Выбрать главу

– Poznałem więc sekret jaskini i dowiedziałem się o działalności starego Jacksona i Turnera – mówił pan Hitchcock. – Nawiasem mówiąc, co się stało z tymi dwoma dziwakami?

Bob uśmiechnął się.

– Szeryf uznał w końcu, że może nie stawiać ich w stan oskarżenia. Uwierzył, że mieliby dość rozsądku, by zwrócić diamenty, a Daltonowie wybaczyli im wszystko.

Pan Hitchcock skinął głową.

– Tak, myślę, że jedynym przestępstwem, jakiego się dopuścili, było marzenie o znalezieniu bogatego złoża.

– Przedstawi pan więc nasz przypadek w książce? – zapytał podekscytowany Pete.

– Jeszcze nie wiem. Zgodziłem się opisywać każdą waszą przygodę, która okaże się godna uwagi. Na razie dowiedziałem się, jak dwaj starzy poszukiwacze spowodowali tajemnicze jęki jaskini. Dalej jednak nie rozumiem, jak Jupiter doszedł do swego odkrycia, że El Diablo i profesor Walsh to ta sama osoba – Laslo Schmidt.

Jupiter pochylił się w swym krześle.

– A więc, proszę pana, najpierw rozpatrywałem możliwość, że to profesor Walsh jest fałszywym El Diablo. Potem stało się oczywiste, że logicznie rzecz biorąc, jest on jedyną osobą, która może być Laslem Schmidtem. Tylko on był prawdziwie obcy na Ranczu Krzywe Y, a jego przeszłość mogła być bardzo łatwo zafałszowana.

– Rozumiem – powiedział pan Hitchcock. – Był w tamtych stronach zaledwie od roku i mógł bez trudu udawać profesora historii przed dawnym zawodnikiem rodeo i rządcą na farmie. Ale co cię skłoniło do tego, żeby go w ogóle podejrzewać?

– W gruncie rzeczy, proszę pana, powinienem nabrać podejrzeń dużo wcześniej. Ale oczywistość pewnych rzeczy nie uderzyła mnie do chwili, kiedy siedzieliśmy wszyscy związani w chacie starego Bena. Wtedy bandyta powiedział coś, co pozwoliło mi wszystko zrozumieć.

Pan Hitchcock, kartkując notatki Boba, zauważył:

– Nie wydaje mi się, by wiele mówił.

– Niedużo, ale wystarczająco – odparł Jupiter. – Na przykład napomknął, że widział nasz sprzęt do nurkowania. Tylko ktoś przebywający na ranczu mógł to widzieć. Poza tym, kiedy mówił, jego głos był wprawdzie stłumiony przez maskę i trudno go było rozpoznać, ale sposób wysławiania się był niezmieniony. Nagle zdałem sobie sprawę, że jest to maniera mówienia profesora Walsha.

Oczy pana Hitchcocka zabłysły.

– Istotnie – przytaknął – sposób wysławiania się może zdradzić człowieka.

– Następnie – kontynuował Jupiter – powiedział, że zdenerwował się, kiedy zdał sobie sprawę, że Reston jest znowu na jego tropie. To dało mi dwie poszlaki. Po pierwsze, że El Diablo znał Restona, i po drugie, że wiedział, że Reston tu się kręci.

– Oczywiście! – wykrzyknął pan Hitchcock. – Reston powiedział wam, że Laslo Schmidt znał go z widzenia. Nikt poza wami, chłopcy, nie widział Restona w pobliżu Diabelskiej Góry. To wy opisaliście go w obecności profesora. Nie ulega wątpliwości, że rozpoznał go z waszego opisu, nawet z blizną na twarzy i przepaską na oku.

– Tak jest – przytaknął Jupiter. Pan Hitchcock zmarszczył czoło.

– Wszystko to jednak, młody człowieku, są tylko dowody pośrednie. Pasują do profesora Walsha, ale równie dobrze mogłyby dotyczyć każdego innego na ranczu. Co sprawiło, że ograniczyłeś podejrzenia wyłącznie do Walsha?

– Pistolet! – oświadczył Jupiter tryumfalnie.

– Pistolet? – zdziwił się pan Hitchcock, przeglądając notatki Boba. – Nie znajduję tu nic szczególnego o tym pistolecie.

– Nie, proszę pana, nie chodzi o samą broń, ale o sposób w jaki ją trzymał. Widzi pan, El Diablo, który nas pojmał, trzymał pistolet w lewej ręce. Nosił olstro na lewym biodrze. Tymczasem wszystkie książki i ilustracje wskazują, że El Diablo był praworęki. Kiedy znaleźliśmy jego szkielet w grocie, pistolet tkwił w prawej dłoni. Tak więc…

– Do diaska! Jak mogłem to przeoczyć! – wykrzyknął pan Hitchcock. – Oczywiście, Jupiterze, tylko profesor głosił teorię, że El Diablo był leworęki. Sam na siebie zastawił pułapkę tą teoryjką!

– Właśnie – uśmiechnął się Jupiter. – Widzi pan, był on zarówno złodziejem Schmidtem, jak i profesorem Walshem. Pan Reston powiedział, że przestępca spędził pięć lat na ustalaniu nowej osobowości. Stał się rzeczywiście ekspertem w historii Kalifornii i istotnie pisał książkę o El Diablo. Spodziewał się zapewne, że ta postać, jej legenda, może się przydać do jego gry. Był jednak leworęki. Ta teoria była mu potrzebna.

Pan Hitchcock roześmiał się serdecznie.

– Niezwykle sprawnie przeprowadziliście to dochodzenie. To jest, być może, twoja najbardziej pomysłowa dedukcja, Jupiterze. Z przyjemnością opiszę waszą przygodę. Lewa ręka, u licha!

Uszczęśliwieni chłopcy spłonęli rumieńcem słysząc tak wielką pochwałę. Jupiter wydobył stary pistolet, który obaj z Pete'em znaleźli w ręce prawdziwego El Diablo.

– Pomyśleliśmy, że może pan to zachować na pamiątkę “Tajemnicy jęczącej jaskini”.

– Ach, autentyczny pistolet El Diablo – pan Hitchcock oglądał broń z przejęciem. – Wielce sobie cenię wasz dar. Trzeba powiedzieć, moi młodzi detektywi, że nie tylko wyjaśniliście tajemnicę jęku, ale również dodaliście zakończenie legendzie El Diablo.

– O rany! – wykrzyknął Pete. – Rzeczywiście zrobiliśmy to wszystko!

– Pozostaje tylko jeden problem – powiedział pan Hitchcock przymrużając oko. – Czy rzeczywiście ów Staruch jest w stawie w jaskini? Może to on zabił El Diablo?

Jupiter zapatrzył się w przestrzeń w zamyśleniu.

– Widzi pan, legenda o Staruchu była przekazywana od bardzo dawnych czasów. Możliwe, że ma ona jakąś realną podstawę. Byłoby interesujące wrócić do jaskini i zbadać dokładnie ten staw.

– Och, nie! – wykrzyknęli Bob i Pete równocześnie.

– Hmm – zadumał się Jupe – zastanawiam się tylko…

Chłopcy pożegnali się i opuścili gabinet reżysera. Pan Hitchcock przyglądał się z uśmiechem leżącemu na biurku antycznemu pistoletowi. I znów Trzej Detektywi rozwiązali zagadkę, której nie potrafili wyjaśnić dorośli. Reżyser zastanawiał się, jaka zagadka czeka na nich w przyszłości. Może będzie to Staruch w głębi jaskini?

Był pewien, że cokolwiek to będzie, okaże się równie fascynujące i tajemnicze!