Выбрать главу

– Co ty mówisz, Jupe – wtrącił Pete. – Jak kapitan może stąd rozmawiać z okrętem?

– Dobry płetwonurek jest zawsze w kontakcie ze swoim statkiem – oświadczył Jupiter. – Sądzę, że kapitan jest wyposażony w coś w rodzaju radia.

Kapitan Crane uśmiechnął się.

– Widzę, że jesteś bardzo bystrym chłopcem. Zgoda, siadajcie tu i nie ruszajcie się.

Jupiter i Pete uczynili, co im kazano, a kapitan odszedł w odległy kąt groty. Mijały minuty. Chłopcy z trudem mogli w mroku dostrzec przykucniętego płetwonurka. Był pochylony nad jakimś małym aparatem. Jupiter obserwował go z ciekawością, ale nie bardzo mógł dojść, co właściwie mężczyzna robi.

W końcu Crane wyprostował się. Schował aparat do kieszeni i podszedł do chłopców. Uśmiechał się.

– Nasza służba bezpieczeństwa sprawdziła was. Nie muszę was zatrzymywać.

– O rany, szybko działacie! – wykrzyknął z uznaniem Pete.

– To konieczność. Admirał ma wysokie priorytety – uśmiechał się kapitan.

– Teraz, skoro nie ma pan do nas zastrzeżeń, czy mogę zadać panu kilka pytań, panie kapitanie? – zapytał Jupiter.

Crane potrząsnął głową, uśmiechając się.

– Obawiam się, że to niemożliwe. Moja praca jest również ściśle tajna.

– To nie dotyczy pańskiej pracy – zapewnił go Jupiter. – Mam pytania w związku z jaskinią. Po pierwsze, czy to pana widział Pete wczoraj w grocie, w pobliżu wyjścia?

– Był to prawdopodobnie jeden z moich ludzi. Zameldował, że widziano go przez moment.

– To mi poprawia samopoczucie – powiedział Pete. – Chociaż jedna tajemnica tej jaskini się wyjaśniła.

– Po drugie – kontynuował Jupiter – czy pan, lub ktoś z pańskich ludzi, dokonał jakichś zmian w jaskini? W tunelach i wejściach do nich?

– Nie, mogę cię o tym zapewnić.

– Po trzecie, czy to, co pan tu robi, może wywołać te zawodzące jęki?

– Absolutnie nie. Nas też one zainteresowały. Byliśmy w jaskini tylko kilka razy i w ogóle niedługo przebywamy w tym rejonie. Sądziliśmy, że jaskinia zawsze tak zawodziła.

– Wasza praca wymaga absolutnej dyskrecji, prawda? Staracie się więc, by nikt was nie widział?

– Oczywiście – kapitan uśmiechnął się. – Jestem pewien, że nikt nas nie widział poza wami, chłopcy. Większość naszych zajęć ogranicza się do części jaskini od strony oceanu, włączając w to ten staw.

– Czy widział pan kogoś poza nami w jaskini?

– Nie. Oczywiście nie ma tu wroga, ale jest istotne dla naszej misji, by uniknąć kontaktów z postronnymi osobami.

– Tak, rozumiem – powiedział Jupiter z nutą rozczarowania.

– Przykro mi, chłopcy, niewiele mogę wam pomóc. Czy znajdziecie drogę do wyjścia z jaskini?

– Właśnie staraliśmy się ją znaleźć, kiedy napędził nam pan strachu swoim pojawieniem się – wypalił Pete.

– Wobec tego wskażę wam właściwy kierunek. Pamiętajcie, ani słowa o naszym spotkaniu, ani o tym, co widzieliście w związku z naszą operacją.

– Tak, proszę pana, przyrzekamy! – powiedział Pete.

– Oczywiście, panie kapitanie – zawtórował mu Jupiter.

– Dobrze, chodźcie więc za mną.

Poprowadził chłopców przez jeden z tuneli, następnie przez szereg grot i pasaży, aż znaleźli się w grocie, w której Pete po raz pierwszy zobaczył czarne, lśniące stworzenie.

