Выбрать главу

Major Kurt Logan miał metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, ostrzyżone na zapałkę włosy i twarz pokrytą głębokimi dziobami po ospie. Schofield już kiedyś go spotkał, choć wątpił, by major go pamiętał.

Było to podczas specjalnego kursu dowodzenia i kierowania oddziałami, prowadzonego przez marynarkę wojenną w bazie SEAL w Fort Lauderdale, w 1997 roku. Dzięki inteligentnej taktyce i konsekwencji Logan okazał się najlepszy ze wszystkich uczestników kursu, zdobywając maksymalną liczbę czterdziestu punktów. Umiał błyskawicznie ocenić każdą sytuację bojową, a gdy dochodziło do walki, był bardzo skuteczny. Schofield, podówczas dopiero dobrze się zapowiadający dowódca, zajął dziesiąte miejsce na szesnastu uczestników kursu.

Na pierwszy rzut oka Logan niewiele się zmienił. Jego postawa – dłonie złożone na plecach i nieruchomy, skierowany w rozmówcę wzrok – świadczyły o sile wewnętrznej. Sile wykutej w walce.

– Przepraszam, kapitanie – zaczął z lekkim południowym akcentem i podał Schofieldowi kartkę papieru – to lista naszego personelu do pańskich akt.

Schofield wziął listę, po czym przekazał Loganowi własną.

Podczas inspekcji prezydenckich praktykowano wymienianie się – listami obecnego personelu – ludzie prezydenta chcieli wiedzieć, kto znajduje się podczas inspekcji w bazie, a ludzie z bazy musieli znać nazwiska członków prezydenckiego konwoju.

Schofield popatrzył na listę Strefy 7. Umieszczono na niej trzy kolumny nic nie mówiących mu nazwisk.

Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych Strefa Specjalna (o ograniczonym dostępie) 07 Personel obecny na miejscu

Klasyfikacja: ŚCIŚLE TAJNE

NAZWISKO JEDNOSTKA DOWÓDZTWO

Harper, JT (kom.) 7. SZWADRON

Alvarez, MJA

Dillan, STD

Logan, KW (maj.)

A Arthurs, RTC

Doheny, FGA

McConnell, BAB

Atlock, FDB

Egan, RRB

Messick, KE

Bames. AWA

Fraser, MSC

Mllbourn, SKD

Bennett, BE

Fredericks, GHA

Morton, INC

Biggs, NMC

Frommer, SNE

Nance, GFD

Boland, CSB

Gale, AD

Nystrom, JJD

Boyce, LWD

Giggs, REB

Oliver, PKE

Calvert, ETE

Golding, DKD

Price, ALC

Carney, LEE

Goldman, WEA

Rawson, MJC

Christian, FCA

Grayson, SRE

Sayles, MTB

Coleman, GKE

Hughes, RA

Sommers, SRC

Coles, MB

Ingliss, WAB

Stone, JKC

Crick, DTD

Johnson, SWD

Taylor, ASB

Criece, TWA

Jones, MD

Wlllis, LSC

Davis, AME

Kincaid, RB

Wolfson, HTA

Oayton, AME

Littleton, SOE

PERSONEL CYWILNY

Botha, GW Lek.

Franklin, HS Lek.

Shaw, DE Lek.

Coś od razu zwróciło jego uwagę.

Na liście było więcej nazwisk niż żołnierzy przed hangarem. Przywitało ich 40 komandosów, nazwisk było 50. Oznaczało to, że jeden dziesięcioosobowy oddział znajduje się wewnątrz bazy. Jeszcze przeglądał listę, gdy Logan powiedział:

– Kapitanie, jeśli nie miałby pan nic przeciwko temu, chcielibyśmy poprosić o przesunięcie waszego…

– W czym problem, majorze? – przerwał mu głos, dolatujący zza pleców Schofielda. – Proszę nie tracić czasu na rozmowy z kapitanem Schofieldem. Ja tu dowodzę.

Był to Wycior Hagerty, oficer łącznikowy Białego Domu. Ze swoim angielskim wąsikiem i wyraźnie niebojową posturą stanowił dokładne przeciwieństwo Logana.

Zanim major odpowiedział, dokładnie obejrzał sobie Hagerty’ego. To co ujrzał, najwyraźniej mu się nie spodobało.

– Wydawało mi się, że Marine One dowodzi komandor Grier – stwierdził chłodno, mając oczywiście rację.

