– Ta dama mu się odwzajemniła?
– Nie. To inteligentna kobieta. I brzydka. Nie mam pojęcia, na co potrzebna jest Kserksesowi. Chyba żeby narobić zamieszania. No cóż, to mu się udało. Amestris jest wściekła. Masistes jest przerażony. Pani jest sprytna. Ma piękną trzynastoletnią córkę. Kserkses załatwił małżeństwo tej dziewczyny z następcą tronu. Myśli, że kiedy to nastąpi, wdzięczność skłoni matkę do ustępstw. Cyrusie Spitamo, mój syn utraci tron. – Atossa podniosła się na łokciach. Był to wielki wysiłek, ale równie wielka była jej siła woli. – Gubi nas wszystkich. Masistes to syn Dariusza. Satrapa Baktrii. Jest popularny. Kserkses doprowadzi go do buntu.
– Jak temu zapobiec?
– Nie wiem. – Atossa przymknęła powieki. Łagodne światło lampy zdawało się razić ją w oczy. – Rzadko teraz do mnie przychodzi. Wie, że nie podoba mi się jego tryb życia. Wie też, że wkrótce znajdę się na kamiennej półce w grobowcu królewskim. Nie trzeba już się ze mną liczyć.
Otworzyła oczy i spojrzała na mnie z namysłem.
– Ty może potrafisz się z nim porozumieć. Pomodlę się do bogini, żeby cię wysłuchał. Pomodlę się nawet do Mądrego Pana – dodała. – Ale przygotuj się na niespodzianki. Kserkses to nie jest ten człowiek, którego znałeś. To już nie ten syn, którego urodziłam.
2
Zewnętrznie Kserkses mało się zmienił. Przytył nieco od picia i brodę farbował na ten sam rudoczerwony kolor, jaki balwierze stosowali u Dariusza. Odnosił się do mnie zupełnie tak samo, jak za dawnych czasów, kiedy obaj byliśmy chłopcami.
Dodam jeszcze, że powrót dworu z Sardes przypominał najazd wojsk. Harem był tak ogromny, że drogę z północnego zachodu zatłoczyły na przestrzeni blisko stu mil wozy pełne mebli, skrzyń ze złotem i srebrem i oczywiście kobiet, eunuchów i niewolników ze służby dworskiej. Lais podróżowała ze swymi wszystkimi wiernymi – wobec niej, jeśli nie wobec innych – Grekami, toteż przybyła jedna z ostatnich.
Zaraz po powrocie Wielki Król wyznaczył pierwszą publiczną audiencję. Zdumiał się, kiedy woźni zaprowadzili mnie przed niego. Po czym podniósł w powitalnym geście złote berło i oznajmił, że cieszy go pomyślne zakończenie mojego poselstwa. Jeszcze tego samego wieczoru wezwał mnie do swojej sypialni.
Choć tyle lat spędziłem na dworze, nigdy dotychczas nie widziałem legendarnej sypialni Wielkich Królów. W tym wypadku legenda i rzeczywistość są ze sobą zgodne. Przed wiekiem złotnik, Teodor z Samos, wycyzelował kunsztowną winorośl z litego złota, oplatającą łoże na kształt winnicy z kruszcu, na której krzakach rodzą się nie grona, lecz drogocenne kamienie. Na wprost łoża stoi słynny złoty platan. Trochę byłem rozczarowany, bo wydał mi się niższy od człowieka. Zawsze opowiadano, że człowiek może stać w jego cieniu. Przy łożu, na stoliku z kości słoniowej, zobaczyłem złotą czarę z perfumowaną wodą.
Kserkses leżał na łożu. Na stole obok postawiono karafki z winem z Helbonu i dwa złote kubki. Kiedy padłem na twarz, powiedział:
– Wstań. Podejdź bliżej. Niech ci się przyjrzę!
Objął mnie przyjaźnie lewą ręką, podczas gdy prawa zajęta była nalewaniem wina do kubków.
– Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę. Siadaj. Na łożu. Zapomnij o protokole. Nikt nas tu nie widzi, oprócz szpiegów Amestris Podglądają nas przez dziurki w ścianach. Co miesiąc nakazuję je zamurować. Co miesiąc ona każe je znowu przewiercić. Lubi wiedzieć, kto mi towarzyszy w łóżku. T o ją zaintryguje! – Kserkses się uśmiechnął. Mimo obrzęków nad i pod oczami wyglądał młodo na swój wiek. Oprócz lekkiego drżenia jednej ręki, wydawał się zdrowy; na pewno robił wrażenie młodszego niż ja. – Musisz – powiedział przyjrzawszy mi się uważnie – skorzystać z mego balwierza. Ufarbuj sobie włosy. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy w tym samym wieku. Pokazując się z tymi białymi włosami wystawiasz mnie na pośmiewisko.
Piliśmy. Rozmawialiśmy o przeszłości. O Mardoniosie.
