez drzwi, zobaczyłem Solomona, który stał w progu i patrzył na mnie. Skinął głową raz, po czym powoli wkroczył do pokoju, lawirując między resztkami zniszczonych mebli. Grupka obcisłych koszul pojawiła się za jego plecami.

— To prawda! — krzyknął Morderstone i ponownie zwróciłem wzrok na ekran telewizora, aby zobaczyć, co — udało im się nagrać z jego wyznania na dachu. Nie najlepiej to wypadło, muszę przyznać. Czubki dwóch głów poruszające się od czasu do czasu. Głos Morderstone'a był zniekształcony, nakładały się na niego stłumione odgłosy z tła, a to dlatego, że nie udało mi się umieścić mikrofonu dostatecznie blisko drabinki pożarowej. Tak czy inaczej wiedziałem, że to on mówi, a to znaczyło, że pozostali też wiedzą.

— Na końcu oświadczenia pan Lang — kontynuowała Connie — podał CNN częstotliwość VHF 254. 125 megaherców, z której pochodzi to nagranie. Nie udało się jeszcze zidentyfikować głosów, jakie się na nim znajdują, ale wydaje się…

Dałem znak ręką Beamonowi.

— Może pan ściszyć — powiedziałem.

Nie zrobił tego, a ja nie miałem zamiaru się z nim sprzeczać.

Solomon przysiadł na krawędzi biurka. Przez chwilę przyglądał się Latifie, później przeniósł wzrok na mnie.

— Nie powinieneś się przypadkiem zająć zgarnianiem podejrzanych? — zapytałem.

Solomon uśmiechnął się nieznacznie.

— Pan Morderstone jest w tej chwili bardzo zgarnięty — powiedział. — A panna Woolf znajduje się w dobrych rękach. A jeżeli chodzi o Russella P Barnesa…

— Siedział za sterami Absolwenta — dokończyłem.

Solomon uniósł brew. A dokładnie zostawił ją na — swoim miejscu, za to opuścił nieznacznie resztę ciała. Sprawiał wrażenie, jakby nie miał ochoty na kolejne niespodzianki.

— Rusty latał helikopterami w piechocie morskiej — wyjaśniłem. — Przede wszystkim dlatego wmieszał się w tę sprawę. — Delikatnie odjąłem ręcznik od twarzy Latify i przekonałem się, że krwawienie ustało. — Myślisz, że mogę stąd zadzwonić?

Dziesięć dni później wróciliśmy do Anglii na pokładzie rafowskiego herculesa. Siedzenia były twarde, w kabinie panował hałas i nie puścili nam filmu. Mimo to czułem się szczęśliwy.

Czułem się szczęśliwy, widząc Solomona śpiącego w drugim końcu kabiny. Podłożył sobie pod głowę zwinięty brązowy płaszcz przeciwdeszczowy, ręce złożył na brzuchu. Solomon w każdej sytuacji był dobrym przyjacielem, ale kiedy spał, czułem, że niemal go kocham.

A może tylko rozgrzewałem swój mechanizm miłosny, przygotowując go dla kogoś innego.

Tak, prawdopodobnie to właśnie miało miejsce.

Wylądowaliśmy na lotnisku RAF-u w Coltishall zaraz po północy. Stado samochodów podążało za nami, kiedy kołowaliśmy w stronę hangaru. Zatrzymaliśmy się i po chwili drzwi otworzyły się ze szczękiem i na pokład wsiadło zimne powietrze Norfolk. Wziąłem głęboki oddech.

ONeal czekał na zewnątrz z rękami wetkniętymi głęboko w kieszenie płaszcza i ramionami owiniętymi wokół uszu. Na mój widok podniósł podbródek i zaprowadził nas z Solomonem do rovera.

ONeal i Solomon usiedli z przodu, a ja wślizgnąłem się za nich — powoli, aby nacieszyć się ta chwilą.

— Cześć — powiedziałem.

— Cześć — powiedziała Ronnie.

Zapadło milczenie z gatunku tych lepszych. Uśmiechaliśmy się do siebie i kiwaliśmy głowami.

— Panna Crichton ogromnie chciała znaleźć się tutaj, kiedy przylecisz — wyjaśnił ONeal, wycierając rękawiczką zaparowaną szybę.

— Naprawdę? — powiedziałem.

— Naprawdę — powiedziała Ronnie.

ONeal uruchomił silnik, a Solomon majstrował przy ogrzewaniu tylnej szyby.

— No cóż — oznajmiłem — czegokolwiek zażyczy sobie panna Crichton, z pewnością należy spełnić jej prośbę.

Siedzieliśmy z Ronnie uśmiechnięci na tylnym siedzeniu, podczas gdy rover wytaczał się z bazy prosto w noc panującą nad Norfolk.

W ciągu sześciu miesięcy, które nastąpiły po opisanych tu wydarzeniach, międzynarodowa sprzedaż rakiety ziemia-powietrze Javelin wzrosła o ponad czterdzieści procent.