– Hm… nnno takkk… technicznie tak… – odparł Hagerty. – Ale ponieważ jestem łącznikiem Białego Domu, wszystko, co dotyczy przemieszczania się tych helikopterów, musi być najpierw uzgadniane ze mną.

Logan wciąż patrzył na Hagerty’ego z kamienną twarzą. Minęło kilka sekund, zanim się odezwał.

– Właśnie zamierzałem zapytać kapitana, czy nie miałby nic przeciwko temu, aby na czas pobytu prezydenta w Strefie 7 umieścić helikoptery w hangarze. Nie chcielibyśmy przecież, aby satelity szpiegowskie wroga przekazały informację, że mamy u nas Szefa, prawda?

– Oczywiście, że nie. Oczywiście – zgodził się Wycior. – Schofield, wykonać!

– Tak jest, sir – odparł Schofield.

Gigantyczne wrota hangaru zatrzasnęły się z głośnym łoskotem.

Helikoptery 1. Eskadry Helikopterowej Piechoty Morskiej stały w głównym hangarze Strefy 7 – ze złożonymi łopatami wirników i śmigłami ogonowymi. Mimo pokaźnych rozmiarów, prezydenckie maszyny wyglądały w tym wielkim pomieszczeniu jak zabaweczki.

Schofield, który nadzorował wtaczanie helikopterów do hangaru, stał pośrodku rozległej przestrzeni – sam – i rozglądał się w milczeniu.

Pozostali członkowie kontyngentu złożonego z komandosów piechoty morskiej, urzędników z Białego Domu i agentów Secret Service – wszyscy ci, którzy zajmowali zbyt niskie stanowiska, aby iść z prezydentem, czyli mniej więcej dwadzieścia osób – rozeszli się, pozajmowali miejsca wokół helikopterów albo pili kawę w dwóch biurach o szklanych ścianach, znajdujących się po obu stronach głównego wejścia.

Rozmiary hangaru były niewiarygodne.

Jego ogrom mógł porazić.

Podłoga, jaskrawo oświetlona halogenowymi reflektorami, musiała wchodzić przynajmniej sto metrów w głąb góry. Przez całą długość ogromnej hali biegł system zamocowanych na suficie szyn transportowych. W tej chwili u sufitu – po obu krańcach hangaru – wisiały dwie wielkie skrzynie.

W głębi pomieszczenia – naprzeciwko wrót prowadzących na pas startowy – znajdował się piętrowy budynek, biegnący przez całą szerokość hangaru. Okna na piętrze tego budynku były pochylone – tak, aby łatwiej można było zza nich obserwować to, co się dzieje w hangarze.

Obok tworzonego przez okna górnego piętra „nawisu” w północną ścianę hangaru dyskretnie wpuszczono windę osobową.

Poza prezydenckimi helikopterami w hali nie było żadnych maszyn latających, stały tu tylko dwa wielkie, pomalowane na biało ciągniki, przypominające modele, używane na lotniskach do przeciągania samolotów po pasie startowym. Schofield wykorzystał je do przeciągnięcia helikopterów.

Najbardziej niezwykłą konstrukcję stanowiła platforma do podnoszenia samolotów, umieszczona dokładnie pośrodku hangaru.

Była niewiarygodnie wielka i przypominała rozmiarami hydraulicznie sterowane windy, mocowane do burt lotniskowców, tyle że była kwadratowa.

Bok platformy miał ponad sześćdziesiąt metrów długości, można więc było bez trudu postawić na niej boeinga 707A – słynny samolot zwiadowczy, którego cechą charakterystyczną jest zamontowany na kadłubie obrotowy talerz anteny o średnicy dziesięciu metrów.

Platforma, poruszana za pomocą niewidocznego z zewnątrz systemu hydraulicznych wsporników, zajmowała niemal całe centrum hangaru. Podobnie jak w platformach do podnoszenia samolotów na lotniskowcach, w celu zwiększenia wydajności urządzenia w północno-wschodnim rogu platformy wycięto prostokątny fragment i zaopatrzono go w osobny system zasilający, dzięki czemu mógł być używany jako winda niezależnie od dużej platformy. „Miniplatforma” poruszała się nie na wspornikach „dużej platformy”, ale na szynach, zamocowanych do ściany szybu głównego, i była czymś w rodzaju „windy w windzie”.

Załoga Strefy 7 eskortowała właśnie prezydenta, jego dziewięcioosobową ochronę złożoną z agentów Secret Service oraz oprowadzających ich oficerów, stojących na środku głównej platformy, która opuszczała się powoli w głąb mającego ponad sześćdziesiąt metrów szerokości szybu.