– Co to było za zwycięstwo! Grecja, prócz Peloponezu, nasza. Czekaj, radziłem mu, zanim stamtąd odjechałem. Spartanie albo poddadzą się, albo wejdą do Attyki. Wtedy ich przekupisz. Lub rozgromisz. I tak właśnie zrobił. To m y odnieśliśmy zwycięstwo pod Platejami. Ale Mardoniosowi to nie wystarczyło. Chciał zostać największym bohaterem świata. Był lekkomyślny. I zabili go. Zawsze to robią – dodał zagadkowo. – Straciliśmy jedyną szansę zniszczenia całej armii spartańskiej. Potem ta historia pod Mykale… – Przerwał. Zastanawiałem się, ale nie śmiałem zapytać, kim są ci, którzy zawsze zabijają bohaterów. – Zresztą i tak wkrótce tam wrócimy. – Na tę myśl Kserkses pokraśniał w sensie dosłownym, do czego przyczyniło się wypite wino. W owym okresie policzki Kserksesa rumieniły się, kiedy pił. U kresu życia przestały się rumienić, ho na stałe przybrały barwę świeżej krwi. – I to dzięki mojemu spartańskiemu regentowi, Pauzaniaszowi, zwycięzcy spod Platei. – Kserkses dopił do końca drugi kubek wina. – Pauzaniasz chce być królem całej Grecji. Czyli mną. Poprosił mnie więc o pomoc. Potajemnie, rzecz jasna. Jest teraz w Byzantion. Pragnie poślubić jedną z moich córek. Po czym przy mojej pomocy zajmie Ateny. I tak dalej.
– Ufasz mu?
– Ależ skąd! – Kserksesowi poprawił się humor. – Lecz może nam się przydać. Odesłał mi już wielu jeńców perskich na znak dobrej woli. Jak brzmi to stare porzekadło? Lękam się Greków, nawet gdy składają dary. No cóż, nie ufam mu, lecz mam wrażenie, że sprawi mnóstwo kłopotów swoim greckim rodakom. Powiedz mi teraz – Kserkses przybrał złośliwą minę – co sobie pomyślałeś, kiedy Atossa powiedziała ci, że grozi mi utrata tronu, bo marnuję czas w haremie?
Przestraszyłem się i okazałem to.
– Marnujesz czas? – Powtórzyłem. Nic innego nie przyszło mi do głowy.
– Skąd wiem, co powiedziała? – Uśmiechnął się. – Zawsze wiem. Wolałbym nie wiedzieć. Nie mam wyboru. Atossa jest jak pogoda tutaj, w Suzie: albo za gorąca, albo za zimna. – Nalał mi do kubka wino z nowej karafki. Wychyliłem je zastanawiając się, czy zostało zatrute. – Tak, kocham się w pewnej damie, która przypadkiem jest żoną mojego brata, a więc nie mogę jej rozkazać, żeby mnie pokochała. Chyba jednak potrafię ją zdobyć. Ułożyłem małżeństwo między jej córką a moim synem Dariuszem, nawiasem mówiąc, chłopcem bardzo przystojnym. Nie widziałem jego przyszłej żony. Ma dziewczyna szczęście. Będzie kiedyś królową Presji. Co ważniejsze, wbrew temu, co mówi Atossa, wdzięczność skłoni jej matkę, żeby legła ze mną w tym łożu. Chyba w przyszłym tygodniu. Nazajutrz po weselu.
Spędziłem godzinę ze starym przyjacielem. W pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że prawie się nie zmienił, ale po wyjściu od niego uświadomiłem sobie, że zaszło coś bardzo dziwnego – a raczej nie zaszło. Kserkses ani razu nie spytał mnie o Indie czy Chiny. Właściwie w ciągu czternastu lat, które mu jeszcze pozostały, ani razu nie wspomniał o mojej misji. Stracił ciekawość świata. Skierował ją wyłącznie na siebie. O nic nie dbał, tylko o harem i o wykończenie owych budowli, które zaczął wznosić w młodości.
Kiedy podejrzliwi Spartanie skazali, nie bez racji, Pauzaniasza na śmierć jako perskiego agenta, Kserkses nawet nie zauważył, że stracił głównego sojusznika w greckim świecie. Przekonał już wówczas sam siebie, że z synowskiego obowiązku toczył wojnę zaplanowaną przez ojca. Brak mu było szczęścia Dariusza, toteż nie zdołał utrzymać przez dłuższy czas Grecji. Lecz z całą przyjemnością dwukrotnie spalił Ateny. Pomścił Troję i Sardes i na ogół zadowolony był z wyniku wojen greckich.
Demokryt przypomina sztukę Ajschylosa Persowie, którą ktoś przeczytał mi wkrótce potem, jak zamieszkałem w Atenach. Ta sztuka to wierutne brednie. Po pierwsze, ręczę wam, że ani razu nie słyszałem Kserksesa chwalącego Ateńczyków czy jakichkolwiek Greków. Na pewno nigdy nie nazwałby ich śmiałymi i dzielnymi. Ani też… Jak brzmi ta śmieszna kwestia? „Te smutne oczy widziały ich gwałtowne i wspaniałe czyny.” Przeczytaj mi tę przemowę, która mnie tak rozśmieszyła. Jak… tak, „Otom jest – zagłada, straszny bicz na mą ziemię i mój ród…” *