– Dobra, chłopcy – powiedział kapitan Crane. – Jestem pewien, że poradzicie sobie dalej. Muszę wracać do swoich zajęć.

– Dziękujemy panu! – powiedzieli razem.

Nurek uśmiechnął się.

– Powodzenia w waszej pracy!

Zniknął w wąskim otworze pasażu, którym przyszli. Pete ruszył w stronę tunelu, który, jak pamiętał, prowadził do wyjścia na Jęczącą Dolinę.

Jupiter nie przyłączył się do niego. Pete obejrzał się. Jupe stał z utkwionym w przestrzeń pustym spojrzeniem. Pete wiedział aż nadto dobrze, co to oznacza.

– Och, nie – jęknął. – Nie powiesz mi tego, Jupe!

– Jestem bardziej niż kiedykolwiek pewien, że musimy dziś rozwiązać tajemnicę. Człowiek w przebraniu El Diablo wiedział, że prędzej czy później znajdziemy wyjście z zamknięcia. Oznacza to, że nie obchodziło go, co i ile wiemy. Chciał nas tylko usunąć ze swojej drogi na parę godzin.

– Nie mam najmniejszej ochoty wchodzić mu w ogóle w drogę, ale coś mi mówi, że będę musiał – powiedział Pete gorzko.

– To jest prawdziwa okazja, Pete. Ten, kto stara się odstraszyć ludzi od jaskini, sądzi, że się nas pozbył. Nigdy nie będziemy mieli lepszej sposobności, żeby znaleźć miejsce, w którym kopią i odkryć, co sprawia, że jaskinia jęczy.

– Chyba masz rację – zgodził się Pete niechętnie. – Tylko może lepiej pójść najpierw po pana Daltona i jego ludzi.

– Jeśli tylko wyjdziemy z jaskini, zobaczą nas. Poza tym nie ma na to czasu. Musimy działać szybko, aby wykorzystać naszą przewagę.

– Też mi przewaga – mruknął Pete. – Trudno, niech ci będzie. Od czego zaczynamy? Byliśmy tu już i nie bardzo wiedzieliśmy, co robić dalej.

– Tym razem mamy więcej informacji. Wiemy, na przykład, że kopanie jest związane z jękami – powiedział z przekonaniem Jupiter.

– Jak tyś do tego doszedł? – zdziwił się Pete.

– Ponieważ ani szeryf, ani Daltonowie, ani gazety nie wspomnieli o kopaniu. Ktoś robi to w sekrecie. Drogą dedukcji wyciągam wniosek, że kopanie i jęki są ze sobą związane, ponieważ oba te tajemnicze zjawiska występują, gdy nikogo nie ma w jaskini.

– Ale… – Pete zdawał się nie bardzo rozumieć.

– Pete, posłuchaj. Weszliśmy do jaskini niezauważeni. Jęk nie ustał i usłyszeliśmy odgłos kopania. Jedno musi być związane z drugim.

Pete skinął powoli głową.

– Rozumiem. Dobra, od czego zaczynamy?

– Możesz teraz wykorzystać swój nadzwyczajny zmysł orientacyjny i znaleźć drogę do tunelu, w którym usłyszeliśmy odgłos kopania.

Pete zmrużył oczy. Przeszedł w myślach całą ich drogę od miejsca, w którym spotkali fałszywego El Diablo. W końcu powiedział:

– Wydaje mi się, że powinniśmy iść tunelem, który prowadzi na północny zachód.

Jupiter spojrzał na kompas.

– Tędy!

– Zgadza się – potwierdził Pete. – Chodź, sprawdzimy ten tunel.

Byli obaj tak podnieceni możliwością rychłego rozwiązania tajemnicy, że zapomnieli o ewentualnych niebezpieczeństwach. Zapalili świecę i zbliżyli się do otworu w północno-zachodniej ścianie. Jakby na powitanie rozległo się przeciągłe: